niedziela, 20 lipca 2014

"My Kitten" - Sixteen Puds

16.


Droga do mojej sypialni była tylko krótkim momentem. Jedno mrugniecie i zamykałem drzwi do pokoju na piętrze. Kolejne mrugnięcie i siedziałem z Kaiem na łóżku. Następne mrugniecie przerwał delikatny pocałunek Kaia. Już nie otworzyłem oczu przysuwając się do niego jeszcze bardziej. Mimo iż miałem zamknięte oczy czułem, że Kai denerwuje się równie mocno, co ja. Jego ręce delikatnie drżały, kiedy zaciskał je na moich biodrach. Starałem się go jak i samego siebie odrobinę uspokoić. Głaskałem go po karku, drapałem za uchem, dzięki czemu tak rozkosznie mruczał, w myślach powtarzając sobie, że kiedyś i tak musiało to się stać wiec, czemu nie dziś? Na samym początku w mojej głowie roiło się od wielu niepotrzebnych i stresujących pytań jednak z upływem czasu, który spędziłem na całowaniu Kaia wszystko powoli ulatywało i jedyne, co czaiło się w mojej głowie i krzyczało za każdym razem, kiedy Kai odrobinę się odsuwał to „Zrób wszystko by było mu jak najlepiej”. Mój cel na dzisiejszy wieczór.
            Wybudziłem się z moich rozmyślań dopiero, kiedy poczułem zimno na moich bokach i ciepłe dłonie Kai na żebrach. Puściłem go tylko na chwile by mógł ściągnąć mój sweter by znów przylgnąć do niego mocno. Nie mogłem powiedzieć, że się nie bałem. Bałem się i to strasznie. W końcu będę robił coś takiego pierwszy raz. Z kimś, kogo bardzo kocham i nie chce go skrzywdzić. Oboje będziemy robili coś takiego pierwszy raz i fakt, że żaden z nas nie ma o tym zielonego pojęcia był odrobinę przerażający. Jednak ufałem Kaiowi i kochałem go na tyle mocno by ten strach nie był aż tak paraliżujący. Zimno, które czułem na samym początku na moich nagich plecach opuściło mnie, kiedy tylko uderzyły one delikatnie o materac łóżka a ciepłe ciało Kaia przykryło moje.
            Westchnąłem lekko, kiedy Kai zaczął całować moją szyje. Moje ręce szybko wślizgnęły się pod jego koszulkę. Słyszałem jak głośno mruczał, jego ręce trochę boleśnie zaciskały się na moich biodrach, ale to nie miało znaczenia. Syknąłem mocno odsuwając swoją szyje od Kaia, kiedy ten ugryzł mnie mocno.
- Hyung…- powiedział patrząc na mnie przestraszony. Przyłożyłem rękę do ugryzienia uśmiechając się po chwil. Naparłem na jego ciało zamieniając się z nim miejscami.
- Nic się nie stało- powiedziałem śmiejąc się cicho i składając na jego ustach krótki pocałunek by następnie szybko pozbyć się jego koszulki. Czułem się odrobinę tak jak tego dnia, kiedy Kai w końcu wrócił do domu. Tyle, że wtedy nie za bardzo nad sobą panowałem a teraz było całkiem na odwrót. W pewnym momencie przestałem zastanawiać się nad każdym wykonanym przeze mnie czynem. Przestałem zastanawiać się czy jeśli za mocno ugryzę go w szyje, postawie ślad, czy jeśli za mocno docisnę paznokcie do jego skóry, podrapie go. Poniosło mnie i jego też. Na początku bał się nawet wtedy, kiedy ja już się nie bałem. Denerwował, kiedy ja przestałem. Nie wiem skąd znalazłem w sobie tą pewność siebie, którą kierowałem Kaia. Ale czułem, że powinienem dać mu jakieś oparcie, żeby myślał, że chociaż jeden z nas wie, co ma robić.
            Jęknąłem cicho, kiedy Kai otarł o siebie nasze krocza odsuwając się tym samym od jego napuchniętych ust. Jego źrenice pokrywały prawie cała powierzchnie jego tęczówek. Wyglądał jakby nagle zdziczał i miał w zamiarze mnie zabić, ale ja dobrze widziałem w jego oczach nadal ten strach i pragnienie. Gdybym mógł zrobiłbym mu zdjęcie.
- Hyung?- Kai mruknął cicho w mój kark, przez co na moim ramieniu ukazała się gęsia skórka. Jedna z jego dłoni zatrzymała się na moim biodrze, palce zniknęły pod materiałem moich bokserek.
-Hmm?- Wymruczałem jedynie bojąc się, co by wyszło z moich ust gdybym postanowił przemówić pełnym zdaniem. Pewnie bezsensowny bełkot. Kiedy Kai przestał się już denerwować i opuściły go te negatywne emocje i zdawał się na swój instynkt wyglądał jakby dobrze wiedział, co ma robić. I kurde, dobrze wiedział, co robić żebym teraz nie umiał się wysłowić.
- Yixing hyung…- zaczął, po czym jego usta szybko wylądowały niedaleko moich sutków, przez co nie byłem w stanie za mocno się ruszyć. Znów wstrząsnął mną lekki dreszcz. Ogon Kaia drażnił moje udo i było to na zmianę nieprzyjemnie irytujące jak i podniecające. Co znów ten Lay… zabije go jak wstanę…jak nie zapomnę.- Dał mi coś…- z każdym wypowiedzianym słowem dolna warga ust Kaia drażniła jeden z moich sutków a ja gryzłem tylko swoją własną wargę prawie do krwi. Nie umiałem się skupić na słowach, które wypowiadał Kai dopiero, kiedy jego ciepłe ciało nagle znikło zdałem sobie sprawę, co Kai mówił. Otworzyłem dotąd zamknięte oczy by zobaczyć jak Kai grzebie w swoich spodniach by po chwili znów wrócić na łóżko od razu całując mnie mocno w usta.
- Co…?- Zapytałem głupio a po chwili poczułem jak Kai kładzie coś na mojej dłoni. Uniosłem ja do góry, po czym zaczerwieniłem się jeszcze mocniej.
- Oh…- Mruknąłem tylko patrząc się na zwitek prezerwatyw w różnych rozmiarach. Ja go zabije przysięgam. I czemu on nosi różne rozmiary ze sobą?! Kai znów skubał swoja wargę a ja próbowałem myśleć. Właśnie, próbowałem. Nie miałem pojęcia, co teraz. Znaczy, wiedziałem, co powinno nastąpić, ale…kto, gdzie, w którym miejscu? Nagle zaczęło kręcić mi się w głowie, ale jednego byłem pewny. Że jeśli któryś z nas będzie tym na dole to będzie go najbardziej bolało. Odrzucając swój irracjonalny strach przed bólem zacząłem dokładnie oglądać każdą z prezerwatyw by dopasować rozmiar. Przełknąłem lekko ślinę znajdując odpowiedni. Kiedy oderwałem odpowiednie opakowanie od reszty przyciągnąłem do siebie Kaia wdrapując się miedzy jego nogi by przytulić go. Bardzo potrzebowałem by teraz zwyczajnie mnie przytulił. Co oczywiście zaraz zrobił.
- Baekkie?- Zapytał cicho całując mnie za uchem. Wziąłem kilka głębokich oddechów oddając mu opakowanie, po czym położyłem się z powrotem na łóżku łapiąc go za rękę i ciągnąć w swoja stronę. Kiedy Kai zawisł nade mną jego mina wyrażała coś na pograniczu strachu i bólu.
- Ale hyung, lepiej będzie, kiedy ja…- zaczął ale szybko przyłożyłem swoje wargi do jego ust żeby go uciszyć.
- Rób, co każe- powiedziałem z lekkim zdenerwowanym uśmiechem.
- Na pewno?- Zapytał. Miałem ochotę tak mocno go wyściskać i znów się poryczeć, że się martwi, ale zrobię to może później. Kiwnąłem głową znów składając na jego ustach krótki pocałunek, który po chwili przerodził się w jeden z tych bardziej zachłannych i intymnych. Po oczach Kaia mogłem stwierdzić, że jego instynkt przejął nad nim kontrole. Pozwoliłem by się nim kierował ufając, że nie zrobi mi krzywdy. Jego instynkt nigdy się nie mylił i miałem nadzieje, że w tych sprawach to także się sprawdzi. Zamknąłem oczy czując jak na moje policzki wstępują jeszcze większe rumieńce, kiedy Kai powoli zsuwał ze mnie bokserki. Jęknąłem, kiedy poczułem delikatny chłód na mojej rozgrzanej skórze. Uchyliłem delikatnie powieki czując znów ogon Kai na moim brzuchu i palce dłoni delikatnie wodzące po wnętrzach moich ud. Z jednej strony to delikatnie łaskotało, z drugiej wywoływało delikatne dreszcze ekscytacji. Kai patrzył na mnie uważnie w zębach trzymając opakowanie z prezerwatywą. Ten widok zabrał mi dech w piersiach. Kiedy jego palce znalazły się na moim członku zachłysnąłem się powietrzem i zamykając oczy. Poczułem jak opakowanie ląduje na moim brzuchu, kiedy Kai rozsunął moje nogi by rozsiąść się między nimi wygodnie. Moje policzki paliły żywym ogniem a kiedy Kai zaczął delikatnie wodzić palcami po moim członku przekrzywiłem głowę na bok przykładając zaciśniętą pieść do ust i mocno zaciskając oczy starałem się nie wydawać jakichkolwiek dźwięków. Kai jednak wydawał się być zdeterminowany by jakiś dźwięk w końcu opuścił moje usta i kiedy wydałem głośny jęk jego usta wylądowały na mojej wygiętej szyi. Boże było mi tak gorąco. Nie pozwoliłem mu się już odsunąć. Wplotłem swoje palce w jego włosy wciskając swoją głowę między jego szyje a ramie, kiedy on nadal stymulował moją męskość. Jego ogon znów łaskotał mnie w nogi, kiedy ja wypychałem biodra w stronę jego reki. Było mi tak gorąco, jego ręce paliły na moim ciele. Nie powstrzymywałem już żadnych dźwięków. Jego mruczenie stawało się coraz głośniejsze. W pewnym momencie Kai odsunął się ode mnie a ja jęknąłem żałośnie nie czując nigdzie jego dotyku.
- Kai- jęknąłem. Kai zachichotał znów łącząc to z miauczeniem i tym razem to nie było urocze. Burknąłem cicho na ten dźwięk. Kai pocałował mnie delikatnie w usta.
- Za chwilę wrócę- powiedział, po czym popędził w stronę łazienki. Zasłoniłem twarz dłońmi oddychając ciężko. Słyszałem jak Kai przez kilka długich sekund trzaskał drzwiczkami od szafek w łazience i kiedy myślałem, że chyba już nie wróci jego usta wylądowały na wierzchu mojej dłoni. Kiedy odsunąłem ręce od twarzy zobaczyłem w jednej z dłoni Kaia oliwkę, którą smarowałem jego dłonie i kolana, kiedy był jeszcze małym kotkiem, miał w tedy strasznie sucha skórę na łokciach, dłoniach i kolanach, na które często się skarżył, że te części ciała go piekły a oliwka dobrze je natłuszczała. Na początku nie wiedziałem, po co mu to dopóki kilka kropel nie splunęło wzdłuż moich pośladków. Jęknąłem cicho, bo ciecz była odrobina zimna, ale i tak oblałem się jeszcze większym rumieńcem. Sam bym o tym nawet nie pomyślał, ale instynkt Kaia zawsze był dobry i w tych sprawach widocznie też działał bardzo dobrze. Czułem ulgę, że to wszystko odgrywało się tak płynnie. Kai złączył nasze usta, kiedy jego palec naparł delikatnie na moje wejście. Wbiłem paznokcie w jego łopatki starając się powstrzymać jęk bólu, który gnieździł się w moim gardle. Ból czułem tylko na samym początku, później to było takie dziwne uczucie dyskomfortu, które w ogóle nie chciało ustąpić. Kai przyjemnie mruczał składając na mojej twarzy delikatne pocałunki. Jego usta były takie przyjemnie chłodne na moich rozgrzanych policzkach. Kiedy zaczął poruszać palcem zacisnąłem mocno oczy i zgiąłem palce u stup odsuwając się bezwiednie od niego.
- Przepraszam- szepnął cicho z ustami na linii mojej szczęki. Wziąłem kilka głębokich oddechów. Kai znów polał swoją dłoń oliwką zanim dodał drugi palec. Dyskomfort znów powrócił, ale zniknął później niż za pierwszym razem. Tym razem, kiedy Kai zaczął poruszać palcami trochę szybciej czułem wzrastającą przyjemność. To było takie dziwne uczucie. Czułem na swojej twarzy uważny wzrok Kaia, kiedy dodawał trzeci palec. Teraz wszytko poszło łatwiej. Bolało odrobinę fakt, ale dyskomfort zniknął szybko a palce Kaia zagłębiały się coraz mocniej aż w pewnym momencie dotknęły jednego miejsca, przez co wygiąłem się mocno odrywając plecy od materaca.
- Boże Kai…- westchnąłem oddychając ciężko. Kai uśmiechnął się lekko uciskając to miejsce bez przerwy, przez co zacząłem rzucać się po całym materacu bombardowany coraz to intensywniejszą przyjemnością. Kai znów pojawiał się nade mną całując mnie delikatnie. Moje usta były strasznie pogryzione głownie przeze mnie.
- Hyung czy mogę już…?- Zapytał cicho gładząc mnie drugą ręką po zaróżowionym policzku nie przestając powoli poruszać palcami wewnątrz mnie. Kiwnąłem mocno głową tak, że włosy opadły mi na oczy. Kai odgarnął je na bok znów delikatnie całując mnie w usta, kiedy wyciągnął swoje palce. Wydałem z siebie dziwny dźwięk jakby zawiedzenia. Czułem się dziwnie pusty i to było takie głupie uczucie. Dźwięk rozrywanego opakowanie sprawiał, że spięłam się lekko, po chwili znów się rozluźniając. W końcu Kai nie robił tego wszystkiego na nic. Chciał by to bolało jak najmniej. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że cały ten czas Kai był w swoich bokserkach. Kiedy zaczął je ściągać dotarło do mnie, że go tak strasznie zaniedbałem. W końcu tu chodziło o niego a nie o mnie. Chciałem to jak najszybciej naprawić, ale Kai mocno załapał mnie za biodro, kiedy chciałem się podnieść.
- Nie ruszaj się hyung, proszę- powiedział cicho z delikatnym uśmiechem.- Nic się nie stało – powiedział jakby czytał w moich myślach a ja tylko kiwnąłem głową i zamknąłem oczy oddychając przez uchylone usta. Usłyszałem, że Kai znów otwiera butelkę oliwki a później jego dłonie zacisnęły się na moich udach rozsuwając je mocniej. Znów zasłoniłem dłońmi twarz czując się nagle taki obnażony. Zdałem sobie z tego sprawę z lekkim opóźnieniem. Kai ułożył sobie moje nogi na swoich udach, po czym złapał mnie delikatnie za biodra wciągając mnie na jego kolana.
- Rozluźnij się hyung - powiedział drżącym głosem. I sam już nie wiedziałem czy to z podniecenia czy ze strachu. Kiedy zaczął wsuwać się we mnie powoli jęknąłem głośno czując jak z oczy zaczynają płynąć łzy. To było bardziej bolesne niż rozciąganie. Kai natychmiast się zatrzymał, po czym złapał mnie pod ramiona i przytulił całując w zagłębienie szyi.
- Przepraszam - powiedział cicho składając pocałunek tuż przy poprzednim pocałunku. Kiwnąłem lekko głową oplatając ramionami jego szyje z ustami na jego ramieniu.
- D-dalej- jęknąłem cicho. Kai znów zaczął się ruszać a ja zacisnąłem zęby na jego ramieniu, a palce na jego łopatkach. Syknął cicho, więc mocno oparłem czoło o jego ramie oddychając ciężko. Kai westchnął, kiedy wszedł we mnie cały a ja westchnąłem leciutko. Chwile siedzieliśmy w bezruchu. Kai położył mnie delikatnie z powrotem na łóżku nie wysuwając się ze mnie, wycierając dłońmi moje łzy cały czas mnie przepraszając.
- To nic… już …już możesz- powiedziałem, jednak Kai nie ruszył się jeszcze przez dłuższy moment. Kiedy zaczął, jęknąłem cicho zaciskając mocno oczy by łzy znów nie zaczęły płynąć. Przestało boleć, ale ten dyskomfort był tak strasznie nieprzyjemny. Chciałem żeby już zniknął. Kai poruszał się powoli w tym samym rytmie, co pozwalało mi przyzwyczaić się do jego obecności. Nie chciałem myśleć, co by było gdyby Kai nie wykorzystał tej oliwki. Po kilku powolnych i delikatnych pchnięciach dyskomfort zaczął znikać. Usta Kaia dalej wytyczały mokrą ścieżkę od mojego ucha aż po ramie. W pewnym momencie Kai zmienił kąt i znów trafił to miejsce.
- Ah~!- Westchnąłem głośno znów wyginając się mocno. Kai zatrzymał się na chwile by spojrzeć na moja twarz. Chciał chyba ocenić czy był to jęk bólu czy przyjemności. Jego usta po sekundzie znalazły się na moich a on zaczął poruszać się szybciej, cały czas trafiając w to miejsce. Moje jęki były tłumione przez miękkie usta Kaia. Odsunąłem głowę na bok, kiedy zabrakło mi powietrza i wydałem z siebie długi krzyk, kiedy Kai mocno uderzył w to miejsce.
- Kai, proszę…- westchnąłem lekko, kiedy zaczął znów poruszać się powoli. Uniosłem trzęsące się ręce do góry by opleść nimi jego kark a nogami objąłem biodra Kaia przysuwając go jeszcze bliżej, przez co wydałem cichy jęk. Kai oprał swoje czoło o moje i zaczął znów poruszać się szybciej. Oddychałem ciężko, co pewien czas wydając ciche jęki i westchnienia na zmianę z cichym wołaniem Kaia. Kocur natomiast cały czas mruczał cicho od czasu do czasu wzdychając lekko. Kiedy czułem jak ciepło kumulowało się w moim podbrzuszu pomyślałem, że było warto cierpieć te kilka minut dla tego momentu i pięknych oczu Kaia cały czas wpatrzonych w moje, pełnych wdzięczności i miłości. Uniosłem się delikatnie by pocałować go, po czym doszedłem mocno brudząc jego i mój brzuch. Kai wykonał jeszcze kilka szybszych uderzeń następnie westchnąłem ciężko opadając na mnie zmęczony. Czułem się dziwnie. Jakbym na chwile stracił przytomność. Wszystko było takie nowe, moja skóra dalej paliła żywym ogniem, ale to było takie przyjemne. Ciężar ciała Kaia był przyjemny. Wszystko było po prostu cudowne i zachciało mi się płakać, bo to było wspaniałe.
- Hyung skrzywdziłem cię?- Usłyszałem zatroskany głos Kaia. Spojrzałem na niego zaskoczony, po czym zaśmiałem się zdając sobie sprawę, że naprawdę się popłakałem. Pokręciłem głowa spychając go ze mnie, bo jednak był ciężki, po czym położyłem się na nim przytulając się do jego torsu.
- Nie…p-po prostu to przez ten stres i…wiesz ze cię kocham prawda?- Zapytałem pociągając nosem. Kai przyciągnął mnie bliżej swojej twarzy wycierając moje łzy.
- Wiem hyung też cię kocham, ale nie płacz- powiedział. Pokiwałem głową znów składając lekki pocałunek na jego ustach.
- Lepiej ci?- Zapytałem po chwili. Kai uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Dziękuję, jesteś najlepszy- powiedział przytulając mnie mocno tak, że prawie straciłem dech. Zaśmiałem się wycierając ostatnią łzę.
- Też dziękuje…- powiedziałem całując jego policzek znów wtulając się w jego ciało.- Wcale nie byliśmy na to przygotowani- powiedziałem cicho.
- Tak…Wiesz, że Yixing hyung mi powiedział że- zaczął.
- Nic nie mów o nim błagam- powiedziałem czując, że na moje policzki znów wstępują rumieńce. Jeśli Lay jeszcze mu coś doradził to go zabije. Kai zaśmiał się.
- Hyung powiedział tylko, że kiedy tylko będzie któregoś z nas bolało mamy przestać… kazał mi obiecać- powiedział gładząc mnie po włosach. Pokręciłem lekko głową. Kto by pomyślał. Byłem tak zmęczony, że nie dbałem o to, że mam brudny brzuch, jestem spocony i śliski od oliwki. Zasnąłem słuchając cichego mruczenie Kaia.
 ++++++++++

BEZ BETY!!
No i... wiem, że wszyscy na to czekaliście xD
Mam nadzieje ze sie podobało... tyle ode mnie ^^
Do zobaczenia~!
 G.G


wtorek, 8 lipca 2014

"My Kitten" - Fifteen Puds

15.



Byliśmy w domu już tydzień. Jongdae i Mimi jak i L.Joe nie widziałem przez ten czas natomiast Lay i D.O od czasu do czasu do nas wpadali i informowali, co tam u tamtej trójki. Chyba tylko raz widziałem Lu bawiącego się piłką Kaia która pewnie leżała poza ogrodzeniem naszego ogrodu. Przemknął mi w tamtym momencie również Tao gdyż Lu nie chciał przestać się bawić a zapewne musieli iść sprawdzić, co tam u reszty. Pewnie wystarczyło tylko imię Chena by Lulu zostawił piłkę i zniknął. Co prawda Lu niby był… napalony, ale to chyba trwało zbyt długo…może faktycznie zakochał się w Jongdae a wszyscy brali to za szczenięce napalenie? Jakoś nie interesowało mnie. Dziś w końcu szef nie wysłał mi żadnej roboty, co oznaczało dzień wolny. Zazwyczaj zabierałem w takie dni Kaia na spacery, ale dziś musieliśmy zostać w domu…tak jak przez najbliższy czas. Kai kręcił się po domu a ja w tym czasie postanowiłem w chwilowym spokoju przeczytać gazetę. Nie robiłem tego od dawna. Zasiadłem wiec wygodnie na kanapie otwierając gazetę na interesującym mnie artykule. Mój spokój nie trwał jednak zbyt długo. Po chwili poczułem na sobie czyjeś spojrzenie a następnie jak ktoś wsuwa się na kanapę tuż za mną. Całkiem niedługo po tym Kai obejmował mnie za szyje machając zadowolony ogonem z głowa na moim ramieniu.
- Co robisz?
- A jak myślisz…?
- Hyung, nie bądź taki zgorzkniały.
- Chwila spokoju Kai…tylko chwila, proszę.
- Nie.
Odwróciłem głowę by spojrzeć złowrogim spojrzeniem na Kaia, który tylko wyszczerzył do mnie swoje wszystkie zęby ukazując długie kły.
- Czemu?
- Nudno mi
- Jezu Kai- jęknąłem odkładając gazetę. Kai znów zaśmiał się miaucząc jednocześnie przytulając się do mojej szyi mocniej by przycisnąć usta do mojego policzka, po czym zastąpił je jego policzek.
- Hyung, czemu taki jesteś?- Zapytał wysuwając dolna wargę.
- Jaki?
- Nudny- powiedział z szerokim uśmiechem. Zmrużyłem oczy mierząc go wzrokiem, po czym złapałem za poduszkę uderzając nią go w głowę.
- Aj! Aua hyung, przestań! Haha proszę! Aua to akurat bolało, hyung!
Cały czas powtarzał, kiedy biegałem za nim po całym parterze uderzając poduszką w różne części jego ciała. Najczęściej w plecy. Kiedy się zmęczyłem padłem na podłogę  podkładając sobie poduszkę pod brodę, uśmiechnąłem się widząc przed sobą stopy Kaia.
- Narzędzie zbrodni doskonałe- mruknąłem.
- Po skończonej robocie możesz na nim odpocząć- zaśmiał się zdyszany Kai siadając po turecku na przeciw mnie. Położyłem się na plecach oddychając ciężko. W sumie bieganie po domu za takim kotem jest na serio męczące. Zwłaszcza, gdy ma od ciebie dłuższe nogi i ogólnie jest szybszy. Zasłoniłem ramieniem swoje oczy oddychając ciężko przez uchylone usta. Kai wplatał swoje palce w moje włosy przeczesując je.
- Hyung…
- Hm...?
- Hyung.
- Hm?
- …
- Co jest, Kai?- Zapytałem w końcu ściągając ramie z twarzy. Światło z lampy nawet nie zdążyło mnie uderzyć, kiedy zasłoniła je głowa Kaia, jego miękkie usta na moich i delikatne ręce na mojej twarzy. Westchnąłem trochę zaskoczony. Ręce Kaia znalazły się na moich ramionach pociągając mnie tak, że moja głowa spoczywała na kolanach Kaia. Wyciągnąłem ręce do góry by złapać twarz Kaia w swoje dłonie, po czym odsunąłem go lekko od siebie.
- Co się stało?- Zapytałem. Kai całował trochę… brutalnie. Z mojej wargi na pewno leciała krew, kiedy jeden z jego kłów się w nią wbił.
- Nie wiem- przyznał wtulając swój policzek w moją dłoń. Podniosłem się do siadu obracając przodem do kocura i wycierając wierzchem dłoni kilka kropelek krwi. Wdrapałem się na jego kolana i przytuliłem mocno.
- Denerwujesz się czymś?- Zapytałem drapiąc go za uchem. Kai chwile zastanawiał się czy pokręcić głową, ale chyba mój dotyk na jego wrażliwych uszach był zbyt przyjemny wiec tylko mruknął coś, jako odpowiedź a co uznałem za zaprzeczenie.
- Nie- dodał jeszcze.- Po prostu… chcę cię dotykać- powiedział wtulając głowę w moje ramie a ja poczułem jak na moich policzkach występują rumieńce. Po chwili wyswobodziłem się z objęć kocura proponując mu coś do jedzenia. Kai podreptał do kuchni zaraz za mną. Zerknąłem na jego zarumieniona twarz, kiedy siadał przy stole. Wyglądał na trochę zmęczonego, ale niemożliwe żeby zmęczył go ten nasz krótki bieg. Postawiałem przed nim szklankę z mlekiem a sam zacząłem przygotowywać sobie kanapkę. Kiedy skończyłem Kai nawet nie upił łyka. Westchnąłem.
- Powinieneś iść spać- powiedziałem. Kai drgnął jakbym wybudził go z jakiegoś transu, wstał gwałtownie, kiwnął głową i wybiegł szybko na piętro. Zmarszczyłem brwi odkładając kanapkę i biorąc szklankę mleka do ręki.
- Coś jest nie tak.

Kai przez następny dzień nadal zachowywał się dziwnie. Nie całował mnie nie wspominając nawet o przytulaniu. Dzieliła nas cały czas bezpieczna odległość półtora metra. Byłem pewny, że to tyle, bo Kai czasem odsuwał się kawałek albo przysuwałby dobrze dobrać odległość, po czym wzdychał zadowolony jakby niewiadomo, co się działo. Obserwowałem go uważnie mając nadzieje, że kolejnego dnia się to zmieni, ale kiedy to nie nastąpiło, wezwałem pomoc.
- Co znów?- Zapytał Yixing wchodząc powoli do domu. Kai spojrzał na niego zaskoczony odwracając głowę od telewizora.- Cześć Kai.
- Cześć hyung- mruknął cicho przyciskając swój ogon do piersi.
- Co z nim?- Zapytał od razu Lay a ja przygryzłem wargę ciągnąc go do kuchni.
- To już drugi dzień, kiedy zachowuje się tak dziwnie. Nie zbliża się do mnie bliżej niż na półtora metra a w sypialni śpi na podłodze albo w swoim pokoju- jęknąłem. Lay wyglądał na zaszokowanego.
- Wow… może go obraziłeś?- Zapytał a ja pokręciłem głowa.- Może zrobił coś złego?- Znów powtórzyłem czynność.- Sam nie wiem myślisz, że jest chory?- Zapytał jeszcze.
- Wydaje się mieć cały czas zarumienioną twarz. Może ma gorączkę znów?- Zapytałem. Lay wzruszał ramionami i wszedł do salonu. Kai nie odsunął się, kiedy Lay przyłożył swoją dłoń do jego czoła, co głupio ukłuło mnie w serce. Wcale nie jestem zazdrosny, ale po prostu….to smutne. Po chwili rozmowy Lay wrócił do mnie śmiejąc się do łez.
- Co jest?- Zapytałem szeptem.
- Spokojnie, Kai nie jest chory- powiedział wycierając łzy z kącików oczu.
- To, co mu jest?- Zapytałam marszcząc brwi. Lay zacisnął wargi, po czym pokręcił głową.
- Kai sam ci powie- powiedział, po czym w podskokach ruszył do drzwi i opuścił dom. Rozejrzałem się zdezorientowany.
- To, po co ja po niego dzwoniłem?- Zapytałem sam siebie, po czym kręcąc głową opuściłem kuchnie by usiąść obok Kaia na kanapie. Albo mi się zdawało albo Kai wydał dziwny dźwięk frustracji po tym, kiedy przysunąłem się do niego jeszcze bliżej a on nie mógł się już odsunąć. Rzuciłem mu tylko krótkie jedynie lekko zirytowane spojrzenie, po czym zwróciłem swój wzrok na telewizor. Kai wcisnął się jak najmocniej w róg miedzy oparciem kanapy a podłokietnikiem i mierzył mnie niepewnym spojrzeniem.
- Kai?- Powiedziałem odwracając się a kocur wydał z siebie coś, co mogło brzmieć jak pisk i krzyk jednocześnie. Zmrużyłem oczy patrząc na jego napuszony ze stresu ogon i schowane we włosach uszy.- Czy ty się mnie boisz?- Zapytałem.
- Nie…
- To, o co chodzi?- Zapytałem. Kai podrapał się po głowie próbując usiąść prosto tak by mnie nie dotknąć. Po kilku sekundach kręcenia się w końcu usadowił się na kanapie i zaczął bawić się czubkiem swojego ogona.
- Bo widzisz, hyung….jest taka sprawa, że… nie czuje się najlepiej, ale nie jestem chory czy coś!- Zastrzegł szybko odchylając się, kiedy moja ręka poszybowała w jego kierunku. Cofnąłem ją szybko patrząc na niego uważnie. Kai znów się poprawił by wziąć uspokajający oddech.
- No to, o co chodzi, Kai?- Zapytałem spokojnie chcąc już mieć to z głowy. Było mi smutno i chciałem go przytulić, ale to nie było łatwe, kiedy ode mnie uciekał.
- Teraz jestem w takim stanie…hm…w stanie przybliżonym do rwącego wodospadu- powiedział a ja patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczami i ustami.
                                                - Co? 
Kai jęknął cicho chowając twarz w dłoniach.
- Okey….inaczej- powiedział, po czym podrapał się po brodzie.- Hyung…to już ten czas- powiedział poważnie a ja pokręciłem głową na znak, że nadal nie rozumiem. Kai wydawał się być jeszcze bardziej zażenowany niż kiedykolwiek. Patrzył na mnie takim dziwnym wzrokiem jakby na prawdę miał gorączkę, ale w sumie Lay przecież by mnie nie okłamał. Wzrok Kaia wędrował po całej mojej twarzy aż w końcu właściwie rzucił się na mnie miażdżąc swoje usta o moje. Otworzyłem szeroko oczy kiedy ręce Kaia natychmiast znalazły się pod moim swetrem a jego ogon zaczął łaskotać mnie w szyje. Złapałem Kaia za ramiona próbując chodź na chwile się odsunąć, ale on był jak skała nie do ruszenia. No i nadal nie wiedziałem, o co mu w sumie chodzi.
Kai często przerywał nasze „poważne” rozmowy czymś takim, ale w momencie, kiedy moja noga wylądowała między jego chyba zrozumiałem. Zamarłem na chwile by w następnej mocno zacisnąć ręce na ramionach Kaia. Wystarczająco mocno by kocur syknął z bólu i odsunął się na chwile.
- Chyba rozumiem- powiedziałem. Kai spojrzał na mnie smutno.
- To…dobrze?- Zapytał trochę niepewnie. Zagryzłem wargę, po czym przytuliłem go.
- Przepraszam, jestem taki głupi, że nie zauważyłem- powiedziałam głaszcząc go po karku.
- To nic…
- Czemu jesteś smutny?- Zapytałam nie przestając go głaskać.
- Bo to takie…zawstydzające- mruknął wtulając się we mnie.- Ja nie chce tego, ale to tak strasznie boli- jęknął cicho a ja odsunąłem go lekko.
- Boli?- Zapytałem przestraszony.
- Znaczy…na początku wcale nie bolało, ale po dwóch dniach…to tak, boli- powiedział gryząc mocno wargę. Patrzyłem na niego ze współczuciem, ale nie wiedziałem, co mam zrobić. Znaczy wiedziałem, ale w sumie się bałem i… no bałem się, bo mógłbym mu zrobić przez przypadek krzywdę czy coś.
- Hyung…pomóż mi- powiedział z oczami przepełnionymi smutkiem i nadzieją. Cholera.


++++++++++
Uwaga! Bez bety jak widać, mimo ze teraz już sprawdziłam to jeszcze raz to i tak proszę wybaczyć mi błędy ^^;; Dziś bez notki. Miłych wakacji wam życzę ~!
G.G