sobota, 22 czerwca 2013

"Fallen": Six Muffins

6.



- Małe, wredne, młodsze ode mnie a się rządzi- warknąłem zajmując swoje miejsce za ladą. Jaeah spojrzała na mnie mrużąc oczy.- No, co? Przecież nie mówię o tobie- mruknąłem, ale ona tylko odchyliła głowę do tylu gapiąc się nadal. Uniosłem brew, na co ona zrobiła dziwną minę i gdzieś poszła.
Spojrzałem do góry gdzie Maya i Kai gadali o czymś. Chłopak nie spuszczał z dziewczyny wzroku, kiedy ona także utrzymywała kontakt wzrokowy. Słuchała, co on mówi czasami unosząc brew, po czym pochyliła się bardziej i także zaczęła coś mówić. Już myślałem, że coś może usłyszę, kiedy...
- Kris podbija do nuny! Kris hyung podbija do nuny! - Darł się Lay skacząc po całym pomieszczeniu jak chory na umysł jednorożec.
- Zamknij jadaczkę- warknąłem. Lay zatrzymał się w miejscu.- Dobrze wiesz, że jak nie będziesz się ruszał to i tak cię zbije. Nie jestem zwierzęciem- jęknąłem załamany jego taktyką obronną. Chłopak w końcu przestał stać na jednej nodze i otrzepał z niewiadomo, czego swoje ubranie. Chyba z własnej głupoty.
- Zawsze można spróbować- powiedział wzruszając ramionami i szczerząc się do mnie jak debil. Po chwili na sale wrzuciła Jaeah.
- Gadaj sobie, co chcesz, ale to twoje ręce zostały nazwane „satyną, która wali sosem truskawkowym” oraz twój oddech „kawowym wiatrem” wiec nas nie oszukasz- mruknęła tylko siadając na stołku.
- On jest nienormalna nie wolno jej brać na poważnie. Zwłaszcza, kiedy mdleje podczas naśmiewania się ze mnie- warknąłem nadal oburzony. Wyglądało to, co najmniej zadziwiająco, kiedy zaczęła się szaleńczo śmiać, spadła z krzesła, zaśmiała się ostatni raz będąc już de facto nieprzytomna. Zanim zrozumiałem, że zemdlał połowa kawiarni zaczęła się śmiać, jednak jakże uprzejmie im uświadomiłem, że nasza kochana niedorozwinięta szefowa zemdlała. I to ja musiałem ja wtargać na piętro. Dobrze, że nie poczuła jak rąbnąłem jej głową o poręcz. Zaśmiałem się pod nosem na to cudowne wspomnienie.
- Zakład, że myśli o Mayi nunie?- Zapytał Tao.
- Zamknij się pando- warknąłem szybko.
- Jakby to nie była prawda to byś się nie bronił- mruknął cicho Myungjae, ale postanowiłem go zignorować i spojrzałem w stronę Kyungsoo.
- A ty skąd go znasz?- Zapytałem a chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. No chyba. On zawsze wyglądał jakby wszystko widział pierwszy raz na te wielgachne gały.
- Uczyłem go- powiedział tylko, po czym wrócił sprzątać do kuchni. No i fajnie. Zobaczyłem tylko jak Maya wstaje a razem z nią Kai. I kiedy uścisnęli sobie ręce oboje skłonili się sobie a Kai zaczął schodzić ze schodów. Dziewczyna stała u ich szczytu i tylko obserwowała go z założonymi na piersi rękami z lekkim bardzo przerażającym uśmiechem aż nie zniknął za drzwiami naszej cukierni. Nagle jej wyraz twarzy bardzo się zmienił szybko zeszła po schodach i uderzyła mnie łyżką.
- Jezu! Przecież cię uratowałem! Czemu?- Jęknąłem trzymając się za głowę.
- Wiem, że uderzyłeś mną o poręcz debilu!- Krzyknęła i urażona wyszła do kuchni a ja zaśmiałem się cicho. Boże jak ja to uwielbiam.

*&*

- O czym rozmawialiście?- Zapytała mnie, Jaeah kiedy przyglądałam się jak Kris i Lay wyciągają zniszczony piekarnik z specjalnie wcześniej przygotowanego dla niego miejsca. To nie prawda, że nie zatrudniłam zawodowców żeby się na nich zemścić. Ja? Skąd.
- Zobaczysz- powiedziałam tylko, po czym uśmiechnęłam się słodko do Krisa, który nie wyglądał na zadowolonego. Jednak cholerny wielkolud szybko poradził sobie ze zniszczonym piekarnikiem, co przyjęłam ze smutkiem. Nie wybaczę mu tego ze pieprznął mną o poręcz. Może bym się tego tak nie czepiała gdyby Jaeah nie wyperswadowała mi, że Kris się ze mnie nabija. Albo to nie prawda, Jaeah znów mnie strollowała a ja kolejny raz wyzywam się na niewinnych. Dlatego na wszelki wypadek to dziewczynie kazałam posprzątać kuchnie żeby mieć czyste sumienie. I kuchnie także. Kyungsoo natomiast siedział zagubiony w naszej- jak na razie- zamkniętej cukierni. Spojrzałam na niego niepewnie przypominając sobie od razu rozmowę z Kai.

- Wiem, że to ty- powiedział spokojnie nie spuszczając ze mnie wzroku. Uniosłam brew patrząc na niego uważnie.- To, że Luhan hyung u nas pracuje. To twoja sprawka- pozwiedzał a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
- No tak. Przyznaje się. Nie mogłam dopuścić żeby jakiś dzieciak szantażował mi pracownika- mruknęłam unosząc brew a on zacisnął szczęki. W końcu Sehun był od niego niewiele młodszy.
- Ten dzieciak to mój podwładny. I nie szantażował LuHana. Jest młody i stwierdził, że jedynie w taki sposób go odzyska - powiedział tylko a ja kiwnęłam głową. No przecież to wiedziałam.
- Skąd znasz Kyungsoo oppe?- Zapytałam szybko. Kai jakimś cudem nie zdradził się znowu. Nadal był obojętny.
- Uczył mnie - powiedział a ja uniosłam brew.- Zmieniasz temat. Nie lubię tego- powiedział a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Nie jestem osoba, która będzie za tobą szaleńczo podążać, bo mnie nie oszukasz. Wiem, czym pogrywasz, ale na mnie to nie działa- powiedziałam a on uśmiechnął się półgębkiem.
- Nie chce byś za mną podążała. Wierze, że sama dasz sobie wystarczająco rade w porównaniu z Hanną Shine jesteś geniuszem. Nie ubliżając- powiedział szybko widząc moją niezadowoloną minę.- Chcę wiedzieć, po co?- Zapytał.
- Oppa wyglądał na dość zdesperowanego. Widocznie ten cały, Sehun musiał mu nieźle namieszać w głowie skoro przestał istnieć na trzy dni. Jak długo się znają skoro młodszy o cztery lata chłopak potrafi manipulować kimś dorosłym? Szczerze na początku myślałam, że to pewnie ty maczałeś w tym palce skoro masz w sobie coś, przez co ludzie zwyczajnie cię słuchają i będą podążać nawet jak każesz im skoczyć w ogień- powiedziałam. Wiedziałam, że nie uśmiechnie się na ten komplement. Chciałam tylko sprawdzić.- Jednak nie sadze byś znał tajniki ich związku aż tak dobrze i wydaje mi się, że nawet tego, Sehuna nie znasz tak długo jak on LuHana oppę. Jedynym, co przyszło mi do głowy było to, że Sehun podpatrzył niektóre rzeczy od ciebie i wykorzystał je dość nieumiejętnie doprowadzając do tego, że LuHan oppa zwyczajnie się wkurzył i kiedy tu przebiegł lekko załamany po ogarnięciu chciał ciebie i Sehuna pobić- powiedziałam a Kai uśmiechnął się sardonicznie.- Powiedziałam, oppie że ma się u was zatrudnić tylko na ten czas aż w końcu wyjaśni całą sprawę z Sehune albo- co było dla mnie bardziej prawdopodobne- zwyczajnie odejdziesz, cukiernia upadnie i będę miała święty spokój- powiedziałam a on już zwyczajnie uśmiechał się.- Jednak jak na złość postanowiłeś dalej trwać przy mojej koleżance ze szkolnych lat, przez co zaczęłam się zastanawiać czy wy czasem coś nie ten teges, ale szybko wypchnęłam to z głowy. Hanna może i by chciała, ale w końcu jesteś za mądry żeby dać się złapać w sidła krótkich spódniczek i głupich pisków. Zwłaszcza ze słyszałam, iż Hanna zwyczajnie stara się ciebie wykorzystać, co niezbyt dobrze jej wychodzi. LuHan oppa zrezygnowałby z pracy u was tylko gdyby Sehun w końcu się ogarnął albo przestał starać się go mieć szantażując go. Szczerze mówiąc nie wiem ile to potrwa nie znam się na tych sprawach, ale mogę ci powiedzieć żebyście się do niego nie przyzwyczajali- powiedziałam spokojnie a Kai wyglądał na zadowolonego.
- Wiedziałem ze jesteś inteligentną osoba Maya-shii, dlatego domyśliłem się, że coś jest nie tak, kiedy tylko blond włosy jelonek Bambi przekroczył drzwi naszej kawiarni.- Spojrzałam na niego zaskoczona a on przewrócili oczami.- Sehun tak na niego mówi- mruknął a ja zaśmiałam się cicho.
- Trzeba przyznać, że wiesz, co masz robić, co bardzo kłuci się z tym, co robi Hanna, więc nie rozumiem, po co ty tam nadal jesteś. Za mądry jesteś by męczyć się z idiotką- powiedziałam marszcząc brwi.
- Tak jak pewnie już wiesz Sehun pracuje a raczej pracował w kawiarni tylko i wyłącznie przeze mnie tak ja pracuję tam tylko i wyłącznie z jednego powodu- powiedział a ja uniosłam brew.- Do Kyungsoo- powiedział odchylając się na krześle.
- Kim dla ciebie jest nasz kochany D.O?- Zapytałam patrząc na niego uważnie.
- Hyung.- Uciął krótko.-  Chciałem zostać szefem kuchni a on wspaniałomyślnie postanowił wypełniać moje nudne życie w sierocińcu lekcjami gotowania- powiedział a ja starałam się schować zaskoczenie, jakim był dla mnie wiadomość, iż Kai jest sierotą.- Kiedy stałem się pełnoletni zamieszkałem razem z hyungiem. Ale musiałem wyjechać- powiedział już znów powracając do poprzedniej pozy.
- Czemu?
- Nieistotne. I tak pewnie się domyślasz- odparł marszcząc brwi.- Nie chcę wam zabrać hyunga. Nie jestem egoistyczny w swoich uczuciach tak jak Sehun. Chcę tylko wiedzieć gdzie jest, co robi, czy jest szczęśliwy i czy nic mu nie grozi a dzisiejszy wybuch całkowicie mnie nie zdziwił. Kyungsoo ma tendencje do wysadzania- powiedział śmiejąc się cicho. Cholera, potrafił być uroczy!
- Więc wystarczy ci tylko...to wszystko?- Zapytałam a on pokiwał głową. - Wiem, że Hanna kazała ci zniszczyć ' Fallen' nie ważne jęk głupio to brzmi. Ale wiem, że tego nie zrobisz- powiedziałam. Kai uśmiechnął się patrząc na mnie uważnie.
- Naprawdę nie zrobię?
- Gdyby „Fallen” przestało istnieć, oppa na pewno dowiedziałby się, że to przez ciebie i na pewno nie chciałby żebyś cokolwiek o nim wiedział. Wiec prędzej zniszczysz ”EXO” niż „Fallen”- powiedziałam a on, co mnie zdziwiło- uśmiechnął się.
- Dokładnie- powiedział.- Nie zniszczenia „Fallen”, bo uważam, że coś, co jest warte istnienia nie należy niszczyć. Czekam na odpowiedni moment by odjeść, z „EXO” czym przysłużę się do jego upadku- dodał. - Jednak trochę znasz się w temacie uczuć- powiedział a ja uniosłam brew.
- Kris podbija do nuny! Kris hyung podbija do nuny! - Usłyszałam glos Laya.
- Zamknij jadaczkę- doszedł mnie glos Krisa a ja jęknąłem załamana. Kai uśmiechnął się.
- Czyżby satyna waląca sosem truskawkowym jakoś się do tego przyczyniła?- Zapytał. Zmarszczyłam brwi.
- Głupi wielkolud głupim wielkoludem pozostanie- mruknęłam na to tylko zerkając szybko w dół.
- Mogę dać ci rade Maya shii?- Zapytał a ja spojrzałam na niego.- Ukrywać uczucia można długo, ale to nigdy nie jest zdrowe a później już wszyscy o tym wiedza. A większość dowiaduję się tym, gdy przez uderzenie głową w poręcz wypowiada się jego imię- powiedziała z uśmiechem a ja otworzyłam oburzona usta.
- Co...Kris?- Zapytałam.
- Wu YiFan- powiedział a ja jęknęłam.
- A czy ja mogę dać ci rade?- Zapytałam a on kiwnął głową.- Zamiast przeglądać się oppie z daleka powinieneś być tutaj, rozmawiać z nim, kiedy chcesz i po prostu być blisko niego a nie obserwować go z daleka- powiedziałam a on uniósł brew rozbawiony.
- Czy ty oferujesz mi prace?- Zapytał.
- Być może. Kiedy tylko odjedziesz z EXO chętnie bym cię tutaj widziała- powiedziałam uśmiechając się delikatnie.
- Kuszące. Zastanowię się- powiedział.- Kiedy odszedłbym za mną ruszyłaby reszta a Sehun tuż za LuHanem. Jesteś gotowa przyjąć tych idiotów?- Zapytał a ja uśmiechnęłam się szerzej.
- Nie sądzisz, że moi sobą lepsi?- Zapytałam a on zaśmiał się.- W takim razie do zobaczenie- powiedziałam wstając i ściskając jego rękę kłaniając się za razem.
- Tak, do zobaczenia- powiedział jeszcze, po czym odprowadziłam go wzrokiem do wyjścia zadowolona.

Patrząc na Kyungsoo nie zauważyłam, kiedy koło mnie stanął Kris.
- Czemu wszyscy tak gapią się na tego Koreańczyka? Czy on jest aż tak interesujący?- Zapytał drapiąc się po głowie.
- Czy ty się kiedyś myjesz?- Zapytałam a wszystkie oczy wlepiły się we mnie.
- C-co?- Szepnął.
- Wali od ciebie sosem truskawkowym ani kilometr ty się nim pryskasz czy jaka cholera?- Zapytałam marszcząc nos a on przymknął oczy śmiejąc się cicho.
- Tak, bo lubię jak wiali ode mnie truskawkami- warknął. Zmrużyłam oczy.
- Jeśli myślisz, że jesteś bardziej sarkastyczny czy może bardziej wredny ode mnie to się mylisz satyno waląca sosem truskawkowym, od dziś tak do ciebie mówię ewentualnie kawowy wiatr. A jak nie przyjdziesz jak cię zawołam to ci potrącę z pensji- powiedziałam z uroczym uśmiechem ruszając do kuchni i zostawiając oszołomionego Krisa na środku cukierni.- Kawowy wietrze wzywam cię!- Ryknęłam zanosząc się śmiechem. Nawet przyszedł.
- No co?
- Sprawdzałam- zaśmiałam się głośno.
- Chyba za mocna uderzyłem w tą poręcz- mruknął wychodząc a ja ryknęłam głośniejszym śmiechem.

*&*

Przez kolejny tydzień z uśmiechem witałam nowych klientów, którzy przychodzili do nas prosto z kawiarni „EXO”. Za każdym razem, kiedy Hanna opuszczała swoja kawiarnię przechodząc koło naszej, stała przed nią i rzucała nam wszystkim mordercze spojrzenia. Zwłaszcza, kiedy postanowiłam pojawić się na sali. Niestety nie wszystko szło tak wspaniale i idealnie jakbym chciała.
- Kawowy wietrze…- mruknęłam stojąc za Krisem i rzucając w jego plecy morderczymi spojrzeniami aż łaskawie się obrócił. Spojrzał na mnie z góry, ale już przyzwyczajony odsunął się na tyle bym nie usiała podnosić głowy ażeby patrzeć na jego twarz.
- Co…słucham?- Zapytał szybko widząc moją minę.
- Co się z tobą dzieje?- Zapytałam starając się uspokoić. Kris uniósł zdziwiony brew a ja położyłam delikatnie kubek z karmelową latte, na której dziewczyna poprosiła o pandę. Dostała…ale chyba jej czaszkę.
- Co to jest?- Zapytałam.
- Panda…- powiedział niepewnie a ja wzniosłam oczy do sufitu. Ci ludzi mnie wykończą. Tao spojrzał na mnie przestraszony a ja uśmiechnęłam się delikatnie. Bardzo sztucznie.
- Ja się wykończę…jeśli to jest panda to ja jestem królową Anglii…- warknęłam w stronę Krisa. Ten pochylił się mierząc mnie wzrokiem.
- W takim razie…wasza wysokość…- zazgrzytałam zębami.- To jest MOJA wizja pandy i będę rysował pandy tak jak zapragnę- odwarknął. Przymknęłam oczy.
- Ja tu rządze i żądam pand wyglądających normalnie, przypominające pandy a nie ich cholerne czaszki!- Wysyczałam zbliżając się do niego. Przewrócił oczami.
- To nie moja wina, że twój mózg widzi wszystko inaczej. Ja widziałem takie pandy i takie będę rysował!- Syknął. Zmierzyłam go wzrokiem.
- Gdzie widziałeś takie pandy? W kostnicy?!- Warknęłam, po czym usłyszałam kroki zbliżające się do nas. Wyprostowałam się szybko tak samo jak YiFan i uśmiechnęłam się cierpko do klienta wracając do kuchni, mordując po drodze Krisa wzrokiem. Ten cholerny wielkolud za dużo sobie pozwala. Jęknęłam patrząc wściekłym wzrokiem na cisto drożdżowe.
- Nuna… to już trzecie takie ciasto w tym tygodniu. Po co ich tyle robisz jak ich nawet nie pieczesz?- Szepnął cicho D.O zerkając na mnie zza rogalików francuskich.
- Jak mam kogoś pobić to już wole bić ciasto- warknęłam i uderzyłam pięściom w puszystą kulkę. D.O schował się za blatem dalej krytycznie przyglądając się swoim rogalikom. Zawsze uważał, że wychodzą mu krzywe. Nie jestem mu w stanie wytłumaczyć, że podczas pieczenia one zwyczajnie się odginają…
- MAYA!- Uniosłam ręce do góry razem z ciastem, które odbiło się od sufitu i spadło na blat tuż przede mną oślepiając mnie mączną mgłą.- Co ty wyprawiasz debilu?!- Krzyknęła. Zaczęłam kaszleć i machać rękami.
- Nie strasz mnie- wyjąkałam. Dziewczyna poczekała aż się uspokoję i spojrzała na mnie krytycznie.
- Co wy znowu odwalacie?- Zapytała patrząc na mnie uważnie.
- Kto?- Zapytałam.
- Kris.
- Ale co?
- No wy!
- Gdzie?
- Maya!- Krzyknęła wkurzona a ja spojrzałam na nią zaskoczona. Moje oczy były wielkości Kyungsoo.
- Ale, o co chodzi?- Szepnęłam cichutko.
- Możecie przestać żreć się jak jakieś głupie bachory? O co znowu chodzi? Ekspres za głośno chodzi? Mleko za mało spienione? Za dużo sosu truskawkowego? No, o co?!- Krzyknęła. D.O wyszedł tylnym wyjściem. Zobaczyłam go przez szklaną szybę jak wchodzi głównym na sale.
- Narysował czaszkę pandy…- jęknęłam cicho a Jaeah pisnęła coś, ale nie wiem, co.
- Czy ty chcesz mnie wykończyć? Dalej jesteś zła za to, że uderzył twoją głową w poręcz czy o co ci chodzi?- Zapytała już spokojniej.
- Nie wiem. Wkurza mnie- mruknęłam i wydęłam wargi. Jaeah wyprostowała się i spojrzała na mnie z otwartymi oczami i ustami.
- Zakochałaś się…- szepnęła a ja zakrztusiłam się.
- Słucham?- Wycharczałam,.
- Zakochałaś się w Krise…- powiedziała pokazując na mnie palcem dalej z tą debilną miną.
- No chyba ty!- Krzyknęłam.
- Nie umiesz mi się odgryźć na odpowiednim poziomie. To prawda…- powiedziała opuszczając rękę a ja wzięłam w swoje dłonie ciasto drożdżowe zgniatając je mocno.
- Nie. Zawsze sobie coś wymyślasz. Ostatnio stwierdziłaś, że zakochałam się w Kai…- warknęłam. Ona pokręciła głową uderzając się własnymi włosami w twarz.
- Teraz to prawda. Kris…Jezu…musze to komuś powiedzieć…- szepnęła rozglądając się..
- Powiedz mi!- Krzyknęłam szybko.
- Komuś innemu…- powiedziała nie przestając się rozglądać.
- Swojej mamie!- Jęknęłam.
- Powiem LuHanowi…- powiedział i wyszła.
- Jezu, za co…- jęknęła kładąc się na blacie.

~&~

Rozejrzałem się uważnie nie dostrzegając żadnego stolika, którego mógłbym obsłużyć. Uśmiechnąłem się delikatnie ruszając w stronę lady, za która stał Suho.
- Co tam hyung?- Zapytał, Suho czytając jakąś gazeta rzucił mi wesołe spojrzenie.
- Nudy…- zaśmiałem się cicho. Gdzieś z głębi kawiarni znów słyszałem krzyki Hanny a po chwili na sale wszedł Kai. Wyglądał jakby właśnie przeszedł z domu ale dobrze wiedziałem, że właśnie kłócił się o coś z szefową. Zajrzał do kasy wzrokiem przeliczając pieniądze, zapisał wszystko na kartce, złapał za kurtkę i kłaniając się nam wyszedł.
- Co się stało?- Szepnąłem.
- Hanna jak zwykle nie chce go słuchać. Przecież dobrze wie, że jak Kai odejdzie kawiarnia upadnie…- mruknął tylko Suho ściszając głos widząc, że dziewczyna weszła na sale. Rzuciła nam wymuszony uśmiech i wróciła z zaplecze mijając się z Sehunem. Szybko odwróciłem wzrok. Chłopak odkąd zacząłem tu pracować chciał ze mną porozmawiać, ale ja nie chciałem gadać przy wszystkich. No i jeszcze nie teraz. Chciałem dowiedzieć się jak najwięcej, co na jego temat sadzą inni pracownicy. Suho uparcie twierdził, że chociaż Sehun jest oschły to jest uroczy, Baekhyun mówił, że ten chłopak go wkurza, bo tylko jęczy, ale ostatnio stał się „do życia” a Chanyeol osobiście uważa go za słodkiego chłopca. Kai nie pytałem, bo i tak nie chce słyszeć opisu psychologicznego najmłodszego a pewnie takim uraczyłby mnie Jongin. Z resztą tak samo jak Maya…
- LuHan hyung?- Odwróciłem głowę spoglądając uważnie na Sehuna.
- Słucham?
- Mógłbyś dzisiaj ze mną pójść …gdzieś? Chciałbym porozmawiać- powiedział a ja uśmiechnąłem się przytakując delikatnie. Sehun uśmiechnął się szeroko i skłonił szybko uciekając przed Kai, który znów wszedł do kawiarni. Spojrzał na mnie a ja przełknąłem ślinę.
- Hyung, chciałbym z tobą porozmawiać. Teraz- dodał z naciskiem na ostatnie słowo i złapał mnie za ramię wciągając na zaplecze.
- Co się stało?- Zapytałem cicho.
- Kiedy masz zamiar odejść?- Zapytał. Zmarszczyłem brwi.
- Kiedy porozmawiam z Sehunem…- powiedziałem.
- To świetnie…-mruknął rozglądając się dookoła jakby był tu pierwszy raz.- Pomożesz mi- powiedział a ja spojrzałem na niego zaskoczony.
- Ja? W czym?- Szepnąłem.
- Wiem, że wrócisz do „Fallen”. Z tobą pójdzie Sehun…a ja …hm…ja odejdę z „EXO”- powiedział a ja otworzyłem usta ze zdziwienia.
- Co…ale jak to? „EXO” upadnie!- Krzyknąłem a on zasłonił mi usta ręką.
- Wiem. Taki mam plan. Ale żeby wszystko poszło gładko musisz odejść w tedy, kiedy ci powiem- mruknął. Pokiwałem głową a on zdjął rękę z moich ust.- Z resztą…Sehun zrobi teraz wszystko żebyś znów mu nie uciekł- powiedział i uśmiechnął się delikatnie wychodząc i zostawiając mnie zaszokowanego.

~&~

Patrzyłam zaskoczona dalej na drzwi kawiarni po tym jak Kai przez nie wyszedł.
- Czyli że …to już?- Zapytał, Myungjae stając obok mnie.
- Co już?- Zapytał Lay.
- Upadek „EXO” jest blisko…- mruknął Tao. Spojrzałam na niego, po czym westchnęłam ciężko.
- Chyba masz racje…- powiedziałam, po czym spojrzałam, na Krisa który dalej gapił się przed siebie. Zmarszczyłam brwi.- A my musimy pogadać- mruknęła łapiąc go za przedramię. Zaskoczony ruszył za mną aż na tyły budynku.
- Mogłaś mnie uprzedzić, że chcesz zmiażdżyć mi rękę- mruknął, rozmasowując ramie. Nawet nie rzuciłam mu morderczego spojrzenia. Chyba zrozumiał, że to ważne, bo przestał w końcu udawać.- Dobra to, o co chodzi?
- O ciebie- powiedziałam. Uniósł brew i westchnął.
- Na prawdę nie wiem, o co ci chodzi, co do tych rysunków, ale postaram się rysować to lepiej- jęknął.
- To nie o to chodzi- powiedziałam lekko kręcąc głową.
- No to, o co?- Zapytał a ja po prostu się patrzyłam.
- Wiem, że słyszałeś –mruknęłam na to tylko starając się sprawić by moja twarz nadal była lodowato blada.
- Co słyszałem? Dużo słyszę. Ostatnio słyszałem, że Kai podwala się do D.O- mruknął. Postanowiłam to zignorować, bo to była może i prawda, ale nie o to tu szło.
- Nie. To, co słyszałeś dzisiaj, kiedy rozmawiałam z Jaeah- mruknęłam a on zastanowił się drapiąc się w kark. Jezu jak można być tak słabym aktorem>
- Nie wie-
- Wiesz, o czym mówię. Jeśli ci to przeszkadza, proszę powiedz mi to- powiedziałam marszcząc brwi. Boże jak ten człowiek mnie wkurza. Jak Jaeah śmie twierdzić, że się w nim zakochałam?!
- Masz na myśli to, że się we mnie zakochałaś?- Zapytał zagryzając wargę. Okey zakochałam się dobra?! Kto mi zabroni? Westchnęłam tylko przytakując. Wsadził ręce w kieszenie i rozejrzał się. Super…teraz będzie niezręcznie. Dlatego nienawidzę takich rozmów. Zaczęłam kołysać się na pietach nie spuszczając z niego uważnego spojrzenia. W końcu zainteresowałam się jakimś dziwnym drozdem. Chyba był brudny albo to jakaś dziwna rasa, ale był szary a na białym brzuszku miał czarne cętki. Kiedy odwróciłam wzrok od ptaka, Kris patrzył na mnie z głupim uśmiechem.
- Co?- Zapytałam przestraszana.
- Urocze- powiedział tylko a ja nie zrozumiałam, o co chodzi. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że stoję na placach by lepiej widzieć ptaka. Opadłam delikatnie na pięty.
- Zabawne- mruknęłam a on zaśmiał się tylko. Po chwili westchnął ciężko także patrząc na drozda. Uśmiechnął się głupio.
- Paszkot- powiedział a ja spojrzałam na ptaka.
- Kto?- Zapytałam a on zaśmiał się.
- Ten ptak. To paszkot- powiedział. Spojrzałam na niego unosząc brew a on zaśmiał się spuszczając głowę i drapiąc się po karku.- Tak, nie o tym mieliśmy rozmawiać- powiedział wypuszczając ciężko powietrze a ja spuściłam głowę. Boże jak bardzo niezręcznie musi być?
- Taa…- mruknęłam.
- Ja…hm…uważam, że jesteś urocza Maya-sii- powiedział a ja miałam ochotę zapaść się pod ziemię. On …na serio? No weźcie zabijcie mnie. Spojrzałam na niego niepewnie a ona zaśmiał się dalej z rękami w kieszeniach.- Wyglądasz uroczo, kiedy starasz się mordować wzrokiem, co z resztą o dziwo ci wychodzi, ale mnie zawsze chce się śmiać. Wtedy, kiedy jesteś zła też… To określenie tak bardzo do ciebie nie pasuje, że zaczynam się zastanawiać czy aby ze mną wszytko w porządku, bo jakim cholernym cudem ktoś może być słodki, kiedy chce cię zbić?- Zapytał spoglądając na mnie a ja miałam ochotę wrzasnąć: „NIE WIEM! TY MI POWIEDZ!”, ale w ostateczności się powstrzymałam wzruszając jedynie rekami.- A kiedy usłyszałem, o czym dzisiaj rozmawiała z tobą Jaeah, trochę się przestraszyłem. Bo tak naprawdę, to, jeśli chodzi o mnie to chyba miała racje i nie wiem czy to zauważyła, ale skoro ona zauważyła to u ciebie to tym bardziej u mnie- powiedział a ja chciałam żeby mówił normalnie, bo chyba ogłupiałam gdyż nie rozumiałam ani słowa.- Nie wiesz, o co mi chodzi, co nie?- Zapytał śmiejąc się. Czy on wyczytał mi to z twarzy czy jestem aż tak bardzo oczywista?
- Nie. Zielonego pojęcia mów normalnie- warknęłam. Ojć…miałam być miał. Tak, spokojnie.
- Tak…chyba się w tobie zakochałem Maya sii.- O kurwa cudownie

~&~

Maya i Kris wyszli jakieś dwadzieścia minut temu. Dzięki Bogu nikogo do nas nie przywiało. Miałem dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłem wzrok od rosnących w piekarniku babeczek i wyjrzałem prze z okna kawiarni. Po drugiej stronie ulicy stał Kai, ale nie patrzył na mnie tylko na coś ponad mną ewentualnie na napis naszej cukierni. Zdziwiony zmarszczyłem brwi i ruszyłem w jego stronę. Stanąłem obok niego patrząc zdziwiony na jego sylwetkę a później spojrzałam w stronę, w którą patrzył. Na naszym szyldzie siedziało kilkadziesiąt ptaków gapiących się w uliczkę za nasza cukiernią.
- Ktoś tam jest?- Zapytał.
- Maya nuna i Kris hyung- powiedziałem a Jongin uśmiechnął się zadowolony. - Co tu robisz?- Zapytałem.
- Patyrze na ptaki hyung – pozwiedzał spokojnie a ja zmarszczyłem brwi. Spojrzał na mnie- Wolałbyś żebym patrzył na coś innego?- Zapytał a ja wiedziałem, że to zdanie ma podwójne dno.
- To trochę dziwne, że gapisz się na patki Jonginnie- powiedziałem uśmiechając się do niego lekko. Zaśmiał się spuszczając głowę, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął w uliczkę prowadzącą chyba na zaplecze kawiarni „EXO”. Spojrzałem na niego zaskoczony a on jedyne, co zrobił to przytulenie mnie. Jeszcze bardziej zaskoczony objąłem go w pasie klepiąc delikatnie po plecach.
- Coś się stało?- Zapytałem.
- Nie. Stęskniłem się za Tobą- szepnął prosto do mojego ucha a na moją twarzy wystąpiły rumieńce. Kai wyprostował się i zaśmiał.
- Nadal rumienisz się w taki uroczy sposób- powiedział głaszcząc mój policzek. Wydąłem wargi niezadowolony.
- To mnie nie zawstydzaj- mruknąłem.
- Ale kiedy wyglądasz uroczo- powiedział przejeżdżając palcami po mojej szyi. Wzdrygnąłem się lekko zerkając na niego niepewnie.- Mogę?- Zapytał patrząc na mnie uważnie. Kiwnąłem delikatnie głową zamykając oczy. Wtedy poczułem jego usta na swoich wargach i westchnąłem cicho. Tak, ja też za nim tęskniłem. Jego ręce zsunęły się na moje biodra i szarpnął nimi delikatnie przyciskając mnie do siebie. Uniosłem delikatnie ręce wplatając w jego włosy palce, przyciągnąłem jego głowę mocniej uchylając delikatnie wargi. Jego usta zasysały się na każdej z moich warg a ja wzdychałem jedynie cicho próbując nadążyć za tempem pocałunku. W końcu odsunął się ode mnie całując delikatnie moje usta i przejechał po nich kciukiem. Uśmiechnął się do mnie. Uwielbiałem, gdy tak się uśmiecha.
- Niedługo znów się spotkamy hyung- powiedział zabierając ręce z moich bioder. Kiwnąłem głową uśmiechając się lekko. Uniosłem się na palcach i pocałowałem go w policzek, po czym ruszyłem z powrotem do naszej cukierni zastając w niej z powrotem Krisa, ale nie Maye. Nasz wielki barista wyglądał na dziwnie zadowolonego.

~&~

Stałam chwilę patrząc się na tego głupiego ptaka czerwona jak burak po tym jak Kris sobie poszedł.
- I tak go nie znoszę- warknęłam dalej z ręką przy ustach, po czym wparowałam do kuchni zastając ogólny chaos i spalone babeczki. Gdzie jest D.O?
- KYUNGSOOOOOO!- Wydarłam się. Widziałam tylko jak chłopak podskoczył i wbiegł na piętro cukierni. Cudownie. Szybko wyciągnęłam babeczki z piekarnika. Były twarde i…no i spalone. Wyrzuciłam je do śmieci i zaczęłam napełniać papilotki nową porcją ciasta.
- Hej, haj, helo! Coś taka wściekła?- Zapytała Jaeah wchodząc do środka. Wskazałam jej na babeczki.- Oj tam to tylko dwanaście babeczek. Czy chciałabyś ze mną o czymś porozmawiać?- Zapytała opierając się bokiem o blat i patrząc na mnie ze słodkim uśmiechem.
- Nie- mruknęłam tylko wkładając blachę do piekarnika zmniejszając temperaturę.
- A to, dlaczego?- Zapytała. Spojrzałam na nią zdenerwowana. Okey, teraz wybuchnę.

- BO BABECZKI SIĘ SPALIŁY, KUCHNIA NIE JEST TAK DZIWKOSZCZELNA JAK BYM CHIAŁA, TEN DZIWNY GOŁĄB TO JAKIŚ CHOLERNY DROZD A KRIS MNIE POCAŁOWAŁ!- Krzyknęłam, po czym waląc mocno drzwiami od kuchni przeszłam przez pustą salę i wyszłam na ulice wpadając od razu na jakiegoś atrakcyjnego Koreańczyka, który pomógł mi wstać a ja rozryczałam się i pobiegłam w stronę domu. Świetnie, od dziś jestem wariatką.


Uh...to chyba najbardziej niezręczna rozmowa jaką w życiu czytałam/pisałam ale okey xD Cóż...trochę się na wyjaśniało...trochę niekoniecznie xD Cóż mogę wam powiedzieć...przez zawiechę na jednym blogu tutaj też zaprzestałam ale stwierdziłam że to nie fair. Wiec wróciłam ^^ Z dość długim jak na mnie rozdziałem. Od teraz tylko takie będą się pokazywały. "Fallen" jest zakończone w moich dokumentach a rozdziałów ma 10 ^^ Wiec...tylko cztery do końca! XD Hwaiting! Wakacje !!
G.G