sobota, 5 kwietnia 2014

"My Kitten" - Twelve Puds

12.


            Kai nadal się nie obudził. Siedziałem na łóżku obok niego, patrząc jak Lu obwąchuje Jongdae. To była najdziwniejsza rzecz, jaką widziałem odkąd znalazłem Kaia. Ten chłopak był bardziej wilczy niż sądziłem. Mimi natomiast patrzyła wielkimi oczyma w górę, prosto na Tao, który miał zmrużone oczy i także na nią patrzył; zupełnie, jakby grali w „kto pierwszy mrugnie”, tylko nie trzymali się zasad, bo ciągle mrugali. Odgarnąłem włosy z twarzy Kaia, pozostawiając swoją rękę zanurzoną w jego miękkich włosach.
            - Więc pracowałeś dla tej organizacji? - zapytałem Tao. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, ale nie spuścił wzroku z Mimi aż do momentu, w którym przemówił.
            - Czemu ona się tak gapi? - spytał, a ja wzruszyłem ramionami. Mimi nie przestała się patrzeć dopóki…
            - Widziałam cię - powiedziała, a Tao spojrzał na nią, unosząc brwi.
            - Tak, pewnie tak. To ja cię porwałem - oznajmił, a Jongdae spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami. Mimi jednak nie wyglądała na przestraszoną.
            - Wiem, miałam ci powiedzieć, że dziękuję, że nie szarpałeś mną jak tamci ludzie - rzekła, uśmiechając się lekko, a ja patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Mimi była po prostu…Mimi.
            - Okay…- Tao odwrócił swój wzrok od niej.- Tak pracowałem. To było moje pierwsze zadanie. Złapać…Mimi i Kaia - pokiwałem głową.- Zazwyczaj porywano jedynie jakieś dziwne mieszanki zwierząt, ale odkąd dowiedzieli się, że kocie hybrydy się odnalazły, dostałem za zadanie znalezienie ich i przyprowadzenie do organizacji. Miałem tylko ich znajdować, porywać i przyprowadzać, ale pewnego dnia Myungsoo był tak miły, że pozwolił mi popatrzeć - mruknął sarkastycznie Tao.
            - Popatrzeć…?- zapytałem.
            - Na eksperyment. Przeprowadzany wtedy na Kaiu - odparł, wskazując głową na dalej nieprzytomnego kota.- Nie wiem, co robił…ale to wyglądało strasznie. Jakby Kai krwawił wewnątrz. Pamiętam, że nie mogłem powstrzymać zadowolonego uśmiechu, kiedy opluł Myungsoo krwią, mimo że to było straszne- powiedział, zerkając na Mimi, która zadrżała lekko. Lu znalazł się tuż obok niej, głaszcząc zaskoczoną dziewczynę po głowie. Sam wzdrygnąłem się na jego słowa, nie chcąc o tym słuchać.
            - Wtedy postanowiłem, że pomogę im uciec. Nie mogłem tego zrobić, a raczej nie umiałem. Zamknięto mnie w jednej z cel. Naprzeciw mnie siedział Lu - rzekł, a kiedy chłopak usłyszał swoje imię, podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko.- Kiedy uciekłem, uwolniłem i jego. Zanim jednak zdołałem pomóc Mimi i Kaiowi okazało się, że już zdążyli uciec. Pracowałem tam na tyle długo by wiedzieć, że nie pozwolą na to, by Kai i Mimi żyli sobie spokojnie. Dlatego zabrałem ze sobą Lu i obiecałem sobie, że nie pozwolę, aby wrócili tam znów - wyjaśnił. Lu pokiwał na te słowa głową, przytulając zaskoczoną Mimi. Po chwili wrócił do intensywnego patrzenia się na Chena, który nie wyglądał na do końca zadowolonego tym faktem.
            - Więc… Będziesz z nami tak jeździł …czy co? - zapytał dotąd milczący Lay, zaabsorbowany Lu tak samo jak Byunghun i Kyungsoo. Tao zaśmiał się.
            - Nie ma mowy - powiedział, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. Lu też.
            - Ale czemeeeeeeeeeeeeemu? - zawył. I naprawdę zawył.
            - Lu - rzekłem groźnie. Chłopak schował uszy w swojej czuprynie, patrząc wielkimi, srebrnymi oczami na Chena, jakby ten mógł coś z tym zrobić. Jednak Jongdae nie mógł, więc jedynie niepewnie pogłaskał go po głowie.
            - No właściwie to czemu? - zapytał D.O
            - Już i tak podróżujecie sporą grupą. Spokojnie, kiedy będziecie się zatrzymywali w jakimś miejscu, może was odwiedzimy. Będziemy obserwować was z daleka - oznajmił. Lu wyglądał na lekko rozżalonego tym że nie będzie tu siedział więcej czasu. Chyba polubił Chena. Przynajmniej tak wywnioskowałem z tego szczenięcego spojrzenia. Tao jednak nie wydawał się być tym tak bardzo rozbawiony jak ja.
            - Lu…- mruknął, ale chłopak dalej gapił się maślanym wzrokiem na, delikatnie mówiąc, speszonego Jongdae.
            - Lu…- chłopak warknął rozeźlony i spojrzał na swojego właściciela.
            - No co? - burknął, wysuwając dolną wargę i było to o tyle słodkie, co przerażające z jego srebrnymi oczami. Ale nadal bardziej urocze.
            - Zaraz będziemy się zbierać….przez pewien czas Kai może być trochę…rozleniwiony. To dość mocny specyfik - powiedział, patrząc na mnie, a później na Kaia, który zgiął mocno kolana wtulając twarz w moja dłoń.- I nie pozwól mu spać z tobą w tym samym łóżku- dodał jeszcze po chwili zastanowienia.
            - Czemu? - zapytaliśmy wszyscy, aż mnie to zdziwiło.
            - No…- Tao wyglądał na zdezorientowanego. Lu za to na bardzo rozbawionego. Wskoczył na kolana zaskoczonego Chena i zaczął mu coś szeptać na ucho. Oczy Jongdae stawały się coraz większe razem z jego uśmiechem. Spojrzał trochę niepewnie na Lu, który pokiwał głową z mądrą miną, po czym Jongdae zaśmiał się głośno.
            - Nie śpij z nim, Baek - powiedział, targając po włosach zadowolonego Lu.
            - Ale no…czemu? - burknąłem. Tao tylko odchrząknął, mrucząc cicho do swojego pupila. Lu wyglądał jakby miał się rozpłakać. Przytulił nas wszystkich na dłużej, zostając przy Jongdae i  cały czas coś do niego mówiąc, ale Chen wydawał się nic nie rozumieć. Kiedy oboje wyszli zerknęłam na mężczyznę.
            - Co on ci mówił? - zapytałem.
            - Nie wiem do końca, bo mówił po chińsku…- mruknął. Mimi jęknęła, że chce jej się spać, więc poprosiłem Jongdae o chwilową zmianę pokoi. Zanim wyszedł złapałem go szybko za ramię.
            - Czemu mam z nim nie spać? - spytałem. Chen parsknął śmiechem i odwrócił się do mnie przodem.
            - Ja wiem, że ty i Kai jesteście trochę bardziej niż przyjaciółmi i rodziną…- poczułem, jak na moje policzki wstępuje delikatny rumieniec.- Ale Kai nie będąc sobą może zrobić ci krzywdę podczas snu. Na przykład…gryząc - dokończył.
            - Ugryzie mnie? - zapytałem zaskoczony.
            - Tak powiedział Lu - zaśmiał się Chen.
            - Lu chyba cię lubi - mruknęłam, a Jongdae tylko wzruszył ramionami, życząc mi dobrej nocy. Mimo ostrzeżenia wsunąłem się pod kołdrę obok Kaia i kładąc swoją głowę na jego klatce, zasnąłem niewiarygodnie szybko. Jedyne co czułem przez sen to unoszenie się mojej głowy i pazury Kaia szarpiące moją koszulkę.

            Kai rzeczywiście zachowywał się… dziwnie. Bardziej dziwnie niż zwykle. Mówił do siebie, grał ze sobą w kamień- papier- nożyce i zamiast normalnie iść spać, padał na ziemię jak długi i tak zostawał. Musiałem go zamknąć w pokoju, bo wizja tego, jak znów się rozbiera tym razem przed recepcjonistką nie była moim marzeniem. Ona pewnie by się ucieszyła. Gdyby nie ten ogon…no i jego ogon przestał „żyć”. Kai nim nie machał, nie łapał nim różnych przedmiotów i mnie nim nie drażnił. Ogólnie to jakbym dla niego nie istniał. Cały czas wisiał na plecach Kyungsoo, który myślał, że umrze od tego dodatkowego ciężaru. Byłem tak cholernie zazdrosny, że aż zły i D.O niestety przez to cierpiał. Czasem udawało mi się opamiętać, ale momenty, w których Kai siadał obok Kyungsoo, a nie obok mnie…ah, miałem taką ochotę ich obu rozszarpać. Na szczęście po trzech dniach objawy odrobinę się zmniejszyły i Kai zdawał się mieć rozdwojenie jaźni. W jednym momencie znów był sobą, a w drugim grał w karty z Julliet i chciał całować się z Kyungsoo. Julliet zresztą teraz nie odstępowała Kaia na krok. Może i to jakoś dziwnie powiedziane, ale Kai twierdził, że on nie zabiera ze sobą Julliet, tylko ona sama za nim chodzi…nie miałem siły ani nawet ochoty tłumaczyć mu, że to lalka. Zresztą nie był sobą.
            - Hyung, niedługo mu przejdzie, przysięgam - Lu znów wkradł się do hotelu pod nieobecność Tao i przerwał łaszenie się do Chena, by mnie uspokoić. Zdecydowanie ten młody wilk miał coś do Jongdae, który był tak rozkojarzony tą nową sytuacją, że to było czasem aż zabawne.
            - No niby wiem, ale fakt, że woli Kyungsoo ode mnie boli – mruknąłem smutno, patrząc na Kaia patrzącego na Kyungsoo jak sroka w gnat. Zaraz chyba mu coś zrobię. Po chwili wyciągnął spod koszulki Julliet i zaczął razem z nią komplementować urodę D.O, który tylko kręcił głową, starając się ignorować kocura.
            - Jego oczy są całkiem jak oczy sowy, prawda Julliet-ssi? Wielkie sowie oczyska - powiedział z rozmarzeniem Kai. Lu otworzył w szoku usta tak szeroko, że widziałem dokładnie jego ostre kły.
            - Jezu, ale lamerskie teksty... On tak zawsze mówi, czy tylko na haju?- szepnął przerażony.
            - Tylko na haju…chociaż kiedyś porównał Baeka do tej swojej lalki, ale to w gruncie rzeczy nawet pasowało - mruknął Lay. On też ostatnio dziwnie się zachowywał. Cały czas był rozdrażniony, ale chyba denerwował się obecnością Lu albo Tao, bądź naćpanym Kaiem. Sam już nie wiedziałem czym, ale tak samo jak ja nie lubił zaistniałej sytuacji. L.Joe natomiast wyglądał jakby dobrze się bawił, razem z Mimi śmiejąc się z biednego Kaia. To są wredne stworzenia, najlepsi przyjaciele od plotek. Nic się przed nimi nie uchowa.
            - Lu…- chłopak zesztywniał z głową przy ramieniu Chena i schował się za chłopakiem. Głos Tao nie brzmiał na zbyt zadowolony.- Co ty znów odwalasz?- warknął. Uśmiechnąłem się głupio. Jongdae wyglądał jakby bał się, że Tao zabije albo uszkodzi jego, a nie nakrzyczy na Lu, który teraz chował się z jego plecami.
           - Zapoznaję się z innymi ludźmi- mruknął cicho wilk. Tao pokręcił głową i wskazał mu drzwi. Ten opuścił uszy i ogon, a potem powoli opuścił pomieszczenie.
            - Czemu ty mu…- zapytałem.
            - Cóż, Lu jest…hm- zastanowił się chwilę, ale nagle Lay pstryknął palcami.
            - Lu jest napalony! - krzyknął. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
            - Cóż…to fakt…Lu jest w takim okresie, w którym…no właśnie…napalony- mruknął trochę nieskładnie Tao, a ja otworzyłem usta w zaskoczeniu.- Nie patrz tak, Kai kiedyś też będzie- powiedział i wyszedł, zostawiając mnie w jeszcze większym szoku.
            - Lu się na ciebie napalił, oppa!- krzyknęła zapłakana ze śmiechu Mimi.
            - O jejku, jak uroczo!- zawył Kai. Taktownie go zignorowałem. Więc Kai kiedyś też…o Boże, co to ma być?

            Yixing był rozdrażniony. Bardzo. Wkurzało go wszystko i sam nie wiedział czemu. Czasem się zastanawiał, czy to nie przez tą ciągłą jazdę, ale szybko wykluczył tą rzecz. Bo to nie raczej coś, a ktoś go irytował. A był to jego wieloletni przyjaciel – Do Kyungsoo. Podczas gdy Kai zachowywał się jak naćpany kocimiętką kocur, Lay czuł dziwny uścisk w brzuchu. Jasne, że uwielbiał swojego przyjaciela jak i tego szalonego kota, ale te wszystkie słowa... Czuł się chyba nawet zazdrosny. Kyungsoo ostatnio wprawiał go w różne stany. Od momentów w których śmiał się z niego jak kretyn, do momentów kiedy chciał wyrwać mu te wielkie oczyska z głowy. Lay nie rozumiał tego. Zwłaszcza teraz, kiedy Kai już w końcu wrócił do swojej normalnej formy, kiedy nie adorował Kyungsoo i nie gadał z Julliet więcej niż wcześniej. Kai nie pamiętał kompletnie nic. Ostatnie co pamiętał to Tao strzelający do jednego z mężczyzn i nagle obudził się w łóżku z Baekhyunem, zaczął go dusić, bo bał się, że umarł. Później dowiedział się, że umknęły mu cztery dni, poznał Tao i napalonego na Jongdae Lu i chyba to było dla niego zbyt wiele, bo poszedł na spacer z Baekhyunem i L.Joe. Mimi i Jongdae poszli do sklepu, a on został sam z Kyungsoo. D.O siedział na łóżku naprzeciw niego i znów go denerwował, nie robiąc absolutnie nic. No, może czytał książkę, ale to nie żadna nowość. Znów czuł to dziwne uczucie, gapiąc się na usta Kyungsoo. Czuł się trochę jak jakiś zboczeniec, obserwując pełne usta przyjaciela. Potrząsnął głową, próbując wybić sobie z niej te wszystkie głupie pomysły.
            - Wszystko okay, hyung?- zapytał D.O, zaprzestając na chwilę czytania.
            - Tak, tak, tak- mruknął bez przekonania, machając na niego ręką. Burknął coś pod nosem i położył się na łóżku, obracając się do niego plecami. Usłyszał skrzyp łóżka i kroki.
            - No weź, czemu jesteś na mnie zły? - spytał Kyungsoo, siedząc za jego plecami. Lay podniósł się do siadu, przysuwając się do niego.
            - Nie wiem - mruknął.
            - A jesteś zły? - dopytywał zaskoczony Kyungsoo, a Lay zaśmiał się głupio.
            - Chyba - powiedział, zerkając na niego. Kyungsoo patrzył na niego niepewnie.
            - Okay, nie ogarniam cię, ale to nic nowego - rzekł z przekonaniem, kiwając głową z lekkim uśmiechem. Yixing także się uśmiechnął, przecierając rękami oczy. Kyungsoo czytał wiadomość, którą zapewne przysłał do niego Baekhyun, podczas gdy Lay cały czas się na niego patrzył.
            - Co? - burknął D.O, widząc wzrok przyjaciela.
            - Ee…- Lay uniósł oczy do góry, po czym przeklął sto razy w myślach i schylił się lekko. Po chwili czuł miękkie wargi Kyungsoo na swoich własnych. W głowie cały czas powtarzał sobie, że chce tylko sprawdzić. Chce sprawdzić jak to jest. Skrzyp drzwi sprawił, że otworzył oczy. Kai stał z przechyloną głową na bok, znów bez koszulki, z ogonem wciśniętym w spodnie od dresu. Nie powiedział nic. Patrzył chwilę to na zszokowanego Laya, to na Kyungsoo z lekko zarumienionymi policzkami i spuszczoną głową. Lay spodziewał się wszystkiego: głupiego śmiechu, głupiej radości albo krzyków. Kai tylko pokiwał głową i zamknął drzwi, nie zmieniając wyrazu twarzy. Yixing nadal w szoku siedział na łóżku zastanawiając się, czy aby dobrze postąpił. Nigdy w życiu nie sądził, że pocałuje faceta, a do tego swojego przyjaciela. Wszędzie widział tylko kobiety…nawet podczas tych głupich wyjazdów powstrzymywał się przed patrzeniem na Mimi w niewłaściwy sposób, bo brakowało mu kobiet. Może to właśnie z tego powodu stwierdził, że powinien sprawdzić, czy całowanie chłopaka jest jakieś inne. I było. Ale Lay nie widział jeszcze w jaki sposób. Dalej z zszokowaną miną obserwował jak Kyungsoo wstaje z jego łóżka, gasi światło w całym pokoju i zakopuje się pod kołdrę. Lay siedział w ciemności, dopóki Byunghun nie wszedł do pokoju po powrocie ze spaceru. Leżąc w łóżku długo myślał o tym wszystkim co zrobił.

            Kiedy Kai wrócił z pokoju chłopaków, wyglądał na dziwnie zmyślonego.
            - Powiedziałeś im? - zapytałem, przykrywając się kołdrą pod szyję. Było cholernie zimno.
            - Nie - powiedział, spokojnie wsuwając się obok mnie.
            - Czemu? - burknąłem, mimo wszystko szybko się do niego przyklejając. Tak cieplutko.
            - Byli trochę zajęci - odparł, gładząc mnie po głowie.
            - Dobra, jutro się im o tym powie - mruknąłem sennie. Kai przytaknął, składając motyli pocałunek na moich ustach, po chwili ogonem gasząc lampkę. Dzięki temu jego ramiona dalej ogrzewały moje zamarznięte ciało.
            - Dobranoc - rzekłem cicho. Kai odpowiedział mi tym samym i w przyjemnym cieple mogłem już spać spokojnie.
Korekta by Nejimakidori

++++++++++
Witam...:D
Zapraszam TU
G.G