środa, 28 sierpnia 2013

"My Kitten": Three Puds

3.


W pracy Lay i D.O od razu zapytali, czy z Kai wszystko w porządku. O mnie się nie spytali, niewdzięczni. Moją odpowiedzią było, by zostawili mnie w spokoju, bym mógł zająć się swoją pracą. Jak zwykle, czas w biurze dłużył mi się niemiłosiernie. Kiedy wróciłem do domu, Kai spał. Zjadłem obiad i poszedłem z nim na spacer do lasu, podczas którego dałem się zgwałcić wiewiórce. Kai uważał to za bardzo zabawne, więc oczywiście to nagrał. Wredna bestia. Po co kupiłem mu telefon? Ah, tak…nagłe wypadki. Po powrocie do domu zjedliśmy coś, co Kai postanowił ugotować. Nie wiem czym to było, i choć wyglądało przerażająco, to smakowało całkiem nieźle. Potem jakimś cudem znalazłem się na macie w pokoju kociaka, ponieważ ten nie chciał bawić się sam. Wiem, że tam zasnąłem, w nocy natomiast obudziłem się w moim łóżku… Z Kai. Ponieważ wyglądał uroczo, postanowiłem nie wywalać go do pokoju. Miał delikatnie uchylone usta, ogon nieznacznie się poruszał, a jego dłonie zaciśnięte były na kołdrze. Wyglądał przesłodko. Po uwiecznieniu tego momentu zdjęciem, znów zasnąłem.
>*<

            W nowym domu dni mijały mi zaskakująco szybko. Nim się spostrzegłem, Kai przyzwyczaił się do nowych zapachów, odkrył wszystkie kryjówki i zdążył się zgubić. Przystosował się do nowych zasad i zakazów, i jak na razie pilnie ich przestrzegał. Wystarczyło półtora miesiąca, a Kai mógł spokojnie przyprawić mnie o zawał, wyskakując z jakichś dziwnych miejsc, o których ja niestety nie miałem pojęcia.
            - Kai, do jasnej cholery!- krzyknąłem, opierając się o ścianę. Kocur właśnie zwijał się na podłodze ze śmiechu. Gdybym był w stanie to bym go kopnął, ale chyba właśnie dostałem zawału!
            - To do kurny nędzy nie jest śmieszne! – wrzasnąłem wkurzony. Kai szybko wstał z podłogi. Jego nowe spodnie już były podarte, ale przyzwyczaiłem się do tego.
            - Nie bądź zły, Baekkie! Wyglądasz tak słodko, kiedy jesteś przestraszony – powiedział, dotykając palcem wskazującym mojego policzka. Zmarszczyłem brwi, patrząc na niego złowrogo.- Nadal uroczy- dodał, a ja pokręciłem głową, schodząc ze schodów. Kai wyskoczył ze schowka w suficie. Jak mało jeszcze wiem o tym domu?
            - Jesteś zły?- zapytał, wychylając się zza mnie.
            - Tak! – warknąłem, a on znów tylko uroczo zachichotał. Wcale to do niego nie pasowało. Wredna bestia…
            - No weź, hyung! Nie denerwuj się tak, przecież wiesz, że cię kocham i nie zabiłbym cię – powiedział, przytulając się do moich pleców.
            - Niby wiem, ale jakoś i tak martwię się o tę kwestię – mruknąłem, mrużąc oczy. Ścisnął mocno mój brzuch, unosząc mnie. – Postaw mnie – jęknąłem, patrząc w dół. Nienawidzę tak wisieć w powietrzu.
            - Jak powiesz, że nie jesteś na mnie zły- oświadczył. Boże, to takie dziecko… z kim ja mieszkam?
            - Nie jestem.
            - Nie przekonałeś mnie.
Cholera.
            - Wybaczam ci.
            - Nadal nie.
            - Też cię kocham i nie jestem zły - powiedziałem i poczułem, jak moje stopy delikatnie dotykają podłogi. Kai potrzebował wyznań miłości przynajmniej trzy razy dziennie. Ciekawe co by było, gdybym mu tego nie mówił…? Zdechłby? Na samą myśl ściskało mnie w żołądku.
            - Aww! Hyung, znów jesteś taki uroczy!- krzyknął, całując mnie mocno w usta tak, że aż się zachwiałem. Gdyby nie oplótł mnie ramionami w pasie, runąłbym na ziemie. Jak szybko mnie pocałował, tak szybko znikł.
            - On od tygodnia ma ADHD. Jak ja mam iść z nim do lekarza?- pomyślałem głośno, oblizując usta. Kai zawsze smakował jak wanilia i truskawki, od mleka waniliowego i truskawkowych smakołyków, które tak uwielbiał. Zwłaszcza te zrobione przez D.O. Już od dawna zastanawiałem się, co by było, gdyby Kai zachorował. Nie znam żadnych zaufanych lekarzy, którzy byliby mi w stanie pomóc. I czy czasem nie potrzebowałbym weterynarza? Pokręciłem  głową, odtrącając te myśli. Kai miał się dobrze odkąd go znalazłem, więc czemu miałby nagle chorować? Martwiło mnie jednak jego ostatnie zachowanie…Może to przez to, że miał przyjść D.O z tym cholernym truskawkowym ciastem? Odwróciłem się, słysząc dzwonek do drzwi, ale Kai już przy nich był. Jasne, że chodzi o ciasto. Już nawet nie krzyknąłem na niego, że nie wolno mu otwierać drzwi. Przecież i tak nikt nas nie odwiedzał, a listonosz wszystko wkładał do skrzynki. Mimo to, i tak mu nie pozwalałem.
            - Jezu, Kai, nie zapomniałem! Puść mnie!- usłyszałem tylko zdezorientowany głos D.O i aż sam ruszyłem na hol, by zobaczyć Kai na plecach drobnego Kyungsoo. Coś zdecydowanie było nie tak.
            - Kai, co ty wyprawiasz?- zapytałem zaskoczony.
            - Tęskniłem za hyungiem – odpowiedział, a ja pokręciłem głową z niedowierzaniem. On jednak zszedł z D.O i grzecznie poczekał, aż ten doczłapie do kuchni i da głodnemu kocurowi kawałek ciasta.
            - Co z nim jest? Nigdy się tak nie zachowywał - rzekł D.O, rozmasowując sobie plecy.
            - Nie wiem, też się martwię - mruknąłem. Otworzyłem szufladę, w której trzymałem lekarstwa  i wyszperałem z niej termometr. Kai oczywiście już wszystko zjadł.
            - Otwórz buzię – nakazałem.
            - Co to?- zapytał, odginając giętką część termometru swoim małym szponem. Kyungsoo miał szczęście, że wczoraj kazałem mu je spiłować.
            - Termometr. Otwieraj - powtórzyłem. Grzecznie otworzył usta, a ja umieściłem termometr tak, by jego kły go nie przebiły.- Nie naciskaj go zębami, bo zepsujesz. Teraz siedź grzecznie na kanapie – powiedziałem, wskazując mebel. Kai jak zwykle usadowił się po turecku w rogu, to zezując na przedmiot wystający z jego ust, to zerkając pytająco na mnie i D.O. Kiedy termometr zaczął piszczeć, podskoczył przestraszony. Wyciągnąłem rękę i wyjąłem mu z ust termometr.
            - Ma 40 stopni – zakomunikowałem.
            - Od jakiej temperatury występuje gorączka u kota?- zapytał D.O. Pokręciłem głową, bo nigdy nie zdarzył się taki moment, bym musiał szukać takich informacji. Chłopak zaczął przeglądać Internet, a zdezorientowany Kai patrzył na nas.- Jeśli temperatura ciała przekracza 39,5 stopni, wtedy występuje gorączka – oznajmił.
            - Kai, jesteś chory. Może przeziębiłeś się na spacerze?- spytałem, przykładając dłoń do jego czoła. Kai zawsze był gorący, więc ciężko było mi było stwierdzić, czy ma gorączkę.
            - Nie wiem, ale nie chcę tak siedzieć…pobawmy się - zaskomlał. Pokręciłem głową.
            - Jesteś nadpobudliwy, kiedy masz gorączkę. Musisz odpocząć - powiedziałem. Kyungsoo zniknął w kuchni, pewnie szukając jakichś tabletek.
            - Nie wiem jak to u niego, ale może lepiej będzie jak damy mu tylko witaminę C i trochę ibupromu. Dla kota to szkodliwe, ale no on…nie jest do końca kotem – stwierdził D.O., podając mi jedno opakowanie tabletek. Wyciągnąłem z niego mała tabletkę witaminy C i dałem ją Kai. Ten niechętnie ją połknął, a Kyungsoo w tym czasie poskrobał trochę ibuprom, rozpuszczając proszek w wodzie.
            - Do dna, kotku – powiedziałem, podając mu szklankę. Wyglądał na niezadowolonego.- Proszę, no… - Wypił wodę, zapewne widząc moją zdenerwowaną minę. Skrzywił się lekko.
            - Niech weźmie zimną kąpiel - zaproponował D.O.
            - Gorąco ci?- zapytałem Kai.
            - Troszkę… dzieje się coś? – odparł.
            - Zaraz zobaczymy. Mam nadzieję, że mi się nie rozchorujesz – powiedziałem, przygryzając wargę. Pobudzony wcześniej Kai zaczął się teraz słaniać. Razem z D.O zaprowadziliśmy go do łazienki. Nie kazałem mu się rozbierać, ponieważ stwierdziłem, że te ubrania i tak są do wyrzucenia. Kai wszedł do chłodnej wody, a ja głaskałem go po głowie, mocząc ręce w wodzie. D.O polewał mu plecy.
            - Gorąco mi – zajęczał, a ja zagryzłem mocniej wargę. Kiedy Kyungsoo skończył moczyć koszulkę Kai, wziąłem od niego kubek. Po napełnieniu go wodą, przechyliłem głowę Kai do przodu i wylałem na nią zimną wodę. Prychnął cicho, ale zawczasu zdążyłem zasłonić mu uszy.
            - Słyszałem, że Kai jest chory! – krzyknął Lay, wbiegając do łazienki. Kocurek miał wypieki na policzkach i zaszklone oczy.- O boże, on ma gorączkę.
            - Dlatego siedzi w zimnej wodzie, geniuszu – powiedział D.O., ale Yixing nie zwrócił na niego uwagi.
            - Daliście mu jakieś tabletki?- zapytał, podnosząc jego głowę do góry. Sprawiał wrażenie jakby go badał.
            - Witaminę C i odrobinę ibupromu- odparłem, patrząc na niego uważnie.
            - Dużo?- spytał Lay, mierząc mu tętno. Ech, co się dzieje?
            - Zeskrobaliśmy odrobinę do wody – oznajmił D.O., tak samo zaskoczony jak ja.
            - To dobrze. Na koty źle to działa - powiedział, głaszcząc Kai po plecach.
            - Co ty za przeproszeniem odwalasz? zapytaliśmy razem. Starszy spojrzał na nas zaskoczony.
            - No przecież chciałem iść na medycynę, nie? Co z tego, że przetrwałem jeden semestr… Trochę się nauczyłem! O weterynarii też zapomnieliście? - zapytał. Jezu, na śmierć zapomniałem o wielkich marzeniach Zhang Yixinga o zostaniu lekarzem… „Nie ważne jakim, byleby lekarzem”.
            - Kurde… na przyszłość nie muszę się martwić o lekarza – stwierdziłem.
            - Ej! Wiem jak wyleczyć gorączkę i inne głupie rzeczy… Nie wywieraj na mnie takiej presji – powiedział, wskazując na mnie palcem. I tak zdążyłem go już przytulić.- Tak, tak, jestem boski. Wiem. Nawet ty na mnie lecisz - rzekł. Kai rzucił mu groźne spojrzenie. - Co nie znaczy, że ja na niego – zastrzegł szybko, ale Kai patrzył tak na niego dopóki go nie puściłem. Zaśmiałem się cicho, głaszcząc zazdrośnika po głowie.
            - Jak się czujesz? – zapytałem, siedząc na skraju wanny.
            - Dalej mi gorąco - odpowiedział. Dolaliśmy jeszcze trochę zimnej wody, a na głowę położyliśmy mu zmoczone ręczniki.
            - Hyung, przytul mnie - wychrypiał, prawie śpiąc w wannie.
            - Kai, jesteś mokry – powiedziałem, kiedy Lay wypił w łazience już drugą kawę. Nasze spotkanie odbywało się w kiblu. Super. Na sedesie leżały kanapki, a na zlewie mleko waniliowe i kawałki tortu, które wmuszałem w kociaka.
            - Proszę… smutno mi – pociągnął nosem. Jeszcze kataru mu brakowało. Byłem pewny, że zamknąłem wszystkie okna, ale na wszelki wypadek kazałem D.O. zamknąć drzwi.
            - Przytulę cię jak wyjdziesz. – odpowiedziałem.
            - Chcę teraz.
            - Kai…
            - Hyung, jestem chory – wymiauczał. Spojrzałem na niego niepewnie, nadal się nie poddając. – Wiedziałem, że mnie nie kochasz – zaciągnął ręcznik na twarz, kuląc się w wannie. Super. Jeszcze niech mi powie, że się o niego nie troszczę. Lay i D.O zaśmiali się, a ja zgromiłem ich wzrokiem. Przysunąłem się w stronę Kai i niezdarnie objąłem go ramionami.
            - Chyba zapomniałem o trzecim razie. To pewnie dlatego zachorowałeś - powiedziałem.
            -  Jakim trzecim razie? - wychrypiał w moją pierś.
            - Oj, wiesz, że cię kocham. Muszę pamiętać, by mówić ci to trzy razy dziennie, inaczej będziesz chorował – oznajmiłem, a on się zaśmiał; razem z nim dwójka naszych przyjaciół.
            - Nie prawda – powiedział, kiedy się odsunąłem.
            - Tak? To dlaczego kiedy powiedziałem ci to tylko dwa razy byłeś zły do końca dnia, aż nie usłyszałeś tego wieczorem? A teraz nawet zachorowałeś! – rzekłem, a on zmarszczył nos.
            - Potrzebuję dużo miłości. Hyung jest taki mały, że czasem mi nie starcza – oznajmił, a ja szturchnąłem go zaczepnie w ramię. Zdecydowanie mu się polepszało. Kiedy tętno mu się ustabilizowało i rumieńce wraz ze szklankami w oczach zniknęły, postanowiliśmy już wyciągnąć go z tej wanny. Opletliśmy go chyba wszystkimi ręcznikami jakie posiadaliśmy, a następnie zaprowadziliśmy do mojej sypialni. Przyniosłem mu suche ubrania, w które przebrał się, wcześniej wypychając nas z pokoju. Zawsze był taki wstydliwy, już od maleńkości. Kiedy weszliśmy, leżał skryty pod kołdrą.
            - Teraz to mi zimno – wymruczał.
            - Zaraz się ogrzejesz – powiedziałem, czochrając jego włosy.
            - Misja wykonana! Kai ozdrowiał. Idę dalej ratować świat! – krzyknął Lay, a my zaśmialiśmy się.
            - Randka wzywa?- zapytałem.
            - Jakbyś zgadł - odpowiedział. Podrapał jeszcze Kai za uchem i zniknął szybko.
            - Ja też pójdę. Jutro przyjdę z nowym ciastem - oznajmił Kyungsoo. Pożegnał się z Kai i wyszedł. Nie pozostało mi nic, jak przytulić się do Kai i poczekać, aż zaśnie. Na szczęście nastąpiło to dość szybko.
>*<

            Kai spał przez całe dwa dni. Strasznie się o niego martwiłem ale nie chciałem go budzić. Lay przychodził codziennie i badał nieprzytomnego kociaka. Nie chciałem zostawiać go samego kiedy musiałem iść do pracy, ale nie miałem jak się wykręcić. Gdy wracałem, jedyne co się zmieniało, to pozycja w której Kai spał. Siedziałem całe dnie w łóżku, oglądając filmy na laptopie i krusząc sobie na pościel, ponieważ smutno było mi siedzieć samemu w salonie czy gdziekolwiek indziej. Zdążyłem chyba wysprzątać cały dom i odnaleźć wszystkie cholerne kryjówki, z których wyskakiwał Kai i straszył mnie na śmierć. Kupiłem kosiarkę i skosiłem trawnik, przejeżdżając szesnaście razy pod oknem mojej sypialni. Myślałem, że Kai może wstanie…Głupi. Jego nawet nie obudzi mój upadek ze schodów. Posadziłem w ogrodzie kwiaty i z pomocą D.O., upiekłem ciasto. Kiedy je spróbowałem, stwierdziłem, że niekoniecznie mi wyszło. Znaczy, w ogóle nie wyszło, więc je wyrzuciłem. Próbowałem tak długo, aż wyglądało i smakowało prawie tak samo wspaniale, jak wypieki spod rąk D.O.
            - Myślę, że nic mu już nie dolega. Po prostu jest naprawdę zmęczony… za to ty wyglądasz strasznie - powiedział Lay, kończąc mierzenie tętna Kai. Wzdrygnąłem się i zmarszczyłem brwi, kiedy zwyczajnie rzucił jego ręką na łóżko.- Sorki.
            - Yhm…kiedy się obudzi?- zapytałem, gryząc paznokcie. Yixing uderzył mnie w rękę.
            - Pewnie niedługo... Sporo spał, myślę że mu wystarczy – odparł, zerkając na Kai, którego uszy wyglądały spod kołdry.
            - Okay – westchnąłem.
            - Ty też idź spać…. Ty sypiasz, czy udajesz?- zapytał, kiedy odprowadzałem go do drzwi.
            - Oczywiście! Co tam, że śnią mi się koszmary… ale sypiam- burknąłem.
            - Co ci się śni?
            - No że… Kai się nie obudzi- mruknąłem, gryząc wargę. Lay tylko się zaśmiał.
            - Obudzi się, głupku. No to lecę – powiedział, machając do mnie. Nadąłem policzki i mocno trzasnąłem drzwiami. Ostatnio wszystko robiłem głośno. Ciężko stąpając po schodach, położyłem się w łóżku i zerknąłem na zegarek. Nie było tak późno, bym poszedł spać, ale mogłem położyć się wcześniej, rano wstać i zrobić więcej rzeczy. Z westchnieniem spojrzałem na spokojnie śpiącego Kai. Odwróciłem się bokiem w jego stronę, przysunąłem się do niego i przerzuciłem sobie przez pas jego rękę, wzdychając cicho i opierając głowę blisko jego obojczyków. Przytuliłem się do niego i zasnąłem.

            Tej nocy było mi wyjątkowo ciepło i pozbyłem się koszmarów. Kai zawsze był dobrym odstraszaczem złych snów. Co innego, że obudziło mnie coś innego niż budzik, który zazwyczaj dzwonił o dziesiątej, by nie tracić wolnego dnia. Czułem jakieś delikatne dotknięcia na twarzy i na początku myślałem, że to znów ogon Kai próbuje mnie zabić, ale.. to  nie było puszyste i nie łaskotało mnie po nosie sprawiając, że chciało mi się kichać. Kiedy uchyliłem powieki, Kai popukiwał mnie wskazującym palcem po całej twarzy, uśmiechając się głupio. Zacisnęłam mocno powieki, już chcąc krzyknąć, że mam kurna wolne i niech da mi spokój, kiedy….
            - O JEZU, WSTAŁEŚ! – ryknąłem, na co Kai skulił się i zakrył uszy dłońmi. Ah, ten czuły słuch. Nie przejmując się jego cichym jęczeniem, przytuliłem go mocno.- Głupku! Kto normalny  śpi dwa dni?! Kto?!- zapytałem, ściskając go w swoich drobnych ramionach.
            - Nie jestem normalny- mruknął tylko, a ja parsknąłem śmiechem.
            - Wiem, wiem… Och, tak cholernie się bałem, że już nie wstaniesz-  powiedziałem, odsuwając się i szczypiąc go w policzki, na co on skrzywił się.
            - Dlatego kosiłeś pod oknem i rzucałeś wszystkim?- spytał, przecierając oczy. Zmarszczyłem brwi, a on zachichotał.- Niby mam mocny sen, ale ja wszystko słyszę – rzekł, przyciągając mnie do siebie i ziewając. Uśmiechnąłem się lekko.- Musiałeś jeść w łóżku? Wszystko mnie kłuje – oznajmił, kręcąc się nagle. Zaśmiałem się głośno.
            - Nie lubię jeść sam. Byłeś nieprzytomny… ale byłeś – powiedziałem, a on zaśmiał się uroczo, prosto do mojego ucha. Po chwili ciszy chyba znów zasnąłem, bo kiedy obudziłem się drugi raz, Kai siedział na moich nogach i robił mi zdjęcia.
            - Co ty wyprawiasz?!- wrzasnąłem, mrużąc oczy od błysku fleszy.
            - Mam pusto. Muszę czymś zająć miejsce- powiedział i znów nacisnął przycisk, że aż zakryłem rękami oczy.
            - Jesteś nienormalny. Tak  robią seryjni mordercy i psychole z obsesją na temat swojej ofiary! – krzyknąłem, a on zaśmiał się, nie przestając robić mi zdjęć.- Kai!- jęknąłem, machając rękami przed siebie. Poczułem jego włosy obok swojej twarzy.
            - Uśmiech! - poprosił i cyknął nam następne zdjęcie.
            - Skończyłeś?- zapytałem zrezygnowany, przestając gapić się przed siebie.
            - Jeszcze jedno- powiedział, po czym przyłożył swoje usta do moich i znów nacisnął guzik, następnie szybko odsuwając się i oglądając swoje zdjęcia. Jak zwykle oblałem się rumieńcem.
            - Dupku - jęknąłem tylko, zasłaniając twarz poduszka.
            - Powiem Kyungsoo hyungowi, żeby mi je wszystkie wydrukował – oznajmił, wstając ze mnie. Oczywiście zaplątałem się w kołdrę, ale zdążyłem go dorwać kiedy schował aparat w swoim pokoju.
            - Niee, tego ostatniego nie... Nie zgadzam się, Kai! – krzyknąłem, rzucając się mu na plecy. Zaśmiał się tylko i wyprostował się, a ja zawisłem na nim jak jakaś małpa. - oj tam, przecież hyung nic nie powie – zaśmiał się, próbując mnie z siebie ściągnąć, ale byłem twardy i się nie dałem. Przez trzydzieści sekund. Przymknąłem oczy, kiedy uderzyłem plecami o miękką matę na której spał Kai, czując, jak Kai kładzie się na mnie i zgniata w swoim uścisku.
            - Jezu, Kai, jaki ty jesteś ciężki – jęknąłem, machając kończynami na wszystkie strony, a Kai jedynie się śmiał. Udało mi się nawet uderzyć go kilka razy, ale chyba nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Uspokoiłem się dopiero kiedy Kai pocałował mnie w kark, sprawiając, że cały zesztywniałem. Zawsze tak miałem, gdy ktoś mnie tam dotykał. Z jednej strony tego nie lubiłem, ale było to przyjemne uczucie. Jego usta szybko przeniosły się na moje i w tym momencie nie wiedziałem do końca, czy Kai dalej całuje mnie tak, jakby robił to czteroletni dzieciak, czy miał coś innego na myśli. Jego pocałunki ograniczały się do kilkukrotnych zetknięć się moich ust z jego wargami.
            - Smutno mi było bez ciebie, hyung - szepnął, całując mnie w policzek.
            - Aha…- wyjąkałem. Moje oczy teraz przypominały pewnie oczy D.O. Byłem odrobinę skołowany. Czy Kai mógł czuć do mnie coś więcej niż miłość do swojego właściciela… czy raczej ojca? Bo ojcowska miłość to całkiem inna miłość niż ta do drugiego mężczyzny. Bałem się też, że mogło mu się coś pomieszać i wszystko pokręcił, jak to mu się czasem zdarzało. Pogłaskałem go niepewnie po włosach, kiedy znów mnie przytulił. Chyba trzeba będzie przeprowadzić jedną z TYCH rozmów…

            Kiedy siedzieliśmy już w salonie, Kai wyglądał na zszokowanego.
            - Posprzątałeś?- zapytał, a ja kiwnąłem głową.- Wow, musiało ci się strasznie nudzić – powiedział, i, na pewno specjalnie, zrzucił trochę sierści na dywan. Wredne zwierzę. Poklepałem na kanapie miejsce obok siebie i wyprostowałem się. Nigdy nie przeprowadzałem takich rozmów. Bo z kim?! Nie mam dzieci…i raczej mieć nie będę, ale to pomińmy. Kai skupił na mnie całą swoją uwagę, przez co tym bardziej nie wiedziałem jak ubrać w słowa to, co chciałem mu przekazać. Westchnąłem. Kiedy już otwierałem usta, zadzwonił dzwonek do drzwi. To pewnie Kyungsoo i Lay….Zazwyczaj o tej godzinie przychodzili. Oczywiście, po chwili sami sobie weszli. Znaczy… To Yixing wlazł, a D.O. kroczył za nim, kręcąc głową.
            - O Boże, Kai wstał! - krzyknęli razem, a kocur uśmiechnął się do nich. Lay podbiegł do Kai i od razu zaczął go badać.
            - Hyung, co robisz?- zapytał, kiedy Lay mierzył mu ciśnienie.
          - Pamiętasz, jak hyung chciał iść na medycynę…? – zapytałem, a Kai zmrużył oczy, po czym otworzył lekko usta i pokiwał głową, a następnie swoje spojrzenie utkwił w pakunku, który trzymał D.O. Bardzo natarczywe spojrzenie... Oblizał usta.
            - Tak, to ciasto truskawkowe - potwierdził Kyungsoo, podając mu kawałek ciasta. Kai podskoczył w miejscu i szybko zjadł kawałek, który ukroił mu Kyungsoo, a następnie cicho kichnął.
            - Co porabiacie? - zapytał Yixing.
            - Hyung chciał mi coś powiedzieć, ale nie zdążył - odpowiedział Kai, usadawiając się wygodnie na kanapie i znów wbijając we mnie swoje spojrzenie.
            - O…przeszkadzamy? - zapytał Kyungsoo.
          - Nie! – krzyknąłem, zrywając się z kanapy.- Czekaj – nakazałem Kai i pociągnąłem moich przyjaciół do przedpokoju, tłumacząc im, o co mi chodzi. Pokiwali w spokoju głowami.
            - To dajesz - powiedział z wyszczerzem Lay, a ja pokręciłem głową. Usiadłem znów obok Kai i westchnąłem, zerkając na niego. D.O i Lay siedzieli naprzeciwko nas.
            - Kai, kochasz mnie?
            - Tak – okay, szybko poszło. D.O uśmiechnął się niepewnie, a Lay zacmokał.
          - Nie, kocurku. Twojemu tępemu panu chodzi o to, czy go kochasz kochasz…- wyjaśnił Yixing, a Kai zmarszczył brwi, zapewne nie rozumiejąc. Nie dziwiłem mu się; też nic nie rozumiałem.
         - Geniusz - mruknął Kyungsoo, odpychając Laya do tyłu. - Baekkiemu chodzi pewnie o to, czy kochasz go tak, jak kocha się inna osobę, którą nie uważa się za rodzinę. Na przykład tak, jak chłopak kocha swoją dziewczynę…czy…coś w tym stylu - powiedział D.O. Spuściłem głowę. Boże, chyba jeszcze nigdy nie byłem tak zażenowany…a, nie…było gorzej, jak Kai ‘przypadkowo’ porwał moje bokserki na plaży. Ta, fakt. Kai zamyślił się na chwilę, odwracając wzrok od D.O. W tym momencie ja sam zacząłem się zastanawiać, czy ja też kocham Kai w taki …wyjątkowy sposób? Czy to po prostu miłość do ukochanego pupila, który jest jednocześnie twoim najlepszym przyjacielem…? Nie można było powiedzieć, że Kai wygląda zwyczajnie. Nie licząc jego kocich uszu, ogona, pazurów i kłów, był cholernie przystojny. To było niezaprzeczalne. Widziałem, jak jakieś młode dziewczyny w supermarkecie zerkały na niego nieśmiało. Dobrze, że nie ma już tych zielonych oczu, chociaż były intrygujące i na pewno przyciągały wzrok. Chyba trochę odleciałem, bo kiedy wróciłem myślami do salonu, Lay dźgał mnie łokciem w żebro.
            - Co? – zapytałem bezgłośnie, a on wskazał na Kai, dalej intensywnie myślącego. Zmarszczyłem brwi, bo nie rozumiałem o co mu chodzi. Przewrócił oczami i kiwnął na dłonie Kai. Kocur obrywał sobie delikatnie pazury, odrobinę je skracając. Oznaczało to, że cholernie się denerwował. Wiedziałem, że to zły pomysł… Kai jest za młody, nie rozumie wszystkiego i dużo rzeczy mu się myli.
            - Dobra, nieważne. Tego nie było, to był żart i w ogóle…haha…- zaśmiałem się nerwowo, po czym wstałem z kanapy.
            - Ale hyung, ja cię kocham - powiedział Kai, a mnie wryło w ziemię. Jego oczy były ogromne, a z wargi płynęła krew, ponieważ gryzł ją swoimi długimi kłami. Cholera jasna...
            - To my przyjdziemy jurto! - oznajmił wesoło Kyungsoo i wyciągnął z salonu zaskoczonego Laya. Spojrzałem na Kai, który, gryząc swoje pazurki, rozejrzał się wokół. Uśmiechnął się do mnie, nieco rozkojarzony. Usiadłem z powrotem na kanapie, wzdychając ciężko.
            - Kai, jesteś pewny tego, co powiedziałeś? Na pewno nic ci się nie pomyliło, wszystko rozumiesz i wiesz, o co chodzi?- zapytałem, patrząc na niego uważnie. Zmarszczył brwi, jak zwykle, kiedy pytałem go o takie rzeczy; ale tym razem to było ważne. Widząc moje niepewne spojrzenie, westchnął i odwrócił się do mnie przodem, wbijając we mnie swoje natarczywe spojrzenie. Przez chwilę utrzymywałem z nim kontakt wzrokowy, ale w którymś momencie pękłem i spuściłem głowę, oczywiście się rumieniąc. Cholera. Kai wyprostował się i uśmiechnął.
            - Tak hyung, wszystko rozumiem. Naprawdę cię kocham. Kocham cię, bo się mną opiekujesz, bo się o mnie martwisz i starasz się, bym miał wszystko, czego pragnę. Ale tak poważnie, to kocham cię za twój uśmiech, za twoje oczy i za to jak się rumienisz, kiedy się na ciebie patrzę. Kocham cię za to, że złościsz się na mnie i wyglądasz przerażająco, a zarazem uroczo. Jesteś moim najlepszym przyjacielem; kimś, kto mnie uratował i jestem ci za to wdzięczny. W zamian za to wszystko co dla mnie zrobiłeś, pozwolisz mi siebie kochać tak naprawdę? – zapytał, a mnie trochę zatkało. Trochę bardzo. Nigdy nie sądziłem, że Kai byłby w stanie mówić takie rzeczy. Pełne takich emocji, takie prawdziwe i serio zachciało mi się płakać, co oczywiście uczyniłem, bo jestem beksą. Kai westchnął cicho, przytulając mnie. Ja, jak zwykle, mocno się w niego wtuliłem. Nie pamiętam jak to było, kiedy płakałem przed znalezieniem Kai. Ciężko było mnie zawsze uspokoić, ale Kai potrafił zrobić to z łatwością. Nie potrafiłem sięgnąć pamięcią, jak ja to robiłem wcześniej. Kiedy łzy przestały już płynąć, oparłem policzek o ramię Kai i westchnąłem. Jego dłonie delikatnie gładziły mnie po plecach i miałem ochotę tak zasnąć, bo ciepło, którym emanował chłopak, było takie uspokajające i przyjemne.
            - Też cię kocham, Kai. Tak bardzo mocno, że chyba bym umarł, gdybyś sobie poszedł…więc masz zostać – oznajmiłem, a on zaśmiał się cicho.
           - Jak zwykle nie dajesz żadnego wyboru – powiedział, po czym poczułem jego usta na swojej skroni. Uśmiechnąłem się lekko. W tej chwili jedyne, co mnie zastanawiało to to, jak teraz będziemy razem żyć. Czy cos się zmieni?
            - Co jemy?- zapytał Kai, odsuwając mnie od siebie i wycierając ogonem moje łzy. Zaśmiałem się. Chyba za dużo nie ulegnie zmianie.
Korekta by Nejimakidori
 ++++++++++++++++

Tym razem trochę dłuższy rozdział. Trochę wszystko tak ...szybko.No cóż. Mam pytanko, czy ktoś chętny zrobić mi jakąś ładną okładkę do tego opowiadania? Moja jest straszna a potrzebuje czegoś takiego. Byłabym wdzięczna ^^ Do zobaczenia!
G.G

5 komentarzy:

  1. Oboże, rozdział, rozdział, rozdział. *^* Przepraaaszam, że wcześniej nie komentowałam, bo albo nie miałam kiedy, albo byłam zbyt leniwa, by to uczynić... Jednak wiesz, że ja zawsze fangirluję, kiedy wychodzi My Kitten, jestem Twoją fanką i tego dzieła. ;; Jest takie kochaaane! Masz rację, dzieje się wszystko dość szybko, ale to w żaden sposób mi nie przeszkadza, gdyż każda sytuacja nakłada się na siebie, tworząc spójną całość z sensem. :3 Byłam naprawdę zmartwiona, kiedy Kai zachorował, biedaczek... W sumie chyba nigdy nie próbowałam w taki sposób zbijać gorączki, ale ciekawa metoda, nie powiem. W ogóle gdy zobaczyłam CZTERDZIEŚCI STOPNI, to zrobiłam takie ogromne oczy... God... Ale potem nieco się uspokoiłam, kiedy wyjaśniłaś, iż jego temperatura nie podwyższyła się jakoś strasznie dużo. Ulżyło mi. ;; Kai jest tutaj taką postacią, którą mogłabym tulić i tulić, i nie wypuszczać z mocnego uścisku... Coś jak mój kot właśnie. Szkoda, że on nie jest Kaiem... albo Sehunem... lub Luhanem, czy kimkolwiek z EXO. Szkoda~. (Może się nie obrazi za te słowa...) W sumie przez tego Kaia już nigdy nie spojrzę na mojego futrzaka tak samo... Nie i już. xD Szczególnie po przeczytaniu oneshota z nimi w roli głównej.
    Widziałam tam w sumie różne komentarze, jeden był z tym, że dziewczyna się obrzydziła sytuacją, która wystąpiła w oneshocie... Hmm, mi to nie przeszkadza ani trochę, bo raczej Kai wyobrażam sobie jakiego człowieka, który ma po prostu uszy i ogon, nic więcej. No i te urocze kiełki, pazurki... Awwww. *w* To takie urocze, że się po prostu SKRĘCAM i WIJĘ przed monitorem.
    Haha, chciało mi się śmiać trochę z tym, że Kai spał przez dwa dni... Martwiłam się też, oczywiście, jednak wiem, jak to bywa z tymi zwierzętami. Czasami tylko śpią, jedzą i wychodzą na pół godzinki na dwór. xD Dobrze jednak, że się obudził. :3
    Ah, i ta rozmowa... Bardzo rozczuliło mnie również to, gdy Bakhyun przedstawiał swoją tezę - że Kai zachorował dlatego, że ten mu nie powiedział trzeci raz, że go kocha. :D Kawaiii~. Jednak później TEN dialog. Hnn, już się bałam, że skoro Lay i D.O przyszli, to Baek nie będzie chciał nic mówić do Kaia o tej sprawie, acz na szczęście się nie krępował. Jak mi serduszko biłooo, kiedy zapytał, czy go kocha... I cholera, że on tak bardzo nad tym myślał. Traktowali go tutaj raczej jako małe dziecko, które za wiele nie rozumie, a nasz kiciuś powiedział takie piękne, mądre rzeczy... Byłam pod wrażeniem. Nie każdy chyba byłby w stanie zdobyć się na takie szczere słowa. To było taaakie kochaane. ;-; Nadużywam słów "kochane", "urocze" i "słodkie", no ale to opowiadanie takie właśnie jeeest! :D Moje kaibaekowe feelsy szaleją i chyba muszę jeszcze raz przeczytać tę scenkę... :D Jestem cholernie ciekawa, jak im się dalej będzie wiodło. :3 Czekam z niecierpliwością na następny rozdział... To już będzie w roku szkolnym, zdaje się. Przynajmniej będzie opowiadanie, które będzie poprawiało mi humor. :33
    Weny, kochaniutka. ♥

    ps. Aaa, i ja chętnie Ci zrobię okładkę. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww, jak uroczo <3 Jak narazie My Kitten jest takie urocze ^^ Takie przyjemne do czytania i poprawiające humor :3 Nie wiem co napisać, nie umiem pisać komentarz i w ogóle, więc napiszę tylko, że Cię wielbię i czekam na następny rozdział xD

    Neko

    OdpowiedzUsuń
  3. UWAGA: Komentarz został napisany w chaotyczny, pełen błędów i zrozumiałych tylko dla jego autorki przenośni, więc uprzedzam, że za uszczerbki na zdrowiu nie odpowiadam.

    Miałam skomentować ten rozdział od razu po tym jak go przeczytałam (czytaj: kilka godzin temu), ale najlepiej piszę mi się w nocy, kiedy jestem zaspana i mam odwagę opublikować ten dziwny komentarz, co rzadko robię dla dobra własnego i autorki bloga (czytaj: bo mi się nie chce ruszyć dupy). Do rzeczy. Rozdział. Nie wiem dlaczego, zawsze gdy czytam rozdział "My Kitten" to staram się to robić jak najwolniej, czasami zajmuję mi to nawet godzinę. Robię to dlatego, że zawsze gdy już go skończę czytać, to jest mi smutno. Tak szybko się kończą, a ja jeszcze nie zdążę się nim nacieszyć, pobiegać po pokoju i pokrzyczeć "Kai kocha Baekhyuna, Krisusieee~" lub "czemu w tym domu nie ma żadnego koto-przystojniaka?!" (...) Ale dość o mnie, wracając do rozdziału i ogólnie opowiadania: odkąd przeczytałam kilkukrotnie one-shot "Kicia" również twojego autorstwa, nie potrafię się rozstać z tym cudeńkiem. Czasami przeczytam sobie jeszcze raz wszystkie rozdziały, czekając na nowy... To jest takie słodkie, Jongin jest takim przesłodkim kotkiem, że zaraz umrę z samotności. Nie wspominając nawet, że KaiBaek to jeden z moich ulubionych pairingów! Umieram~
    I do tego jeszcze wujek D.O i wujek Lay, niewdzięcznicy, świata nie widzą poza Jonginem. Biedny Baekhyun, haha (*o*) taki sobię dżołk na koniec. Haha, nie.
    Oby nowy rozdział pojawił się jak najszybciej!
    Saranghamnida~

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, jak już się wzięłam za komentowanie to od Ciebie zacznę, nieważne, że ręce mi się trzęsą i mam wrażenie, jakbym umierała xD Za niskie ciśnienie chyba, mam to po tacie ;; Okej, nieważne, nie będę Cię zamęczać moimi problemami zdrowotnymi :D Przechodzimy do "My Kitten" ♥ Mój Kai kotek ;; <3 Boszsze, uwielbiam go w tej wersji, nie da się go tu nie kochać. Właściwie w ogóle nie da się go NIE kochać, ale jeszcze jako taka mała, ludzka hybryda z uszami i ogonkiem... *w* Dobra, znowu zaczynam dziwnie skręcać się w środku, idę do treści...
    Ten rozdział był taki inny, zapewne przez końcówkę i wyznanie Kaia do Baekhyuna amjsdfbdsnjd boże x.x Ale dobra, po kolei, do tego jeszcze dojdę za moment.
    Wiesz, kiedy Kai zrobił się taki nadpobudliwy, skakał po ludziach, wiercił się jakby miał wściekliznę albo nie wiem co, to w pierwszej chwili pomyślałam, że może ma ten swój koci okres... No wiesz, jest IN HEAT, chce szekszu i te sprawy. Sorry, ale właśnie tak mi to wyglądało :D A tutaj jednak nie, moje zboczone myśli musiały schować się ze wstydu w kąt, bo okazało się, że pan kotek jest chory :< Jej, dobrze, że Lay studiował tą medycynę, teraz Kai ma przynajmniej osobistego weterynarza~ To było urocze, kiedy Baek tak się nim opiekował, przytulał go i ten nawy mówienia 3 razy dziennie, że go kocha... *o* Uwielbiam ten wątek. Oni mają taką cudowną relację, zdecydowanie jest to coś więcej niż relacja pupilxpan. I ta scena, kiedy Baek przytulił się do jego ciepłego ciała i usnął, bo wcześniej zarywał noce, martwiąc się o Kaia. Jej, Kai rzeczywiście zachowuje się jak takie małe, paroletnie dziecko ♥ Może to trochę pedofilskie z mojej strony, ekhm... Biasowanie Choi Minho źle na mnie wypływa. Ale nie umiem nawet wyrazić, jak bardzo kocham kotka Kaia ;; Wzięłabym i wytuliła, wytarmosiła, wycałowała, zapiszczała się na śmierć... Dobra, koniec, bo naprawdę zacznę. No i dotarłam do końcówki, wyznanie, jest miłoźdź ;; Ja myślę, że mimo wszystko Kai dobrze wie, co ma na myśli, mówiąc Baekowi, że go kocha. Mam wrażenie, że wiedział to od zawsze, tylko nie potrafił dobrze nazwać tego rodzaju miłości.
    Czekam na czwarty rozdział *^* Kocham to opowiadanie, naprawdę. Uwielbiam. akjshnasjkdjhfnshd ♥♥♥
    Idę wytulić mojego psa, może zamieni się w Sehuna, czy coś... x.x

    OdpowiedzUsuń