17.
Rano nie obudziło mnie wpadające
do sypialni słońce tak jak zazwyczaj, tym bardziej nie budzik, którego od powrotu
do domu nie używałem.
Obudził mnie delikatny ból w
dolnych częściach mojego ciała i coś jeszcze. Coś, co niwelowało ból i
odwracało od niego uwagę. Uchyliłem delikatnie wargi by móc wypuścić delikatne westchniecie,
kiedy usta Kaia wesoło manewrowały po moim karku, szyi i nagich ramionach. Było
mi przyjemnie ciepło a ogon Kaia spoczywał wygodnie na moim udzie. Jedna jego
ręka gładziła delikatnie moje biodro, podczas gdy plecy przyciśnięte były do
jego piersi. Chciałem się odwrócić, ale zanim to zrobiłem pomyślałem, że może
się to skończyć dość boleśnie wiec leżałem na łóżku i pozwalałem by usta Kaia
delikatnie drażniły moja wrażliwą skórę na karku a ręka z biodra zsuwała się
coraz niżej. Westchnąłem lekko, kiedy jego ręka wylądowała miedzy moimi nogami.
Nadal byłem odrobinę zmęczony, ale dobrze wiedziałem, że to nie będzie trwało
tak krótko. Że Kai potrzebuje tego. Odwróciłem się delikatnie na plecy z
zadowoleniem odnotowując brak rozrywającego mnie na części bólu i zanim zdążyłem
powiedzieć chodź słowo czy otworzyć szerzej oczy, jego usta wylądowały na moich
sprawiając, że z wnętrza mojego gardła wydobył się cichy warkot. Ręka Kaia
przyspieszyła a ja złapałem się mocno jego ramion pozwalając by jego wścibski
język zaczął wędrować po wnętrzu moich ust. Chciałem go odepchnąć, ale nie
mogłem. Poddałem się mu już całkowicie i pozwoliłem na wszystko.
Kiedy obudziłem się drugi raz był już wieczór. Kai siedział
miedzy moimi nogami, całkowicie ubrany i przyglądał mi się machając ogonem,
kiedy tylko zobaczył, że otworzyłem oczy. Wyglądał uroczo. Miał na sobie długie
granatowe spodnie i jedną z jego ulubionych bluz w stylu kurtek, które nosili
amerykańscy footboliści w collegu. Pod nią miał czarna koszulkę z napisem „ I’m
a cat! MEOOOW~!”, Kiedy uśmiechnąłem się do niego delikatnie pochylił się by
mnie przytulić.
- Dobrze się czujesz, hyung?- Zapytał
cicho wprost do mojego ucha.
- Jak na razie jest okey- powiedziałem
drapiąc go za uchem, po czym usiadłem krzywiąc się lekko. Kai zrobił
przestraszoną minę, podczas kiedy ja się przeciągnąłem.- Nic mi nie będzie. Mam
nadzieje, że jest coś do jedzenia, bo jestem głodny- jęknąłem. Kai zaśmiał się
i pokiwał głową schodząc z łóżka. Odrzucił kołdrę, która mnie przykrywała na
bok zanim z moich ust wydobył się jęk protestu, bo w końcu jestem nagi, ugrzązł
mi w gardle. Nie byłem całkowicie nagi. Miałem spodnie. Nie skomentowałem tego,
więc przesunął się na brzeg łóżka a Kai schwycił mnie szybko biorąc na ręce.
Nie chciało mi się nawet mówić, że mogę iść sam. Byłem naprawdę zmęczony.
Kai posadził mnie delikatnie na
kanapie i postawił kubek z kawa i kanapki. Bez zastanowienie rzuciłem się
najpierw na talerz a później wypiłem prawie połowę napoju z kubka, po czym oparłem
się o mojego kocura.
- Pycha- powiedziałem a Kai zaśmiał
się całując mnie w czubek głowy.
- To dobrze, że ci smakowało,
hyung- powiedział zadowolony.
- Czujesz się już lepiej?-
Zapytałem przecierając oczy dłońmi.
- Myślę, że to już koniec-
powiedział marszcząc brwi. Podniosłem się gwałtownie, przez co po chwili się skrzywiłem.
- Naprawdę?- Zapytałem
zaskoczony.
- To…to w sumie były cztery dni-
powiedział a ja zmarszczyłem swoje brwi. W sumie to prawda. Przez dwa dni ode
mnie uciekał, wczoraj było…no...ekhm no i jeszcze dzisiaj. Pokiwałem głową z
uśmiechem.
- To, kiedy następny raz?- Zapytałem
szturchając go w bok. Kai spojrzał na mnie rozbawiony z góry uśmiechając się
półgębkiem.
- A co? Nie możesz się już
doczekać?- Zapytał, po czym zaśmiał się z mojej miny.
- Nie, chce się przygotować- burknąłem,
na co Kai zaśmiał się znów cichutko obejmując mnie swoim ramieniem.
Resztę wieczora spędziliśmy oglądając filmy. Kai oglądał a
ja przysypiałem na jego ramieniu budząc się, co jakiś czas, gdy następował
wybuch jakiejś ciężarówki w filmie. Kiedy zasnąłem poczułem ostatkiem sił, że
Kai mnie podnosi. Uśmiechnąłem się lekko zanim całkowicie odpłynąłem.
Miałem przyjemny sen, który
oczywiście był pełen Kaia i innych ważnych dla mnie osób. Wszystko było w
takich pastelowych kolorach, przyjemnych. Kiedy zapadałem się coraz mocniej w
ten sen czując miękkość, która zaczęła mnie otaczać Kai nagle szarpnął mocno za
moje ramie wbijając w nie paznokcie. Syknąłem z bólu odwracając się do niego.
- Kai, co do cholery?- Warknąłem
próbując dojrzeć go w ciemności.
- Ktoś jest w domu- powiedział a
ja zamarłem z ręką przy lampie.
- Kto?- Wszeptałem.
- To…Tao- Powiedział, po czym
usłyszałem jak wyplątuje się z kołdry.- Krew- powiedział a ja zerwałem się tuż
za nim ignorując nadal utrzymujący się ból mojego tyłka.
- Co krew…Kai!- Syknąłem, kiedy
jego głowa zniknęła w szafie.
- Tao pachnie krwią, hyung ubierz
się- powiedział szybko rzucając we mnie dresowymi spodniami i jego własną bluzą.
Nie powiedziałem nic wykonując jego polecenia. Był ubrany szybciej ode mnie,
więc po chyli sam pomagał mi zapiąć guziki tej bluzy, bo ręce za bardzo mi się
trzęsły.
- Idź do niego- powiedziałem,
kiedy zakładałem skarpetki. Kai zniknął niemal natychmiast, a ja popędziłem
zaraz za nim. Kiedy moje stopy dotknęły podłogi w salonie zapaliłem światło
powstrzymując krzyk, który gnieździł się w moim gardle.
Tao wyglądał strasznie. Jedną ręką opierał się o oparcie kanapy,
podczas gdy z drugiej strony przytrzymywał go Kai. Jego koszulka była
poszarpana i cała zakrwawiona. Jego twarz była opuchniętą i poharatana. Zagryzłem
wargę spodziewając się, jakie słowa zaraz opuszcza opuchnięte i zakrwawione
usta Tao.
- Musimy uciekać.
Siedząc w samochodzie starałem
się nie patrzeć na Laya, który opatrywał wciąż krwawiące rany Tao. Kyungsoo
mocno zaciskał dłonie na kierownicy mojego samochodu.
- Jak do tego doszło? Gdzie jest
Lu? - Zapytałem odwracając się w końcu
by spojrzeć na tylne siedzenie. Tao skrzywił się, kiedy Yixing przemywał jego
rany.
- Ugh Lu pobiegł do Byunghuna by
zabrać Mimi i Jongdae w umówione miejsce.
- Okey, ale co ci się stało? - Zapytałem
znów przyglądając mu się jak z trudem siadał miedzy Layem a Kaiem.
- Byłem w organizacji.
- CO? ! Po co?- Krzyknął,
Kyungsoo. Tao westchnął opierając się wygodniej na tylnym siedzeniu.
- Chciałem zniszczyć ją od
środka. Udało mi się wejść do środka, zniszczyłem kilka ważnych sal i sprzętów,
ale nie zdążyłem uciec. Wypuścili jakieś dziwne hybrydy psa z jakimś innym
zwierzęciem. Wilkiem? Tygrysem? Sam nie wiem - jęknął kaszląc.- Tak czy inaczej
kilka zdążyło mnie nieźle pogryźć zanim uciekłem- dodał na koniec.
- Ale jak to? Oni cię nie śledzą
czy coś? - Zapytał Lay.
- Wysadziłem polowe budynku myślę,
że wystarczyło mi czasu by zniknąć im z oczu chodźmy na to by znaleźć się u
Baekhyuna. Skoro teraz jedziemy musza znów nas wytropić a nie maja sprzętu. Mam
taką nadzieje- powiedział cicho. Opadłem na fotel zerkając w lusterko by spojrzeć
na Kaia. Kocur miał poważna minę i wyglądał przez okno. Miałem nadzieje, że uda
mm się znów uciec gdzieś daleko na tyle długo by Tao wrócił do zdrowia.
Jednocześnie martwiłem się o Mimi i Chena. Oby Lu zdążył dobiec na czas by ich
ostrzec zanim ci psychiczni ludzie ich znajdą. Przymknąłem oczy starając się
zatrzymać napływające do moich oczu łzy. Wiedziałem dobrze, że nie możemy
zostać w domu już na zawsze, ale w głębi duszy liczyłem, że kiedy nadejdzie
moment wyjazdu będzie on odbywał się na spokojnie z jakimś planem. Tego, co
odbywało się w tym momencie nawet nie śniłem w koszmarach. Jeszce kilka godzin
temu leżałem w ciepłym i miękkim łóżku z ukochaną osoba i nigdy nie pomyślałbym,
że taki idealny dzień zmieni się w piekło. Na prawdę chciało mi się płakać.
Wzdrygnąłem się zaskoczony, kiedy ręce Kaia znalazły się na moich oczach.
- Jak, co ty...?
- Nie płacz, hyung błagam -
szepnął cicho. Staliśmy na stacji benzynowej. Lay przemycał Tao do łazienki,
kiedy D.O odwracał uwagę dyżurującego mężczyzny. Głos Kaia był cichy i delikatnie
drżał wiec natychmiast odwróciłem się w jego stronę. Po jego policzkach spływały
łzy.
- Kai nie płacz kotku-
powiedziałem wycierając dłońmi jego łzy. Kai odsunął moje dłonie sam wycierając
swoje policzki.
- Przepraszam.
- To nic, wszystkim jest nam
smutno tylko nie płacz już
- To wszystko przeze mnie-
powiedział. Spojrzałem na niego zaskoczony kręcąc głową, po czym przecisnąłem
się miedzy dwoma przednimi siedzeniami by dostać się do niego na tylna kanapę.
Przycisnąłem go mocno do siebie dalej kręcąc zaszokowany jego słowami głową.
- Nie to nie jest twoja wina. To
nie jest niczyja wina. Winna jest tylko ta nienormalna organizacja nikt z nas
słyszysz? - Zapytałem. Kai pociągnął nosem i pokiwał delikatnie głową.
Pocałowałem go w czubek głowy wdychając zapach jego włosów. Chciałem się odrobinę
uspokoić, ale nie mogłem. Wiedziałem, że Kai słyszy jak szybko bije mi serce.
- Jedziemy dalej- powiedział D.O
wsiadając do samochodu, czym sprawił, że podskoczyłem przestraszony.
Pocałowałem Kaia przelotnie w usta wracając na swoje miejsce. Tao wygląda o wiele
lepiej zwłaszcza, że miał czystą koszulkę z jakimś głupim napisem, ale to nie miało
znaczenia. Kyungsoo po chwili ruszył z piskiem opon pytając Tao gdzie powinien
się udać.
Jechaliśmy kilka dobrych godzin po pustej drodze zanim na
skrzyżowaniu dwóch dróg nie natknęliśmy się na samochód L.Joe. Kyungsoo prawie
w nich wjechał. Kiedy w końcu zdecydowali, który jedzie przodem po kilku
minutach zjechaliśmy na jakiś zjazd w lesie. Lu siedział na tylnym siedzeniu
razem z Jongdae. Wilk głaskał po plecach mężczyznę, który chyba spał wspierając
się na swoich rekach opartych o kolana. Mimi z czapka na głowie wyskoczyła szybko
z samochodu zanim ten zdążył się całkowicie zatrzymać. Huk drzwi obudził Chena,
który podniósł się gwałtownie rozglądając. Lu poklepał go po głowie i wskazał
ręką na Mimi, który patrzyła zdenerwowana i zmartwiona na Tao.
- Co teraz?- Zapytała. Tao
siedział dalej w środku samochodu, jedynie jego nogi opierały się o ziemie.
Rana na jego ramieniu i nodze wciąż broczyły krwią i zaczynałem się poważnie o
niego martwic.
- Musimy znaleźć miejsce gdzie
się ukryjecie- powiedział Tao. Lu podszedł do niego z płasko położonymi uszami
tuż przy głowie, po czym wcisnęła się miedzy jego nogi przytulając mocno. Tao
westchnął lekko głaszcząc wilka po włosach.- Tutaj możemy zaplanować przyszłą
podróż. Nie możemy tu zostać zbyt długo, jest zbyt niebezpiecznie. Powinniśmy
udać się do jakiegoś dużego miasta ono odstraszy tych ludzi. Będą się bali, że
się ujawnią- dodał Tao, podczas gdy Lu siedział przed nim na ziemi i kombinował
coś z jego rana na udzie. Kai ściskał mocno moją rękę i bałem się, że znów
zacznie płakać. Nie chciałem by płakał. Ścisnąłem jego dłoń próbując dać mu do zrozumienia,
że wszystko będzie dobrze. Jongdae wygramolił się z samochodu i przygarnął do
siebie ramieniem Mimi. Dziewczyna niemal natychmiast zaczęła płakać. Moje
spojrzenie powędrowało w stronę Byunghuna który złożył ręce na kierownicy i
oparł o nie czoło. Musiał czuć się strasznie. Pewnie był też zmęczony. Lay
podał Lu bandaże i jakieś inne specyfiki i oboje zabrali się za opatrywanie
Tao. Kyungsoo przeglądał w telefonie mapy do najbliższego miasta a ja razem z
Kaiem tak stałem. Podniosłem głowę by spojrzeć na powoli rozjaśniające się
niebo. Otaczały nas wysokie drzewa. Kilka ptaków właśnie poszybowało w górę a
ja powędrowałem za nimi spojrzeniem. Po chwili stały się małymi punkcikami na
błękitnym niebie. Kai przytulił mnie od tyłu chowając swoją głowę w zgłębieniu
mojej szyi. Poklepałem go po złączonych na moim brzuchu dłoniach by później
ścisnąć je delikatnie. Las wydawał się taki spokojny. Z żadnej strony nie
dochodziły nas żadne odgłosy. Jakby ptaki wciąż spały. Jakby ten las był całkowicie
pusty. Rzuciłem okiem na kilka drewnianych ławek pod także drewnianym
zadaszeniem. Były bardzo blisko linii drzew i nie wiem, dlaczego bałem się tam
iść. Czułem się bezpiecznie stojąc na samym środku tej dziwnej polany. Stałem
tyłem do jednej ze ścian a przodem do nierównej drogi prowadzącej z powrotem na
betonową jezdnie. Jak na razie zauważyłem jedynie jeden ciężarowy samochód,
który przejeżdżał tą droga. Cichy syk Tao wyrwał mnie z moich rozmyślań i obserwacji.
Lu zaciskał mocno pasek nad raną Tao a Lay chyba ja zszywał. Odwróciłem głowę
widząc kapiącą krew na zielona trawę. Kilka kropel spływało po źdźbłach. To był
staranie mocny kontrast, maiłem wrażenie, że mnie oślepia. Zrobiło mi się słabo
i Kai chyba to wyczuł, bo wzmocnił swój uścisk na wypadek gdybym zemdlał. Mimi
uspokoiła się i razem z Chenem siedzieli w samochodzie rozmawiając cicho.
Jongdae trzymał w dłoniach drobną twarz kotki a ona kiwała, co chwile głową na
jego słowa. Byunghun kręcił się odrobione dalej od samochodu dając tym samym
trochę prywatności dwójce wewnątrz jednak nie zbliżał się no naszej pozostałej
piątki. Niepokoiło mnie jego zachowanie. Odrobinę się martwiłem.
- Byunghun, wszystko dobrze?- Zapytałem.
Chłopak w końcu się zatrzymał i spojrzał na mnie rozkojarzony.
- Tak, jestem trochę zdenerwowany….i
zmęczony- dodał po chwili a ja kiwałem głowa widząc jego niemrawy uśmiech.
Kyungsoo mruknął coś, że znalazł hotel, Tao pół leżał w środku samochodu a Lay
tłumaczył coś Lu, ale widać było, że oboje są zadowoleni z pracy, jaka
wykonali. Mimi zasnęła na kolanach Chena.
- Jedziemy?- Zapytałem Kyungsoo.
- Za chwile. Musze tylko przesłać
mapę L.Joe i wracamy do normy- powiedział ze słabym uśmiechem ruszając w stronę
Byunghuna. Westchnąłem ciężko. Znów przeprowadzki z miejsca na miejsce. Jednak
jest to lepsze niż znów szukanie Kaia po całej Korei i ściganie się z czasem.
Uśmiechnąłem się delikatnie w stronę kocura, który spojrzał na mnie marszcząc
brwi.
- Będzie dobrze- powiedziałem
siląc się na pewny uśmiech. Kai pokiwał jedynie głowa i łapiąc mnie za rękę
ruszył w stronę samochodu.
++++++++++
BEZ BETY
Hym... pewnie jesteście źli co nie? XD
Miłych wakacji ^^
G.G
No no :D
OdpowiedzUsuńDzisiaj jakieś święto? We wszystkich super opowiadaniach jest nowy rozdział!! :d
JESTEM W NIEBIE!
A teraz rozdział super jak zawsze.... tylko szkoda, że nie ma już napalonego Kaia :(
Cóż mam nadzieje, że go przywrócisz :D
Czekam na następne rozdziały. :D
Pozdrawiam!
ehhh i skończył się znów fluff time :C
OdpowiedzUsuńja to chce aby ta sprawa z myungsoo szybko się skończyła i znów chcę sielankowe życie baeka i jego kici ♥
pozdrawiam i weny c: