niedziela, 15 grudnia 2013

"My Kitten": Ten Puds

       10.


       Rano czułem się dość dziwnie. Tak jakbym był bardzo…pobudzony. Uderzyłem się w czoło rozglądając po pokoju. Kai spał tak, że jego noga leżała między moimi. Tak to zapewne było to. Uwolniłem się od jego długich kończyn i zerknąłem na swoje spodnie niezadowolony, po czym ruszałem do łazienki. Kiedy wróciłem Kai rozwalił się na całym łóżku. Chwile tak na niego patrzyłem czekając aż zmieni pozycje. Kiedy leżał na boku ułożyłem się na materacu ale było mi jakoś niewygodnie. Przywarłem całym ciałem do jego pleców i westchnąłem. Jednak tak też było źle. Zerknąłem na zegarek. Była szósta nie ma mowy że zacznę coś robić bo umrę. Chciałem jeszcze spać. Wstałem i obszedłem całe łóżko dookoła kucając przed twarzą Kaia. Jak zwykle kiedy spał wyglądał pięknie. Idealnie wręcz. Odgarnąłem kilka kosmyków z jego twarzy i oparłem brodę na materac z lekkim uśmiechem. Obserwowanie Kai podczas snu było moim ulubionym zajęciem zwłaszcza że nie często miałem do tego możliwość. Kai wstawał wcześniej ode mnie. Czemu lubiłem patrzeć na Kai kiedy spał? Nie rozpraszał mnie swoimi oczami i przeszywającym na wskroś spojrzeniem ani żadnym powalającym na łopatki uśmiechem stulecia. Był spokojny. Mogłem wyczytać wszystkie emocje, jeśli jakiekolwiek pojawiały się na jego twarzy. Oparłem policzek na dłoniach dalej na niego patrząc. Gdzieś czytałem, że mimo iż ludzie śpią to mózg i tak dostrzega to, że ktoś się na nas patrzy. Niektórzy zwyczajnie to ignorują, tak jak Kai a niektórzy nie znoszą i od razu to wyczuwają, tak jak ja. Podniosłem dłoń widząc między brwiami kota delikatną zmarszczkę i przyłożyłem do czoła Kai palec wygładzając ją. Nawet to go nie obudziło. Dobrze zdawałem sobie sprawę, że słyszy nawet mój cichy oddech. Ale nie przejmowałem się tym teraz. Lay wkurzony leżał na łóżku obok a jedno jak zwykle było puste. Miałem gdzie spać, ale chciałem leżeć z Kai. Westchnąłem cicho przymykając powieki. Kiedy je otworzyłem prawie krzyknęłam, ale zabrakło mi powietrza. Oczy Kaia były szeroko otwarte a jego mina wyrażała nie więcej nie mniej, co zaciekawienie. Jak zazwyczaj.
            - Ja…ekhm…e- jak zwykle włączyło mi się jąkanie zwłaszcza, kiedy Kai patrzył tak bez słowa. Obserwował każda zmianę na moje twarzy.- Um…ja chyba…- w tedy poczułem dłonie na swoich ramionach. Zostałem dość brutalnie wciągnięty na łóżko i przyszpilony do materaca z Kai siedzącym na moich biodrach. Moje ręce trzymał w swojej jednej dłoni i patrzył na mnie z lekko przekrzywioną głową. Totalnie mnie zatkało i sytuacja była naprawdę dziwna. Przełknąłem ślinę widząc nieznane dotąd spojrzenie Kai. Miało w sobie takie dziwne emocje, których chyba jeszcze u niego nigdy nie widziałem.
            - Hyung- zaczął szeptem zdając sobie sprawę, że Lay, mimo iż ma mocny sen to jednak pamięta to, co słyszy śpiąc. Wkurzające. Westchnął przechylając głowę na drugą stronę zagryzając wraże jakby był…zirytowany? Zmarszczyłem brwi.- Dlaczego mi to robisz?- zapytał a ja otworzyłem szeroko oczy.
            - C-co?- Wyjąkałem czując, że uścisk na moich nadgarstkach jest nieznośnie palący tak samo jak ciężar na biodrach i wzrok Kai.
            - Dlaczego się tak zachowujesz? Nie jestem już dzieckiem. Powinieneś dobrze o tym wiedzieć- powiedział a ja dalej nie rozumiałem. A może nie chciałem zrozumieć tego, co chciał mi przekazać. Dalej patrzyłem na niego zaskoczony. Kai westchnął puszczając moje ręce za to opierając swoje po bokach mojej głowy patrząc uważnie w moje oczy.
            - Drażnisz się ze mną hyung- szepnął cicho a ja wstrzymałem powietrze. Jego oddech owiał moją twarz a ja czułem delikatny zapach tej cholernej wanilii i truskawek. Zacisnąłem usta w wąska linię.
            - Nie prawda Kai zejdź-
            - Nie- przerwał mi. Wydawał się być zdenerwowany. Zagryzłem wargę.- Nie wiem czy robisz to specjalnie, ale mam wrażenie, że tak. Najpierw u L.Joe hyunga, później w domu…i teraz. Wiesz, że ja naprawdę chciałbym…ale nie zrobię tego, bo mi nie pozwalasz. Wiec zdecyduj się hyung- powiedział schodząc ze mnie i siadając obok.- Zdecyduj się, czego ode mnie oczekujesz- powiedział pochylając się i całując mnie delikatnie położył się obok mrucząc ciche ‘dobranoc’. Dalej z szeroko otwartymi oczami oddychałem lekko. Kai miał odsunięte ramie tak bym mógł go przytulić, ale pierwszy raz się zawahałem. Naprawdę to robiłem? To nie było specjalnie ja…po prosu tęskniłem. Przełknąłem ślinę zdając sobie sprawę, że naprawdę sądziłem, że Kai jest na tyle młody i głupi, że niej zrozumie. Myliłem się. Spędziłem kolejne półtorej godziny leżąc w bezruchu gapiąc się na sufit dopóki Lay nie spadł z łóżka budząc Kai, który na przywitanie tylko pocałował mój policzek i zajął łazienkę. Nie byłem pewny czy pójdziemy dziś na spacer.

            Lay nie mógł przestać się na mnie gapić, kiedy tego ranka zobaczył mnie na łóżku.
            - Wyglądasz jakbyś przeżył zawał…- mruknął patrząc na mnie uważnie.
            - Bo tak było- mruknęłam. Chłopka uniósł brew a ja tylko pokręciłem głową.- Nie ważne- mruknąłem szybko ubierając się, ruszyłem na dwór. Dziś mieliśmy jechać w kolejne miejsce i już na sama myśl, że mam tyle siedzieć z Kai w samochodzie przyprawiała mnie o dreszcze. Uderzyłem głową we własne kolana siedząc na ławce przed hotelem.
            - Ten kot mnie wykończy- burknąłem do siebie.
            - Ty chyba jego pierwszy- podskoczyłem w miejscu słysząc głos Kyungsoo, który stał tuż przede mną z rekami w kieszeniach i uśmiechał się zadowolony.
            - Wy WDSZYSCY chcecie mnie wykończyć- burknąłem marszcząc brwi a on tylko kiwnął zadowolony głową siadając obok mnie. Wyprostował nogi i spojrzał na mnie.
            - To co znów zrobił Kai?- Zapytał. Potargałem się po włosach.
            - Ah…po prostu jest- mruknąłem zbywająco a on zaśmiał się.
            - Jakby samo istnienie Kai było problemem nie żyłbyś od czterech lat- powiedział a ja odrzuciłem głowę do tyłu. Kai właśnie wyszedł na dwór razem z Mimi i Jongdae. Szli chyba do sklepu. Dziewczyna wyglądał strasznie drobno przy Kai i nawet przy Jongdae. Cała trójka odwróciła się i pomachała nam a ja miałem wrażenie, że Kai uśmiecha się za szeroko. Odmachaliśmy im a D.O zaśmiał się znów.
            - Jezu, co cię tak śmieszy?
            - Na serio…co zrobił Kai? Wyglądasz jakby prawie cię zgwałcił w nocy- powiedział machając nogami i nie przestając się uśmiechać. Spojrzałem na niego marszcząc brwi a on przestał się poruszać.- Kai cię zgwałcił?!- pisnął.
            - Nie dupku!- Krzyknąłem uderzając się w głowę a on odetchnął z ulgą.
            - To w takim razie prawie cię zgwałcił, ale dlaczego?- Zapytał a ja znów zmarszczyłem brwi.
            - Bo się na niego patrzyłem- powiedział a Kyungsoo uniósł brwi.- Jak spał- dodałem.
            - Okey to jest zboczone Baekkie- powiedział a ja uderzyłem go mocno.- Żartuje, ale nadal dziwne- powiedział rozmasowując ramie.
            - No, bo jak śpi to wygląda uroczo i…
            - Zboczeeenieeeec!- Zawył Lay a ja schowałem głowę miedzy nogi.- Wszystko słyszałem zboczeńcu- powiedział Yixing a ja nawet nie podniosłem głowy. Lay całkowicie na luzie streścił poranną akcję między mną i Kai, Kyungsoo. Nie widziałem jego reakcji, bo dalej miałem głowę miedzy własnymi nogami. Nienawidzę Yixinga…on podsłuchuję zawsze nawet jak śpi.
            - Okey to poważna sprawa Baek- mruknął Kyungsoo a ja tylko prychnąłem. Jakbym nie wiedział.- Kai nie jest cholernym dzieckiem i to straszne, co mu robisz- powiedział a ja spojrzałem na niego przerażony. Zaśmiał się.- Mówiłem, że się podniesie?- Zwrócił się do Laya a ja tylko jęknąłem. Nie wierzę, że to moi przyjaciele.
            - Dobra, ale teraz do rzeczy- powiedział Yoixing zwracając się twarzą w moja stronę.- Nie podpuszczaj do cholery Kai. Wiesz, ja ci się tam nie dziwie, że się tak do niego lepisz- zmrużyłem oczy a on tylko machnął na mnie ręką.- Ale weź…jeśli nie dajesz mu jakiś odpowiednich znaków czy szansy…ogarnij trochę. Bo później będzie łaził napalony- mruknął a ja zakończyłem jego wypowiedź efektownym zmiażdżeniem sobie czoła ręką.
            - Jak zwykle dostany Lay- mruknął Kyungsoo a wyżej wymieniony tylko się uśmiechnął.- Ale po części ma racje. Musisz jasno wytłumaczyć Kai, czego od niego oczekujesz, bo później będzie dochodzić między wami do takich niekoniecznie miłych sytuacji- mruknął D.O kiwając głową a ja westchnąłem przyznając mu racje. Trzeba wyznaczyć granice. Kai i sobie samemu. Oparłem łokieć o kolano obserwując jak Kai niesie kilka toreb jedzenia śmiejąc się z czegoś, co powiedział Chen.

            Przez całą drogę do nowego miejsca dziwnie się czułem. Kai spokojnie spał z głowa opartą o szybę a ja wciskałem się w drugi koniec samochodu. Zdecydowanie musieliśmy porozmawiać, kiedy dojedziemy na miejsce.
             Lay zjechał w jakąś wąska uliczkę do hotelu. Był on niedaleko lasu. Ulica dalej prowadziła do jakiegoś zamkniętego mostu. Stało tam dużo jakiś kartonów, skrzynek. Reszty nie zdołałem dostrzec, bo samochód zakręcił a Kai wpadł na przednie siedzenie.
            - Aua…- mruknął tylko odpychając się od fotela by przetrzeć twarz rekami. Wszyscy szybko wypakowaliśmy się z samochodów i ruszyliśmy by zająć pokoje w hotelu. Lay i Kyungsoo wyglądali na śmiertelnie oburzonych tym, że nie ma pokojów czteroosobowych a pokój trzyosobowy jest tylko jeden.
            - Czyli Lay, D.O i L.Joe śpią razem- mruknął Jongdae odbierając klucze do pokoi od recepcjonistki. Cała trójką westchnęła ciężko a Chen zaśmiał się podając jednemu z nich klucz. Kyungsoo chwycił go i mrucząc coś pod nosem wziął swoje walizki i ruszył do schodów. Zaśmiałem się głupkowato zanim dotarło do mnie, że będę z Kai w pokoju sam. Super, jeszcze przed pójściem spać musze z nim obgadać to i owo.

            Siedząc w pokoju obmyślałem w głowie to co chciałbym powiedzieć Kai kiedy tamten pomagał zabić karalucha w pokoju Mimi i Jongdae. Chen był zajęty trzymaniem Mimi a Lay uciekł z hotelu, więc Kyungsoo poszedł go szukać. Byunghun był zbyt zajęty śmianiem się. Znów usłyszałem jeszcze wyższy o oktawę głos Mimi wrzeszczący „ ZABIJ TO ZABIJ NO!” i śmiech Jongdae. Ten to ma donośny głos. Bo chwili usłyszałam, jaki huk, trzask drzwiami i zobaczyłem Mimi przyczepioną do mojego ramienia.
            - Co się stało?- Zapytałem.
            - Oppa…Kai chyba umarł z karaluchem- szepnęła a ja wybałuszyłem na nią oczy po czym ruszyłem się z łóżka i wszedłem do ich pokoju. Ogólnie to był tam taki chaos jakby przebiegł tam jakoś huragan czy coś. Jongdae stał nieruchomo w jednym końcu pokoju a Kai nie wiedziałem wiec wychyliłem się bardziej.
            - Gdzie on jest?- Zapytałem Chena. Wskazał przed siebie. Wyjrzałem za kanapę gdzie znalazłem Kai. Leżał na ziemi.
            - Kai nic ci nie jest?- Szepnąłem przestraszony. Ten jęknął drgając lekko i odwrócił się na plecy siadając po chwili i trzymając się za głowę podniósł się do pionu opierając się o ową kanapę.
            - Jak to się stało?- zapytałem trzymając go by nie upadł.
            - Mimi mnie ogłuszyła- mruknął tylko. Dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie.
            - Ale czy…- zaczęła.
            - Tak, zabiłem karalucha!- Krzyknął, po czym opadł na kanapę. Mimi uśmiechnęła się lekko, kiedy spojrzałam na nią zaszokowany.
            - Naprawdę brzydzę się robali- powiedziała a ja tylko pokręciłem głową.
            - Chodź Kai pójdziemy na spacer- powiedziałem łapiąc go za ramie.
            - Idziecie sami?- Zapytał Chen marszcząc brwi.
            - Tak, ale tylko na chwilkę. Zaraz wracamy- powiedziałem. Kai pokiwał głową i ruszył za mną do wyjścia.
           
            Przez całą drogę do lasu szliśmy w ciszy. Kai co chwile poprawiał swoje czapkę albo trzymał ręce w kieszeniach jeansów rozglądając się. Z jednej strony było to dla mnie dobre, bo mogłem sobie jeszcze wszystko przemyśleć. Kiedy znaleźliśmy się w takim miejscu gdzie miałem pewność, że ani Lay ani Kyungsoo czy Byunghun nas nie podsłuchają zatrzymałem się. Kai szedł jeszcze kawałek dalej dopóki nie zauważył mojej nieobecności. Roztargniony cofnął się kilka kroków a ja zaśmiałem się.
            - Zamyśliłem się – mruknął cicho patrząc w ziemie. Pokiwałem głową patrząc uważnie na jego sylwetkę. Kai był interesującą osobą. Nie tylko ze względu na swoją odmienność od innych ludzi, ale także na swój charakter. Może to, dlatego że był czteroletnim dzieckiem ukrytym w ciele osiemnastolatka? Uroczy, słodki i do bólu nieśmiały czasem stawał się buntowniczy, pewny siebie i seksowny i to sprawiało, że gubiłem się w tym wszystkim. Teraz Kai był zagubionym dzieckiem onieśmielony tym, co zrobił wczoraj.
            - Kai wiesz, bo ja naprawdę nie chciałem żebyś odebrał to wszystko tak jak to …odebrałeś- powiedziałem marszcząc brwi. Nagle to wszystko, o czym myślałem wyparowało mi z głowy. Kai spojrzał na mnie uważnie. Odchrząknąłem starając się spowolnić bicie serca. – Ja po prostu cholernie mocno za tobą tęskniłem i martwiłem się i …sam nie wiem co jeszcze. Teraz jak o tym pomyślę to masz racje, nie powinienem tak się zachowywać.- Wziąłem głęboki oddech pochylając głowę. Czułem ż…e Kai na mnie patrzy.- Naprawdę cię przepraszam Kai. Jeśli …kiedykolwiek znów się będę tak zachowywał kopnij mnie- walnąłem, po czym do moich uszu doszedł śmiech. Kai zgiął się w pół opierając dłonie o kolana. No kurwa mać! Ja tu się denerwuje, próbuje wytłumaczyć a on się śmieje?!
            - Przepraszam hyung- powiedział zgniatając mnie o swoją klatkę piersiowa.- Porostu tak nagle z tym kopaniem- powiedział, po czym zachichotał kładąc swoja brodę na moim ramieniu.- Rozumiem, i przepraszam…ja czuje jak się na mnie patrzysz naprawdę…masz dziwną minę swoją droga i jakoś tak w tedy…nie wytrzymałem. I nie będę cię kopał. Będziesz robił, co chciał i kiedy chciał a ja ci pozwalam.- powiedział a ja otworzyłem nieznacznie oczy.- Tylko…powiedz mi kiedy będziesz pewny. Dobrze?- Zapytał, po czym pocałował mnie za uchem.
            - Dobrze, powiem ci- mruknąłem cicho dalej mając twarz przy jego obojczykach. Nie wiem ile tak staliśmy. Nie było mi w cale zimno. Od Kai jak zwykle biło ciepło. Jego ogon otaczał moja szyje, na której wystąpiła gęsia skórka a dłonie delikatnie gładziły plecy. Ja mocniej trzymałem się przodu jego koszulki wdychając zapach truskawek, wanilii i tego specyficznego zapachu, którym Kai zawsze pachniał. Jakby trawą, ziemią i taką dzikością, co było dziwne, bo przecież dzikość nie ma zapachu. Przymknąłem oczy, bo czułem się tak bezpiecznie i było mi tak ciepło, że mógłbym chyba nawet tak zasnąć. Poczułem jednak jak Kai spina mięśnie, więc uniosłem głowę. Widziałem jedynie kawałek jego twarzy, więc odsunąłem się odrobinę. Kai rozglądał się patrząc w górę.
            - Co jest?- zapytałem
            - Wydaje mi się, że ktoś tu jest…- powiedział łapiąc mnie mocno za rękę.
            - Wracajmy- powiedziałem szybko zdając sobie sprawę, że zrobiło już się ciemno i pewnie reszta się o nas martwi.
            - Tak, szybko – powiedział. Nie miałem zamiaru ignorować instynktu Kai. Może i czasem przesadzał, ale od czasu porwania wolałem, nie ryzykować. Szliśmy z Kai szybkim krokiem w stronę hotelu. Kai przyciskał mnie do siebie jakby to mnie mieli zamiar porwać a nie jego. Odetchnąłem z ulga, kiedy spośród drzew zaczynałem dostrzegać rysy hotelu. Poczułem szarpniecie i wiedziałem, że to nie wróży dobrze. Ktoś szarpnął mocno moją ręką rzucając na ziemie. Spojrzałem do góry i zakląłem widząc kilkoro ludzi. Wyglądali jak jacyś cholerni, ninja a wśród nich dostrzegłem Myungsoo. Kai stał przestraszony patrząc na mnie a ja nie wiedziałem, co zrobić. Tych gości było dziesięciu plus Myungsoo szczerzący się jak popapraniec.
            - Uciekaj Kai- szepnąłem, ale wiedziałem, że on usłyszał. Spojrzał na mnie a ja kiwnąłem głową, na co on tylko swoją pokręcił.

            - Uciekaj- powiedziałem. -Dam sobie radę. Natychmiast- warknąłem nadal cicho. Kai zrobił zbolałą minę i w momencie, kiedy ja wstałem z ziemi ten uskoczył w bok od jednego z napastników i wdrapał się na drzewo przeskakując na drugie. Wyciągnąłem szybko telefon, ale zanim zdążyłem choćby wybrać odpowiedni numer poczułem mocne uderzenie w tył głowy i nie widziałem już nic.
Korekta by Nejimakidori

++++++++++

Boże przepraszam was bardzo! >.< 
Wiem ze part był chyba z miesiąc temu Jezu jestem straszna przepraszam ;_;
Ale już jestem! Cieszycie sie? XD Trochę wytłumaczeń Tutaj ^^
G.G

2 komentarze:

  1. Geez, nawet nie wiesz jak mi się morda ucieszyła i jaki miałam wytrzeszcz jak zobaczyłam, że dziesiątka MK wyszła, przez chwilę takie "Czy ja śnię? Co wam się tak nagle ludzie zebrało na wrzucanie nowych partów? Czyżby atmosfera świąt?" i takie tam...
    Świąteczny ff - jestem na tak, niech już ten dwudziesty szybciej nadchodzi ;;
    Jezu, już miałam nadzieję, że na dłużej ci "jebańcy z Myungsoo na czele" (sikam) dadzą kotom spokój, ale widać oni mają dość fluffów i postanowili się pokazać, smutek :c oby tylko Baekkiemu się nic złego nie stało, no bo kurna, chłopak i tak ma już zapierdziel po wsze czasy z Kyungsoo i Lejem (małe sucze z nich xd) i jeszcze Infinite zgłasza do niego pretensje, to nie zazdroszczę. Podła robota.
    Nie lubię smutów, więc cieszę się, że nie spieszysz się z okazaniem pełni zoofilii Baeka, jestem ci za to wdzięczna ^^
    Także tego...mam nadzieję że nie do zobaczenia za miesiąc, tylko ciut wcześniej (?) i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. czemu zawsze z moich biasów robią tych złych, teraz z Myungsoo XD
    fajnie, ja osobiście nie czekałam długo na nową notkę, bo odkryłam blogaska niedawno, ale fajnie, że coś wrzuciłaś :3
    też czekam, aż Baekhyun będzie gotowy ♥ bd zoofilią hehe XD
    wgl ja to tęsknię za fluffem, może dla niektórych było za dużo, ale fluff i smut to moje ulu gatunki, więc tego nigdy za dużo D:
    i kurde biedny baekhyun, weźcie źli ludzie zostawcie go i resztę w spokoju T.T
    i mam nadzieję, że kolejna notka wyjdzie szybko! :3
    co do świątecznej - nie mogę się doczekać ♥
    btw w zakładce 'Wieloczęściowe Opowiadania' w My Kitten nie masz oznaczonych rozdziałów wszystkich i trzeba szukać ich na głównej, taka mała uwaga x3

    OdpowiedzUsuń