10.
Rano
czułem się dość dziwnie. Tak jakbym był bardzo…pobudzony. Uderzyłem się w czoło
rozglądając po pokoju. Kai spał tak, że jego noga leżała między moimi. Tak to
zapewne było to. Uwolniłem się od jego długich kończyn i zerknąłem na swoje
spodnie niezadowolony, po czym ruszałem do łazienki. Kiedy wróciłem Kai
rozwalił się na całym łóżku. Chwile tak na niego patrzyłem czekając aż zmieni
pozycje. Kiedy leżał na boku ułożyłem się na materacu ale było mi jakoś
niewygodnie. Przywarłem całym ciałem do jego pleców i westchnąłem. Jednak tak
też było źle. Zerknąłem na zegarek. Była szósta nie ma mowy że zacznę coś robić
bo umrę. Chciałem jeszcze spać. Wstałem i obszedłem całe łóżko dookoła kucając
przed twarzą Kaia. Jak zwykle kiedy spał wyglądał pięknie. Idealnie wręcz.
Odgarnąłem kilka kosmyków z jego twarzy i oparłem brodę na materac z lekkim
uśmiechem. Obserwowanie Kai podczas snu było moim ulubionym zajęciem zwłaszcza
że nie często miałem do tego możliwość. Kai wstawał wcześniej ode mnie. Czemu
lubiłem patrzeć na Kai kiedy spał? Nie rozpraszał mnie swoimi oczami i przeszywającym
na wskroś spojrzeniem ani żadnym powalającym na łopatki uśmiechem stulecia. Był
spokojny. Mogłem wyczytać wszystkie emocje, jeśli jakiekolwiek pojawiały się na
jego twarzy. Oparłem policzek na dłoniach dalej na niego patrząc. Gdzieś czytałem,
że mimo iż ludzie śpią to mózg i tak dostrzega to, że ktoś się na nas patrzy. Niektórzy
zwyczajnie to ignorują, tak jak Kai a niektórzy nie znoszą i od razu to wyczuwają,
tak jak ja. Podniosłem dłoń widząc między brwiami kota delikatną zmarszczkę i
przyłożyłem do czoła Kai palec wygładzając ją. Nawet to go nie obudziło. Dobrze
zdawałem sobie sprawę, że słyszy nawet mój cichy oddech. Ale nie przejmowałem
się tym teraz. Lay wkurzony leżał na łóżku obok a jedno jak zwykle było puste.
Miałem gdzie spać, ale chciałem leżeć z Kai. Westchnąłem cicho przymykając
powieki. Kiedy je otworzyłem prawie krzyknęłam, ale zabrakło mi powietrza. Oczy
Kaia były szeroko otwarte a jego mina wyrażała nie więcej nie mniej, co zaciekawienie.
Jak zazwyczaj.
- Ja…ekhm…e- jak zwykle włączyło mi
się jąkanie zwłaszcza, kiedy Kai patrzył tak bez słowa. Obserwował każda zmianę
na moje twarzy.- Um…ja chyba…- w tedy poczułem dłonie na swoich ramionach. Zostałem
dość brutalnie wciągnięty na łóżko i przyszpilony do materaca z Kai siedzącym
na moich biodrach. Moje ręce trzymał w swojej jednej dłoni i patrzył na mnie z
lekko przekrzywioną głową. Totalnie mnie zatkało i sytuacja była naprawdę
dziwna. Przełknąłem ślinę widząc nieznane dotąd spojrzenie Kai. Miało w sobie
takie dziwne emocje, których chyba jeszcze u niego nigdy nie widziałem.
- Hyung- zaczął szeptem zdając sobie
sprawę, że Lay, mimo iż ma mocny sen to jednak pamięta to, co słyszy śpiąc.
Wkurzające. Westchnął przechylając głowę na drugą stronę zagryzając wraże jakby
był…zirytowany? Zmarszczyłem brwi.- Dlaczego mi to robisz?- zapytał a ja
otworzyłem szeroko oczy.
- C-co?- Wyjąkałem czując, że uścisk
na moich nadgarstkach jest nieznośnie palący tak samo jak ciężar na biodrach i wzrok
Kai.
- Dlaczego się tak zachowujesz? Nie
jestem już dzieckiem. Powinieneś dobrze o tym wiedzieć- powiedział a ja dalej
nie rozumiałem. A może nie chciałem zrozumieć tego, co chciał mi przekazać.
Dalej patrzyłem na niego zaskoczony. Kai westchnął puszczając moje ręce za to
opierając swoje po bokach mojej głowy patrząc uważnie w moje oczy.
- Drażnisz się ze mną hyung- szepnął
cicho a ja wstrzymałem powietrze. Jego oddech owiał moją twarz a ja czułem delikatny
zapach tej cholernej wanilii i truskawek. Zacisnąłem usta w wąska linię.
- Nie prawda Kai zejdź-
- Nie- przerwał mi. Wydawał się być
zdenerwowany. Zagryzłem wargę.- Nie wiem czy robisz to specjalnie, ale mam wrażenie,
że tak. Najpierw u L.Joe hyunga, później w domu…i teraz. Wiesz, że ja naprawdę
chciałbym…ale nie zrobię tego, bo mi nie pozwalasz. Wiec zdecyduj się hyung-
powiedział schodząc ze mnie i siadając obok.- Zdecyduj się, czego ode mnie
oczekujesz- powiedział pochylając się i całując mnie delikatnie położył się
obok mrucząc ciche ‘dobranoc’. Dalej z szeroko otwartymi oczami oddychałem
lekko. Kai miał odsunięte ramie tak bym mógł go przytulić, ale pierwszy raz się
zawahałem. Naprawdę to robiłem? To nie było specjalnie ja…po prosu tęskniłem. Przełknąłem
ślinę zdając sobie sprawę, że naprawdę sądziłem, że Kai jest na tyle młody i głupi,
że niej zrozumie. Myliłem się. Spędziłem kolejne półtorej godziny leżąc w
bezruchu gapiąc się na sufit dopóki Lay nie spadł z łóżka budząc Kai, który na
przywitanie tylko pocałował mój policzek i zajął łazienkę. Nie byłem pewny czy
pójdziemy dziś na spacer.
Lay nie mógł przestać się na mnie gapić,
kiedy tego ranka zobaczył mnie na łóżku.
- Wyglądasz jakbyś przeżył zawał…-
mruknął patrząc na mnie uważnie.
- Bo tak było- mruknęłam. Chłopka
uniósł brew a ja tylko pokręciłem głową.- Nie ważne- mruknąłem szybko ubierając
się, ruszyłem na dwór. Dziś mieliśmy jechać w kolejne miejsce i już na sama myśl,
że mam tyle siedzieć z Kai w samochodzie przyprawiała mnie o dreszcze. Uderzyłem
głową we własne kolana siedząc na ławce przed hotelem.
- Ten kot mnie wykończy- burknąłem
do siebie.
- Ty chyba jego pierwszy-
podskoczyłem w miejscu słysząc głos Kyungsoo, który stał tuż przede mną z
rekami w kieszeniach i uśmiechał się zadowolony.
- Wy WDSZYSCY chcecie mnie wykończyć-
burknąłem marszcząc brwi a on tylko kiwnął zadowolony głową siadając obok mnie.
Wyprostował nogi i spojrzał na mnie.
- To co znów zrobił Kai?- Zapytał.
Potargałem się po włosach.
- Ah…po prostu jest- mruknąłem
zbywająco a on zaśmiał się.
- Jakby samo istnienie Kai było
problemem nie żyłbyś od czterech lat- powiedział a ja odrzuciłem głowę do tyłu.
Kai właśnie wyszedł na dwór razem z Mimi i Jongdae. Szli chyba do sklepu.
Dziewczyna wyglądał strasznie drobno przy Kai i nawet przy Jongdae. Cała trójka
odwróciła się i pomachała nam a ja miałem wrażenie, że Kai uśmiecha się za szeroko.
Odmachaliśmy im a D.O zaśmiał się znów.
- Jezu, co cię tak śmieszy?
- Na serio…co zrobił Kai? Wyglądasz
jakby prawie cię zgwałcił w nocy- powiedział machając nogami i nie przestając
się uśmiechać. Spojrzałem na niego marszcząc brwi a on przestał się poruszać.-
Kai cię zgwałcił?!- pisnął.
- Nie dupku!- Krzyknąłem uderzając
się w głowę a on odetchnął z ulgą.
- To w takim razie prawie cię zgwałcił,
ale dlaczego?- Zapytał a ja znów zmarszczyłem brwi.
- Bo się na niego patrzyłem-
powiedział a Kyungsoo uniósł brwi.- Jak spał- dodałem.
- Okey to jest zboczone Baekkie-
powiedział a ja uderzyłem go mocno.- Żartuje, ale nadal dziwne- powiedział
rozmasowując ramie.
- No, bo jak śpi to wygląda uroczo
i…
- Zboczeeenieeeec!- Zawył Lay a ja schowałem
głowę miedzy nogi.- Wszystko słyszałem zboczeńcu- powiedział Yixing a ja nawet
nie podniosłem głowy. Lay całkowicie na luzie streścił poranną akcję między mną
i Kai, Kyungsoo. Nie widziałem jego reakcji, bo dalej miałem głowę miedzy
własnymi nogami. Nienawidzę Yixinga…on podsłuchuję zawsze nawet jak śpi.
- Okey to poważna sprawa Baek- mruknął
Kyungsoo a ja tylko prychnąłem. Jakbym nie wiedział.- Kai nie jest cholernym
dzieckiem i to straszne, co mu robisz- powiedział a ja spojrzałem na niego
przerażony. Zaśmiał się.- Mówiłem, że się podniesie?- Zwrócił się do Laya a ja
tylko jęknąłem. Nie wierzę, że to moi przyjaciele.
- Dobra, ale teraz do rzeczy-
powiedział Yoixing zwracając się twarzą w moja stronę.- Nie podpuszczaj do
cholery Kai. Wiesz, ja ci się tam nie dziwie, że się tak do niego lepisz-
zmrużyłem oczy a on tylko machnął na mnie ręką.- Ale weź…jeśli nie dajesz mu
jakiś odpowiednich znaków czy szansy…ogarnij trochę. Bo później będzie łaził
napalony- mruknął a ja zakończyłem jego wypowiedź efektownym zmiażdżeniem sobie
czoła ręką.
- Jak zwykle dostany Lay- mruknął
Kyungsoo a wyżej wymieniony tylko się uśmiechnął.- Ale po części ma racje.
Musisz jasno wytłumaczyć Kai, czego od niego oczekujesz, bo później będzie
dochodzić między wami do takich niekoniecznie miłych sytuacji- mruknął D.O
kiwając głową a ja westchnąłem przyznając mu racje. Trzeba wyznaczyć granice.
Kai i sobie samemu. Oparłem łokieć o kolano obserwując jak Kai niesie kilka
toreb jedzenia śmiejąc się z czegoś, co powiedział Chen.
Przez całą drogę do nowego miejsca
dziwnie się czułem. Kai spokojnie spał z głowa opartą o szybę a ja wciskałem
się w drugi koniec samochodu. Zdecydowanie musieliśmy porozmawiać, kiedy
dojedziemy na miejsce.
Lay zjechał w jakąś wąska uliczkę do hotelu.
Był on niedaleko lasu. Ulica dalej prowadziła do jakiegoś zamkniętego mostu.
Stało tam dużo jakiś kartonów, skrzynek. Reszty nie zdołałem dostrzec, bo
samochód zakręcił a Kai wpadł na przednie siedzenie.
- Aua…- mruknął tylko odpychając się
od fotela by przetrzeć twarz rekami. Wszyscy szybko wypakowaliśmy się z
samochodów i ruszyliśmy by zająć pokoje w hotelu. Lay i Kyungsoo wyglądali na
śmiertelnie oburzonych tym, że nie ma pokojów czteroosobowych a pokój
trzyosobowy jest tylko jeden.
- Czyli Lay, D.O i L.Joe śpią razem-
mruknął Jongdae odbierając klucze do pokoi od recepcjonistki. Cała trójką
westchnęła ciężko a Chen zaśmiał się podając jednemu z nich klucz. Kyungsoo
chwycił go i mrucząc coś pod nosem wziął swoje walizki i ruszył do schodów. Zaśmiałem
się głupkowato zanim dotarło do mnie, że będę z Kai w pokoju sam. Super,
jeszcze przed pójściem spać musze z nim obgadać to i owo.
Siedząc w pokoju obmyślałem w głowie
to co chciałbym powiedzieć Kai kiedy tamten pomagał zabić karalucha w pokoju
Mimi i Jongdae. Chen był zajęty trzymaniem Mimi a Lay uciekł z hotelu, więc
Kyungsoo poszedł go szukać. Byunghun był zbyt zajęty śmianiem się. Znów usłyszałem
jeszcze wyższy o oktawę głos Mimi wrzeszczący „ ZABIJ TO ZABIJ NO!” i śmiech
Jongdae. Ten to ma donośny głos. Bo chwili usłyszałam, jaki huk, trzask
drzwiami i zobaczyłem Mimi przyczepioną do mojego ramienia.
- Co się stało?- Zapytałem.
- Oppa…Kai chyba umarł z karaluchem-
szepnęła a ja wybałuszyłem na nią oczy po czym ruszyłem się z łóżka i wszedłem
do ich pokoju. Ogólnie to był tam taki chaos jakby przebiegł tam jakoś huragan
czy coś. Jongdae stał nieruchomo w jednym końcu pokoju a Kai nie wiedziałem
wiec wychyliłem się bardziej.
- Gdzie on jest?- Zapytałem Chena.
Wskazał przed siebie. Wyjrzałem za kanapę gdzie znalazłem Kai. Leżał na ziemi.
- Kai nic ci nie jest?- Szepnąłem
przestraszony. Ten jęknął drgając lekko i odwrócił się na plecy siadając po
chwili i trzymając się za głowę podniósł się do pionu opierając się o ową
kanapę.
- Jak to się stało?- zapytałem
trzymając go by nie upadł.
- Mimi mnie ogłuszyła- mruknął
tylko. Dziewczyna uśmiechnęła się niewinnie.
- Ale czy…- zaczęła.
- Tak, zabiłem karalucha!- Krzyknął,
po czym opadł na kanapę. Mimi uśmiechnęła się lekko, kiedy spojrzałam na nią
zaszokowany.
- Naprawdę brzydzę się robali-
powiedziała a ja tylko pokręciłem głową.
- Chodź Kai pójdziemy na spacer-
powiedziałem łapiąc go za ramie.
- Idziecie sami?- Zapytał Chen marszcząc
brwi.
- Tak, ale tylko na chwilkę. Zaraz
wracamy- powiedziałem. Kai pokiwał głową i ruszył za mną do wyjścia.
Przez całą drogę do lasu szliśmy w
ciszy. Kai co chwile poprawiał swoje czapkę albo trzymał ręce w kieszeniach
jeansów rozglądając się. Z jednej strony było to dla mnie dobre, bo mogłem
sobie jeszcze wszystko przemyśleć. Kiedy znaleźliśmy się w takim miejscu gdzie
miałem pewność, że ani Lay ani Kyungsoo czy Byunghun nas nie podsłuchają
zatrzymałem się. Kai szedł jeszcze kawałek dalej dopóki nie zauważył mojej
nieobecności. Roztargniony cofnął się kilka kroków a ja zaśmiałem się.
- Zamyśliłem się – mruknął cicho
patrząc w ziemie. Pokiwałem głową patrząc uważnie na jego sylwetkę. Kai był
interesującą osobą. Nie tylko ze względu na swoją odmienność od innych ludzi,
ale także na swój charakter. Może to, dlatego że był czteroletnim dzieckiem
ukrytym w ciele osiemnastolatka? Uroczy, słodki i do bólu nieśmiały czasem
stawał się buntowniczy, pewny siebie i seksowny i to sprawiało, że gubiłem się
w tym wszystkim. Teraz Kai był zagubionym dzieckiem onieśmielony tym, co zrobił
wczoraj.
- Kai wiesz, bo ja naprawdę nie chciałem
żebyś odebrał to wszystko tak jak to …odebrałeś- powiedziałem marszcząc brwi.
Nagle to wszystko, o czym myślałem wyparowało mi z głowy. Kai spojrzał na mnie
uważnie. Odchrząknąłem starając się spowolnić bicie serca. – Ja po prostu
cholernie mocno za tobą tęskniłem i martwiłem się i …sam nie wiem co jeszcze.
Teraz jak o tym pomyślę to masz racje, nie powinienem tak się zachowywać.- Wziąłem
głęboki oddech pochylając głowę. Czułem ż…e Kai na mnie patrzy.- Naprawdę cię
przepraszam Kai. Jeśli …kiedykolwiek znów się będę tak zachowywał kopnij mnie- walnąłem,
po czym do moich uszu doszedł śmiech. Kai zgiął się w pół opierając dłonie o
kolana. No kurwa mać! Ja tu się denerwuje, próbuje wytłumaczyć a on się
śmieje?!
- Przepraszam hyung- powiedział
zgniatając mnie o swoją klatkę piersiowa.- Porostu tak nagle z tym kopaniem- powiedział,
po czym zachichotał kładąc swoja brodę na moim ramieniu.- Rozumiem, i
przepraszam…ja czuje jak się na mnie patrzysz naprawdę…masz dziwną minę swoją
droga i jakoś tak w tedy…nie wytrzymałem. I nie będę cię kopał. Będziesz robił,
co chciał i kiedy chciał a ja ci pozwalam.- powiedział a ja otworzyłem
nieznacznie oczy.- Tylko…powiedz mi kiedy będziesz pewny. Dobrze?- Zapytał, po
czym pocałował mnie za uchem.
- Dobrze, powiem ci- mruknąłem cicho
dalej mając twarz przy jego obojczykach. Nie wiem ile tak staliśmy. Nie było mi
w cale zimno. Od Kai jak zwykle biło ciepło. Jego ogon otaczał moja szyje, na
której wystąpiła gęsia skórka a dłonie delikatnie gładziły plecy. Ja mocniej
trzymałem się przodu jego koszulki wdychając zapach truskawek, wanilii i tego
specyficznego zapachu, którym Kai zawsze pachniał. Jakby trawą, ziemią i taką dzikością,
co było dziwne, bo przecież dzikość nie ma zapachu. Przymknąłem oczy, bo czułem
się tak bezpiecznie i było mi tak ciepło, że mógłbym chyba nawet tak zasnąć. Poczułem
jednak jak Kai spina mięśnie, więc uniosłem głowę. Widziałem jedynie kawałek
jego twarzy, więc odsunąłem się odrobinę. Kai rozglądał się patrząc w górę.
- Co jest?- zapytałem
- Wydaje mi się, że ktoś tu jest…-
powiedział łapiąc mnie mocno za rękę.
- Wracajmy- powiedziałem szybko zdając
sobie sprawę, że zrobiło już się ciemno i pewnie reszta się o nas martwi.
- Tak, szybko – powiedział. Nie
miałem zamiaru ignorować instynktu Kai. Może i czasem przesadzał, ale od czasu
porwania wolałem, nie ryzykować. Szliśmy z Kai szybkim krokiem w stronę hotelu.
Kai przyciskał mnie do siebie jakby to mnie mieli zamiar porwać a nie jego.
Odetchnąłem z ulga, kiedy spośród drzew zaczynałem dostrzegać rysy hotelu. Poczułem
szarpniecie i wiedziałem, że to nie wróży dobrze. Ktoś szarpnął mocno moją ręką
rzucając na ziemie. Spojrzałem do góry i zakląłem widząc kilkoro ludzi.
Wyglądali jak jacyś cholerni, ninja a wśród nich dostrzegłem Myungsoo. Kai stał
przestraszony patrząc na mnie a ja nie wiedziałem, co zrobić. Tych gości było dziesięciu
plus Myungsoo szczerzący się jak popapraniec.
- Uciekaj Kai- szepnąłem, ale wiedziałem,
że on usłyszał. Spojrzał na mnie a ja kiwnąłem głową, na co on tylko swoją
pokręcił.
- Uciekaj- powiedziałem. -Dam sobie
radę. Natychmiast- warknąłem nadal cicho. Kai zrobił zbolałą minę i w momencie,
kiedy ja wstałem z ziemi ten uskoczył w bok od jednego z napastników i wdrapał
się na drzewo przeskakując na drugie. Wyciągnąłem szybko telefon, ale zanim
zdążyłem choćby wybrać odpowiedni numer poczułem mocne uderzenie w tył głowy i
nie widziałem już nic.
Korekta by Nejimakidori
++++++++++
Boże przepraszam was bardzo! >.<
Wiem ze part był chyba z miesiąc temu Jezu jestem straszna przepraszam ;_;
Ale już jestem! Cieszycie sie? XD Trochę wytłumaczeń Tutaj ^^
G.G