poniedziałek, 2 września 2013

"My Kitten": Four Puds

4.


(Za okładkę dziękuje Berenice ghsgf boska jest ♥)


           Tak naprawdę, mimo moich obaw, nasze życie nie zmieniło się prawie w ogóle. Kai nadal był moim kochanym kotkiem, który czasami chciał mnie zabić, ale wybaczam mu to, bo go kocham. A tak…co było innego? Kai uznał, że skoro już wyznałem mu miłość, to będzie ze mną spał. Może i nie miałbym nic przeciwko, bo przecież Kai jest ciepły, a ja lubię ciepło, ale…. Gdyby nie jego ogon, który był dosłownie wszędzie! Nawet w moich spodniach… Po długich konwersacjach, Kai zgodził się spać w swoim pokoju, nie licząc dni, kiedy mam wolne. I piątków, z wiadomych powodów. Co jeszcze się zmieniło..? Kai jak zwykle lepił się do mnie, ale nagle zaczynało mi się to dziwnie kojarzyć… A i postanowił często mnie całować. Bardzo często…
            - Hyung…pójdziemy do lasu? – zapytał, kiedy leżałem na kanapie, próbując pozbierać się po „zabawnym” horrorze. Ten kot chyba się niczego nie boi.
            - Oszalałeś?! Po czymś takim? – jęknąłem, chowając głowę pod poduszką.
            - Ale Baekkie… przecież to wszystko nieprawda, nasz las nie jest nawiedzony, a ta chatka niedaleko nie jest zamieszkana przez psychopatę – powiedział, opierając ręce na moich udach.
            - Jaka chatka?- wyjrzałem zza poduszki. Kai zmarszczył brwi, zmieszany.
            - Co?
            - Jaka chatka?! - krzyknąłem.
            - Co? Żadna chatka! Nic tam nie ma prócz wielkiego kamienia… proszę! – odpowiedział, łapiąc ogon w ręce i robiąc ogromne oczy.
            - Skąd wiesz o chatce? - spytałem.
            - Jakiej chatce?- odparł z głupim uśmiechem. Chyba go walnę.
            - Dobra…ale masz być grzeczny – uległem, ubierając buty.
            - Przecież zawsze jestem! – krzyknął, stojąc już w ogrodzie. Posłałem mu tylko powątpiewające spojrzenie i ruszyłem za nim, łapiąc go za rękę. Jeśli naprawdę w lesie jest jakaś chatka, to chyba się stąd wyprowadzimy. Ten film był straszny, okay? Kiedy usłyszałem jakiś pisk, zaraz podskoczyłem w miejscu i schowałem się za Kaiem, który tylko rozejrzał się.
            - Czemu nie umiem latać? – zapytał, patrząc na ptaka, który mnie przestraszył.
            - Z jednej strony to dobrze. Pozabijałbyś wszystko i na ziemi, i na niebie – rzekłem, odsuwając się. Kai wydął usta, ale złapał mnie za rękę i ruszyliśmy dalej, aż nad rzekę przecinającą las. Była szeroka, ale bardzo płytka. Woda była przezroczysta, a Kai uwielbiał wchodzić na obalony pień i moczyć w niej swój ogon. Masochista. Jego ogon tego nie lubił. Zawsze zastanawiało mnie „osobne życie” jego ogona. Kai kochał się kąpać, ale kiedy zanurzał ogon, robiło mu się niedobrze i czuł się niekomfortowo. Obaj z Layem stwierdziliśmy, że być może w ogonie Kaia znajduje się najwięcej zwierzęcych genów, przez co ogon żyje sobie tak, jak zapragnie. Oczywiście, nie odczepiał się od jego tyłka i nie łaził na spacerki. To byłoby już zbyt dziwne. Kai znów siedział na pniu, a ja na dużym kamieniu niedaleko. Po chwili zrobiło mi się niewygodnie, więc usiadłem przed kamieniem, opierając o niego plecy. Zamknąłem oczy, czując ostatnie promienie słońca padające na moją twarz. Słyszałem jedynie odgłosy dochodzące z lasu, cichy szum wody i dzięcioła tuż nade mną. Co jakiś czas otwierałem oczy by sprawdzić, gdzie znajdował się Kai. Nie słyszałem jego kroków. Byłem zmęczony oglądaniem tego filmu i chyba za długo nie otwierałem oczu, bo zmusiło mnie do tego dopiero uczucie ciepła tuż obok. Kai położył sobie brodę na moim ramieniu i zamknął oczy, a kiedy tylko się odwróciłem i otworzyłem szerzej swoje własne, on uśmiechnął się i pochylił, sprawiając, że upadłem, a on zaraz na mnie. Przycisnął swoje pełne wargi do moich. Jęknąłem, trochę z zaskoczenia, a trochę z bólu, ale nie odepchnąłem Kaia. Oparł się na łokciach obok mojej głowy i delikatnie całował to górną, to dolną wargę. Zacisnąłem dłonie w pięści na jego ramionach, trzymając podartą koszulkę. Zawsze zastanawiało mnie, skąd Kai nauczył się tak dobrze całować. Ćwiczyć za dużo to nie miał na kim, bo się nie dawałem, a zazwyczaj to były zwykłe cmoknięcia czy coś.  Kai potrafił całować. I albo Lay zepsuł mi chłopaka, albo Kai ogląda pornosy. Czy coś w tym stylu… Uchyliłem wargi, pozwalając na delikatne pogłębienie pocałunku. Jakoś niedawno zacząłem żałować, że wcześniej do tego nie doszło, bo całowanie się z Kaiem to była sama przyjemność i cholernie mnie to odprężało. Nie myślałem o niczym, było mi ciepło i czułem przyjemne skurcze w brzuchu. Oplotłem jego kark ramionami, sprawiając, że położył się na mnie. Jego język nie był tak chropowaty jak kiedyś, kiedy był mały. Może to i dobrze? Drgnąłem lekko, kiedy palcami przejechał po moim karku i poczułem, jak skurczybyk się uśmiecha. Jego język ostatni raz przejechał po mojej dolnej wardze, kiedy w końcu się ode mnie odsunął, oblizując usta. To był tak erotyczny gest, którego on nie potrafił się oduczyć. Zauważyłem to dość dawno i wiem, że jak coś komuś smakuje, to się oblizuje. Kiedy był mniejszy, to nie wyglądało tak… naprawdę pociągająco.
            - Nie rób tak – powiedziałem, zakrywając twarz dłońmi. Zaśmiał się.
            - Jak?
            - Nie oblizuj się.
            - To mój nawyk.
            - To się oducz - mruknąłem.
            - A ty oducz się kupowania mi długich spodni. - odparł. Cholera…
            - Wredny – popatrzyłem na niego. Uśmiechnął się wesoło, a ja pokręciłem głową.
            - Mam pytanie. – oznajmiłem. Spojrzał na mnie zaciekawiony.
            - Ee…- musiałem się do tego przygotować psychicznie.- Em… skąd nauczyłeś się całować? – zapytałem, a on spojrzał na mnie zaskoczony, po czym zaśmiał się i zszedł ze mnie.
            - Nie chcesz wiedzieć, Baekkie – odpowiedział, pomagając mi wstać.
            - Jak pytam, to chcę. – Kai znów się zaśmiał.
            - Oglądałem dużo yaoi – zakomunikował, a ja zapowietrzyłem się na te słowa. Jego głośny śmiech wystraszył ptaki z pobliskich drzew.
 >*<

            - Nie wierzę ci. Jak mogłeś oglądać yaoi i skąd wiesz, co to jest? - zapytałem go, kiedy odstawił mnie już na kanapę w salonie. Musiałem się potknąć, próbując go kopnąć po jego wybuchu śmiechu i uszkodziłem sobie nogę. W drodze powrotnej niósł mnie na plecach.
            - Kiedyś przeglądałem internet i natrafiłem na to…całkiem zabawne swoją drogą – powiedział, ściągając mi buty.
            - Co to za anime?- spytałem, a jego zęby błysnęły w uśmiechu. Okay, chyba nie powinienem pytać.

            - O Boże, przecież to jest dziecko! Ten facet to jakiś zboczeniec! – krzyknąłem, gdy oglądaliśmy już drugi odcinek „Junjou Romantica”.
            - To ty tutaj całujesz się z kotem – powiedział, a ja uderzyłem go lekko w ramię. W gruncie rzeczy, nie było to takie złe jak sądziłem na początku. Główny bohater przypominał mi trochę Kaia, ale nie był aż taki głupi. Znaczy… Kai nie był głupi. Nieważne.

            - Hyung, przestań płakać! Przecież i tak wszystko dobrze się skończy, to cholerne yaoi! – jęknął, głaszcząc mnie po włosach, kiedy znów się rozryczałem. Biedny Misaki...
            - No i co z tego?! Smutno mi - mruknąłem.
            - Nie wolno ci tego oglądać – postanowił.
            - Ale chcę, nie zabronisz mi – powiedziałem, odsuwając się od niego i kierując swój wzrok na telewizor. Zrobiłem zaciętą minę.
            - Jasne, już nawet nie pamiętasz, jak to anime się nazywa. Skasuję historię w przeglądarce - powiedział tryumfująco, a ja jedynie przewróciłem oczami. Nagle mój telefon zawibrował, a to oznaczało, że dostałem maila. Zaskoczony wszedłem na pocztę. Zobaczywszy imię i nazwisko osoby, która do mnie napisała, zrobiłem wielkie oczy i otworzyłem szeroko usta.
            - Baekkie...co ty? - Zanim Kai skończył, ja krzyknąłem ze szczęścia, otwierając wiadomość i czytając o tym, że mój przyjaciel z dzieciństwa postanowił mnie odwiedzić.
            - Kim jest Byunghun? - jęknął Kai, kiedy wszedłem na jego profil na facebooku, by odpisać na jego wiadomość.
            - To mój przyjaciel z dzieciństwa. Przyjedzie mnie odwiedzić – powiedziałem, podskakując na krześle. Kai prychnął.
            - A co ze mną? - zapytał.
            - A co ma być? – odparłem rozkojarzony. Westchnął i złapał się za ogon, machając nim przed moim nosem. Westchnąłem.
            - Nie chcesz iść do Kyungsoo albo Yixinga hyung? - spytałem z nadzieją, chociaż już znałem odpowiedź.
            - Nie – rzucił twardo, patrząc na mnie uważnie.
            - Przebierzesz się?
            - Nie chcę - odpowiedział szybko, a ja zmarszczyłem brwi.
            - Kai, proszę cię. Powiedz, o co ci chodzi – powiedziałem, odwracając się do niego przodem. Usiadł przede mną na ziemi ze smutną miną, otaczając ogonem nogi.
            - Nagle jakiś facet, którego nie widziałeś nie wiem ile lat do ciebie pisze, a ty wyrzucasz mnie z domu. Skoro to twój przyjaciel, to nie powinien o mnie wiedzieć? – zapytał, a mi się chciało odrobinę śmiać, bo Kai był zwyczajnie zazdrosny. Potargałem jego czuprynę i uśmiechnąłem się.
            - Nie mogę się tobą dzielić ze wszystkimi. Nie chcę, żeby wiedziało o tobie tyle osób. Skoro chcesz zostać w domu, to schowasz ogonek wraz z uszami i będziesz z nami siedział, albo pojedziesz do Kyungsoo czy Laya - oznajmiłem. Kai zamyślił się.
            - Dobra, przebiorę się – mruknął, wydymając dolną wargę, a ja pocałowałem go w czoło i odwróciłem się z powrotem do komputera. L. Joe - bo tak mówiłem na Byunghuna - znałem chyba z piętnaście lat, jak nie lepiej. Yixing i Kyungsoo także go znali, bo kiedy przeniosłem się do Seulu, mieszkałem u niego kilka miesięcy. Później on wyjechał i jakoś straciliśmy kontakt. Nie mogłem się doczekać jego odwiedzin, ale z drugiej strony… martwiłem się o Kaia. Naprawdę wolałbym, żeby został u Kyungsoo czy Laya. Jeśli zostanie w domu, to… Byunghun, jako strasznie ciekawski i narwany człowiek, będzie chciał od razu wszystko wiedzieć. Imię, nazwisko, wiek, ukończone szkoły i grupę krwi. Tego wszystkiego o Kaiu nie wiedzieliśmy. Był po prostu…Kaiem. Niepewnie zerknąłem w jego stronę i westchnąłem.
            - Co jest? – zapytał, a ja pokręciłem głową, marszcząc brwi.
            - Napisał, że przyjedzie z przyjacielem, który ma sprawy w mieście. Jesteś pewny, że nie chcesz iść do któregoś hyunga? - spytałem. Kai pokręcił głową, wyciągając z lodówki mleko waniliowe. Przewróciłem oczami.
            - Muszę ci kupić nowe ubranie i będziesz chodził w długich spodniach. Słyszysz? – upewniłem się, a on prychnął. – Kai!
            - Tak, tak. Będę grzeczny, nie będę nic mówił i schowam się gdzieś w kącie, jak mały psychol – powiedział, wracając do salonu.
            - Masz wyglądać normalnie. Wystarczy, że L.Joe to popapraniec. Martwię się, bo on jest strasznie ciekawski. A jak spadnie ci czapka? – okręciłem się na fotelu w jego stronę.
            - Hyung, dam sobie radę. Udam, że jestem twoim przyjacielem i wpadłem na chwilę, wyjdę do lasu i wrócę, jak sobie pójdzie – odparł, wypijając duszkiem pół litra mleka. Zbankrutuję…
            - Skoro tak mówisz – odrzekłem, po czym przekazałem wszystkie informacje Byunghunowi i usiadłem obok Kaia. - Kolejny odcinek? - zapytałem.
            - Nie!
Zaśmiałem się tylko, przytulając się do niego.
 >*<

            Następnego dnia zadzwoniłem do Laya i D.O. Powiedziałem im, kto zaszczyci mnie dziś swoją obecnością. Lay wykazał niewielkie zainteresowanie. Bardziej zainteresowany był tym, że Kyungsoo nie chce z nim pójść do kina. D.O natomiast zaczął narzekać, że nie powinienem go sprowadzać do domu… Bla bla bla. Jak zwykle był zbyt nadopiekuńczy. Przestałem go słuchać po kilku minutach, a Yixing wrócił do dręczenia go jakimś filmem, więc zakończyłem z nimi konferencję. Niech się zmawiają na randki czy coś tam beze mnie.
            - I jak? - zapytał Kai, wychodząc z łazienki. Znów miał tę swoją standardową czapkę z głupim napisem. Tym razem ubrał jednak białą koszulę z podwiniętymi rękawami i szare jeansy oraz trampki, które ostatnim razem kupił mu Kyungsoo.
            - Nieźle - powiedziałem z uśmiechem, a on szeroko go odwzajemnił, rozwalając się na kanapie. Przyjrzałem się jego plecom, sprawdzając, czy nie widać mu ogona i ruszyłem do kuchni, nastawiając wodę w czajniku. Kiedy postawiłem czajnik na ogniu, ktoś zapukał do drzwi. Zanim się odwróciłem, Kai już szedł otworzyć.
            - Jasna cholera! Skąd Baekkie ma takie ciacha w domu?!
Tak, to zdecydowanie był Byunghun. Wyskoczyłem z kuchni, by zobaczyć w przedpokoju przestraszonego Kaia, patrzącego niepewnie na L.Joe, który z miną znawcy przyglądał mu się. Zza jego pleców wyglądał jakiś młody chłopak o dość zimnym spojrzeniu.
            - Co ty do kurwy nędzy wyprawiasz?! - krzyknąłem. L.Joe przestał się przybliżać do Kaia z miną psychopaty i swoje roztargnione spojrzenie przeniósł na mnie.
            - Baekkie, skurczybyku! – krzyknął, po czym zatrzasnął mnie w niedźwiedzim uścisku, odbierając ostatnie porcje tlenu.
            - Help…pomocy! - wychrypiałem. Na szczęście Byunghun po chwili mnie puścił, oczywiście poprawiając mi ubranie.
            - To jest Kim Myungsoo, mój kolega. Ma jakieś sprawy do załatwienia – powiedział, wskazując na chłopaka, co chwilę zerkającego na roztargnionego Kaia. Wiem, że on jest przystojny, no ale proszę was…
            - Aha… Byun Baekhyun, a to jest… Kai – przedstawiłem się, następnie wskazując na mojego kociaka, który uśmiechnął się trochę nieśmiało, odsuwając się od Myungsoo. Wyglądał na nieco przestraszonego.
            - O nie, przestraszyliśmy ci go! - pisnął Byunghun, łapiąc w dłonie twarz Kaia.- Nie bój się, słodziutki. Nic ci nie zrobimy!
            - Ja-jasne… ale… puść mnie – odparł, a Byunghun od razu wykonał jego prośbę.
            - Jaki kochany! – krzyknął, przytulając go. Jezu, ja wiedziałem, że tak będzie.
            - Dobra, siadaj L.Joe i mów, co cię sprowadza – powiedziałem, wskazując jemu i Myungsoo kanapę.
            - No jak to co, musiałem odwiedzić przyjaciela! - zaśmiał się, a ja tylko przewróciłem oczami i pytając, czy chcą coś do picia, zawołałem Kaia do pomocy.
            - Hyung, ten drugi koleś jest jakiś dziwny. Czuję od niego coś takiego… strasznego. Jakby… kocimiętkę? – oznajmił, marszcząc nos. Spojrzałem na niego niepewnie.
            - Zaraz możesz wyjść. Mam zadzwonić po Kyungsoo, żeby cię zabrał? – zapytałem, a on pokręcił głową.
            - Dam sobie radę – zapewnił, po czym schylił się, żeby mnie pocałować i wszedł do salonu, by się pożegnać. L.Joe chyba nawet na serio się rozpłakał, a Myungsoo tylko pokiwał głową, samemu przyznając, że on także zaraz będzie szedł. Pokiwałem tylko głową i postawiłem przed nimi kawę, o którą prosili. Myungsoo szybko ją wypił i wyszedł.
            - Widocznie ta sprawa jest bardzo ważna – stwierdził Byunghun, widząc moje zaskoczone spojrzenie.- A ty… Gadaj! To twój chłopak? – zapytał, pochylając się w moją stronę. Jego oczy świeciły tak, jakby miał gorączkę.
            - No, tak jakby – mruknąłem, a on zapiszczał, prawie wylewając kawę. Zawsze był nienormalny, ale miałem nadzieję, że z wiekiem mu przejdzie.
            - Jest cholernie przystojny, Baekkie. Zazdroszczę, cholera!- zaśmiał się, a ja spuściłem głowę speszony. Kiedy Byunghun był w łazience, wysłałem smsa do Kaia, by upewnić się, że jest gdzieś niedaleko. Dostałem odpowiedź, że na pewno będzie wieczorem. Odetchnąłem z ulgą. Jak zwykle, rozmowa z L. Joe okazała się przyjemna. Trochę nienormalna, ale bardzo zabawna. Z lekkim smutkiem żegnałem go przy drzwiach, i kiedy jego samochód wyjechał z lasu, złapałem za telefon by zadzwonić do Kaia i powiedzieć mu, że może już wrócić. Jednak… Mój kocurek nie odebrał. Mój puls przyspieszył, a ja, spanikowany, rozejrzałem się po całym domu. Kai zawsze odbierał, nawet jeśli miał wyciszony telefon. Mając niesamowicie dobry słuch, nie mógł przegapić połączenia. Mimo wszystko, nie przestawałem do niego wydzwaniać. Kiedy po pół godzinie nie odezwał się, zadzwoniłem po Kyungsoo i Laya. Przecież nie mogłem zadzwonić na policję, że zgubił mi się kot. Byłem pewny, że Kai ma już podarte spodnie, czapkę wsadzoną w kieszeń, a koszulę w strzępach. Co miałbym im powiedzieć? Że poszukuję hybrydy kota z człowiekiem?! Dlatego właśnie potrzebowałem D.O. i Laya. Przyjechali natychmiast i ruszyliśmy na przeczesywanie najbledszych terenów lasu. Jeśli on znów się wygłupia, tym razem uziemię go w domu na rok. Przysięgam. Lay kręcił się dookoła domu, żeby nie przegapić powrotu Kaia, a D.O. i ja chodziliśmy w dość sporej odległości od siebie, rozglądając się po lesie.
            - Hyung! – krzyknął D.O, a ja chyba jeszcze nigdy nie biegłem tak szybko. Na gałęzi wisiała czapka Kaia… Zakrwawiona czapka Kaia. Rozejrzał się przerażony i zerwałem nakrycie z krzaka, ściskając je mocno w dłoniach. Spanikowany przeczesywałem krzak, starając się znaleźć cokolwiek. Niedaleko Kyungsoo zobaczył prawego trampka Kaia i kolejne krople krwi. Nie wiedziałem już, kiedy z mojej twarzy płynęły łzy. Obraz mi się rozmazywał, ale dalej uparcie starałem się znaleźć coś jeszcze. Mój głos zaczął chrypieć od szlochu, wydobywającego się z mojego gardła. Lay chyba mnie usłyszał, bo po chwili mocno mnie ścisnął, gdy D.O przyglądał się czemuś innemu.
            - Mamy straszne kłopoty, Baekkie – powiedział, podając mi jakąś kartkę. Była cała zaplamiona błotem i krwią, a jedyne, co było na niej napisane to: „Nie martw się. Twoja kicia już nie wróci”. Następnie zemdlałem.
+++++++++++++++++++++

A wiec w końcu nadszedł ten czas...czas szkoły. Przez co trzeba się liczyć ze sporymi opóźnieniami...a raczej dużymi dziurami między jednym rozdziałem a drugiem XD Co do rozdziału właśnie...od teraz zaczyna się prawdziwa historia która chciałam zamieścić w MK...hehe. xD A wiec! Hwaiting ludzie! Hwaiting ja ;_; Do zobaczenia!
G.G

7 komentarzy:

  1. Nie wierze! Aaaaaaaaaaaaa~
    To straszne! Rozdział zapowiadał się jak gdyby nigdy nic, a teraz nagle wszystko się skomplikowało, jakby nie wystarczyło mi by wrażeń na dziś. Mam ogromną nadzieję, że Kai szybko się odnajdzie. Biorąc pod uwagę, że w etykietach jest 'kryminał' (co mnie już od paru rozdziałów zastanawiało), to chyba szybko sprawa się nie rozwiąże. Bardzo się ucieszyłam, że jeden z moich biasów, Myungsoo aka L, pojawi się już w i tak idealnym pod względem postaci opowiadaniu. Mam dziwne wrażenie (i jestem niemal w 99% pewna), że to on stoi za zniknięciem Kaia. Oby tak nie było, bo nie ręczę za siebie i zaraz coś złego na temat L napiszę (co przyszłoby mi chyba bardzo ciężko, my lov~).
    Kai, wracaj kochanie bo mi zaraz serduszko pęknie T.T
    Zaraz umrę z tych feelsów~ Krisusieeee.
    Życzę weny, hwaiting! (*o*)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowiadanie świetne, ale jak mogłaś zakończyć w takim momencie?
    Powinni Cię za to zamknąć.
    Dać laptopa i nie wypuszczać dopóki nie napiszesz kolejnej notki :D
    Stało się coś złego - to pewne - ale kiedy Kai się odnajdzie?
    Piszesz genialnie.
    Jest wszystko: Drama, miłość i kryminał.
    Czego chcieć więcej? - Nowego rozdziału.
    Czeeeekam + dodaję się do obserwujących :)
    Zapraszam do siebie i liczę na komentarz: http://sherlitta.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę weny! ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. NIENAWIDZĘ CIĘ (tak naprawdę to Cię kocham, ale cicho)
    Jak mogłaś? No jak? >< CO Z KAI CO Z KAI CO Z KAI. Gdzie, po co go zabrali? Bo kto to się domyślam, aczkolwiek niekoniecznie musze mieć rację. Jezuuu, nie wytrzymam do nastepnego rozdziału.
    Wstawiaj szybciej, bo umrę XD

    Neko

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha, nie powinnam w sumie komentować, bo wiem, co bedzie dalej, no ale wjfhsjkfhwdjsk i tak się skręcam czytając XDDDD bosz, kiciusiu, wróć XD moc wszędobylskiego ogonka xD

    OdpowiedzUsuń
  5. GENIALNE! Alee... O boze! Jak moglas?! W takim momencie kurde utywac?! To nieludzkie!
    Wszystko spojne, logiczne, jasne, z nutka dramatyzmu, szczypta humoru i przyznaje ze zaskoczylas mnie zwrotem akcji. Czyli wszystko to co lubie.
    Cierpliwie czekam na dalsze przygody :)!
    Matko... Jak ja bym chciala miec ogon...

    OdpowiedzUsuń
  6. Komentuję od razu, bo potem będę się zbierać miesiącami D: Szczególnie, że teraz szkoła :)) Najlepszy czas na czytanie i pisanie ficków <3 Wyczuwam tyyyleee weny, że utonąć w niej będzie można. Mówię o sobie oczywiście, bo Tobie nigdy jej nie brakowało :D
    Uwielbiam Kaia. Uwielbiam Kaia. Uwielbiam Kaia. Może się nawet powtórzę, ale uwielbiam Kaia. Nie umiem nawet wyrazić przez komentarz, jak bardzo go uwielbiam, za to gdybyś miała teraz możliwość na żywo wysłuchać moich feelsów na temat My Kitten, to ograniczyłabym się do tak głośnego pisku, że szyby w oknach zaczęłyby się trząść i musiałabyś zatkać mnie poduszką, żebym miała w co się wydzierać. Fragment z lasem był taki kochany. Wiedziałam, że ten mały potworek coś wykombinuje, chociaż nie sądziłam, że z tego niewinnego spacerku za rączkę po lesie nagle płynnie przejdzie w takie... coś... Kai... O.O Śmiało sobie poczyna, widzę. To dobrze, niech się uczy, im wcześniej tym lepiej xD Baekkie chyba też nie ma nic przeciwko temu. Kocham tą parkę, są przesłodcy. Kai uczący się całowania z yaoiców... No tak, wspominałaś o tym, ale "Junjou Romantica" mnie dobiła xD Ciekawa jestem, czego jeszcze się z tego anime nauczył... o.o Mam nadzieję, że szybko się dowiemy, bo nadal czekam na Kaia IN HEAT, gdyż jestem ostatnim zboczeńcem i cóż z tego, że to podchodzi prawie pod zoofilię xD Nie pogardziłabym sama takim kotem Kaiem. Kitty Kaiem. Kitty Katem. *-*
    Tak samo jak Kaia, mnie też zaniepokoiła ta nagła wiadomość o wizycie dawnego przyjaciela Baekhyuna. Dziwne, że tak nagle sobie o nim przypomniał, a Baek powinien być jednak bardziej ostrożny i nawet, jeśli jego kotek nie chciał, jego obowiązkiem było zapewnienie mu dobrej ochrony ;; Nigdy nie wiadomo, co ludziom chodzi po głowie, a Lay i D.O. na pewno dobrze by się nim zajęli. Aaa właśnie, co do tej parki... Jak już Ci mówiłam na twitterze, pasują mi tu jakoś wyjątkowo do siebie :D LaySoo. Śmieszny paring, nigdy chyba nic z nimi nie czytałam... Ale nie pogardziłabym. Wiem, wiem, Lay jest hetero i tak dalej, ale still... Może chociaż raz zakwestionować swoją orientację, specjalnie dla Kyungsoo *w*
    Co do L.Joe, wydał się na pierwszy rzut oka całkiem sympatycznym facetem. Trochę nadpobudliwym i zakręconym, ale chyba go polubiłam. Martwi mnie natomiast Myungsoo i mam do niego bardzo mieszane uczucia. Tak, powiedziałaś mi, co będzie w dalszych rozdziałach, więc wiem, że nie martwię się wcale bez przyczyny. Ten typek mi się od razu nie spodobał. No i kolejny błąd popełniony przez nierozważnego Baekhyuna. Jak mógł puścić Kaia bez opieki... ;__; Ta zakrwawiona czapka na drzewie i ten przerażający list... Boże... Kai porwany. Boję się, chociaż wiem, co będzie dalej. Niech Baek wraz z ekipą szybko ruszą na poszukiwania i niech go znajdą, błagam x.x Myungsoo, tu draniu TT
    Czekam na dalsze części i pragnę dodać, że okładka Bereniki jest ajshdbsnhdg przecudowna ♥ Pasuje ;; <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Blee :/ Jak mogłaś zrobić Kai krzywdę ja się pytam ? Takie cudowne stworzenie, przez które mam łzy w oczach, a ty ot tak robisz mu krzywdę:/
    Krew.. ;'(
    Coś czuję że ten cały Myungsoo zalatuje zbrodnią ;/
    Jakoś mam poczucie, że to on coś zrobił kociakowi.
    Jestem strasznie ciekawa co się dalej wydarzy więc duuuuuużo weny żeby nowy rozdział powstał szybciutko ^^

    OdpowiedzUsuń