Chłopak siadał na brzegu plaży.
Niezależnie od temperatury, zawsze o tej samej godzinie i w stałym miejscu. Po
prostu siedział. Czasem kilka minut, czasem kilka godzin. Potem wstawał, i nie
oglądając się za siebie, odchodził. I tak dzień w dzień.
Pewnego dnia ten sam chłopak przyszedł
w towarzystwie innego chłopaka. Siedzieli na brzegu plaży i rozmawiali. Długo.
Czasem nawet do późnej nocy; tak długo, aż nie byłem w stanie stwierdzić, czy
dalej tam są, czy jednak już, nie bo było tak ciemno.
Po kilku miesiącach ten chłopak znów
wrócił na plażę. Sam. Znów przychodził tam codziennie i również sam wracał.
Innego dnia to ja wybrałem się na
plażę. Nie dlatego, że była ładna pogoda - wręcz przeciwnie, było zimno - ale
dlatego, że chłopak, który zawsze siedział na plaży znów tam był i nie wyglądał
na ubranego odpowiednio na taką pogodę. To nigdy się nie zdarzało, więc
zabrałem ze sobą gruby sweter i ruszyłem na plażę. Chłopak siedział z kolanami
pod brodą i wpatrywał się przed siebie, ale nie do końca patrzył.
Kiedy
dotarłem na miejsce, stanąłem tuż obok chłopaka, ten jednak nie zwrócił na mnie
swojego wzroku.
- Czy coś się stało?
Stałem tam chwilę,
patrząc na niego, bo to ja chciałem zadać to pytanie. Czy coś się stało, że
znów przychodzisz na plażę sam? Czy coś się stało, że zapomniałeś zabrać ze
sobą kurtki? Czy coś się stało? Zamiast odpowiedzieć, usiadłem obok niego i
skierowałem rękę z grubym swetrem w jego kierunku, ale on nawet nie spojrzał.
Nie odwrócił się nawet. Ściągnąłem brwi.
- Nie jest ci zimno?
- zapytałem. Chłopak kiwnął głową, więc, odrobinę zdezorientowany, założyłem na
jego ramiona sweter. Starałem się zrozumieć, choć było to ciężkie. Dopiero
kiedy sweter leżał już idealnie na ramionach chłopaka, on spojrzał na mnie, ale
nie do końca spojrzał.
- Dziękuję -
powiedział. Patrzył na mnie, ale mnie nie widział. Uśmiechnąłem się lekko, choć
wiedziałem, że nie widzi. Chłopak założył sweter i objął się nim, by mógł on
dostarczyć mu więcej ciepła. Wtedy powiedziałem mu, że widzę go codziennie z
okna mojego pokoju i zastanawiam się.
- Dlaczego tu
siedzę? - spytał, zanim ja zdążyłem zapytać. Kiwnąłem głową, mimo że
wiedziałem, iż on na mnie nie patrzy.
-To jedyne miejsce,
w którym jestem w stanie zobaczyć piękno, wiesz? - zapytał, a ja wierzyłem mu.
Wierzyłem, że to jedyne miejsce, w którym może widzieć, gdy jego niewidzące
oczy nie są w stanie patrzeć.
- Co się stało z
tamtym chłopakiem? Widziałem was tu razem - powiedziałem, siadając wygodniej.
Chłopak uśmiechał się, pochylając delikatnie głowę i zaczął mówić.
- Kiedyś, gdy byłem
mały, zawsze zastanawiałem się, jak to będzie, gdy będę szukał kogoś, kogo będę
mógł pokochać. Moi koledzy i koleżanki zawsze mi opowiadali, że ten chłopak
jest taki i taki i ma takie włosy, takie oczy i taki uśmiech, że tamta dziewczyna
ma takie nogi, takie piersi i taki brzuch. A ja jedynie jak widziałem tego
chłopaka, to jego niski głos i ciężkie kroki, a dziewczynę- wysoki śmiech i
wyraźny zapach perfum. I nie mogłem zrozumieć, jak moja koleżanka znosi to
głośne tupanie, a mój kolega ten wiecznie utrzymujący się słodki zapach, tak
słodki, że aż mdlący. Kiedy stawałem się starszy było mi łatwiej zrozumieć, że
ja nie znajdę ukochanej osoby przez jej wygląd, ale przez to, jaka jest; że to
nie będzie tak jak w filmach, miłość od pierwszego wejrzenia. Jakiego
wejrzenia? Dla mnie to raczej od pierwszego słowa, ale ja to rozumiałem.
Rozumiem to, muszę zrozumieć, więc szukałem, szukałem tej osoby, w której
mógłbym się zakochać dzięki jej słowom.
- I udało mi się,
wiesz? - zapytał, odwracając się ku mnie i uśmiechając się szeroko, zupełnie
jakby znalazł skarb. Sam się uśmiechnąłem i kiwnąłem głową, choć on tego nie
widział. Mimo to kontynuował. - Znalazłem takiego kogoś. Miałem tak wiele
szczęścia. Ciężko jest znaleźć osobę, która będzie się tobą opiekować, która
będzie pokazywać ci wszystko, a on to robił. Dzięki niemu poznałem świat od
innej strony i widziałem go. Pierwszy raz w życiu widziałem to, o czym on
mówił. Byłem taki szczęśliwy. Ale pokłóciliśmy się - jego uśmiech zbladł, a
głowa znów opadła na kolana. - To chyba była moja wina, chociaż sam nie wiem.
Nie wiem, co zrobiłem źle, ale tęsknię za tymi dniami, gdy na przystanku
spotykałem się z nim i byłem pewny, że wsiadam do dobrego autobusu, nie musząc
pytać obcych ludzi. Za tymi dniami, kiedy siedzieliśmy tu, a on opowiadał mi
historie albo opisywał wszystko dookoła, tak bym mógł widzieć coś więcej od
piasku na plaży i szumiących fal oceanu, szeleszczących liści w tle. Teraz nie
wiem jak to naprawić, bo nie umiem trafić do miejsca w którym on mieszka, a gdy
dzwonię, on nie odbiera - skończył, a ja zdałem sobie sprawę, że dookoła nas
zrobiło się już ciemno. Pomogłem wstać temu chłopakowi i odprowadziłem go do
domu, a gdy wracałem do siebie ze swetrem w ręku, pomyślałem, że to okrutne.
Okrutne, jak źle potraktował tego chłopaka świat, jak źle potraktował go tamten
chłopak. Gdy ponownie dotarłem na plażę i spotkałem tam chłopaka, którego
szukał tamten, nie zawahałem się do niego podejść i opowiedzieć mu o tym, czego
się dziś dowiedziałem. Gdy szedłem do domu, zostawiwszy za sobą osobę dalej
siedzącą na plaży, czułem gdzieś głęboko w sercu, że chyba udało mi się zrobić
coś dobrego. Miałem nadzieję, że udało mi się naprawić życie niewidomego
chłopaka, którego dziś okryłem swoim swetrem i którego historii dziś
wysłuchałem; że dzięki temu, że mu pomogłem, nauczyłem się czegoś nowego.
Dlatego też, gdy wstałem następnego dnia i stałem przy oknie, czekając aż
chłopak znajdzie się na plaży, nie mogłem zrozumieć, dlaczego dziś się tam nie
pojawił. Ani dnia następnego, i kolejnego, i jeszcze następnego.
Po
kilku miesiącach wróciłem na plażę, na którą nie przychodził już niewidomy
chłopak w poszukiwaniu piękna, jakie mógłby zobaczyć. Wydawała się taka pusta
bez niego. Czując się odrobinę dziwnie, usiadłem w miejscu w którym on
zazwyczaj siadał i patrzyłem przed siebie, jakbym starał się nim; być z ta
różnicą, że ja widziałem, a on nie. Zastanawiałem się, dlaczego nie wracał.
Postanowiłem, że spróbuję trafić do miejsca, gdzie mieszkał, tam gdzie go
odprowadzałem ostatni raz kilka miesięcy temu. Gdy tam trafiłem, znalazłem
niewidomego chłopaka w towarzystwie tego drugiego, na placu zabaw. Nie
podszedłem bliżej, ale poczułem ulgę, bo udało mi się sprawić, że jego życie
stało się odrobinę lepsze. Może właśnie dzięki mnie teraz będzie on w stanie
widzieć codziennie z pomocą osoby, którą kocha.