wtorek, 15 października 2013

"My Kitten": Seven Puds

7.


            Kim Jongdae był wysokim chłopakiem, który kiedy tylko puścił Mimi, zaczął zadawać miliony pytań, na które oczywiście mu odpowiedzieliśmy. Kiedy w końcu się uspokoił, zaczęliśmy mu tłumaczyć całą zaistniałą sytuację.
            - Więc… Musimy z Mimi się ukryć?- zapytał, a cała nasza czwórka pokiwała głowami. Kai siedział tuż za mną, z brodą opartą na moim ramieniu i miałem wrażenie, ze zaraz zaśnie. Objął mnie rękami w pasie i kiedy obracał głowę, łaskotał mnie włosami w policzek.
            - Trzeba będzie zająć się twoją nogą, Kai…- mruknął Yixing, nawet na niego nie patrząc.
            - Co masz na myśli, hyung?- szepnął kociak, bardziej zaciskając dłonie na moim brzuchu.
            - Spokojnie. Skóra jest podcięta, ale szybko goją ci się rany, więc wystarczy, że ją wyprostujesz, ja obwiążę bandażem i jak dobrze się zrośnie, to wszystko będzie okay - uśmiechnął się Lay. Kai wydął wargi, ale pokiwał głową.
            - Trzeba ci kupić jakąś koszulę… Jakim cudem urosłeś taki wielki? - zapytał L.Joe, a Kai wzruszył ramionami.
            - Miał za dużo miłości - zaśmiał się Kyungsoo, a ja wystawiłem mu język. Lay znów zabrał ze sobą Kaia do sypialni, a my usiedliśmy, zastanawiając się co powinniśmy teraz zrobić.
            - Na pewno trzeba wrócić do domów i zabrać najważniejsze rzeczy… Pieniądze, dokumenty, trochę ubrań…  I wyjechać gdzieś - powiedział Kyungsoo, a ja przytaknąłem.
            - Tylko dokąd, skoro znaleźli mnie i Mimi w Chinach? - zapytał Jongdae, a ja spojrzałem na niego zszokowany.- Byłem tam u przyjaciela, który wie o Mimi. Zostawiliśmy ją dosłownie na chwilę i jak wróciliśmy, to został list, a jej nie było – powiedział, a Mimi przytuliła się do niego jeszcze bardziej. Lay wrócił do pokoju, informując, że Kai ma leżeć dopóki jego rana się nie zrośnie.
            - Wiesz, że on nie wytrzyma? - spytałem go.
            - Mam go przywiązać?
            - No nie wiem, ale on zaraz tu będzie - mruknąłem tylko.
           - Wcale nie! - krzyknął z pokoju, a ja poderwałem głowę i zaśmiałem się.- Znaczy… Masz rację, ale jak przyjdziesz, to nigdzie nie pójdę!
            - Szantaż? – wyszeptał Kyungsoo.
            - Tak! - wydarł się Kai, a ja wstałem ze śmiechem i ruszyłem do sypialni, znajdując Kaia leżącego na boku i drapiącego kołdrę.
            - Nie jesteś u siebie – powiedziałem, siadając obok niego. Wyciągnął do mnie ręce, więc pochyliłem się i przytuliłem go mocno. Po chwili łzy zaczęły mi spływać po policzkach, a Kai przycisnął mnie jeszcze bardziej.
            - Byłeś dzielny, Kai… Jestem z ciebie dumny, wiesz? – wycharczałem, a on pokiwał głową, głaszcząc mnie po karku. Odetchnąłem.
            - Bałem się, że mnie nie znajdziesz, hyung… Tyle razy się przenosiliśmy…- odparł, przyciskając mnie do siebie jeszcze bardziej. Już prawie na nim leżałem.
            - To oczywiste, że cię znalazłem. Przecież cię kocham, Kai.
Po chwili ciszy Kai odsunął mnie od siebie i już się przestraszyłem, że powiedziałem coś nie tak. Zamiast tego Kai złapał mnie za podbródek i pocałował delikatnie. Czując znów jego pełne usta na swoich, miałem wrażenie, jakbyśmy byli w domu. Jakbym leżał w moim łóżku w wolny dzień, kiedy spałem razem z Kaiem, zwalając się na niego całym ciałem, a on budził mnie pocałunkiem, bo inaczej bym nie wstał. Czułem, jak na moje policzki wstępują rumieńce, kiedy Kai wplótł palce jednej dłoni w moje włosy, pogłębiając pocałunek. Jęknąłem, pozwalając, by jego język wdarł się do moich ust, przez co zakręciło mi się w głowie. Złapałem się mocno jego ramion, podciągając się do góry, by moja twarz była bliżej jego. Jego ręce szybko oplotły mnie w pasie, nie pozwalając mi ześlizgnąć się z jego ciała. Czułem, że zaraz zemdleję. Brakowało mi tlenu, ale nie chciałem się odsuwać. Sposób, w jaki Kai całował zawsze sprawiał, że chciałem więcej. Nieważne, jaki był to pocałunek. Czasami zastanawiałem się, czy jego usta nie są takie pełne przez to, że wstrzykuje sobie w nie jakiś uzależniający narkotyk, przez co nie mogę się odsunąć. Przysunąłem się jeszcze bliżej, mimo iż prawie mdlałem i to Kai musiał mnie od siebie odsunąć. Moja głowa opadła natychmiast, opierając się o jego czoło. Oddychałem ciężko. Kai znów oblizał usta, ale nawet nie miałem siły, żeby przypomnieć mu, by tego nie robił. Czułem, jak moje wargi spuchły i że ślina spływa mi z kącika ust, ale nie obchodziło mnie to. Chciałem, by Kai pocałował mnie znów. I znów. I tak do końca życia. Poczułem jego dłoń na policzku. Przesunął kciukiem po mojej dolnej wardze, od jednego kącika do drugiego.
            - Baekkie… Stałeś się zachłanny – powiedział, a ja otworzyłem oczy, patrząc na niego morderczym wzrokiem. Nie trwało to długo, nim z westchnieniem opadłem na jego klatkę piersiową, chowając moją zarumienioną twarz w zagłębieniu jego szyi.
            - No i co? Tęskniłem… Cholernie - jęknąłem i po chwili zastanowienia, złożyłem z wahaniem delikatny pocałunek na jego szyi. Kai zachichotał.
            - Też tęskniłem, Baekkie…- szepnął, całując mnie w skroń.- Ile mam tak leżeć?
            - Nie mam pojęcia - westchnąłem. Naprawdę chciałem wrócić do domu, ale nie mogliśmy tego zrobić. Nie chciałem ryzykować, że znów zabiorą mi Kaia.
            - Dobra! Kai, chyba możesz wstać! - krzyknął Lay, wchodząc do pokoju akurat w momencie, gdy usiadłem na łóżku.
            - A miałem nadzieję, że zobaczę, jak…
            - Zamknij się - przerwałem mu i stanąłem obok Kaia, żeby go złapać, gdyby jednak pomysł Laya nie wypalił. Jednak Kai wstał normalnie, przeszedł się po pokoju i uśmiechnął szeroko.
            - No i super. Bandaż jeszcze zostawimy, ale można już planować przeniesienie – powiedział, kiedy kroczyliśmy za nim do salonu. Przykryta kocem Mimi spała na kolanach Jongdae, kiedy mężczyzna rozmawiał o czymś z Kyungsoo.
            - Nie lepiej położyć ją na kanapie? - spytałem, siadając obok Byunghuna. Kai wyprostował zranioną nogę za plecami Laya, siadając za mną i znów napierając na mnie całym swoim ciałem.
            - Nie będę jej ruszał, skoro już zasnęła – odpowiedział, po czym z uśmiechem odgarnął włosy z twarzy dziewczyny.
            - Co w takim razie powinniśmy zrobić? - zapytał Kyungsoo.
            - Kiedy wy sobie tam leżeliście, zastanawialiśmy się jak ukryć koty przed tą całą agencją. Skoro znaleźli Jongdae i Mimi w Chinach, nie ma mowy o jakiejś stałe przeprowadzce, chyba że na drugi koniec planety, ale to i tak nie miałoby szans. Trzeba zaplanować przynajmniej dwa miesiące przeprowadzek. Hotele, zajazdy… Zmieniać kierunki… To będzie trudne - powiedział na koniec Kyungsoo, drapiąc się po głowie. Kai wtulił głowę w moją szyję, a ja zignorowałem to dziwne uczucie, które mnie ogarniało, kiedy ktoś dotykał tego miejsca.
            - Chciałbym wrócić do domu, hyung…- mruknął Kai, a mnie przeszedł dreszcz, czując na szyi jego oddech. Zdecydowanie za długo go nie było, odzwyczaiłem się od tego wszystkiego.
            - Oj, wrócisz... Na dwa dni. Taki mamy plan. Jako, że nasza trójka i tak nie jest bezpieczna - Byunghun wskazał na siebie, Kyungsoo i Laya. - I tak będziemy musieli zmieniać miejsce pobytu. Postanowiliśmy wam trochę pomóc, czyli będziemy planowali miejsca, w których się zatrzymacie. Przynajmniej ja będę to robił do końca…Chcę odpokutować - powiedział L.Joe, a ja posłałem mu słaby uśmiech.
            - Nie martw się, Baekkie. Nie zostawimy cię przecież - rzekł Kyungsoo. a Yixing pokiwał głową.
            - Ale… Co z pracą? - zapytałem, nagle olśniony. Nie chodziłem do pracy odkąd Kai zniknął, ale Kyungsoo i Lay już tak. Chłopcy spojrzeli na siebie.
            - O tym jeszcze nie pomyśleliśmy.
            - Trzeba mieć pieniądze, by opłacić wszystkie hotele i tego typu sprawy - powiedział Jongdae, a ja przytaknąłem.
            - Wiecie co, nie mam teraz pojęcia… Jestem wykończony, nie spałem ze dwa dni - mruknął D.O, a ja uśmiechnąłem się lekko.
            - Proponuję, by Mimi i Jongdae zostali u mnie, a wy jedźcie do Baekhyuna - zaproponował Byunghun.
            - Naprawdę? Wielkie dzięki - odparł Jongdae.- Mówcie mi Chen – dodał, a my pokiwaliśmy głowami.
            - Jasne. Przygotuje wam pokój gościnny, a wy już lepiej idźcie. Kupcie Kaiowi koszulę, czy co tam mu do życia potrzebne i uważajcie na siebie – powiedział, gdy ruszyliśmy do wyjścia.
            - Jasne…Wy też uważajcie – odpowiedziałem, a Kai objął mnie ramieniem, zerkając na niego kątem oka zza swojej grzywki.
            - Mimi…- Chen pochylił się nad kotką, która zerwała się przestraszona.- Wszystko w porządku, skarbie... Dzisiaj śpimy tutaj - oznajmił. Dziewczyna rozejrzała się zdezorientowana, po chwili nas dostrzegając. Kai posłał jej najbardziej szczery uśmiech, jaki chyba miał w zanadrzu, a ona odetchnęła z ulgą, idąc za Jongdae. Spojrzałem na niego i  ściągnąłem brwi.
            - Co? - zapytał zaskoczony.
            - Co to za uśmiechy?
            - No strasznie się o mnie martwiła, więc też się przejąłem! - zrobił wielkie oczy. Prychnąłem. Po chwili Kai zaczął się śmiać tym swoim słodkim śmiechem. Miauczenie i śmiech.
            - Oj, nie bądź zazdrosny. Przecież wiesz, że cię kocham! - powiedział, kładąc się na mnie. Dmuchnąłem w jego grzywkę.
            - Dobra, chodź – mruknąłem, ciągnąc tego wyszczerzonego kocura na klatkę schodową.


Kiedy znaleźliśmy się przed domem, Kai zaczął skakać po tylnym siedzeniu i Lay nie był za bardzo zadowolony. Gdy w końcu go uspokoił, mówiąc, że jak będzie tak robił to mu noga nie wyzdrowieje, Kai wparował do swojego pokoju. Widząc na ścianach swoje upragnione zdjęcia, zaczął się tak głośno śmiać, że aż się przestraszyłem.
            - Jezu, co?! - krzyknąłem, a on rzucił się na mnie, śmiejąc się, że wiedział, że tak zrobię. Poklepałem go tylko po głowie i wróciłem do salonu, by pomóc Kyungsoo i Layowi spakować wszystkie rzeczy.
            - A co z wami? - zapytałem.
            - Jutro pojedziemy po nasze rzeczy, nie martw się – powiedział Yixing, przeszukując szuflady w kuchni.
            - Po drodze wpadłem na pomysł z tą pracą. Nasza polega głównie na siedzeniu i pisaniu przy biurku... Więc czemu nie robić tego w domu? - zaproponował Kyungsoo, a ja pokiwałem głową z uznaniem.
            - Ja pomyślałem, że będę waszym edytorem. W końcu też to robiłem czasem - mruknął Lay z głową w szafce.
            - No a co z Chenem i Byunghunem? - spytałem. D.O pokręcił głową.
            - Jeszcze na nic dla nich nie wpadłem. Nawet nie wiem, czym zajmują się L.Joe i Jongdae - mruknął. Sam właściwie nie wiedziałem, co robi Byunghun, ale postanowiłem go o to zapytać jutro. Przyniosłem jeszcze kilka innych toreb, do których można było zapakować rzeczy już dziś i w końcu zmusiłem tych dwóch, by poszli spać. Lay uparł się, że będzie spał w salonie, ale kazałem mu iść do pokoju gościnnego razem z Kyungsoo. W końcu były tam dwa łóżka.
            - Hyung - jęknął Kai, od razu przytulając mnie, kiedy tylko przekroczyłem próg mojej sypialni. Miałem już złośliwie mu powiedzieć żeby szedł spać do siebie, ale chyba nawet tego nie chciałem. Westchnąłem, zaciągając się jego zapachem. Mimo przeważającej woni lekarstw i czegoś dziwnego, jakby metalicznego, zapach truskawek i wanilii dalej od niego emanował.
            - Jesteś głodny? - zapytałem, nagle zdając sobie sprawę, że Kai pewnie dawno nie jadł. Na chwilę zapadła między nami cisza.
            - Odrobinkę…- mruknął niechętnie. Złapałem go za dłoń, splatając ze sobą nasze palce i zeszliśmy na dół. Miałem nadzieję, że to ciasto, które piekłem pod nadzorem D.O tego dnia, kiedy zadzwonił Byunghun nadal było dobre. Mleka natomiast miałem chyba hektolitry. Otworzyłem lodówkę, wyciągnąłem trzy butelki mleka oraz całe ciasto i postawiłem przed nim. Jego oczy zabłysły, ale zanim zaczął jeść, spojrzał na mnie. Rozbawiony usiadłem naprzeciw niego.
            - No jedz. Na co czekasz? - Kai uśmiechnął się i zaczął powoli jeść ciasto. - Smakuje ci? - zapytałem niepewnie, a on z szerokim uśmiechem pokiwał głową. Jedna butelka leżała już pusta, a ze stołu zniknęło pół ciasta, kiedy Kai odłożył widelec i uśmiechnął się.
            - Było pyszne, hyung. Dziękuję.
            - To dobrze, bo sam je upiekłem - powiedziałem cicho, szybko chowając pozostałości ciasta i mleka do lodówki.
            - Naprawdę?! - krzyknął, a ja pstryknąłem go w ucho, na co skulił się.
            - Nie krzycz – szepnąłem, a on pisnął cicho, na co potargałem go po włosach.- Tak, Kyungsoo hyung mi pomógł. A teraz chodź. Musisz się porządnie wyspać-
Jak zwykle Kai działał impulsywnie i pod wpływem chwili. Często zastanawiałem się, czy kiedyś przez niego nie dostanę zawału, albo przez przypadek nie zrobi czegoś głupiego, co źle się skończy. Myślałem, czy przez jego impulsywność za chwilę coś pójdzie nie tak. Z drugiej strony nie obchodziło mnie to. Dopóki Kai postanowił całować mnie tak gwałtownie, przelewając całą tęsknotę, podziękowania i miłość przez ten jeden, intymny gest, czułem, że ta jego impulsywność jest czymś dobrym. Pozwalała mi zapomnieć o tym całym złu, które nas otacza. Widziałem, słyszałem i czułem tylko jego, mając nadzieję, że nikt już nigdy nie odbierze mi tego przywileju, by widzieć na całym świecie tylko jego osobę. Wysoką, o ciemnej, karmelowej karnacji, z pięknymi czekoladowymi oczami, świecącymi czasem takim dzikim blaskiem, który zwykł zwiastować jakieś kłopoty, albo zwykłą, niepohamowaną miłość. Jego pełne usta, które kochałem całować; każdy, kto twierdzi, że nie są idealne do tego typu rzeczy, kłamie i dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Jego dłonie, które były tak delikatne w każdym geście, którym mnie obdarowywał. Nawet jego wszędobylski ogon i te urocze uszy, ukryte pod cudowną i miękką czupryną czarnych włosów. Czy kiedykolwiek było mi dane kochać kogoś tak mocno? Nie sądzę. Nie chciałem także wiedzieć, czy będę mógł kochać tak w przyszłości. Jeśli Kai miał być ze mną, na pewno tak będzie.
Korekta by Nejmakidori

++++++++++
Oh wiem dawno mnie tu nie było xD Rozdział dla Koczi...bo ja kocham ;___; xD I zapraszam TU ^^
G.G

2 komentarze:

  1. Dedykejszyn dla mnie i tyle miłości w niej ;_; Gomi ;_; <3 nie zasługuję, a ciągle mi sypiesz jakimiś lowkami, kiedy ja jestem zasranym dręczycielem xD

    Ja się serio tak bardzo cieszę, że oni się poznajdowali w końcu, bo Baek chyba by zszedł... Bosz, ten pocałunek taki uroczy xD i to tulenie "od tyłu"... Mam słabość do backhugów, a ostatnio chyba mnie tak tulił ktoś z 1,5 roku temu >< skręcałam się z "nienażartego" Baeka i tego, że Kai zwrócił mu na to uwagę, haha xD chciałabym zobaczyć jego speszoną twaaaarz :D
    Zawsze, gdy czytam opisy zachowania kocurka to widzę go, jak się radośnie wije i aż mi przyjemnie, czemu ja nie mam takiego ><
    Czeka ich wszystkich teraz ciężki czas podejmowania nowych decyzji i szukania bezpiecznego miejsca~ ale będę trzymała za nich kciuki i będę dzielnie wyczekiwać TEGO, ty wiesz na co czekam! XDDD i jestem ciekawa tylko gdzie... xD

    Hwaiting, Aga <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww~ no kocham to opo po prostu <3 w sumie to chocham wszystko co słodkie, puchate, urocze i fluffowe <3
    Kai sprawia, ze powoli nabawiam się cukrzycy insulinozależnej i najpewniej coś mi tam w środku mutuje, bo mam ochote piszczeć, ale to chyba nie jest normalna reakcja hahaha wgl miłosc Baeka i Kaia jest taka puchata~ ^^ nawet próbowałam sb wyobrazić zapach truskawek, ale jest cięzko, bo nie pamiętam hahaha
    Czekam na kolejne części i mam nadzieję, że pojawi się reszta EXO ^^ a może nawet ktoś z SHINee? Hahaha nevermind. Słodkośc uderzyła mi do głowy i gadam głupstwa :p
    xoxo

    OdpowiedzUsuń