poniedziałek, 27 maja 2013

"Fallen": Five Muffins

5.


- Co to jest?- Szepnęłam przestraszona, kiedy Jaeah wróciła z cukierni.
- No…babeczki- zaśmiała się. Babeczki nie dość, że miały lukier w kolorze różu to samo ciasto było różowe. Dotknęłam delikatnie ze strachem kremu jakby miał mnie cały pochłonąć, po czym oblizałam palca.
- Uph…- mruknęłam szybko wycierając palec w chusteczkę. Zabrałam nóż z ręki Krisa z kilu ważnych powodów. Jednym z nich było to…no,…że to był Kris. Rozcięłam babeczkę a ona…się rozpadła.
- O…wow. Czemu nasze tak nie robą?- Zapytał Lay.
- Bo nie powinny- powiedział D.O biorąc w palce okruszek ciasta i próbując go skrzywił się lekko.- Suche- mruknął tylko a ja zaśmiałam się.
- Widziałam LuHana oppę w „EXO”- powiedział Jaeah a ja spojrzałam na nią.- Jest nowym kelnerem- dodała. Tao zrobił urażoną minę i powiedział, że nie będzie pracował dopóki nie zobaczy aegyo. Lay zaproponował, że je zrobi, ale kiedy najmłodszy ochoczo przytaknął starszy chłopak się zaciął.
- Z kim ja pracuję?- Szepnęłam z niedowierzaniem.
- Z mega przystojnymi chińczykami i dziwnym Koreańczykiem- odparł Kris. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
- Chyba kpisz- mruknęłam poczym poklepałam D.O po ramieniu.
- Wybacz- usłyszałam jeszcze głos Krisa, kiedy znikałam w kuchni. Po chwili weszła za mną Jaeah.
- Nie sądziłam, że LuHan oppa...- zaczęła.
- Wiem, ja też unnie- mruknęłam wskakując na blat. Jaeah oparła się o drzwi tak, że biedny Kyungsoo nie mógł wejść i tylko patrzył na mnie tymi swoimi wiecznie zdziwionymi oczami, na co machnęłam ręką, żeby nie przeszkadzał.
- Kai…- zaczęła.
- Oh jak ja go nie znoszę- jęknęłam tylko prawie ześlizgując się z blatu. Szybko złapałam się krawędzi z drugiej strony. Jaeah tylko się zaśmiała.
- A to, czemu?- Zapytała, ale zanim zdążyłam jej odpowiedzieć ona zaczęła gadać dalej.- Bo jest wysoki? Przystojny? Czarujący? Uprzejmy? Mądry? Przebiegły? Interesujący? Bo ci się podoba?- Zapytała a ja kiwnęłam głowa na każde jej słowo, po czym krzyknęłam.
- Nie prawda wredna jędzo!- Krzyknąłem wskazując ją palcem, na co ona zaczęła tylko się śmiać.- Jesteś nienormalna. Wydaje mi się, że kogoś mi przypomina i bynajmniej nie kogoś, kogo lubiłam- mruknęłam w końcu schodząc z nieszczęsnego blatu żeby się nie zabić.
- Jasne, jasne. Ale ten Sehun od oppy to całkiem, całkiem jest- powiedziała wychodząc a ja tylko jęknęłam przeciągle. Kiedy znalazłam się na sali lekko mnie zatkało.
- Maya do jasnej cholery, wiesz ile cię szukałem!?- Już wiem, kogo przypominał mi Kai.

- Hę?- Zapytałam mało elokwentnie. Była dość wczesna pora, więc nie mieliśmy zbyt wielu klientów. Jednak na samym środku cukierni stał wysoki, ciemnoskóry chłopak, o czarnych włosach i dużych brązowych oczach. Obok niego stał blady blond włosy chłopak odrobinę niższy od pierwszego a po drugiej stronie bliźniak bladego blondyna. O tak, wiedziałam, że to kiedyś nadejdzie.
- Szukałem cię szmat czasu Maya- jęknął rozcierając czoło.
- O...serio?- Zapytałam głupio. Uwielbiam to. Kris spojrzała na mnie zaskoczony, co zwyczajnie zignorowałam jednak równie zaskoczony wzrok Tao i Laya mnie zaniepokoił. Oczy D.O prawie mu wylazły z orbit. Cóż…przed nimi stał chłopak na prawdę podobny do Kai z „EXO”. Jednak nim nie był. A był to, Kim Jay. W połowie Koreańczyk. Trochę... bardzo dziwny. I jego dwaj przyjaciele, bracia bliźniacy zaiste byli jego przyszywanym rodzeństwem. Chłopak zdenerwowany złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć, ale jakoś nie miałam ochoty za nim iść.
- Maya idziemy!- Zakrzyknął.
- Gdzie?- Zapytałam trzymając się blatu.
- Daleko stąd!- Krzyknął patrząc podejrzanie na Tao. O Boże, nie wierzę.
- Kiedy ja tu pracuje, puść mnie!- Krzyknęłam prawie się śmiejąc. Puścił mnie, ale zaraz się odwrócił.
- Czy ty mnie zostawiałaś żeby otworzyć cukiernię w Korei?- Zapytała cicho.
- No tak- powiedziałam a Jaeah parsknęła śmiechem w rogu.
- Jak mogłaś?!- Krzyknął.
- Normalnie. Powiedziałam, że wyjeżdżam i otworzyłam cukiernie. Nieźle, co?- Zapytałam unosząc brew. Definitywnie go zatkało. I to na trochę dłużej. Kris stanął obok mnie.
- Jesteś nienormalna.
- Tylko troszkę- odparłam wzruszając rekami.
- On żyje?- Szepnął.
- Nie wiem. Mark! Czy twój brat żyje?! Jeśli nie to, zabierzcie go stad- powiedziałam. Jeden z bliźniaków podszedł do ciemnoskórego, ale Jay jakby się obudził. Chwycił mnie mocno za rękę i zaczął mocno szarpać w stronę wyjścia.
- Puść mnie! Oszalałeś?!- Ryknęłam. Nagle moja druga ręka została delikatnie złapana w nadgarstku. I pomysłami sobie, że zraz mnie rozerwą na pół jak w głupich bajkach jednak moja druga ręka wyślizgnęła się szybko z uścisku Jaya i tak wylądowałam w objęciach Krisa. Cudownie! Moje marzenie się spalenia. Moje sarkastyczne rozważania przerwał głośny pisk Jaya. Wiedziałam, że jest nienormalny, ale nie wiedziałam, że piszczy jak laska..
- Zdradzasz mnie?!- Pisnął. Spojrzałam na niego zaskoczona, po czym rękę Krisa, która nadal trzymała mój nadgarstek i tak w sama górę aż na twarz Krisa, po czym próbując się wyszarpać jedynie zostałam bardziej przyciągnięta do boku chińczyka.
- Masz pecha- odparła Kris a Jay wybiegł w szaleńczej rozpaczy a za nim dwójka bliźniaków. Stałam tak chwilę w bezruchu, kiedy…
- CZY CI NA MÓZG PADŁO!?- Wydarłam się a Kris zaczął się śmiać. No doprawdy zabawne to było jak nie wiem, co. Jego tubalny śmiech aż wstrząsnął posadzką. Westchnęłam z niedowierzaniem.
- Boże, to był twój były chłopak?- Zapytała Jaeah.
- W cale, że nie! On sobie coś ubzdurał- mruknęłam uderzając mocno Krisa tak, że spadł z krzesła.
- Wyglądał jak Kai- zauważył Lay.
- Nom- powiedziałam kiwając głową.
- Tylko, że był psychiczny. Zamiast hipnotyzmu w oczach to miał szaleństwo- powiedziała Jaeah a ja zaczęłam się zastanawiać czy ona chce mnie zdenerwować specjalnie.
- To było ciekawe. Kris czyżbyś podbijała do naszej szefowej?- Zapytał Myungjae. Kris zerwał się z podłogi i obrzucił go morderczym spojrzeniem.
- No chyba sobie żartujesz- burknął.
- Udam, że tego nie słyszałam. A teraz do pracy!- Powiedziałam.
- Nuna….- zaczął Tao, przypominając mi, że nie mają, co robić.
- Przygotowujcie się do pracy!- Krzyknęłam poprawiają się.- A Kyungsoo pójdzie ze mną.
- Idziecie na randkę?- Zapytał głupio Lay.
- Tak. Z piekarnikiem- jęknęła a D.O zaśmiał się.

Po naszej, jakże udanej randce z piekarnikiem, Kyungsoo niestety nie wyglądał za dobrze.
- Co ty mu zrobiłaś?!- Ryknęła Jaeah patrząc na osmolonego D.O
- Chciałam go upiec, ale nie zmieścił się w piekarniku- wycedziłam z sarkazmem.- Ustawiał za dużą temperaturę i piekarnik wybuchł!- Krzyknęłam siadając załamana na stołku. Nie byłam zła na D.O tylko na siebie. Nowe ciasto nowe wyzwanie, powinnam bardziej przypilnować chłopaka. Teraz Kyungsoo siedział na stołku cały osmalony z łyżką w ręce.
- Hyung...nic ci nie jest?- Szepnął Tao. D.O nic na to nie powiedział. Nie odzywał się odkąd piekarnik wybuchł. Huk wywabił wszystkich klientów, dlatego teraz siedzieliśmy sami.- Nuna, co mu jest?- Szepnął przestraszony a ja tylko bezradnie pokręciłam głową.
- Może...wylejemy na niego wodę?- Zapytała Kris a wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni.- No, co?
- Hyung co ty ćpiałeś?- Zapytał Lay a Kris zaczął przeszukiwać kieszenie, po czym wyciągnął z jednej z nich paczuszkę mielonej kawy z taro.
- Wdychałeś kawę?- Zapytał z niedowierzaniem a on wyszczerzył się tym swoim uśmiechem ukazując dziąsła. Odebrałam sztywnemu D.O łyżkę i zdzieliłam nią w łeb, Krisa.
- No, co jest?- Zapytał już swoim normalnym głosem a ja odetchnęłam z ulga. Jednego nieprzytomnego mniej. Już miałam powiedzieć Myungjae, żeby wywiesił tabliczkę, iż cukiernia jest zamknięta, kiedy do cukierni wparował Kai i rudowłosy wielkolud. Kai najpierw rozejrzał się zdziwiony, nie dostrzegając klientów a później dopiero zauważył nas przy ladzie i nie mogłam w to uwierzyć. Twarz Kai nagle przybrała wyraz nieogarniętego zdziwienia, przerażenia i troski jednocześnie. Wielkolud wyszedł zza Kai a jego ogromny uśmiech zniknął dostrzegając nas. Podrapał się słodko za odstającymi uszami.
- Co do...?- Zapytałam, ale nagle, nie wiem, kiedy, jak i w ogóle, dlaczego, Kai pokonał dzielącą nas odległość. W jednym momencie w moim polu widzenia zabrakło Kyungsoo. Zobaczyłam jak Kai ciągnie go do jednego ze stolików, sadza na krześle, przytula i szepcze coś cały czas a D.O...się uspokaja. Gapiłam się na to chyba w nieskończoność widząc jak Kyungsoo przestaje w końcu być sztywny, jego ciało wręcz bezwładnie opada na ciało Kai. Jak chłopka klepie go po plecach. I to jak D.O obejmuje go w pasie. Moja szczęka chyba leżała koło stup rudego wielkoluda.
- Wszystko w porządku?- Zapytał schylając się trochę a ja spojrzałam na niego zaskoczona.- Słyszeliśmy straszny huk, więc trochę się przestraszyłem i wyciągnąłem Kai ze sobą, bo nie widziałem jak tu trafić. Wszystko w porządku?- Zapytał i uśmiechnął się a ja pokiwałam głową. Chłopak w cale nie wydawał się zaskoczony tym, że Kai właśnie kogoś przytula, zwyczajnie to olał.- Park Chanyeol- powiedział skłaniając się, kiedy uścisnęłam jego rękę.
- Maya Aleiso- szepnęłam. Chłopak uśmiechnął się znów, po czym spojrzał nade mnie, prosto na Krisa, który nie wiem, od kiedy ale także gapił się na Chanyeola.
- Hyungnim!- Ryknął rudzielec podskakując w miejscu a ja zaczęłam się zastanawiać, co jest z tymi wielkoludami nie tak. Kris przekrzywił głowę dalej gapiąc się na chłopaka.
- Kopę lat Yeollie –powiedział w końcu z uśmiechem klepiąc przez ladę rudego chłopaka po ramieniu.
- Hyngnim, ale się zmieniłeś! Teraz jak będę z tobą gdzieś wychodził to tym bardziej żadna mnie nie zechce!- Zakrzyknął z powalającym uśmiechem a ja nie wiedziałam czy zacząć się śmiać czy płakać czy po prostu zemdleć. Wybrałam opcje numer jeden i trzy. Zaczęłam się szaleńczo śmiać, po czym zemdlałam.


Latam na czekoladowej chmurce a dokoła mnie latają smoki i skorpiony. I kawy i babeczki. Kolejny cukierniczy sen? Cudownie. Nagle wylądowałam na czymś puchatym a na moim lewym policzku pojawiła się miękką satyna, która przywiał kawowy wiatr.
- Sunbae...- Kawowy wiatr nasilił się i...zaraz, co?! Otworzyłam szeroko oczy dostrzegając nad sobą przestraszonego Krisa, który klepał mnie lekko w policzek. Zmrużyłam oczy rozglądając się dookoła, po czym...
- Nie! Mój cudowny sen! Nie, ja chce kawowy wiatr!- Ryknęłam i zemdlałam ponownie.

Kolejny sen był podobny tyle, że tym razem już nie latałam. To smok, na którym byłam poruszał skrzydłami owiewając mnie kawowym wiatrem a satyna, która także pachniała kawą i chyba sosem truskawkowym, leżała na moich obu policzkach.
Uchyliłam niechętnie oczy znów dostrzegając nad sobą Krisa i odnotowując jego ręce na mojej twarzy ponownie zmrużyłam oczy od nadmiaru światła. Najpierw zarejestrowałam przestraszone twarze Krisa, Jaeah, Laya i Tao. Później dostrzegłam przestraszonego Myungjae. Na końcu trochę nieogarniającego Chanyeola, nie wiem czy chorobliwie przerażonego D.O czy to przez jego oczy i zaskoczonego Kai tuż obok naszego piekarza.
- Satyna wali sosem truskawkowym- wypaliłam nagle. Kris zmarszczył brwi odsuwając się trochę i puszczając mnie a w tedy dotarło do mnie, że satyną były ręce głupiego wielkoluda a kawowym wiatrem zapewne jego oddech. Żałosne Maya, żałosne.
- Sunbae, wszystko w porządku?- Zapytał Kris, kiedy zasłoniłam twarz dłońmi. Jedynym powodem było to, żeby nikt nie wiedział jak moja morda przybiera burczany odcień. Kiwnęłam głową wciągając powietrze.
- Zrobiłaś większy huk niż wybuch piekarnika- zaśmiała się Jaeah a ja posłałam jej mordercze spojrzenie, na co ona zakrztusiła się śmiechem. Usiadłam na kanapie. A więc latanie to sprawka kogoś, kto wniósł mnie na piętro. Jakoś bym się nie zdziwiła jakby mi powiedzieli, że to był Kris. Podrapałam się w głowę.
- Czemu się na mnie gapicie?- Jęknęłam.
- Bo zemdlałaś dwa razy i bredziłaś o satynie i kawowym wietrze tym, że latasz, kiedy Kris cię niósł- powiedział Myungjae.
- To latanie to akurat by się zgadzało- mruknęłam tylko przecierając oczy.
- Oh nuna, przepraszam! Ja odkupię ten piekarnika i...- zaczął D.O, kiedy zasłoniłam mu usta dłonią.
- Nic się nie stało oppa, powinnam cię bardziej przypilnować czy nic ci na pewno nie jest?- Zapytałam patrząc na niego uważnie. Pokręcił głową.
- Już wszystko w porządku- powiedział. Spojrzałam krótko na Kai, który nie spuszczał wzroku z Kyungsoo.
- Domyślam się - mruknąłem wstając. Zachwiałam się, ale ktoś mnie złapał. Już myślałam, że ten wielkolud się nie odklei, ale to był inny wielkolud.
- Myślę, że powinnaś jeszcze odpocząć- powiedział z wielgachnym uśmiechem.
- Okey...skąd go znasz głupi wielkoludzie?- Zapytała Krisa wskazują kciukiem na Chanyeola, na co ten zaśmiał się delikatnie sadzając mnie na sofie
- Ja ci życie ratuje a ty mnie wyzywasz? Nie powiem ci- mruknął oburzony.
- To nie- powiedziałam.- Skąd znasz głupiego wielkoluda?- Zapytałam Chanyeola a on zaśmiała się donośnie a Kris gapił się na mnie z głupią miną.
- Poznałem hyngnima na zawodach baristycznych. Też chciałem zostać baristą, więc hyung mnie uczyła, ale chyba się nie nadaję- zaśmiał się.
- Leń jesteś i tyle- mruknął na to Kris.
- Nikt cię o zdanie nie pytał- mruknęłam tylko a Kris zmarszczył brwi.- To zostałeś kelnerem oppa?- Zastałam a on pokiwał słowa.
- Nasz barista czasem mnie uczy, ale chyba nie ma do mnie cierpliwości- zaśmiał się.
- Tylko Baekhyun hyung ma do ciebie cierpliwość- odezwał się pierwszy raz Kai. Kyungsoo natychmiast siebie zaczerwienił a ja zaczęłam się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi. Chanyeol tylko się wyszczerzył.
- Dziękuję, że się tak...eee... przestraszyliście, ale chyba powinniście już wracać do siebie, nie?- Zapytała już wstając bez chwiania się.
- Właściwie ja chciałem jeszcze porozmawiać, ale hyung może juz iść- powiedział Kai a to nie było sugestia tylko rozkaz. Chanyeol pokiwał głową, skłonił się Krisowi i wyszedł szybko.- Ale tylko z tobą Maya shii- powiedział a ja uniosłam brew, ale kiwnęłam głową i kazałam wszystkim zejść na dół, po czym usiadłam przy jednym ze stolików.- Wiem, że to ty.



Huehue...to pierwsze zdjęcie to nie żart. To piekarnik, którego pragnę całą sobą. NARDI Retro FRA 409 B V w kolorze zielonym ^^ To jest cudo i...z resztą nie będę wam o nim pisała. Nie zrozumiecie mojej miłości do piekarnika T.T Powoli akcja zaczyna nam się rozwijać. Tak, tak w następnym rozdziale dowiemy się tego i owego ale to dopiero za tydzień xD Cóż mogę jeszcze rzec... "Hated Dance' jak i "My Kitten" niby coś mam. Jedno napisane nawet kawałek a drugie w głowie ale słabo, słabo. A o "Rehab" nie wspomnę bo to powstało w mojej głowie dawno i ma dwie fabuły i nadal nie wiem, która wybrać...>.< No nic! Mam nadzieje, że się podoba ^^ Do zobaczenia za tydzień ^^
G.G



wtorek, 21 maja 2013

"Fallen": Four Muffins

4.


Do naszej cukierni z powrotem zaczęli wracać klienci. Wszystko zdawało się być dobrze prócz jednej, zasadniczej sprawy. Tego, że Lu Han zwyczajnie zniknął. Poprosiłam Krisa by ten poszedł do jego mieszkania, jednak nikt nie otwierał. Bardzo się denerwowałam, że chłopakowi mogło się coś stać.
- Jeśli Lulu hyung przyjdzie uszkodzony ja uszkodzę tego, kto mu to zrobił!- Powiedział wojowniczo Tao, trzy dni po zniknięciu Lu Hana. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie. Lu Han co prawda nie odbierał telefonów, ale dowiedzieliśmy się, że sąsiedzi widywali go, więc na pewno nikt go nie porwał czy coś w tym stylu. Jedynie dla nas był nieuchwytny. Bałam się, że to mogło być związane z „EXO”. Drzwi otworzyły się gwałtownie i w landrynkowo-różowej sukience, z wysoko upiętymi włosami na czubku głowy, weszła Hanna a za nią Kai, któremu widocznie w cale nie podobała się ta krótka sukienka dziewczyny, która przy każdym podskoku, jaki wykonywała, podwijała się jej do góry. Ostatkiem sił powstrzymałam żałosne jęknięcie na jej widok. Kris stał twarzą do ściany, co mogło oznaczać, że właśnie tłumił śmiech. Kopnęłam go w piszczel, na co parsknął cicho śmiechem, kręcąc głową. Głupi, uparty wielkolud.
- Oh kochana Maya! Jakże masz tu pięknie w środku!- Zakrzyknęła. Kai pokiwał jej głową przyznając racje. Czyli, że wcześniej mu się nie podobało? Ta uwaga pozwoliła wpłynąć na moje usta delikatny uśmiech..
- Dziękuję Hanno- powiedziałam skłaniając nisko głowę. Kris dalej stał jak ten debil, twarzą do ściany, czym zwrócił uwagę przybyłej dwójki. Kopnęłam go niezauważalnie a on najzwyczajniej w świecie odwrócił się z telefonem w ręku jakby właśnie czytał sms’a a nie nabijał się z głupiej blondynki w różowej sukience. Miał ten swój obojętny wyraz twarzy i te wszędobylskie oczy, które spoczęły na postaci Hanny a następnie na Kai. Mógł na dwójkę patrzeć odrobinę z góry. Przynajmniej jeden będzie mógł okazać swoją wyższość. Skłonił lekko głową chowając telefon do fartucha a ja tylko przekrzywiłam głowę widząc otwarte usta Hanny.
- To nasz barista, Kris- powiedziałam a chłopak skłonił się odrobinę mocniej.
- To bolało sunbae- szepnął w skłonie a ja tylko uśmiechnęłam się ignorując tę uwagę. Kiedy wyprostował się jego wyraz twarzy w cale się nie zmienił. Tak samo jak Kai od wejścia do cukierni. Znalazł swój swego.
- A-a cie-cieszę się, że udało ci się znaleźć baristę!- Zakrzyknęła znów podskakując a Kai tylko przymknął oczy. Irytacja. Tak, to było widać.
- Tak, też się cieszę- mruknęłam zbywająco.- Chciałabyś coś?- Zapytałam.
- Jak zwykle rzeczowa- zaśmiała się zasłaniając usta grzbietem dłoni.- Chciałam się tylko rozejrzeć. Bardzo masz tu przytulnie. I muzyka dobrana- szepnęła. Kris na chwile zniknął, a kiedy wrócił po boku Kai stał Tao a Hanny, Lay.
- Zapraszam do stolika- powiedział straszy kłaniając się i posyłając Hannie ten swój dołeczkowy uśmiech. Dziewczyna lekko zmieszana usiadła przy stole razem z chłopakiem, który tylko uważnie przyjrzał się dwóm kelnerom. Tao dostawiał mi krzesło, więc usiadłam razem z nimi.
- Masz nawet kelnerów. Uprzejmi- mruknęła a ja słyszałam jak jej pewność siebie stopniowo opada. Posłałam jej mój ciepły, wymuszony uśmiech.
- Sama razem z przyjaciółką i jej bratem nie dałbym rady- powiedziałam. Hanna kiwnęła tylko głową. Kątem oka widziałam jak Kris patrzy w tę stronę, a Kai w jego. Och, walka na spojrzenia? Nie chciałam przerywać Krisowi jego małej walki, bo pewnie by się wkurzył, a że zobaczyłam klientów, musiałam coś wykombinować.
- D.O oppa! Proszę, chodź na kasę!- Krzyknęłam. Kyungsoo wyłonił się z kuchni i skłonił się klientom i w tedy to zobaczyłam. Uśmiech Krisa i zaskoczoną minę Kai, kiedy przyglądał się chłopakowi za ladą.
- Kolejny kelner?- Zapytała Hanna.
- Nie, oppa pomaga mi w kuchni- odparłam. Jednak zachowane Kai było zaskakujące. Jego pewność siebie zwyczajnie znikła i zastąpiło ją lekkie zaskoczenie. Lecz i to szybko zniknęło i Kai mimo rzuceniu kilku spojrzeń w stronę kasy był obojętny.
- Ja mam Kai do pomocy- powiedziała dziewczyna klepiąc ramię chłopaka, który zignorował to i uśmiechnął się tylko w moja stronę. Takie gierki na mnie nie działają, nie ważne jak bardzo, cholernie jest przystojny. Kiwnęłam głową, ale zobaczyłam kolejnych klientów. Wstałam.
- Wybaczcie mi, ale mam trochę pracy. Może porozmawiamy, kiedy indziej?- Zapytałam a Lay szybko zabrał krzesło odstawiając je na miejsce. Dwójka także wstała.
- Oczywiście, nie będziemy ci przeszkadzać. Powodzenia- powiedziała wychodząc i kłaniając się a z nią chłopak. Kai ostatni raz spojrzał na Kyungsoo, po czym zniknął.
- Co to miało być?- Szepnęłam w stronę zdezorientowanego jak i zaskoczonego piekarza. Ten tylko pokręcił głową.


Hanna zacisnęła mocno wargi. Spojrzałem przelotnie w stronę cukierni „Fallen” ostatni raz i otworzyłem przed nią drzwi.
- Ona sobie zwyczajnie ze mnie kpi. Pokazuje jak dobrzy są ci jej wypacykowani kelnerzy. I tan barista…- jęknęła rozmasowując czoło.- Czemu nie zgłosił się do mnie?! Od razu go bym przyjęła! Taka szkoda- jęknęła siadając przy ladzie. Przewróciłem oczami. Hanna jest idiotką. Liczy się dla niej tylko wygląd. Dlatego jej cista są niedobre. Tylko ładne. Dwie pandy, które u nich kupiłem były mistrzowskie i wiedziałem, że szybko upadniemy, jeśli Hanna będzie chciała robić dalej te swoje suche ciastka z toną różowego lukru na wierzchu. Czemu ja się na to zgodziłem? A tak. Już wiem.
- Maya ssi wydaje się być pewna swoich racji i tego jak się jej powodzi. Widocznie już w szkole nie stanowiłaś dla niej żadnego zagrożenia, nuna- powiedziałem beznamiętnie. Rzuciła mi mordercze spojrzenie. Zabawne. I tak mnie nie zwolni.
- No i co z tego?! Ja mam dużo więcej klientów! Wszyscy uwielbiają ładne rzeczy podawane przez przystojnych mężczyzn- mruknęła. Przymknąłem oczy w geście irytacji.
- Przydałaby się chodź jedna kobieta. Mężczyźni zazwyczaj nie lubią patrzeć na innych facetów- mruknęłam.
- Ona ma tą Jaeah…ponoć jest ładna. Widziałeś ją?- Zapytała a ja kiwnąłem głowa. Jeśli Jaeah to ta trochę nierozgarnięta, ale całkiem ładna kelnerka, która stała w rogu to tak, mieli szczęście.
- Jest niczego sobie- powiedziałem a ona jęknęła. Zaczął irytować mnie ten dźwięk.
- Hyung- spojrzałem w bok na Sehuna. Chłopka ewidentnie wszystko by olewał gdyby nie ja.
- Co znów?
- Ile jeszcze musze to robić?- Zapytał. Zacisnąłem usta.
- Wytrzymasz, w końcu…spotkałeś go. Prawda?- Zapytałem unosząc brew a chłopak tylko pokiwał głową a na jego ustach wykwitł uśmiech.- I dobrze. Wracaj do pracy- powiedziałem i znów skupiłem uwagę na naszej nierozgarniętej szefowej, która chyba nawet nie wiedziała, co to słowo oznacza.
- Kai, jesteś jedyną nadzieją. Trzeba zniszczyć „Fallen’. Za wszelką cenę- powiedziała a ja uniosłem brew.
- Tak bardzo nienawidzisz Mayi ssi?- Zapytałem. Ona zacisnęła usta.
- To za mało powiedziane- warknęła i wyszła. Cóż…spodziewałem się tego.

Siedziałem w swoim domu już drugi dzień. Przykryłem swoje ciało kołdrą po sam czubek głowy. Było mi przyjemnie duszno. Ciężko mi się oddychało. Tak jak przy spotkaniu z nim. Złapałem pluszowego jelenia ściskając go mocno. Jego oczy były tak podobne do tych jego. Rzuciłem pluszakiem w ścianę i wyjrzałem przez okno. Delikatnie uśmiechnąłem się widząc, że kwiaty zaczęły kwitnąć po czy skrzywiłem się. Ich zieleń…jak oczy mojej młodej szefowej. Wstałem i zasłoniłem okno. Nie chciałem tam wracać. Tak bardzo się bałem. Pewnie się martwią. Kris stał pod moimi drzwiami z dobre pół godziny zanim sąsiadka wygoniła go, twierdząc, że zapewne jest złodziejem. Zabawna kobieta. Spojrzałem na telefon. Tyle nieodebranych połączeń. Wszystkie tak zbędne. Nie są od niego. Zaciągnąłem kołdrę mocniej na głowę słysząc dźwięk mojej komórki. Zerknąłem na ekran. „Maya nuna”. Zagryzłem wargę i złapałem za telefon przyglądając się zdjęciu zielonookiej dziewczyny. Westchnęłam.
- Słucham?


Nie wiem, który raz dzwoniłam do Lu Hana. W końcu odebrał a moje serce stanęło.
- Oppa, nic ci nie jest?- Wyszeptałam bojąc się, że zaraz się rozłączy.
- Nic mi nie jest, nuna. Chyba jestem trochę przeziębiony- powiedział. Nie brzmiał na chorą osobę.
- Oppa…,kiedy wrócisz?- Zapytałam. Gdyby był chory to by przecież do mnie zadzwonił. Zgryzłam wargę machając zbywająco ręką na Jaeah, która czyhała tuż przy mnie.
- Ja…nie wiem nuna- powiedział.
- Proszę, powiedz mi, że to nie ma nic wspólnego…
- Nie- odparł.
- Oppa…proszę nie kłam- jęknęłam rozcierając czoło i tym razem odpychając Tao.- Na prawdę się o ciebie martwimy- powiedziałam.
- Wiem, przepraszam was, ale musze sobie coś poukładać. Kiedy wszystko załatwię, uprzedzę was przed powrotem- powiedział.
- Nie musisz dozownic. Po prostu przyjdź- powiedziałam.
- Dorze. Do zobaczenia- dodał i wyłączył się. Opuściłam rękę z telefonem. Oppa brzmiał tak smutno. Coś musiało się stać. Na pewno.


Martwi się. Jestem taki głupi, mogłem do niej wcześniej zadzwonić! Zacisnąłem mocno oczy powstrzymując łzy. Nie mogłem.
Hyung…nie wracaj tam. Przyjdź do nas. U nas będzie ci lepiej. Przysięgam.”
Z tobą na pewno byłoby lepiej, ale czemu ja miałem opuszczać moich znajomych? Przecież ty nawet nie lubisz pracy tam. Oparłem głowę na rękach.
„ Hyung…nie wrócę, jeśli pójdziesz tam.”
Oh… zawsze taki byłeś?! Wszystko musi być tak jak ty sobie tego chcesz?! Ogarnęła mnie nagła wściekłość. Ubrałem się i wybiegłem z mieszkania. Nie było czasu.

- Nuna, aż tak źle?- Zapytał Lay. Pokręciłam głową.
- Jest dobrze tylko coś się stało, ale oppa nie chce mi powiedzieć- mruknęłam. Drzwi nagle otworzyły się z hukiem i wpadł przez nie Lu Han. Wyglądał strasznie. Jego sarnie oczy były zaszklone a po policzkach płynęły łzy. Na dres maił zarzuconą kurtkę i był roztrzęsiony. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- O-oppa?- Szepnęłam a on rozpłakał się przytulając mnie mocno. Byłam tak zaskoczona, że jedynie poklepałam go po głowie uspokajająco.- Oppa, co się stało?- Zapytałam.
- Ja…oni…pomóż mi- powiedział patrząc na minie tymi wielkimi oczami. Dalej oszołomiona kiwnęłam głową, jednak nadal wyglądał strasznie. Zaprowadziłam go na zaplecze gdzie ubrał, chociaż białą koszulę i czarne spodnie, które były częścią stroju.
- A teraz, powiedz nam, co się stało.

Wrócił tam. Sehun zacisnął ręce w pięści spuszczając głowę. Poklepałem go lekko po ramieniu.
- To koniec- powiedział odchodząc. Już miałem za nim ruszyć, kiedy…właśnie wyszedł on. Jak mógł się w ogóle nie zmienić? Patrzyłem jak te jego wielkie oczy stają się jeszcze większe na widok blondyna. Jak kręci się zdenerwowany czekając aż dwójka wróci z góry. Jak uśmiecha się w stronę Jaeah. Zagryzłem wargę.
- Hyung….czy ty mnie pamiętasz?- Szepnąłem, po czym wróciłem za Sehunem do „EXO”.
- Gdzieś ty był Kai?!- Ryknęła na wstępie Hanna. Jak ja jej nie znoszę. Uspokoiłem się szybko. W końcu jestem tu…by go odzyskać.

W skupieniu słuchałam opowieści Lu Hana. Byłam w szoku. Nie sądziłam, że coś takiego go mogło kiedyś spotkać. Zagryzałam wargę zastanawiając się, co w takim razie zrobić.
- Nuna, ja nie chcę odchodzić z pracy. Na prawdę, ale…- zaczął, ale przerwałam mu unosząc rękę. Oh! Myślałam, że będzie gadał dalej. Ukryłam swój triumf za dłonią, starając się coś wymyślić. Nie wiem ile tak siedziałam.
- WIEM!- Krzyknęłam otwierając oczy, po czym z piskiem spadłam ze stołka na ziemie. Twarz Krisa była zdecydowanie za blisko mojej.
- Nuna, nic ci nie jest?- Pisnął Tao.
- CHICŁEŚ MNIE ZABIĆ!- Ryknęłam z podłogi. Kris tylko zacisnął usta żeby nie zacząć się śmiać i pomógł mi wstać. Otrzepałam się odrzucając grzywkę do tyłu.
- Mam genialny pomysł. Tylko…to będzie trochę trudne- powiedziałam zerkając na Lu Hana i z resztą na całą załogę.
- Mów- pozwiedzał szybko. Więc zaczęłam im tłumaczyć.

- Hyunnie…no nie bądź taki, przecież tylko żartowałem.- Stałem pod drzwiami łazienki w cukierni pukając w nie lekko.
- Spadaj przerośnięta małpo!- Doszło mnie tylko zza drzwi. Westchnąłem.
- No hyung! Nie bądź taki. Przepraszam!- Krzyknęłam opierając się o drzwi.
- Nienawidzę cię!- Krzyknął a ja przestąpiłem z nogi na nogę.
- Wcale tak nie myślisz!- Odparłem z wielkim uśmiechem, wyciągając z reki Kai śrubokręt, o który go poprosiłem.
- Co robicie?- Szepnął patrząc na mnie uwarzenie.
- Baekkie się obraził- szepnąłem a Kai tylko pokręcił głową odchodząc i mrucząc coś pod nosem.- Powinien sobie kogoś w końcu znaleźć- burknąłem i śrubokrętem odkręciłem śrubę tak, że drzwi otworzyły się przede mną.
- Co ty sob…nnn!- Szybko zamknąłem za sobą drzwi i przydusiłem go do ściany od razu mocno wpijając się w jego usta. Zaczął mnie uderzać, ale po chwili jego ręce opadły a ja uśmiechnąłem się delikatnie odsuwając się od niego. Miał czerwone policzki i spuszczoną głowę.
- Hyung, przepraszam- mruknąłem wtulając głowę w jego szyję, na co oczywiście uniósł barki, jednak zauważając, że nie mam zamiaru dotykać go w kark rozluźnił się i pogłaskał mnie po głowie.
- Dobra, już dobra- mruknął. Uśmiechnąłem się zadowolony znów złączając nasze usta. Tym razem poszło łatwiej, bo Baekhyun w cale się nie opierał tylko przyciągnął mnie bliżej siebie.
- Nigdy więcej nie wątp w moc eyelnera- mruknął jeszcze wychodząc z łazienki a ja zaśmiałem się donośnie. W drzwiach stał Sehun i jak zwykle wyglądał jakby ktoś go walnął.
- Co jest?- Zapytałem. Ten tylko pokręcił głową i odszedł. Dziwny dzieciak.

Słuchając niewyżytych pisków równie niewyżytych nastolatek, które chyba nie umiały szeptać ze zdziwieniem zobaczyłem blondyna przekraczającego próg cukierni. Położył na blacie przede mną papiery. Jego głowa była spuszczona. Spojrzałem dziwnie na jego zgłoszenie na kelnera.
- Chciałbym tu pracować- powiedział podnosząc głowę a jego sarnie oczy aż świeciły a uśmiech był szeroki jak Mur Chiński. Przyjrzałem mu się dokładnie. Później spojrzałem na kartkę.
- Kai do cholery, co ja…Oh! Witam!- Hanna jak zwykle w świetnym humorze tylko na widok jakiegoś ładnego chłopaka. Uniosłem jedynie brew, uśmiechając się sztucznie. Przejęła ode mnie papiery.
- Ależ oczywiście, oppa! Możesz zacząć nawet od dzisiaj!- Zakrzyknęła ciągnąc go w głąb cukierni. Czyżby Sehunowi się udało? Czułem, że coś jest nie tak. Postukałem kilka razy ręką w jego papiery.
- Maya sii…- mruknąłem, po czym zerknąłem w stronę zaszokowanego Sehuna.- To na pewno jej sprawka.

To nie mogła być prawda. On przecież…nie zrobiłby tego. Prawda?
- Cześć Sehun.- Widok zasłonił mi Chanyeol hyung. Prawie odepchnąłem go na bok.
- Hyung, no!- Warknąłem. Chłopak odwrócił się do tyłu.
- Czy ten chłopka to nie jest…?- Zaczął.
- Tak- jęknąłem odsuwając go delikatnie w bok. Lu Han spojrzał prosto na mnie i posłał mi ten swój cudowny uśmiech. Nie mogłem uwierzyć, że to zrobił. Zrobił to dla mnie. Uśmiech od razu pojawił mi się na ustach.
- Masz zacny uśmiech drogi Sehunnie- mruknął Baekhyun hyung, ale zignorowałem go. Kiedy Lu Han zniknął gdzieś z Hanną, moją uwagę teraz przykuł Kai. Zdecydowanie coś go trapiło. Westchnąłem i podszedłem do niego.
- Co się stało, hyung?- Zapytałem opierając się o ladę obok niego. Spojrzał na mnie tylko kątem oka, co nie zmieniło faktu, że moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Coś mi tu nie gra- mruknął tylko dalej przeglądając papiery Lu Hana.
- Co znów?- Westchnąłem opierając się bardziej o jego ramie.
- To, że Lu Han hyung tu przyszedł- powiedział uśmiechając się czarująco do nowo przybyłej klientki. Jego uśmiech nie był taki szeroki, trochę jakby…kpiący.
- Dobry.- Dziewczyna byłą bardzo ładna. Miała ciemnobrązowe włosy i ładnie podkreślone oczy do tego jej sukienka nie była tak przerażająco krótka jak ta Hanny. Wręcz przeciwnie, była za kolana w kolorze brudnej bieli na cienkich ramiączkach. Gdybym tylko lubił kobiety może i coś bym do niej zgadał.
- Witam, w czym możemy pomóc?- Głos Kai zawsze brzmiał tak samo. Nisko i chrapliwe. Dlatego tak nie znosiłem z nim długich rozmów. Dziewczyna odgarnęła włosy do tyłu schylając się lekko i zaglądając do lodówki z deserami. Stuknęła w szybę pokazując różową babeczkę z malinami.
- Trzy takie poproszę- powiedziała, po czym uśmiechnęła się delikatnie. W jej policzku pojawił się delikatny dołeczek. Zapakowałem jej zamówienie zaskoczony tym jak dziewczyna wytrzymywała kontakt wzrokowy z Kai. Wszystkie odpadały po kilku sekundach bardzo speszone. Jednak sam Kai nie był tym też zbytnio zaskoczony. Kiedy podawałem jej pudełko ona podawała mu pieniądze.
- Mam nadzieję, że będzie ci się dobrze pracowało- usłyszałem głos Hanny a po chwili na salę wszedł Lu Han już w stroju kelnera. Wyglądał tak przystojnie, że mnie trochę zatkało. Rozejrzał się, po czym uśmiechnął jakby zaskoczony. Dziewczyna spojrzała w stronę, w która ja i Kai patrzyliśmy, po czym sama się uśmiechnęła i skłoniła.
- Dzień dobry, oppa- powiedziała uprzejmie.
- Cześć Jaeah- odpowiedział Lu Han ruszając w głąb sali. Wiec to była Jaeah.
- Życzę miłego dnia- powiedział Kai.
- Wiem, że taki będzie- odpowiedziała, po czym po prostu wyszła. Uśmiech Kai zaraz znikł, kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły.
- To na pewno sprawka Mayi- powiedział, po czym wszedł na zaplecze.


Uh...wybaczcie to spóźnienie! Tata wraca, muszę sprzątać, mam dużo sprawdzianów i jeszcze egzamin do bierzmowania -.- Mimo to postarałam się by dzisiejszy rozdział był dość długi XD Cóż...mam nadzieje że opowiadanie wam się chodź trochę podoba >.< Do zobaczenia niedługo ^^
G.G




poniedziałek, 13 maja 2013

"Fallen" : Three Muffins

3.


Wszystko szło idealnie. Kyungsoo co prawda za kilka dni miał ostateczny egzamin, ale uczyłam go mojego popisowego cista, którym na stówę wygra, więc byłam spokojna.  Szło mu świetnie i byłam niezwykle zadowolona. Kris nadal przerażał mnie swoim wzrostem, mimo tego iż był bardzo opiekuńczy i miły. A jego głos słyszałam nawet bez jego krzyku. Bardzo przydatne, zawsze mnie wołał. Zaczynałam się do tego przyzwyczajać.
- Seonbae. - Przestał dodawać końcówkę "nim" co pozwoliło mi się czuć odrobinę mniej staro. Wychyliłam się z kuchni. Co dziwne nikogo u nas nie było.
- Co jest? - Szepnęłam.
- No właśnie nikogo nie ma. Od dobrych dwóch godzin. - szepnęła Jae Uniosłam zdziwiona brew.
- Słucham? - to nie zdarzyło się od prawie trzech miesięcy czyli od kiedy moja cukiernia została otwarta. Tutaj zawsze ktoś był. Głupie nastolatki zrywające się z lekcji by popatrzeć na czwórkę przystojniaków… i Myungjae. Zawsze.
- Podobno po drugiej stronie ulicy otworzyli nową kawiarnie.- westchnęła Jaeah stając obok opartego o ladę Krisa i posyłając mu ciepły uśmiech. Ja jej dam… uwodzi mi baristę, cholera jedna! Nadepnęłam jej na nogę, kręcąc delikatnie głową.
- Co to za kawiarnia? - zapytałam.
- Nazwa się "EXO".- powiedział Luhan. Uniosłam brew.
- "EXO"? - szepnęłam. Znałam tą nazwę… to było pewne, ale skąd ja ją znałam?
- Exo, exo… exo… - szeptałam w kółko próbując znaleźć jakieś wspomnienie z tą nazwą. Czytana gdzieś  kartka, ze srebrnym sześciokątem... Od prawego… środkowego kąta, ciągnęła się krótka czarna linia, a cztery kąty podstawy były połączone dwoma czarnymi paskami tworząc "x". Wisiało na drzwiach. Jakich drzwiach? Drzwiach w szkole. Klub EXO. Nie, nie klub. Przystanęłam przypominając sobie wszystko...
- EXO… Hana Shine. - szepnęłam, a wszystkie oczy skierowały się na mnie. Zaraz po wypowiedzeniu tych dwóch najgorszych słów na świecie, do środka weszli nasi dwaj stali klienci. Chen i Xiumin zawsze byli razem. Kiedy pierwszy raz ich zobaczyłam, byłam pewna, że są razem. Ja to mam do tego nosa. Przyjaźnią mi mydlić oczu nie będą, ja tam wiem swoje. Jednak nie zmienia to faktu, że z naszej cukierni wypróbowali już wszystko.
- Cześć! - krzyknęli, lekko zdziwieni widząc nas wszystkich, a najbardziej zdziwieni zapewne widząc mnie w pozie myśliciela.
- Nuna, wszystko w porządku? - zapytał Xiumin. Westchnęłam i uśmiechnęłam się.
- Jasne, oppa. Co podać?- zapytałam.
- Dziś tylko kawę, ale na wynos. Mamy zaraz zajęcia. - Jęknął Xiumin a Chen pokiwał smutno głową. Nie znałam ich prawdziwych imion. Tak nam się przedstawili. Kris szybko wykonał zmówienie. Pożegnaliśmy gości, a ja spojrzałam na Jaeah.
- Kim jest Hana Shine? - spytała.
- Najgorszą z najgorszych. Och, czemu jej nie zabiłam? - jęknęłam, a Luhan spojrzał na mnie zdziwiony. Lay dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że coś powiedziałam, a Tao i Kris zaśmiali się.
- To nie jest śmieszne!- warknęłam, a oni pochylili głowy. - Mendy społeczne. - jęknęłam.
- Oświecisz?- spytała zdenerwowana dziewczyna.
- Hana, to jedna z tych dziewczyn, która dzięki pieniądzom tatusia ma wszystko. Tylko nie wiem czemu swoją dziwaczną kawiarnię musiała otwierać w Korei, skoro na Londyn też ją stać.- fuknęłam cicho.
- Takie dziewczyny są najgorsze. - filozofował Tao, ale postanowiłam to zignorować.
- Już w szkole stworzyła swoją kawiarnie EXO, w której mogą pracować tylko mężczyźni.- mruknęłam.
- Czemu tylko mężczyźni? - zdziwił się Luhan.
- Nie tylko mężczyźni... Zapomniałam. Przystojni mężczyźni.- poprawiłam się.
- Czemu? - zapytał znów Luhan.
- Chce osiągnąć cel podobny do naszego. Kobiety może nie są takimi wzrokowcami jak mężczyźni, ale mają takie coś, co się nazywa instynkt. Jeśli jednej kobiecie się coś spodoba i pasuje jej to wraca po to. Tak samo jak pani Moon wraca do Laya. Lubi to, że mimo iż jest młodszy od niej o chyba trzydzieści lat, kłania jej się w pół, zawsze się uśmiecha i jest grzeczny. To jest typowe dla osób starszych. To że okazuje się im szacunek. Tak samo jest z Tao. Pani Kang nie przychodzi na kawę tylko po to, żeby wymienić z tobą dwa zadania na temat tego ile dają sztuki walki lub wytrwałość i siła. Nie obchodzi ją zbytnio to, co jej powiesz. Satysfakcjonuje ją to, że jak o tym mówisz, zdarza ci się uśmiechnąć i wybacz pandziu, jesteś wtedy uroczy. - powiedziałam, a chłopak westchnął zamykając oczy. - Do Luhana przychodzą te trzy dziewczyny ze szkoły średniej niedaleko, bo lubią to, że Luhan rozmawia z nimi na tematy błahe i mogą się poczuć jakby rozmawiały z kimś w swoim wieku. No i Luhan jest uroczy co dziewczyny uwielbiają.- powiedziałam wzruszając ramionami.
- Zapomniałaś o kimś.- zaśmiała się Jaeah.
- Nie jesteś mężczyzną, a Kyungsoo się nie liczy.- mruknęłam jednak wiedziałam o co jej chodzi. - No, Kris przyciąga kobiety, bo lubią one patrzeć na jego spokojną twarz gdy robi kawę. Spokojni ludzie przyciągają innych. - powiedziałam wzruszając ramionami, opierając się o blat i starając się nie gapić na Krisa, bo nie powiedziałam wszystkiego... Resztę zatrzymam dla siebie. - Hana chce osiągnąć to, co my. Mieć klientów tylko, że przez wygląd. Dzięki Bogu, że niektórzy nie zwracają uwagi kto z pracujących jak wygląda, tylko że mu smakuje. Tak jak Xiumin i Chen. Hana nie będzie miała takich klientów. Przychodzić będą tylko na kawę, ewentualnie ciasto i by popatrzeć, a potem wyjadą wracając co prawda na zajutrz, ale zamawiając coraz mniej. Bo mogą popatrzeć przez szyby, prawda? -  zapytałam.
- Twoja analiza prowadzenia biznesu, jest zaskakująca.- powiedział Luhan.
- Dzięki. Jednak uważałam na ekonomii.- zaśmiałam się. Po czym westchnęłam ciężko.- Ciekawi mnie po prostu, kogo ona tam sprowadziła... - szepnęłam. Po chwili zrzucając fartuch, już mnie nie było. Kawiarnia na zewnątrz była mroczna, ale w środku panowały jasne kolory, całkiem odmienne od wejścia. Pierwsze co zauważyłam, to cholernie przystojny Koreańczyk przy kasie. Najprzystojniejszy, najbardziej widoczny. Ciemna karnacja, pełne usta, hipnotyzujące spojrzenie. Typowe. Drugi był blond włosy chłopak, przechadzający się z tacą z gracją. Miał obojętne spojrzenie i trochę przypominał mi Tao, ale nie był takim… hardcorem. Miał jasną cerę i nie tyle był obojętny co znudzony. Nutka tajemniczości. Kolejny. Niski brunet z eyelinerem był uroczy i rozsiewał dookoła siebie dozę słodyczy. Niczym Luhan, tyle że Lulu był zdecydowanie lepszy. Kolejny. Z kuchni wyłonił się najstarszy zdecydowanie chłopak. Miał miłe spojrzenie w ogóle biło od niego takim spokojem. Hmm… Nie pasował do żadnego z chłopców z mojej kawiarni. Ostatni był wielkolud. Szeroki uśmiech, poskręcane w loczki lekko rudawe włosy i odstające uszy. Uroczy i zabawny. Barista? Nie, to kelner. Ten najstarszy był baristą, więc który pomagał jej w kuchni? Ciemnoskóry chłopak na chwilę zniknął. Pomocnik, lecz tylko chwilowy. Stawiła bardziej na wygląd niż sądziłam. Po chwili pokazała się Hana. Jej długie jasne włosy i brązowe oczy od razu wychwyciły moją sylwetkę. Sztuczny uśmiech - jest. Klaśnięcie w dłonie w podekscytowaniu? Jest. Szybki podbieg? Jest. Uścisk? Nie. Odsunęłam się.
- Maya jak dobrze cie widzieć, skąd się tu wzięłaś?! - zaczęła piszczeć. Spojrzałam na nią tylko zaciskając usta, jednak uśmiechając się delikatnie kiwnęłam jej głową, tak samo ciemnoskóremu chłopakowi, który nie spuszczał z nas spojrzenia. Ciekawe.
- Cóż… to było moje marzenie. Właśnie się spełnia. Ty miałaś chyba otwierać kawiarnie w  Ameryce? - zapytałam. Machnęła zbywająco ręką.
- Ameryka to przeszłość. Azja jest na topie! - zapiszczała. Koreański szedł jej dość dobrze. Postanowiłam jednak przejść na nasz ojczysty język.
- Wiem, że zrobiłaś to specjalnie, Hana. - powiedziałam po angielsku. Dziewczyna zmrużyła oczy.
- Nic nie wiesz, Maya.- warknęła tylko.
- Na prawdę? Jesteś zazdrosna o to, że każdy konkurs wygrywałam ja, nawet podczas gdy twój ojciec przekupywał sędziów. Byłaś zazdrosna o to, że miałam marzenie, oryginalne które byłam w stanie spełnić. Zazdrosna o to, ile osób mnie wspierało i jesteś zazdrosna, że mi się udało. Więc chcesz to zniszczyć. - powiedziałam zakładając ręce na piersi.
- Och, a więc wszystko rozumiesz! - zaśmiała się, a jej głupota właśnie mnie powaliła. Hałas w jej kawiarni był straszny. U mnie mimo tłoków słychać było muzykę z głośników. Po chwili jednak nastała cisza.
- Maya ssi. - Uniosłam zaskoczona brew, słysząc głos Krisa bez tego chorego zwrotu grzecznościowego. Odwróciłam się. Chłopak patrzył na mnie trochę zaniepokojony.
- Przyszło trochę klientów, sunbae. Powinnaś już wracać. - powiedział nienaganną angielszczyzną. Nawet miał akcent. Ach tak… wspominał, że wychowywał się w Kandzie.
- Tak przepraszam, YiFan oppa, zaraz wracam. - odparłam skłaniając się, jednak chłopak został. Ciemno skóry za ladą dalej się przyglądał i wyglądał jakby próbował odgadnąć kim jestem, co tu robię i co mówię. Jego spojrzenie aż czułam na sobie.
- Wybacz Hana, ale muszę już isć. Obowiązki wzywają.- powiedziałam już po koreańsku.
- Do zobaczenia Maya.- zaśmiała się ale ja już wychodziłam przez otwarte przez Krisa drzwi.
- Wybacz Maya sunbae, ale twoja koleżanka jest głupia. - powiedział, a ja zaśmiałam się zginając w pół, z jego bezpośredniość.
- Och, oppa. Nigdy chyba nie byłeś tak bezpośredni. - zaśmiałam się wchodząc do środka, na co Kris tylko wzruszył ramionami.
- I jak? - zapytała Jaeah.
- Taka jak mówiłam. Też jest ich pięciu. - powiedziałam. - Tyle że tam, wszyscy to Koreańczycy. - spojrzałam z uśmiechem na Kyungsoo który zaśmiał się cicho.
- Damy radę chłopaki i unnie. - zaśmiałam się, a Jaeah przewróciła oczami.
- No przecież, nuna. Nie zawiedziemy cię! - zaśmiał się Luhan skacząc w miejscu. Urocze stworzonko. Jednak wiedziałam, że kawiarnia EXO przysporzy nam wielu problemów, a mimo iż Hana jest głupia wiem, że ktoś pomaga jej przy kawiarni. I jestem pewna, że to przystojny chłopak z hipnotyzującym spojrzeniem zza lady.

Nasza kawiarnia przez pierwsze dwa tygodnie po otwarciu kawiarni EXO po prostu wiała pustką. Byłam tak znudzona, że mój zeszyt z nowymi przepisami i szkicami ciast skończył mi się. Luhanowi zdarzyło się mamrotać coś po mandaryńsku kiedy jakaś osoba przechodząc obok naszej cukierni wspominała o feralnej kawiarni na przeciw. Tao już po trzech dniach chciał skopać Laya za to, że tamtego zwyczajnie nic nie obchodziło. Wiedziałam, że Yixing się denerwuje, ale chłopak miał trochę opóźniony zapłon, był lekko zapominalski lecz jego smutne oczy mówiły wiele. Tao w końcu uspokoił się i tylko siedział po turecku na samym środku cukierni z mieczem, który później mu zabrałam gdyż możliwe było, że odstrasza klientów. Myungjae nawet nie przychodził, jedyne chodził na przeszpiegi do EXO, a Jaeah przeczytała wszystkie gazety w naszej cukierni. Kris potrafił zasnąć opierając się o ścianę, mamrocząc coś przez sen w czterech językach z czego wyróżniłam koreański, mandaryński i angielski.
- Tym razem? - szepnęłam widząc wielkoluda z głową na ścianie.
- to katoński, sprawdziłem. - powiedział zadowolony Luhan. Uniosłam brew i dźgnęłam blondyna w bok.
- Nie śpię!- krzyknął.
- Jasne - burknęłam tylko, siadając na krześle. W tym momencie do cukierni wpadł Myungjae lekko zdyszany.
- Wiem wszystko! -  krzyknął, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Usiedliśmy przy jednym ze stolików słuchając go uważnie.
- Razem z dziewczyną, jest ich tam jedynie sześciu. Najstarszy z nich to Suho. Nie znam jego prawdziwego imienia. Jest baristą i jest naprawdę sympatyczny. - powiedział to co już sama zauważyłam, ale słuchałam dalej.- Następny to Baekhyun. Niski brunet z eyelinerem, tylko na Sali jest taki uroczy. Kiedy siedziałem przy ladzie słyszałem jak często narzeka i burczy jakieś przekleństwa pod nosem.- powiedział, a ja uśmiechnęłam się zaskoczona - Kolejny to Chanyeol. Rudowłosy wielkolud. Podobno kiedyś coś brał, ale nie wiem. Na początku jego uśmiech wydaje się przerażający, ale staje się zaraźliwy. Jak na takiego wysokiego gościa całkiem nieźle radzi sobie jako kelner.- kiwnęłam głową czekając na dalsze informacje. - Najmłodszy z nich to Sehun. Blondyn, znudzone spojrzenie. Podobno w cale nie chce tam pracować, jest tam tylko przez jedną osobę... - powiedział Myungjae po czym spojrzał na mnie jakby przestraszony. - Kai. Ciemnoskóry, czarne oczy. Bożyszcze wszystkich odwiedzających. Pomaga Hanie w kuchni, ale tylko czasem. Sehun poszedł tam do pracy przez niego.  Jest uważny, doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak jego wygląd działa na innych i wykorzystuje to. Pod koniec dnia, kiedy jest mniejszy ruch razem z Haną piszą coś na kartce którą Hana zabiera ze sobą. Hana wychodzi najwcześniej, jeszcze gdy kawiarnia jest otwarta. Zamyka ją zawsze Kai. Obchodzi budynek kilka razy, dokładnie się rozgląda upewnia, czy okna są zamknięte i dopiero potem odchodzi. Zdecydowanie to on prowadzi tą kawiarnie. Hana po prostu ją otworzyła. Gdyby Kai nagle odszedł nie potrafiłaby zarządzać nią chodź jednego dnia. Jest głupia. - zakończył swoją wypowiedź Myungjae, a ja na to ostanie uśmiechnęłam się lekko.
- Tak myślałam, że ten chłopak ma poważną funkcję. Orientujesz się ile mogą mieć mniej - więcej lat?- zapytałam.
- Wiem, że żaden z nich nie jest straszy ani od Krisa ani od Luhana. Sehun i Kai są młodsi od Tao o rok. - powiedział, a ja uniosłam brew.
- Są w moim wieku? - zapytałam.
- Nuna masz 19 lat?! - krzyknęli całą czwórką, a ja pokiwałam głową, na co Kris zaczął się tak głośno śmiać, że spadł z krzesła.
- Dobrze ci tak, oppa. - warknęłam tylko, a Luhan gapił się na mnie zaskoczony.
- No co? - zapytałam.
- Sądziłem, że jesteś w wieku Tao. Czy jakoś tak.- powiedział Luhan. Burknęłam coś pod nosem.
- Widać młodsze osoby całkiem dobrze orientują się teraz w biznesie. - mruknął Tao, a Kris usiadł z powrotem na krzesło.
- Zabije cię. - warknęłam w jego stronę, kiedy zapatrzył się na mnie tymi rozbawionymi gałami zakrywając usta ręką.
- Nie dość, że niska to jeszcze młoda. - mruknęła, a ja kopnęłam go pod stołem.
- Przejdźmy do rzeczy, oppa. - zwróciłam się do Myungjae który tylko wzruszył rozbawiony rękami.
- Nic więcej tak na prawdę nie wiem. Ich kawy są całkiem niezłe, ale cista trochę nijakie. Szybko twardnieją a krem jest strasznie słodki.- powiedział.
- Jeśli mówisz mi to, żeby poprawić mi humor, to ci nie wyjdzie.- powiedziałam, a on tylko jęknął.
- Nie tylko ja tak uważam. Zabrałem tam Xiumina i Chena. Nie smakowało im. - powiedział, a ja pokiwałam głową.
- Hana zawsze była lepsza w gotowaniu. - mruknęłam tylko. Kazałam im wrócić do pracy na co spojrzeli na mnie dziwnie. Więc pozostali na swoich miejscach. Kris nadal próbował nie zasnąć w swoim kącie, Tao, Luhan i Lay stali w różnych miejscach kawiarni,  Jaeah i Myungjae kręcili się tylko. Ja stałam sobie za ladą czekając na jakieś zbawienie. Położyłam głowę na zimnym blacie zamykając oczy. W mojej głowie ukazywały się kolejne obrazy mojej cukierni ze snów. Musi być tak, jak sobie to wyśniłam. Otworzyłam oczy prostując się, słysząc dźwięk dzwonka. Do środka wszedł jakiś chłopak. Dopiero po chwili rozpoznałam w nim chłopka z EXO. Kai.
- Dzień dobry.- powiedział. Tak jak się spodziewałam jego głos był głęboki. Ciekawe, ile castingów zrobiła zanim go znalazła...
- Witam. Coś podać?- zapytałam przekrzywiając głowę i uśmiechając się lekko. Kris w końcu przestał wyglądać jak naćpany wielkolud i stanął wyprostowany niedaleko mnie.
- Tak. Poproszę te dwie babeczki. - powiedział wskazując na moje pandy. Tao spojrzał na niego morderczo ruszając w stronę kasy, przeszedł obok Laya, który po chwili rozejrzał się zdezorientowany lecz Luhan na szczęście zdążył przechwycić młodego mordercę i zaciągnąć go na zaplecze.
- Coś jeszcze? - zapytałam, kiedy spakowałam babeczki.
- Nie dziękuję.- powiedział uśmiechając się lekko i skłaniając mi głową, podał pieniądze i wyszedł uśmiechając się do stojącej w rogu Jaeah.
- Co to było? - zapytał Myungjae.
- E... wybaczcie mi na chwilę. - mruknęła Jaeah i zniknęła w łazience. No…cudownie.
- Zabrała moje pandy. - jęknął Tao, a ja zaśmiałam się.
- Co się przejmujesz.- mruknęła klepiąc go po plecach.
- Po co on tu przyszedł? Chciał zabrać twoje wypieki żeby sprawdzić jak je robisz i skopiować? - zapytał Luhan.
- Nie sądzę. Takie rzeczy robiłam już w szkole i Hana dobrze je zna. Może i nie były to pandy za to misie koala. - powiedziałam wzruszając rękami.
- Więc...?- zapytała Jaeah z mokrymi włosami.
- Jestem nienormalna.- mruknęłam.
- Zamknij się. Mów.- powiedziała.
- Hana pewnie w ogóle nie wie, że jej pomocnik tu był. A co mysli Kai tego niestety nie wiem.


Wybaczcie mega opóźnienie! Znów podziękowania dla Nemo! Tym razem rozdział trochę dłuższy no i w końcu ukazują się wszyscy bohaterowie opowiadania ^^ Zapraszam do obserwowania mnie na twitterze gdzie wrzucam informacje o opowiadaniach. Cóż jeszcze mogę powiedzieć...możecie się co nieco dowiedzieć już o następnym opowiadaniu " Hated Dance" gdyż już trochę rozwinęłam jego temat. I dziękuję ze pierwszy tysiąc wejść! Jesteście super! ;* Błędy jeszcze jutro poprawie ^^ Do zobaczenia! 
G.G

poniedziałek, 6 maja 2013

"Fallen": Two Muffins

2 .


Kolejne kilka dni szło nam jak z płatka. Chłopcy spisywali się niesamowicie. Kung fu pandy schodziły szybciej niż się spodziewałam. Myślałam o zatrudnieniu trójki na stałe a Myungjae wyszkolić na baristę, ale kiedy chłopak poparzył się wrzątkiem stwierdziłam, że to nie dla niego.
- Potrzebny nam barista- jęknęłam siedząc pierwszy raz od dawna za ladą. Szał na naszą cukiernie trochę opadł, ale zawsze ktoś u na przesiadywał. Przynajmniej było spokojnie. Trójka chłopaków i Jaeah siedzieli na stołkach przy ladzie.
- Nuna chciałbym pomóc, ale ja na prawdę się nie nadaję- mruknął, Tao któremu proponowałam te posadę. Pokiwałam głowa rozumiejąc wszystko. Przymknęłam oczy przypominając sobie jeden z moich snów. Snów, które powoli stawały się prawda. Cały mój biznes plan na cukiernie zwyczajnie wysiałam. Wszystko, co do joty. Kolory ścian, nazwę. Nazwa przyszła najwcześniej tak jak rozmieszczenia kuchni. Później wystrój sali. To, że będzie mi potrzebna pomoc. Ale jedyne, co zapamiętałam najbardziej z osób u mnie pracujących prócz Jaeah i Myungjae to barista. W moim śnie był bardzo wysoki. Miał podwinięte rękawy koszuli. Jego włosy były krótkie i rozwiane, ale kolor zawsze przysłaniał mi blask jakiejś lampki. Wiem, że był tak wysoki, że Jaeah sięgała mu ledwo do ramienia a ja ledwo jej sięgam do ramienia. W jednym z moich snów odwrócił się do mnie przodem, ale to cholerne światło przysłaniało mi jego twarz. Kiwał głowa jakby słuchał czegoś, co mówię ja albo ktoś inny, po czym postawiał przede mną kawę. Latte z sosem truskawkowym, którym narysowany był smok. A druga kawa miał dziwnego skorpiona. Potem się budziłam. Rysowałam dziwne zwierzęta kilka tysięcy razy, ale nigdy nie wychodziły tak jak ze snu. Słysząc dzwonek zawieszony przy drzwiach, podniosłam się z zamiarem wycofania do kuchni oczekując kolejnego zmówienia. Kiedy otworzyłam oczy musiałam je zmrużyć. Ostatnio często bywało tak, że od okien z budynku na przeciw strasznie świeciło nam tu słońce. Czasem potrafiło oślepić. Jaeah jak i pozostała trójka zeskoczyła ze stołków, ale zanim zdążyła zniknąć przede mną wylądowała jakaś kartka. Uniosłam brew spoglądając na formularz przyjęcia baristy. Aż mi serce podskoczyło. Jeśli ktoś się zgodzi, ułatwi mi pół pracy. Uniosłam wzrok i lekko mnie zatkało. Ręce, wzrost, włosy. O Boże to był on.
- Witam- powiedział pochylając głowa. Pochyliłam ją także.- Słyszałem, że szukacie baristy- powiedział.

Gapiłam się chyba milion lat na blondyna przez oszkloną ścianę w kuchni.
- Maya ogarnij się!- Syknęła zdenerwowana Jaeah. Była wręcz czerwona.
- A ty, co?- Szepnęłam.
- Zawstydziłam się, jest wielgachny- mruknęła patrząc w stronę nowo przybyłego, który teraz rozmawiał najzwyczajniej w świecie z Lu Hanem.
- Wu YiFan. Powiesz mi, czemu przycina mi tutaj chińczyków?- Szepnęłam.
- Nie wiem, ale nie masz, co narzekać to jest…to jest…Bóg- szepnęła chowając się, kiedy YiFan rzucił w tą stron spojrzenie. Ignoruj Maya, ignoruj.
- Ma certyfikat baristy- mruknęłam oglądając jego papiery.
- Co się zastanawiasz?! Bierz go, bierz!- Pisnęła podskakując w miejscu. Zagryzałam wargę. No to się będzie działo. Mogłam sobie wyśnić rzeczy martwe, które stworze ale…ale osobę?! Co nie zmieniało faktu, że barista był cholernie potrzeby. Spojrzałam znów na czterech chińczyków w najlepsze rozmawiających w swoim ojczystym języku.
- Pewnie nas obgadują- mruknęła Jaeah. Przewróciłam oczami zeskakując z blatu. Boże jak ja prz6y nim stanę? On jest jak wielkolud. Jeszcze raz zerknęłam na kartę.
- Jest ode mnie wyższy o ponad dwadzieścia centymetrów- burknęłam a Jaeah zaśmiała się.
- Ty brytyjski kurduplu- powiedział a ja szturchnęłam ją wchodząc na sale. Cała czwórka oczywiście wstała a ja starając się skupić wzrok na bariscie pragnęłam także po prostu by był niższy. To cholerne światło mi zasłaniało. Przyłożyłam dłoń do czoła.
- Jezu wybacz, ale jesteś przerażająco wysoki. Możesz stanc po drugiej stronie?- Jęknęłam. Uśmiechnął się lekko pochylając głową i stanął tak bym mogła go widzieć. Z dobre półtora metra dalej. Nie musiałam unosić głowy. Tao zaśmiał się gdzieś z boku, ale dzięki Bogu za, Jaeah, która trzepnęła go w głowę. Panda tylko burknęła coś pod nosem.
- Ehm…- mruknęłam dalej mrożąc morderczym wzrokiem Tao, po czym spojrzałam na chłopaka.- Chciałabym byś zrobił dwie kawy zanim byłaby możliwość przyjęcia cię do pracy. Czy to problem?- Zapytałam.
- Nie, skąd- O kurwa oczywiście. Jasne! Z tym głosem to ty sobie możesz cholera WSYZTSKO! Uśmiechnęłam się niepewnie wskazując mu prawie w ogóle nieużywane miejsce dla baristy ze wszystkim, czego tylko potrzebował. Jaeah stanęła obok mnie wzdychając, co chwile. Chłopak podwinął rękawy białej koszuli. Okey, Maya to się zaczyna robić dziwne. Nawet fryzura w pewnym momencie przypominał mi tą ze snu. I w końcu znam jej kolor. Ciemny blond.
- Fajnie gdybyś zrobiła jakieś cafe art- powiedziała Jaeah a chłopak spojrzał na nas i kiwnął głową. Oczywiście. Zgodnie ze snem. To zobaczę na żywo smoka i skorpiona. Super. Kiedy postawiał przede mną dwie kawy miałam ochotę paść na ziemi i zalać się łzami. Jakim. Cholernym. CUDEM?!
- Woah. To skorpion i smok- powiedział Lu Han zaglądając do kubków.
- Aha- powiedziałam cienkim głosem. Jaeah zerknęła do środka a jej szczeka upadła i przeturlała się gdzieś obok mojej pod którymś ze stolików.
- Czy to wystarczy?- Zapytał unosząc brew.
- Em…- zerknęłam na Jaeah.- Minuta- powiedziałam unosząc jeden palec w górę. Czułam jak ten wielkolud odprowadza nas wzrokiem.
- Maya weź go, błagam weź! – Zaczęła jęczeć już na wstępie.
- A nawet nie ma mowy, że nie wezmę. Tylko…- zastrzegłam, kiedy ta już wyrzuciła ręce w górę.- To jest chore, ale wiesz, że ta cała cukiernia mi się przyśniła, nie?- Zapytałam a ona przewróciła oczami kiwając jednak głową.- Mówiłam też, że pewien członek zespołu też- powiedziałam a ona kiwnęła głowa nagle robiąc wielkie oczy.
- O-o…ON!?- Krzyknęła a jak podskoczyłam w miejscu dając jej do zrozumienia żeby się przymknęła.
- No cała ta sytuacja z przed chwili jest jak z mojego snu. Boże muszę się leczyć- szepnęłam łapiąc się za głowę.
- W twoich snach zawsze kończy się na tym ze kawiarnia odnosi sukces. Nie martw się i bierz Pana Wu!- Zapiaszczała a ja przymknęłam oczy. Oh…Pan Wu oczywiście. Już, to wiedzę. Kiwnęłam jednak głową i uspakajając się weszłyśmy razem do sali.
- Ee…więc…- rozejrzałam się po chłopakach. Lay wyglądał na zaskoczonego, Tao oczywiście wszystko olewał a Lu Han dalej gapił się w kupki a… YiFan po prostu patrzył. Boże, czemu ci chińczycy mają takie oczy?!- Nie wiem jak to powiedzieć…- Och już widziałam te zaskoczone miny. Nawet Lu Han odsunął się od kubków.- Ale…tak. Wu YiFan został baristą „Fallen”- powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się. Jaeah zaczęła klaskać i reszta także a ja skłaniałam głowa YiFanowi, który zgiął się w pół.
- Dziękuje bardzo sunbaenim. Będę się starał być najlepszy- powiedział, po czym uśmiechnął się. O w dupę.

Kiedy Myungjae wrócił do kawiarni po kilku dniach od zatrudnienia YiFana, na którego zaczęto wołać Kris myślałam, że mnie zabije.
- Czemu…powiedz mi, czemu oni są przystojni? Robisz to specjalnie?- Zapytał.
- Oppa, on mi się przyśnił!- Oh tak, Maya. Super to było. Myungjae jedynie jęknął machając na mnie zbywająco ręką, wychodząc na sal. No cóż, Kris przysporzył nam naprawdę wielu klientów. Niektórych znałam już prawie na pamięć po zobaczeniu zamówienia. Ciasto czekoladowe i cappuccino z cafe art z serduszkiem. Zabujana w Krisie nastolatka imieniem MinAh. O Boże biedny Lu Han traci ludzi. Doszedł kolejny podział. Tak jak czwórka chłopaków miała swoje oddane fankluby, Kris posiadł ich wszystkich. Starsze pani po prostu uwielbiały patrzeć jak skupiony rysuje wzorki na kawie. Głupie nastolatki były…ee…głupimi nastolatkami i prosiły o serduszka na kawie. Normalne. Osoby bardziej dojrzałe po prostu cieszyły oko samym wyglądem Krisa a rodziny…rodziny przestały przychodzić(A to wszystko wiem, dzięki kartką podrzucanym mi pod drzwi kawiarni i mimo iż o to nie porosiłam, klienci bardzo chętnie opowiadali mi, co sądzą o kawiarni. Z uwzględnieniem uczuć, którymi darzyli różnych członków zespołu…). Rodziny chyba zaczęły się rozpadać. Super, jeszcze ktoś mnie pozwie, że jestem przyczyną rozpadu związku. Tak, to jest coś. Mimo iż barista był nieocenioną pomocą, pragnęłam by ktoś dzielił mój ból w kuchni. Yixing nie bez przyczyny został nazwany Lay. Każdy zna Lay’s i ich cudowną chrupiącą kruchość. Wszystko, co wychodziło spod rąk, Laya…rozpadało się jak zbyt mocno naciśnięty chips. Tao zwyczajnie nie miał cierpliwości i lubił wyżywać się na cieście drożdżowym(A tylko mi tak wolno…). Natomiast, Lu Han był zbyt ...przesłodzony. Proste. Dawał za dużo cukru. Zaczynałam się bać, że może nam zachoruje na cukrzyce. W tedy to by była przesada. O Jaeah nie wspomnę, skoro potrafiła przypalić wodę na kawę a Myungjae wszystkim się kaleczył. Nawet łyżką. Wiec zostało wywieszone ogłoszenie o pomocnika do kuchni. Niekoniecznie cukiernika. Mógłby to być zwykły kucharz. Na pewno potrafi zrobić cisto. A na pewno francuskie przecież tyle się potraw robi z tym ciastem.
- Sunbae?- Uniosłam głowę. Tylko jedna, jedyna osoba tak na mnie mówi.
- Tak YiFan oppa?- Zapytałam. I tylko do niego zwracałam się per oppa. Zwyczajnie wydawało mi się, że powinnam. Nie było tak z Lu Hanem ani Tao czy Layem. Oni mówili na mnie „nuna” ja mówiłam do nich zazwyczaj nieformalnie. Nikomu to nie przeszkadzało. I chodź bardzo starałam się mówić do YiFana normalnie chociażby po przezwisku…wydawało mi się to nie na miejscu.
- Jakiś chłopak przyszedł ze zgłoszeniem do kuchni i py….- No mnie już w kuchni nie było. YiFan dalej stał trochę zaskoczony w kuchni opuszczając podwinięte rękawy koszuli, wszedł na sale. Przede mną stał Koreańczyk. Uroczy…z bardzo…dużymi oczami. Mimo wszystko był uroczy. Skłonił mi się, więc ja mu także.
- Witam, jestem Do Kyungsoo i chciałbym pomóc tutaj w kuchni- powiedział wesoło.
- Oh…jestem Maya Aleiso i jestem właścicielką- powiedziałam. Zobaczyłam jak Lu Han powtarza moje nazwisko kręcąc za każdym razem głową. Trudne, wiem. Kyungsoo jeszcze raz pochylił głowę.- Skoro jesteś tu by mi pomóc proszę ze mną do kuchni- powiedziałam z uśmiechem ruszając do mojej małej świątyni.
- Oh…wielka- szepnął a ja uśmiechnęłam się przeglądając jego papiery.
- Piekarz?- Zapytałam. Kiwnął głową.
- Jestem w trakcie zrobienia certyfikatu na cukiernika. Zostały mi dwa tygodnia nunim- powiedział. Świetnie. Kolejny starszy zwracający się do mnie jak do starszej. Czy ja wyglądam staro? Mam metr sześćdziesiąt i wyglądam jak dziecko! Jaeah zawsze mówiła, że moje oczy sprawiają, że wyglądam na swój wiek. Ah…zieleń postarza.
- To świetnie- klasnęłam w ręce znów tworząc obłoczek mąki. Jakoś mi to nie przeszkadzało.- Proszę, pokaż coś, co umiesz najlepiej i będzie warte mojej uwagi- powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się.
- Uroczy co nie?- Szepnęła Jaeah a ja zaśmiałam się dalej podskakując lekko w miejscu podekscytowana. Spojrzałam w bok. Zaciekawione spojrzenie, Krisa wmurowało mnie, więc już nie skakałam. Zaczynam się go bać. Nie musiałam długo czekać na efekty pracy Kyungsoo. Jego babeczki były urocze, ale i oryginalne.
- Kiedy będziesz w stanie zacząć Kyungsoo-ssi?- Zapytałam a on klasnął w dłonie. Tak. W fartuchu także był uroczy.

Więc...taak xD To już drugi rozdział, huh? Kurcze...już mam tysiąc wejść, to super! xD Dziękuje wam bardzo xD Cóż...w końcu pojawiał się i Kris i D.O więc...mamy już całe "Fallen" w komplecie xD Co ja wam jeszcze...a tak. Wczoraj... założyłam sobie twittera i to wszystko przez Miss.Alice (Jak coś, to wszystko co złe to jej wina ^^) Ale jakbyście byli ciekawi, lub chcieli wiedzieć o jakichkolwiek opóźnieniach czy o tym, że właśnie wstawiam gdzieś rozdział....TU się tego dowiecie xD No i jeszcze w Spisie Opowiadań, trochę rozwinęło się to i owo więc można zerknąć xD To by było na tyle. Do zobaczenia!