15.
Byliśmy w domu już tydzień.
Jongdae i Mimi jak i L.Joe nie widziałem przez ten czas natomiast Lay i D.O od
czasu do czasu do nas wpadali i informowali, co tam u tamtej trójki. Chyba
tylko raz widziałem Lu bawiącego się piłką Kaia która pewnie leżała poza ogrodzeniem
naszego ogrodu. Przemknął mi w tamtym momencie również Tao gdyż Lu nie chciał
przestać się bawić a zapewne musieli iść sprawdzić, co tam u reszty. Pewnie
wystarczyło tylko imię Chena by Lulu zostawił piłkę i zniknął. Co prawda Lu
niby był… napalony, ale to chyba trwało zbyt długo…może faktycznie zakochał się
w Jongdae a wszyscy brali to za szczenięce napalenie? Jakoś nie interesowało
mnie. Dziś w końcu szef nie wysłał mi żadnej roboty, co oznaczało dzień wolny.
Zazwyczaj zabierałem w takie dni Kaia na spacery, ale dziś musieliśmy zostać w
domu…tak jak przez najbliższy czas. Kai kręcił się po domu a ja w tym czasie
postanowiłem w chwilowym spokoju przeczytać gazetę. Nie robiłem tego od dawna.
Zasiadłem wiec wygodnie na kanapie otwierając gazetę na interesującym mnie
artykule. Mój spokój nie trwał jednak zbyt długo. Po chwili poczułem na sobie
czyjeś spojrzenie a następnie jak ktoś wsuwa się na kanapę tuż za mną. Całkiem
niedługo po tym Kai obejmował mnie za szyje machając zadowolony ogonem z głowa
na moim ramieniu.
- Co robisz?
- A jak myślisz…?
- Hyung, nie bądź taki
zgorzkniały.
- Chwila spokoju Kai…tylko
chwila, proszę.
- Nie.
Odwróciłem głowę by spojrzeć
złowrogim spojrzeniem na Kaia, który tylko wyszczerzył do mnie swoje wszystkie
zęby ukazując długie kły.
- Czemu?
- Nudno mi
- Jezu Kai- jęknąłem
odkładając gazetę. Kai znów zaśmiał się miaucząc jednocześnie przytulając się
do mojej szyi mocniej by przycisnąć usta do mojego policzka, po czym zastąpił
je jego policzek.
- Hyung, czemu taki jesteś?-
Zapytał wysuwając dolna wargę.
- Jaki?
- Nudny- powiedział z szerokim
uśmiechem. Zmrużyłem oczy mierząc go wzrokiem, po czym złapałem za poduszkę
uderzając nią go w głowę.
- Aj! Aua hyung, przestań!
Haha proszę! Aua to akurat bolało, hyung!
Cały czas powtarzał, kiedy
biegałem za nim po całym parterze uderzając poduszką w różne części jego ciała.
Najczęściej w plecy. Kiedy się zmęczyłem padłem na podłogę podkładając
sobie poduszkę pod brodę, uśmiechnąłem się widząc przed sobą stopy Kaia.
- Narzędzie zbrodni doskonałe-
mruknąłem.
- Po skończonej robocie możesz
na nim odpocząć- zaśmiał się zdyszany Kai siadając po turecku na przeciw mnie.
Położyłem się na plecach oddychając ciężko. W sumie bieganie po domu za takim
kotem jest na serio męczące. Zwłaszcza, gdy ma od ciebie dłuższe nogi i ogólnie
jest szybszy. Zasłoniłem ramieniem swoje oczy oddychając ciężko przez uchylone
usta. Kai wplatał swoje palce w moje włosy przeczesując je.
- Hyung…
- Hm...?
- Hyung.
- Hm?
- …
- Co jest, Kai?- Zapytałem w
końcu ściągając ramie z twarzy. Światło z lampy nawet nie zdążyło mnie uderzyć,
kiedy zasłoniła je głowa Kaia, jego miękkie usta na moich i delikatne ręce na
mojej twarzy. Westchnąłem trochę zaskoczony. Ręce Kaia znalazły się na moich
ramionach pociągając mnie tak, że moja głowa spoczywała na kolanach Kaia.
Wyciągnąłem ręce do góry by złapać twarz Kaia w swoje dłonie, po czym odsunąłem
go lekko od siebie.
- Co się stało?- Zapytałem.
Kai całował trochę… brutalnie. Z mojej wargi na pewno leciała krew, kiedy jeden
z jego kłów się w nią wbił.
- Nie wiem- przyznał wtulając
swój policzek w moją dłoń. Podniosłem się do siadu obracając przodem do kocura
i wycierając wierzchem dłoni kilka kropelek krwi. Wdrapałem się na jego kolana
i przytuliłem mocno.
- Denerwujesz się czymś?-
Zapytałem drapiąc go za uchem. Kai chwile zastanawiał się czy pokręcić głową,
ale chyba mój dotyk na jego wrażliwych uszach był zbyt przyjemny wiec tylko
mruknął coś, jako odpowiedź a co uznałem za zaprzeczenie.
- Nie- dodał jeszcze.- Po
prostu… chcę cię dotykać- powiedział wtulając głowę w moje ramie a ja poczułem
jak na moich policzkach występują rumieńce. Po chwili wyswobodziłem się z objęć
kocura proponując mu coś do jedzenia. Kai podreptał do kuchni zaraz za mną.
Zerknąłem na jego zarumieniona twarz, kiedy siadał przy stole. Wyglądał na
trochę zmęczonego, ale niemożliwe żeby zmęczył go ten nasz krótki bieg.
Postawiałem przed nim szklankę z mlekiem a sam zacząłem przygotowywać sobie
kanapkę. Kiedy skończyłem Kai nawet nie upił łyka. Westchnąłem.
- Powinieneś iść spać-
powiedziałem. Kai drgnął jakbym wybudził go z jakiegoś transu, wstał
gwałtownie, kiwnął głową i wybiegł szybko na piętro. Zmarszczyłem brwi
odkładając kanapkę i biorąc szklankę mleka do ręki.
- Coś jest nie tak.
Kai przez następny dzień nadal
zachowywał się dziwnie. Nie całował mnie nie wspominając nawet o przytulaniu.
Dzieliła nas cały czas bezpieczna odległość półtora metra. Byłem pewny, że to tyle,
bo Kai czasem odsuwał się kawałek albo przysuwałby dobrze dobrać odległość, po
czym wzdychał zadowolony jakby niewiadomo, co się działo. Obserwowałem go
uważnie mając nadzieje, że kolejnego dnia się to zmieni, ale kiedy to nie
nastąpiło, wezwałem pomoc.
- Co znów?- Zapytał Yixing
wchodząc powoli do domu. Kai spojrzał na niego zaskoczony odwracając głowę od
telewizora.- Cześć Kai.
- Cześć hyung- mruknął cicho
przyciskając swój ogon do piersi.
- Co z nim?- Zapytał od razu
Lay a ja przygryzłem wargę ciągnąc go do kuchni.
- To już drugi dzień, kiedy
zachowuje się tak dziwnie. Nie zbliża się do mnie bliżej niż na półtora metra a
w sypialni śpi na podłodze albo w swoim pokoju- jęknąłem. Lay wyglądał na
zaszokowanego.
- Wow… może go obraziłeś?-
Zapytał a ja pokręciłem głowa.- Może zrobił coś złego?- Znów powtórzyłem
czynność.- Sam nie wiem myślisz, że jest chory?- Zapytał jeszcze.
- Wydaje się mieć cały czas
zarumienioną twarz. Może ma gorączkę znów?- Zapytałem. Lay wzruszał ramionami i
wszedł do salonu. Kai nie odsunął się, kiedy Lay przyłożył swoją dłoń do jego czoła,
co głupio ukłuło mnie w serce. Wcale nie jestem zazdrosny, ale po prostu….to
smutne. Po chwili rozmowy Lay wrócił do mnie śmiejąc się do łez.
- Co jest?- Zapytałem szeptem.
- Spokojnie, Kai nie jest
chory- powiedział wycierając łzy z kącików oczu.
- To, co mu jest?- Zapytałam
marszcząc brwi. Lay zacisnął wargi, po czym pokręcił głową.
- Kai sam ci powie- powiedział,
po czym w podskokach ruszył do drzwi i opuścił dom. Rozejrzałem się
zdezorientowany.
- To, po co ja po niego
dzwoniłem?- Zapytałem sam siebie, po czym kręcąc głową opuściłem kuchnie by
usiąść obok Kaia na kanapie. Albo mi się zdawało albo Kai wydał dziwny dźwięk
frustracji po tym, kiedy przysunąłem się do niego jeszcze bliżej a on nie mógł
się już odsunąć. Rzuciłem mu tylko krótkie jedynie lekko zirytowane spojrzenie,
po czym zwróciłem swój wzrok na telewizor. Kai wcisnął się jak najmocniej w róg
miedzy oparciem kanapy a podłokietnikiem i mierzył mnie niepewnym spojrzeniem.
- Kai?- Powiedziałem
odwracając się a kocur wydał z siebie coś, co mogło brzmieć jak pisk i krzyk
jednocześnie. Zmrużyłem oczy patrząc na jego napuszony ze stresu ogon i
schowane we włosach uszy.- Czy ty się mnie boisz?- Zapytałem.
- Nie…
- To, o co chodzi?- Zapytałem.
Kai podrapał się po głowie próbując usiąść prosto tak by mnie nie dotknąć. Po
kilku sekundach kręcenia się w końcu usadowił się na kanapie i zaczął bawić się
czubkiem swojego ogona.
- Bo widzisz, hyung….jest taka
sprawa, że… nie czuje się najlepiej, ale nie jestem chory czy coś!- Zastrzegł
szybko odchylając się, kiedy moja ręka poszybowała w jego kierunku. Cofnąłem ją
szybko patrząc na niego uważnie. Kai znów się poprawił by wziąć uspokajający
oddech.
- No to, o co chodzi, Kai?-
Zapytałem spokojnie chcąc już mieć to z głowy. Było mi smutno i chciałem go przytulić,
ale to nie było łatwe, kiedy ode mnie uciekał.
- Teraz jestem w takim
stanie…hm…w stanie przybliżonym do rwącego wodospadu- powiedział a ja patrzyłem
na niego z szeroko otwartymi oczami i ustami.
- Co?
Kai jęknął cicho chowając twarz w dłoniach.
- Okey….inaczej- powiedział,
po czym podrapał się po brodzie.- Hyung…to już ten czas- powiedział poważnie a
ja pokręciłem głową na znak, że nadal nie rozumiem. Kai wydawał się być jeszcze
bardziej zażenowany niż kiedykolwiek. Patrzył na mnie takim dziwnym wzrokiem
jakby na prawdę miał gorączkę, ale w sumie Lay przecież by mnie nie okłamał.
Wzrok Kaia wędrował po całej mojej twarzy aż w końcu właściwie rzucił się na
mnie miażdżąc swoje usta o moje. Otworzyłem szeroko oczy kiedy ręce Kaia
natychmiast znalazły się pod moim swetrem a jego ogon zaczął łaskotać mnie w
szyje. Złapałem Kaia za ramiona próbując chodź na chwile się odsunąć, ale on
był jak skała nie do ruszenia. No i nadal nie wiedziałem, o co mu w sumie
chodzi.
Kai często przerywał nasze „poważne” rozmowy
czymś takim, ale w momencie, kiedy moja noga wylądowała między jego chyba
zrozumiałem. Zamarłem na chwile by w następnej mocno zacisnąć ręce na ramionach
Kaia. Wystarczająco mocno by kocur syknął z bólu i odsunął się na chwile.
- Chyba rozumiem- powiedziałem.
Kai spojrzał na mnie smutno.
- To…dobrze?- Zapytał trochę
niepewnie. Zagryzłem wargę, po czym przytuliłem go.
- Przepraszam, jestem taki
głupi, że nie zauważyłem- powiedziałam głaszcząc go po karku.
- To nic…
- Czemu jesteś smutny?-
Zapytałam nie przestając go głaskać.
- Bo to takie…zawstydzające-
mruknął wtulając się we mnie.- Ja nie chce tego, ale to tak strasznie boli-
jęknął cicho a ja odsunąłem go lekko.
- Boli?- Zapytałem
przestraszony.
- Znaczy…na początku wcale nie
bolało, ale po dwóch dniach…to tak, boli- powiedział gryząc mocno wargę.
Patrzyłem na niego ze współczuciem, ale nie wiedziałem, co mam zrobić. Znaczy wiedziałem,
ale w sumie się bałem i… no bałem się, bo mógłbym mu zrobić przez przypadek krzywdę
czy coś.
- Hyung…pomóż mi- powiedział z
oczami przepełnionymi smutkiem i nadzieją. Cholera.
++++++++++
Uwaga! Bez bety jak widać, mimo ze teraz już sprawdziłam to jeszcze raz to i tak proszę wybaczyć mi błędy ^^;; Dziś bez notki. Miłych wakacji wam życzę ~!
G.G
o bosze o bosze czyżby Kai nam dorósł do smutów? ♥ kolejny puszysty rozdział aw ♥ ale jedno mnie bardzo boli: TUTAJ PRAKTYCZNIE NIE MA PRZECINKÓW serio może na cały ten rozdział widziałam ich z... 5? i nie przesadzam - radzę ci przeczytać jeszcze raz ten rozdział i poprawić przecinki, bo o ile kocham to opowiadanie, to brak przecinków tak mnie razi, że z automatu całość spada w moich oczach... liczę na korektę i pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńKorekta oczywiście się pojawi bo jak widać rozdział nie zbetowany ^^; Postaram się sama jeszcze to i owo poprawić i wybacz za te błędy :D
UsuńG.G
Oh my god, przerywasz w takim momencie, okrutniku, jak możesz :c umieram z ciekawości i jestem lejem w tej chwili (płaczę ze śmiechu) xdxd a tak w sumie to ciekawi mnie, co kaioo mógł mu powiedzieć, żeby wyjaśnić swoją...khę...przypadłość xd także oczekuję niecierpliwie i hwaiting! Udanych wakacji ^^
OdpowiedzUsuńA, i też płaczę o betę bardzo :c
UsuńTen czas <3 Ile ja czekałam na "Ten czas". Szykuje się smut, lalalalala :D I to z kocią hybrydą Kai lalalala :D Nie no ja już po prostu nie mogę się doczekać xD a jeszcze nie dawno czytałam twojego SuChena xD i teraz znowu takie coś :D Zawstydzony Kai taki uroczy. Lubię go takiego :D A Lu, dalej swoje, no ja nie mogę! TO na prawdę chyba coś poważniejszego nie? I ja nie mam nic przeciwko, każdy ChenLu to coś pięknego,a twój to już w ogóle. Czekam na następny rozdział. Omo to opowiadanie jest genialne <333
OdpowiedzUsuńHwiaiting!