8.
Nie
byłem pewny, czy w nocy spałem. Czasami miałem wrażenie, że mimo zamkniętych oczu
i tego, że odpoczywam, słyszałem dokładnie wszystko. To, jak Kai kręci się obok,
jak Kyungsoo syczy do Yixinga, żeby poszedł spać do swojego łóżka, czy też
oddech Kaia. Kiedy otwierałem oczy, czułem się jakbym wybudzał się ze snu. Jakby
mój sen przestał być tak mocny jak kiedyś. Obudziłem się drugi raz, widząc na
zegarku trzecią w nocy. To by oznaczało, że leżałem tak z jakąś godzinę, bo w
domu byliśmy przed pierwszą. Spróbowałem zasnąć znów, ale cały czas słyszałem
wszystko dookoła. Nie mogłem się skupić na śnie i gwałtownie otworzyłem oczy,
unosząc rękę, żeby uderzyć się w twarz. Przez tą gwałtowność obudziłem Kaia, który
opierał głowę na moim ramieniu. Przestraszony złapał mnie szybko za rękę, a ja
spojrzałam na niego zaskoczony.
- Coś ci się śniło? – zapytałem,
widząc strach w jego oczach.
- Nie… Po prostu on nas bił i tak
jakoś – mruknął, poluźniając uścisk na mojej dłoni. Splótł z sobą nasze palce,
przybliżając się jeszcze. Pogłaskałem go po głowie wolną dłonią.
- Nie możesz spać, hyung? – zapytał,
a ja pokiwałem lekko głową.
- Wydaje mi się, że śpię, ale
wszystko słyszę… Nawet warczenie Laya.
- Yixing hyung powiedział, że boi
się spać sam, ale Kyungsoo hyung nie chce mu pozwolić z nim spać – zaśmiał się
Kai. Przytaknąłem tylko i przerzuciłem jego ramię przez swój pas, wtulając się
w jego ciało. Westchnąłem lekko, przymykając oczy. Kai zaczął delikatnie
głaskać mnie po plecach.
- Boisz się, Baekkie?- szepnął mi do
ucha, a ja przymknąłem oczy, czekając aż dreszcz przejdzie przez moje ciało.
Pokiwałem głową, kładąc dłoń na jego nagiej piersi, wyczuwając pod placami
lekkie zadrapania.
- Boję się, ale nie pozwolę, żeby
ktoś znów mi cię zabrał – powiedziałem, przesuwając dłoń z jego piersi na
szyję. Moje oczy podążały za ręką. Zacząłem go głaskać w tym miejscu. Kai
zamruczał zadowolony, przybliżając się jeszcze bardziej, a ja uśmiechnąłem się,
zaczynając drapać go za uchem. Jego mruczenie było przyjemne i uspakajające.
- Nie bój się, hyung. Nie pozwolę,
by się to powtórzyło – powiedział, całując mnie w czubek głowy. Przymknąłem
oczy, drapiąc delikatnie Kaia po karku. Lubiłem to robić i sprawiać, że mruczał
jak prawdziwy kocur - bardzo głośno. Kiedy mówił, jego głos delikatnie drżał
przez to mruczenie. Westchnął, przybliżając się do mojej ręki i obejmując mnie
tak, że moja ręka spoczęła teraz na jego łopatkach.
- Strasznie za tym tęskniłem, hyung
– powiedział, a ja zaśmiałem się cicho.
- Ja też… - powiedziałem cicho i
zastanowiłem się chwilę nad pewną rzeczą. Z Kaiem nie robiliśmy wielu rzeczy,
które prawdopodobnie po dwóch miesiącach razem robią zwykłe pary. Właściwie nie
orientowałem się w niczym. Przed Kaiem nie miałem nikogo, ale chciałem robić
wszystko, by było mu jak najlepiej i najprzyjemniej. Poczułem jego dłoń na policzku
i kciuk obrysowujący linię mojej dolnej wargi. Spojrzałem na niego wyrwany z
rozmyślań.
- Co cię trapi, hyung? - zapytał
cicho. Prawdopodobnie Lay i Kyungsoo wreszcie zasnęli.
- Nie, to nic takiego… Tak sobie
myślałem o nas… - powiedziałem, a ręka Kaia zatrzymała swoją wędrówkę z mojej
twarzy na ramię.
- I co?
- Chyba jesteśmy dziwną parką,
wiesz? – powiedziałem.
- Naprawdę? No kto by pomyślał…-
mruknął cicho, uśmiechając się sarkastycznie, a ja tylko prychnąłem.
- Nie o to mi akurat chodziło –
udałem oburzenie. Kai przysunął się tak blisko, że stykaliśmy się czołami.
- A o co? – wiedziałem, że zapyta.
Nie byłby moim kotkiem, gdyby nie zapytał. Zagryzłem wargę jeszcze mocniej.
- O to, że… Hm… Nie robimy…- zacząłem
się jąkać, a Kai patrzył na mnie uważnie. Jęknąłem, załamany przymykając oczy z
zawstydzenia.
- Nie musimy robić rzeczy o których
myślisz, hyung. Ja nadal będę cię kochał – powiedział, a ja poczułem, jak do
oczu napływają mi łzy. Uniosłem lekko głowę, złączając nasze usta. Nie wiem,
kiedy Kai tak wydoroślał, ale zaczynałem kochać go jeszcze bardziej. Nie
wiedziałem, że to możliwe. Naparłem na niego jeszcze mocniej, przygryzając jego
dolną wargę. Oplotłem jego kark rękami, siadając na nim okrakiem i wczepiając
palce w jego włosy. Czułem coś dziwnego, co nie pozwalało mi przestać. Chciałem
więcej… Dużo więcej. Wsunąłem niepewnie język między jego pełne wargi. Nie wiem,
co się ze mną działo. Nigdy tak się nie czułem. Oderwałem się od jego ust,
przygryzając napięta skórę na linii szczęki, następnie składając delikatnie
pocałunki na wrażliwej skórze Kaia. Nie tylko słyszałem, ale też czułem jak
mruczy, odchylając głowę do tyłu z lekko uchylonymi ustami. Obserwowałem go z
zaciekawieniem, przejeżdżając językiem po ramieniu, następnie zasysając się
delikatnie na obojczykach. Gładziłem dłońmi jego boki i podbrzusze. Czułem jego
wyrzeźbione mięśnie brzucha i odrobinę mu ich zazdrościłem. Zafascynowany
wibracjami wydobywającymi się z gardła Kaia, teraz tam ulokowałem swoje usta.
Czułem każdy pomruk i słyszałem go dwa razy głośniej. Pocałowałem jego grdykę,
a z ust Kai wydobył się delikatny jęk. Zerknąłem z ciekawością na jego twarz.
Miał przymknięte oczy i uchylone usta, jeszcze czerwone od naszego pocałunku.
Wróciłem znów do obojczyków, zarysowując je zębami, a Kai westchnął, kładąc
ręce na moich biodrach. Końcówki moich palców zniknęły pod gumką od bokserek
Kaia i czułem jakąś dziwną ekscytację.
- Hyung…- mruknął cicho, ale
uciszyłem go szybko pocałunkiem. Podrapałem delikatnie jego kości biodrowe, kiedy
on zacisnął dłonie na moich biodrach. Otrzeźwiło mnie to nagle. Odsunąłem głowę,
widząc nieco zaskoczone, ale i zaniepokojone spojrzenie Kaia.
- Baekkie, ja…- zaczął, ale
przerwałem mu.
- Jest za późno, postępuję pochopnie
- powiedziałem szybko, zawstydzony odwracając wzrok. Ręce Kaia przeniosły się z
moich bioder na policzki, sprawiając że zmuszony byłem patrzeć w jego oczy.
- Nie śpiesz się, hyung… Mamy całe
życie – uśmiechnął się i uniósł, całując moje usta. Przymknąłem oczy, kiwając
głową i tym razem po prostu wtuliłem się w jego ciało. Zatopiłem nos w
zagłębieniu jego szyi i przymknąłem oczy. Kai objął mnie, nie pozwalając mi
spaść. Mój kotek był taki mądry. Czułem jeszcze jak głaszcze mnie po głowie,
kiedy w końcu usnąłem.
Czułem się w końcu wyspany. Nie
spałem tak długo. Wyciągnąłem się, chcąc przytulić się do Kaia, kiedy zdałem
sobie sprawę, że nie ma go w moim łóżku. Zerwałem się tak gwałtownie, że aż pociemniało
mi przed oczami i zakręciło w głowie. Gardło całkiem mi wyschło. Szybko
zbiegłem na dół, widząc Laya i D.O, ale nie Kaia. Dyszałem ciężko, nie mogąc
uwierzyć, że to wszystko co się działo mogło być snem, a Kai nadal nie wrócił
do domu.
- Baek, a tobie co? - zapytał przestraszony
Yixing. Miałam wrażenie, że prędzej wypluję płuca niż mu odpowiem. Prawie
krzyknąłem, kiedy ktoś nagle objął mnie od tyłu.
- Cześć hyung - mruknął Kai, wprost
do mojego ucha. Moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa, zginając się bezwiednie.-
Hyung? – przycisnął mnie do siebie. Odepchnąłem go lekko, wskazując na niego
palcem, a później na zaskoczoną dwójkę.
- To… nie jest sen? - zapytałem
głupio, a Kai podrapał się po głowie.
- Hyung… Spokojnie, to nie był sen -
zaśmiał się, miażdżąc mnie w swoim uścisku, a ja odetchnąłem z ulgą. Po chwili
uderzyłem go lekko w ramię.
- Prawie umarłem, jak wstałem i cię
nie było! Nie śmiej się ze mnie! – krzyknąłem, a on tylko pokiwał głową,
starając się nie śmiać. Co innego Kyungsoo i Yixing.
- Wy też się zamknijcie. Mogłeś
wpuścić Laya do tego wyra, D.O. Jęczał przez pół nocy – mruknąłem, a Lay posłał
zadowolone spojrzenie w stronę Kyungsoo, który tylko przewrócił oczami,
upijając łyk kawy.
- Hyung pomógł mi zrobić kawę -
powiedział Kai, stawiając przede mną kubek. Uśmiechnąłem się i trochę niepewnie
upiłem łyk napoju.
- Wow, dobrze wam poszło – rzekłem,
targając Kaia po włosach, a on zaśmiał się, znów łącząc to z miauczeniem.
Najbardziej urocza rzecz na tym świecie. Czułem się tak zwyczajnie. Kai znów
był obok, Lay i D.O siedzieli na kanapie, przekomarzając się. Dopiero telefon
od Byunghuna sprawił, że posmutniałem. Nie chciałem wyjeżdżać.
- Jak tam? – zapytał na wstępie, a
ja mruknąłem coś niewyraźnie. – Wiem Baekkie, najlepiej byś się nie ruszał z
domu, ale dzwonię z w miarę dobrą wiadomością. Otóż z Jongdae rozwiązaliśmy dla
nas problem z pracą – powiedział, a ja ożywiłem się nieco.
- Kyungsoo i Lay też załatwili już
coś dla nas.
- To dobrze. Mój szef pozwolił mi
zajmować się częścią księgowości, a Chen zdobył pracę tłumacza z chińskiego.
Nie wiem, co on ma za znajomych i co będzie tłumaczył, ale sporo kasy mu
zaproponowali – mruknął, a ja zaśmiałem się.
- To świetnie. Ten problem mamy z
głowy. Jak tam Mimi? – zapytałem, a Kai rozwalił się w tym czasie na całej
kanapie z głową na moich kolanach. Zaczął uderzać mnie ogonem w policzek. Drapałem
go za uchem, żeby dał mi chwilę spokoju. Kyungsoo tylko zachichotał pod nosem.
Wykorzystując okazję, że Kai się nie rusza, Lay postanowił obejrzeć jego ranę.
- Już z nią w porządku. Dobrze, że
Chen tak szybko się znalazł. Jest do niego strasznie przywiązana – odparł, a ja
zaśmiałem się, kiedy Kai prychnął na Laya, bo ten chciał go ode mnie zabrać.
Kotek objął mnie rękami w pasie, nie pozwalając się ściągnąć. Obnażył kły. Podrapałem
go pod brodą, sprawiając że jego uścisk się poluzował, a Lay i Kyungsoo szybko
go ściągnęli.
- HYUUUNG! JAK MOGŁEŚ TO TAK
WYKORZYSTAĆ!? – wrzasnął, kiedy dwójka ruszyła z nim w stronę łazienki i
Kyungsoo zamknął w środku Laya z Kaiem.
- Co się tam dzieje? Ktoś zabiera
Kaia? - przestraszył się L.Joe.
- Nie, spokojnie. Po prostu Lay musi
mu sprawdzić tę nogę, a on nie chce - powiedziałem.
- NIE MOGŁEŚ ZROBIĆ TEGO W SALONIE,
HYUNG?! – ponownie krzyknął Kai, a ja zaśmiałem się jeszcze głośniej.
- Ten to ma przeżycia, nie powiem.
Dobra… O której się spotykamy jutro? - zapytał.
- Nie wiem… To nie ja obmyślałem cały
plan – odrzekłem, zerkając na Kyungsoo.
- Myślałem coś koło pierwszej w nocy….
Pojedziemy w stronę Północnej Korei – powiedział Kyungsoo, siadając tak blisko,
żeby Byunghun go usłyszał.
- No okay, o tamtym pamiętałem… W
takim razie widzimy się o pierwszej – rozłączył się. Odłożyłem telefon na stół,
a w tym czasie drzwi od łazienki trzasnęły głośno, a z wnętrza wyłonił się
podrapany Lay.
- Kai, błagam cię, ile ty masz lat?
– jęknąłem, widząc rany na rękach przyjaciela. Kai nie wyglądał lepiej,
zupełnie jakby ktoś go wrzucił do jakiegoś wora i zaczął kręcić. Włosy miał poczochrane,
a ubrania pogniecione.
- Nie chcę wnikać, ale co wy tam
robiliście? - spytał niepewnie Kyungsoo. Kai usiadł obok mnie obrażony, a ja
pokręciłem głową, układając mu włosy.
- Co ja mam poradzić, że jak
zobaczył wodę, to zaczął uciekać? Ponoć lubi się kąpać, więc nie rozumiem! A to
była do tego woda utleniona, tak…- powiedział. Spojrzałem na Kaia niepewnie. Wydał
wargę i skrzywił się.
- Woda już nie jest taka fajna jak
kiedyś – mruknął, spuszczając głowę, a ja szybko go przytuliłem. Lay westchnął
ciężko, przypominając sobie zapewne jedne z pierwszych eksperymentów, które
przeprowadzono na Kaiu.
- Wybacz Kai, zapomniałem – Yixing
potargał go po włosach.
- Nic się nie stało… Ja też
przepraszam – powiedział, a jego oczy znów były takie ogromne, że się nie
dziwię, że Lay tylko przytaknął, klepiąc go po głowie. Nastała chwila ciszy, po
czym…
- Zjemy coś?
Boże,
jak mi tego brakowało.
Kiedy Kai był małym kotkiem, to jest jakieś dwa i pół roku temu,
kupiłem mu najzwyklejszą na świecie szmacianą lalkę, bo denerwowało mnie to, że
każdą zabawkę czy pluszaka, którego miał, zazwyczaj rozszarpywał i rozwalał wtedy
po całym mieszkaniu. Kiedy przyniosłem mu tę lalkę, spojrzał na mnie jego
jeszcze zielonymi oczami. Stały się brązowe, gdy miał metr pięćdziesiąt. Wyglądał,
jakby myślał, że się z niego nabijam i zostawił lalkę na podłodze, idąc w
stronę kuchni. Wzruszyłem ramionami, biorąc zabawkę i położyłem ją w miejscu, w
którym spał. Kai przez trzy miesiące nawet nie dotknął lalki. Jej rude włoski
splecione w dwa warkoczyki nawet nie miały na sobie sierści, a
niebieskoczerwona sukienka pozostała bez żadnego zadrapania. Miała też wyszyte
oczy i piegi. Pewnego dnia Kai siedział tuż naprzeciwko niej i po prostu
patrzył. Przez trzy godziny. Miałem wrażenie, że z nią rozmawia, bo albo kiwał
głową, albo nią kręcił. Czasem wydawał jakieś dźwięki, ni to prychnięcie, ni
miauknięcie. Po tym dniu Kai nie rozstawał się z tą lalką. Nie pozwalał jej
nikomu dotykać, nie mogłem nawet jej prać. Kai sam ją mył, bojąc się, że się w
pralce utopi. Dopiero niedawno pozwolił mi na wykonanie tej czynności. Lalka z
nim jadła, spała i kiedy wychodziliśmy, miał ją w kieszeni. Kai kładł ją na
moje łóżko, kiedy nie wracałem do domu na noc i spał razem z nią. Miała swoją
przestrzeń na jego miejscu do spania. Nie było ono podarte, poplamione. Siedziała
zawsze wsparta o ścianę, obserwując go gdy spał. Kiedy było mu smutno, albo
kiedy na niego krzyczałem, zabierał ją ze sobą, chowając się za kanapę czy
gdzieś indziej i przytulał ją mocno. Kiedy wracałem z powrotem do domu, Kai
siedział razem z lalką na parapecie przy największym oknie w mieszkaniu tak, by
zabawka obserwowała drugą część ulicy. Kiedy zapomniał gdzie ją zostawił,
wpadał w panikę i musiałem go uspokajać, że na pewno jest na swoim miejscu. Gdy
tak nie było, Kai był podejrzliwy i nie kazał mi się zbliżać do jego posłania,
dopóki nie skończył śledztwa, które zazwyczaj wykazywało, że lalka albo spadła
z miejsca, gdzie ją zostawił, albo po
prostu coś mu się pomyliło. Ta lalka była najważniejsza w życiu Kaia, tuż obok
mnie, więc nie zdziwiło mnie, kiedy po obiedzie Kai siedział po turecku na kanapie,
przytulając ją do piersi i opierając brodę o czubek jej pluszowej główki. Lay i
D.O wyglądali na zaskoczonych.
- Czy to lalka? - zapytał
Kyungsoo. Kiwnąłem głową, chowając naczynia do zmywarki. - Nie wiedziałem, że ma lalkę - mruknął Lay. Była jaszcze
jedna rzecz, której nie wspomniałem, mówiąc o lalce. Wiedziałem o niej tylko ja
i Kai; teraz także Kyungsoo i Yixing.
-
To teraz wiesz – powiedziałem, a Kai w tym momencie ziewnął, wtulając policzek
w jej wiecznie splecione włosy.
-
To dziwne…- wymruczał Yixing.
-
Od kiedy ją ma? – spytał Kyungsoo.
-
Dostał ją, jak miał niecałe półtora roku – odpowiedziałem.
-
I my nic o niej nie wiemy? - zdziwił się Lay. Kai chwalił się każdą nową
zabawką. Prócz tej.
-
Tak wyszło.
-
Jest jakaś ważna, co nie? Wygląda, jakby była dla niego wyjątkowa – rzekł Kyungsoo,
patrząc na Kaia, który poprawiał sukienkę lalki. Ułożył ją między nogami,
łapiąc za pilota.
-
Zdecydowanie. Nie wiem, co w niej jest, ale Kai …chyba nawet ośmielę się powiedzieć,
że ją kocha – spojrzałem na kotka, który ogonem oplótł talię lalki, jakby
asekuracyjnie, by nie wypadła spomiędzy jego nóg.
-
Ona się jakoś nazywa? - zapytał Yixing.- Tylko nie mów, że Kudłatek, bo ta
piłka nie jest włochata – mruknął, a ja zaśmiałem się. Kai miał dziwne pomysły
na imiona dla zabawek.
-
Nie. To jest Julliet – kiwnąłem głową w stronę lalki. Nie powiem, to było ładne
imię. Brzmiało ładnie, zwłaszcza kiedy Kai je mówił.
-
Bardzo normalne jak na tego kota – skwitował Lay i wszedł do salonu. Kai zabrał
lalkę do siebie i usiadł na fotelu tak, by Lay nie mógł jej dotknąć. Zaśmiałem
się tylko, ruszając z Kyungsoo do salonu.
-
Co oglądamy? - spytał Kaia.
-
Nie mam pojęcia – przyznał, drapiąc się w głowę. Jego pazur powoli zaczynał
odrastać.
-
Ale przecież.. - zaczął Yixing, ale ja tylko pokręciłem głową. Kai robił się
dziwnie spokojny, mając przy sobie Julliet; jakby czuł się za nią
odpowiedzialny, jakby była jego młodszą siostrą. Zwracał na nią całą swoją
uwagę. Chyba nawet zaczynałem być zazdrosny, a to tylko lalka. Skrzywiłem się,
zakrywając usta kubkiem. W salonie nagle zawisła niezręczna cisza. D.O i Lay
gapili się na Kaia i jego lalkę, a ja starałem się ogarnąć, co takiego leci w
telewizji.
-
Kai?
Aż wzdrygnąłem się na głos Kyungsoo. Kocur spojrzał na niego, dalej
delikatnie gładząc smukłym palcem szmaciane ramię lalki.
-
Słucham?
Tak, przy Julliet Kai był inny. Zawsze mnie zaskakiwało, jak się wtedy
zmieniał. Jego reakcje, odpowiedzi. Wszystko było inne. Powinien powiedzieć
zwykłe „co”, jak to miał w zwyczaju, a nie grzeczne „słucham”, jak na młodszego
przystało.
-
Kim dla ciebie jest Julliet? - zapytał Kyungsoo, a ja zmarszczyłem brwi. Czy on
się go pytał o jego kontakty z lalką?
-
Że co? – spytał, a ja odstawiłem kubek z kawą na stół, także patrząc
zaciekawiony na D.O
-
Jest wyjątkowa, prawda? Co ma w sobie takiego, że zachowujesz się przy niej
inaczej? – Kai spojrzał zdziwiony najpierw na niego, a później na lalkę.
-
Nie wiem. Lubię ją. Na początku myślałem, że to głupie mieć lalkę. Wydawało mi
się, że hyung się ze mnie nabija, ale po kilkunastu dniach stwierdziłem, że
jest w porządku. W końcu Baekkie mi ją kupił i chciał, żebym się nią bawił.
Trochę mi to zajęło, ale pewnego dnia uznałem, że jest podobna - powiedział
wesoło.
-
Podobna? Do kogo?
-
Do hyunga – odparł, a ja uchyliłem delikatnie usta. On twierdzi, że ta lalka
jest do mnie podobna.
-
Jak? - spytał Yixing.
-
No nie z wyglądu - burknął Kai, co mnie uspokoiło. Nie sądzę, że mam rude
włosy, piegi i chodzę w kieckach. Przynajmniej mam nadzieję, że Kai mnie tak nie
widzi.
-
To co? Z charakteru? – ciągnął zgryźliwie Lay, a ku naszemu zaskoczeniu, Kai
przytaknął. Jak… Zaraz mnie coś chyba trafi. Ten kot jest nienormalny, z kim ja
żyję?
-
Kiedy pierwszy raz spotkałem hyunga, a raczej zobaczyłem, też był taki spokojny
jak Julliet. Był nieruchomy i wyglądał, jakby nie żył. Przestraszyłem się,
kiedy nagle otworzył oczy. On też tak zareagował. Julliet wygląda, jakby cały
czas była przestraszona, lecz się cieszyła – powiedział, odwracając lalkę przodem
do nas. - Kiedy Baekkie nic nie mówi, zawsze się uśmiecha. Ona też. Hyung jest
cichy, ale gdy go zdenerwuję, krzyczy głośniej niż syreny alarmowe – schował
uszy, a ja zaśmiałem się cicho.- Baekkie zawsze przymyka oczy, kiedy się
śmieje, a ona ma lekko przymknięte powieki. Jak mi smutno, patrzę na Julliet i
myślę o Bakhyunie, bo są podobni, tak jakbym miał małego Baeka zawsze ze sobą.
Tylko cichszego, jeszcze drobniejszego i odrobinę kobiecego – uśmiechnął się do
siebie. Okay, zabił mnie tym. Przełknąłem ślinę, nie chcąc ryczeć, bo…. No bo
to było takie kochane. Kai spojrzał na nas ze swoim słodkim uśmiechem i nagle
posmutniał.
-
Hyung, nie płacz. Przepraszam – powiedział, wstając szybko i zostawiając
Julliet bezpieczną na fotelu, usiadł obok, wtulając mnie w siebie tak, że nie
było mnie wcale widać. Więc jednak płakałem? Jak zwykle ze mnie beksa.
-
Nic się nie stało, po prostu… Jesteś kochany, że tak myślisz - mruknął cicho,
dosuwając się.
-
Przynajmniej Julliet nie krzyczy na niego niczym syrena… Jest lepsza -
powiedział Lay, a Kyungsoo tylko uderzył go w ramię.- Żartowałem - zaśmiał się,
a ja tylko uśmiechnąłem się lekko, czując usta Kaia na swoim czole.
-
Niedługo będziemy jechać - powiedział Kyungsoo, patrząc na zegarek.
-
Nie zapomnij Julliet - przypomniałem
Kaiowi, kiedy zaczęliśmy się pakować. Od razu wrzucił ją do podręcznego
plecaka.
Korekta by Nejimakidori