środa, 21 sierpnia 2013

"My Kitten": Two Puds

2.


            Nie wiem czemu wtedy tak bardzo cieszyłem się, słysząc głos Kai po raz pierwszy. Był słodki, niewinny i sprawiał, że naprawdę chciało się go więcej słuchać. Problem w tym, że on wcale nie chciał tego robić, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Teraz miałem to na co dzień. Kai nie potrafił się uciszyć, albo raczej… Nie chciał.
            - Baekkie, a co to? I to? Co to jest? Czy to gryzie? Zaboli, jeśli dotknę? Auć, to mnie zabolało! Baekkie! Co to było? Czemu nic nie mówisz? Jesteś zły? A ta studzienka to po co? O, robak! Baekkie, no weź! Jesteś zły? O, zobacz jaki kwiatek!
Od kiedy Kai dorósł, gadał coraz więcej i dowiadywał się wielu nowych rzeczy. Wydawało mi się tak, dopóki nie zarobiłem wystarczającej kwoty, by kupić dom. Jeszcze dwa tygodnie temu siedziałem w pracy, kiedy Lay przyleciał do mnie z dobrymi wieściami. W końcu znalazł dla mnie i Kai idealny dom. Po czterech latach. Znajdował się w głębi lasu, a dookoła nie było nikogo przynajmniej na pół kilometra. Na początku, dla zwykłego człowieka z równie zwykłymi problemami, może się to wydawać przerażające. Jak ktoś cię napadnie, to nikt nie usłyszy twojego głosu. Jednak dla mnie była to cudowna wiadomość. Kai w ciągu czterech lat urósł sto pięćdziesiąt centymetrów i aktualnie miał metr osiemdziesiąt, co czyniło go wyższym ode mnie. Od nas wszystkich. Mimo to, nadal był czteroletnim kotkiem, którym musiałem się zajmować, bo nie wiedział, czym jest klamka. Po kupieniu domu i wyposażeniu go, nadszedł czas na przeprowadzkę. Szedłem na samym początku razem z Kai, który uderzał mnie swoim ogonem, a tuż za nami wlekli się Lay oraz D.O. Śmiali się. Na pewno ze mnie.
            - Czemu oni się śmieją, hyung? I czemu Lay hyung ma żółte włosy?- zapytał. Odwróciłem się; rzeczywiście Lay miał żółte włosy, ale dlaczego i z jakiego powodu, tego niestety nie wiedziałem.
            - Pewnie za długo stał na słońcu - burknąłem.
            - Ale hyu...- - zanim Kai zdążył zbombardować mnie kolejnymi pytaniami, zatkałem mu usta ręką i przytknąłem sobie palec do ust.
            - Teraz Kai jest cichym, małym kotkiem sprzed czterech lat, który NIE LUBIŁ mówić… Prawda? - Zapytałem. On zmarszczył brwi, ale kiwnął tylko głową, widząc moje ponaglające spojrzenie. Może i był wyższy, ale nadal był kotem, w dodatku młodszym. Słuchał się mnie i mógł zawsze liczyć na moją pomoc. A ja na jego. Lay parsknął z tyłu śmiechem. - Wy też bądźcie cicho!- krzyknąłem. Oni przytknęli place do ust i pokiwali głowami, a ja pokręciłem swoją, łapiąc Kai za rękę. Zamyślił się, ale wolałem, żeby się nie oddalał. Kiedy doszliśmy na miejsce, zobaczyłem nasz dom. Był piękny, duży i miał dwa piętra. Posiadał ogromny ogród, ogrodzony wysokim płotem i jeszcze wyższym żywopłotem. Na tyle znajdowała się malutka furtka, umieszczona między krzewami, prowadząca prosto w głąb lasu w którym byliśmy.
            - Nieźle- skwitował Lay.
            - Cicho- syknął Kai, a przestraszony Lay odsunął się trochę. Zniżyłem się, by pogłaskać go po włosach.
            - Już można mówić, Kai. Ale…nie tak dużo. Powoli- powiedział, a on kiwnął głową.
            - Gdzie będę spał?- zapytał, kiedy otworzyłem główną furtkę.
            - Gdzie chcesz- odpowiedziałem.
            - Tu mogę?- zapytał. Widząc go nagle na jednym z największych drzew, które wchodziło w naszą posiadłość, moje serce na chwilę stanęło.
            - Nie… w domu – wyjąkałem, a on zgrabnie zeskoczył, lądując obok D.O. Posłał mu smutny uśmiech.
            - Hyung zabrania mi spać na drzewach. Dlaczego?- zapytał go. Kyungsoo pokręcił tylko głową, głaszcząc go po plecach i patrząc na mnie wielkimi oczami.
            - Nie-e! On nie będzie spał na żadnych drzewach, krzakach, krzaczkach ani na trawniku. I nie patrz tak!- krzyknąłem, wchodząc do środka. Usłyszałem tylko śmiech całej trójki.
            - Waa…ładnie tu - powiedział Kai, zaglądając od razu do lodówki.- Nic nie ma - oburzył się.
            - Jak tylko się rozpakujemy, to pojadę na zakupy- powiedziałem, kładąc torby na ziemi.
            - Mogę jechać z tobą? – zapytał. Zagryzłem wargę, niepewny decyzji. Oczywiście, że Kai wychodził ze mną. W Busan na mieście był trzy razy. Zawsze było to w zimę, na święta. Kai kupował mi prezenty, a ja jemu. Ubierałem go w gruby długi płaszcz, chowając jego ogon za bluzą, a na głowę wkładałem mu czapkę, więc uszy były zakryte. Ręce odziane w rękawiczki ukrywały jego małe szpony.
            - Będę grzeczny, chcę zobaczyć jak jest kiedy nie pada śnieg.- powiedział, siedząc przy moich stopach. Zmarszczyłem brwi, dalej maltretując zębami wargę.
            - No, pozwól mu. Pojedziemy z wami i go przypilnujemy - powiedział Lay. Kai pokiwał głową, a ja usiadłem na kanapie, dalej intensywnie myśląc. Znów znalazł się przy moich stopach i położył brodę na moim kolanie.
            - Hyung~! – prawie wymiauczał, a ja spojrzałem na niego. Jego oczy były już brązowe. Okazało się, że gdy zwykłe kotki, będąc małe, mają niebieskie tęczówki, tak Kai miał zielone. Wydął usta i położył ręce na moich nogach, ściskając delikatnie uda.
            - No dobra – powiedziałem, zasłaniając jego oczy moimi dłońmi. Kai wspiął się na moje kolana i mocno mnie przytulił.
            - Znajdź jakąś czapkę i nieposzarpaną koszulkę - powiedziałem. On kiwnął głową i całując mój policzek, popędził w stronę torby z jego ubraniami. Dokładniej to jednej reklamówki. Kai miał więcej zabawek niż ubrań.
            - Też chcę takiego zwierzaka. Nie musiałbym szukać sobie dziewczyny, czy coś - mruknął Lay, opierając się o ścianę. Zmarszczyłem brwi.
            - Już, jasne – mruknąłem, nieprzekonany co do jego słów. Sam nie wiedziałem, jakie były relacje między mną a Kai. Kochałem tego dzieciaka, ale nie wiedziałem, czy w sposób jaki kocha się inną osobę, czy pupila. Wiedziałem, że Kai również mnie kocha, ale także nie byłem pewny w jaki sposób. Oczywiście cała nasza trójka nie usłyszała, kiedy Kai przyszedł. Może i był pseudo nastolatkiem, ale kroki stawiał jak prawdziwy kot. Lekkie i niesłyszalne. Miał na sobie czarno-biały T-shirt i czarne jeansy, a na głowie czarną czapkę z napisem „I’m a cat” u spodu daszka. Zaśmiałem się tylko.
            - Pasuje mi, nie?- zapytał, a wszyscy wybuchliśmy śmichem, przyznając mu rację. Teraz najgorsza, spartańska wręcz, kwestia butów. Kai nie chodził w butach i miał jedynie te zimowe.
            - Kurczę…- wszyscy mruknęliśmy jednocześnie. Kai miał większą stopę ode mnie.
            - Może pojadę i kupię mu jakieś trampki? - zapytał D.O. Kiwnąłem głowa i chłopak pojechał. Kiedy wrócił, ubranie Kai jeszcze było w jednym kawałku.
            - Boli mnie ogon – stwierdził Kai. Zwinął go i przycisnął jeansami.
            - Możesz zostać - powiedziałem.
            - Nic nie mówiłem – powiedział, szybko zakładając buty.- Dziwnie…nic nie czuję - warknął.
            - Dobra, chodźmy – powiedziałem, wstając. Kai podbiegł do mnie i oparł głowę na czubku mojej, oplatając mnie swoimi długimi rękami. Szedł tak ze mną, dopóki nie doszliśmy do auta.
            - Pojedziemy moim, Kai i tak zdążył je już podrapać – westchnąłem.
            - No przepraszam! - Krzyknął na to.
            - Dobra, ale siedzisz z tyłu - oznajmiłem. D.O i Lay wymienili się spojrzeniami, po czym po małej przepychance - która skończyła się słowami „jestem starszy!” -  D.O usiadł obok Kai, który nie miał pojęcia o co im chodziło. A chodziło o to, że Kai bardzo lubił wszystko drapać, nie wyłączając innych ludzi, oraz o to, że D.O zostanie zalany kolejnymi falami pytań, na które musi odpowiedzieć. Taka była nasz umowa - jeśli Kai się do któregoś z nich przyczepi i będzie do nich gadać - muszą mu odpowiedzieć. Mnie się to nie tyczyło, bo siedziałem z nim całe dnie i do mnie też zazwyczaj nie miał tylu pytań.
            - Są dwie zasady, Kai. Jesteś teraz człowiekiem, więc nie warczysz, miauczysz, prychasz ani nie drapiesz. A druga - nie pytasz o nic innych ludzi. Rozumiemy się? – zapytałem, patrząc na niego w lusterku. Pokiwał głową, uśmiechając się do mnie. Ruszyliśmy.
 >*<

            W supermarkecie Kai był w miarę grzeczny, nie licząc momentu, kiedy zobaczył wielgachnego, pluszowego kota i zapragnął go przytulić. Dobrze, że Lay  zdążył go złapać za koszulkę i pognać w przeciwną stronę. D.O pchał wózek, do którego wrzucałem kolejne produkty, a Kai chodził z koszykiem w ręce i wrzucał zabawki, które mu się podobały. Przy kasie dochodziło do selekcji, więc oczywiste było, że nie kupię mu wszystkich. Kiedy razem z D.O staliśmy przy jednej z wysokich półek, oboje bardzo się wkurzyliśmy. Ulubione chrupki Kai stały tak wysoko, że nie mogliśmy ich ściągnąć. Lay gdzieś zniknął i miałem nadzieję, że był z nim Kai.
            - Kurwa - powiedziałem. Nie chciałem się wydurniać i stawać na palcach, bo i tak bym ich nie sięgnął. Oboje obrzucaliśmy spojrzeniami paczkę chrupek, dopóki nie poczułem ciepłego ciała, opierającego się o moje plecy. Kai stał za mną i zwyczajnie wyciągnął rękę, biorąc w  swoje szpony trzy paczki na raz. Następnie wrzucił je zadowolony do koszyka. Odchrząknąłem trochę, jakby zdenerwowany. Nie wiem czemu.
            - Jesteście tacy mali- zaśmiał się, a my spojrzeliśmy na niego groźnie. Kai schował się za Yixingiem.
            - Co?- zapytał straszy, a my tylko pokręciliśmy głowami. Sądziłem, że mamy już wszystko z głowy, więc zaczęliśmy kierować się do kas,.
            - Kai, daj koszyk. Wybierzemy zabawki- powiedziałem, pochylając się nad koszykiem. Nie usłyszałem jednego słowa, czy chociażby nie zobaczyłem żadnego koszyka. Wyprostowałem się i rozejrzałem; Kai nie było nigdzie dookoła. D.O i Lay spojrzeli na siebie przestraszeni, a ja miałem wrażenie, że do oczu napływają mi łzy. Moje serce biło tak szybko, ze chyba każdy w promieniu kilometra mógł je usłyszeć.
            - Gdzie jest Kai?- wyszeptałem, a oni załamani pokręcili głowami. Odepchnąłem od siebie wózek i ruszyłem pędem w ostatnie miejsce, gdzie na pewno był ze mną Kai. Biegaliśmy całą trójką po supermarkecie, ale nie mogliśmy go znaleźć. Oparłem się o regał z jakimiś przekąskami i rozejrzałem się, przerażony. Gdzie on jest? Ktoś go zabrał? Czy ktoś zobaczył jego ogon? Czy się zgubił? A co jeśli coś mu się stało? Przestraszony podskoczyłem, słysząc jak jakaś puszka turla się po podłodze. Spojrzałem w bok, nie widząc, jak Kai bardzo intensywnie wpatruje się w jakąś butelkę. W jednym momencie poczułem się taki lekki, że w końcu go widzę, bo naprawdę chciało mi się płakać. Później poczułem jak ogarnęła mnie złość, że nic mi nie powiedział. Kiedy podszedłem, zobaczyłem ze wpatruje się w butelkę z kocimiętką. Jak on poczuł ten zapach przez opakowanie?
            - Kai - warknąłem. Kocur spojrzał na mnie zaskoczony. Jego źrenice znów były wąskie, ale na mój widok stały się okrągłe.
            - Hyung?- zdziwił się.
            - Czemu sobie od nas poszedłeś?- warknąłem, po czym złapałem go za nadgarstek i pociągnąłem w stronę naszego wózka. Napisałem sms’a do Laya i D.O, że już go znalazłem.
            - Hyung- wyjęczał, ale ja byłem tak zły i przestraszony, że nawet go nie słyszałem. Dałem Kyungsoo klucze do samochodu i kazałem mu zabrać Kai do auta. Moje serce zdawało się nie pracować prawidłowo, strasznie ciężko mi się oddychało.
            - No już, spokojnie Baekkie. Znalazł się - Lay poklepał mnie po plecach, kiedy zdenerwowany wykładałem zakupy. Z przyzwyczajenia wziąłem jakąś piłkę z koszyka Kai, choć właściwie obiecałem sobie, że mu niczego nie kupię.
            - Może i tak, ale cholernie się przestraszyłem – mruknąłem, płacąc za zakupy, kiedy on starał się wszystko spakować. Gdy zapłaciłem, pomogłem mu wypełnić plastikowe torby i ruszyliśmy do samochodu. Już z daleka widziałem tylko głowę Kyungsoo, co oznaczało że Kai pewnie się skulił gdzieś w rogu na tylnym siedzeniu. Otworzyłem bagażnik i razem z Yixingiem wrzuciliśmy zakupy do środka. Bez słowa wsiedliśmy do samochodu. W lusterku widziałem tylko zmartwioną twarz Kyungsoo. Ruszyłem z powrotem do domu.
>*<

            Przez całą drogę nikt się nie odzywał. Widziałem tylko, jak D.O prawdopodobnie głaszcze Kai i choć chciałem mu powiedzieć, że nie może tego robić, nie mogłem mu zabronić. Kyungsoo zawsze miał słabość do Kai i pewnie gdybym się z nim zamienił miejscami, pół domu byłoby zapełnione wszystkim, o co poprosiłby go Kai. I pewnie nie wyglądałby tak ładnie. Chociaż Kai pewnie by tego nie wykorzystał…nie jest taki chciwy. Westchnąłem i wjechałem od razu do garażu. Wysiadłem i zabierając zakupy razem z Layem, ruszyłem do kuchni. Czułem się trochę rozkojarzony, zapewne przez tą adrenalinę. Zobaczyłem Kyungsoo w salonie, co mogło oznaczać że Kai także wyszedł z samochodu. Prawdopodobnie.
            - Nie bądź na niego zły - powiedział młodszy, opierając się o blat i wypakowując z toreb jedzenie dla Kai, które później chował do szuflady.
            - Będę. Przestraszył mnie jak jasna cholera – powiedziałam, zaciskając szczękę. D.O tylko westchnął. Zdecydowanie miał za miękkie serce. Ja też takie miałem, ale nauczyłem się żyć z Kai i jego urok osobisty nie działał na mnie już tak bardzo, jak na osoby które widywały go dość rzadko. Wzdychając, kątem oka zobaczyłem, jak Kai wychodzi na dwór. Jego ogon zwisał smętnie, a uszy schowane były w jego miękkich włosach.
            - Może my pójdziemy?- zapytał Lay.
            - Nie. Nie idźcie jeszcze. Kiedy się znowu zobaczymy?- zapytałem z niepewnym uśmiechem. Yixing pokiwał głową. Chociaż wiedziałem, że woleliby żeby i Kai z nami siedział, to od niego zależało, czy tu przyjdzie, czy też nie. Nie przyszedł, a ja czułem, że z tej chwili spędzonej z przyjaciółmi nic nie wyjdzie. Cała nasza trójka czuła się spięta przez to, co stało się w supermarkecie. Oni byli pewnie jeszcze trochę zdenerwowani tym, że tak bardzo wkurzyłem się na Kai. Zirytowany, odstawiłem kubek na stół.
            - Baekkie, wiem że się przestraszyłeś i w ogóle to wszystko…ale on nie chciał- powiedział D.O.
            - Co właściwie on tam robił? Czemu się tam tak gapił?- zapytałem.
         - Powiedział, że jak poczuł ten zapach to się wystraszył, ale koty lubią przecież kocimiętkę - powiedział Kyungsoo. Pokręciłem załamany głową.- Pójdziemy i wrócimy, kiedy już nie będziecie się kłócić – zaśmiał się, wstając. Lay pokiwał głową. Odprowadziłem ich do drzwi i poczekałam, aż odjadą, po czym wróciłem do salonu. Naprzeciw kanapy na której usiadłem wisiała duża plazma. Włączyłem jakiś kanał i akurat trafiłem na wiadomości. Za każdym razem kiedy wychodziłem z Kai, miałem wrażenie, ze ludzie wszystko wiedzą i to wypaplają, a następnie usłyszę o tym w telewizji. Jednak jak zwykle martwiłem się na zapas. Wiadomości nie zawierały niczego, co mogło mnie zaniepokoić.
            - Hyung - podskoczyłem lekko i przymknąłem oczy, słysząc głos Kai blisko mojego ucha. Siedział na kanapie obok mnie i nie byłem pewny, od jak dawna. Czy przyszedł przed chwilą, czy siedział tu od dłuższego czasu.- Przepraszam cię. Przepraszam, że się przestraszyłeś. Już nigdy nie wyjdę nigdzie, gdzie będę musiał wyglądać jak człowiek- powiedział. Klęczał na kanapie, a głowę miał spuszczoną tak, że nie widziałem jego twarzy. Spojrzałem na niego zaniepokojony. Co prawda to nie był pierwszy raz, kiedy Kai mi tak jakby uciekł, ale pierwszy, gdy wypowiedział takie słowa. Pogłaskałem go po jego puszystych włosach, nie bardzo wiedząc co zrobić. Nigdy nie wiedziałem. To Kai był tym wylewnym w naszym domu. Westchnąłem, kiedy zobaczyłem łzę, która skapnęła z jego policzka na kanapę. Podniosłem jego ręce i raczej to ja wtuliłem się w jego ciało. Był dużo większy do mnie.
            - Nie płacz. Nie możesz tak mówić, ani siedzieć w domu przez cale życie. Po prostu….nie strasz mnie tak. Wiesz, że zawsze za bardzo się martwię – powiedziałem, po czym pocałowałem go w skroń, bardziej przytulając do siebie. Kai pokiwał głową, opartą o moje ramię. Mocno wtulił się we mnie.
            - Przepraszam- powiedział jeszcze raz.
         - Dobrze, już dobrze – odparłem, słysząc w jego głosie rozżaloną nutę. Nie znosiłem, kiedy Kai płakał, był smutny albo w ogóle w złym humorze. Nie był wtedy sobą i mi też było smutno. Chwilę siedzieliśmy w takiej pozycji, dopóki nie usłyszałem burczenia z brzucha Kai. On spiął się delikatnie, a ja zaśmiałem się.
            - Chodź, zjemy coś –zaproponowałem wycierając z jego twarzy łzy. Uśmiechnął się do mnie lekko i od razu poczułem się lepiej. Zsunęłam się z kanapy, a Kai podążył zaraz za mną. Zajrzałem do lodówki i dla siebie wyciągnąłem sok i jabłko, po czym zostawiłem otwartą lodówkę dla Kai. Ten stał chwilę, a następnie spojrzał na mnie niepewnie.
            - Co?- zapytałem.
            - Mogę mleko?- zapytał. Zachichotałem.
            - Tak- odpowiedziałem, a on uśmiechnął się szeroko, wyciągając butelkę, po czym oboje ruszyliśmy z powrotem na kanapę. Kai usiadł po turecku obok mnie.
            - Pororo!- krzyknął, a ja pokręciłem głową, włączając program kociaka. Bajka skończyła się dość szybko, a Kai i tak zdążył wypić półtora litra mleka. Teraz zaczął się mój serial. Pokazywali tam nadprzyrodzone zjawiska. Kochałem duchy, ale bardzo bałem się to oglądać. Ah, ten masochizm. Leżąc na dywanie, ułożonym między kanapą a stołem, Kai śmiał się z moich reakcji na co straszniejsze momenty.
            - Dobra…chodźmy spać- powiedziałem, kiedy serial się skończył, a ja ściskałem w dłoni mocno zmięty karton.
            - Śpię z tobą? – zapytał Kai. Zmrużyłem oczy.
            - Nie. Śpię sam - oznajmiłem dumnie, a Kai tylko uniósł brwi, rozbawiony. I tak wiedział, że przyjdę do niego, by spał ze mną. Mój serial zawsze leciał w piątek, więc Kai wtedy ze mną spał, ponieważ bałem się spać sam. Uparcie twierdziłem, że spanie z nim nie będzie konieczne ale kiedy przyszło co do czego… Jeszcze w starym mieszkaniu, szedłem do salonu i budziłem zwiniętego w kłębek Kai, prosząc by spał ze mną. Następnego dnia budziłem się z sierścią w ustach i z głową Kai albo na moich kolanach, albo na brzuchu. Przynajmniej było mi ciepło.
            - Dobra- powiedział, wstając.- Ale gdzie śpię?- zapytał. Ruszyłem w stronę schodów, więc poszedł za mną. Wskazałem mu dość duży pokój, właściwie to bez żadnych mebli, pomalowany na jasnozielony kolor. Podłoga była wyłożona grubym, miękkim, czarnym dywanem. W jednym rogu leżała wielka, gruba mata, w innym stała niewielka komoda, do której miałem zamiar powkładać jutro ubrania Kai. Z innej strony znajdowała się nieduża skrzynia, gdzie będą leżały jego zabawki. Żyrandola nie było, były za to halogeny. Z sufitu zwisały dwa długie sznury, do których można było coś przyczepić. Kai lubił bawić się w ten sposób w domu, dlatego musiałem często wymienić żyrandole. Kai wejrzał do środka, po czym przekrzywił głowę na bok.
            - Woa…- szepnął, powoli wchodząc do pomieszczenia. - To wszytko jest dla mnie?- zapytał, a ja przytaknąłem z uśmiechem. Zanim spostrzegłem, byłem miażdżony w uścisku silnych ramion Kai. Zaśmiałem się cicho.- Dziękuję, dziękuję, jest super maga czad!- powiedział, po czym musnął swoimi ustami moje i zaraz znalazł się przy ogromnym oknie, niedaleko którego leżała mata. Zarumieniłem się lekko, bo reakcje Kai zawsze były takie nieprzewidywalne. Wyszedłem z jego pokoju i ruszyłem w stronę mojego. Jego drzwi były tuż naprzeciw. Od razu rzuciłem się na sporej wielkości łóżko. Przewidziałem noce, w trakcie których Kai będzie tu spał. Zanim się obejrzałem, zasnąłem w ubraniu.
            - Baekhyun hyung….Hyung….Baekkie…- Mruknąłem niezadowolony, słysząc szept przy swoim uchu. Otworzyłem oczy i pierwszym, co zauważyłem, była ciemność. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do braku światła, zobaczyłem nagi brzuch Kai. Przetarłem oczy rękami.
            - Co…?
            - Rozbierz się –nakazał, a ja westchnąłem.
            - Kai, ja nie chcę…- zacząłem, ale on przerwał mi śmiechem.
            - Hyung, znów jesteś zboczony. Śpisz w ubraniu – powiedział, a ja spojrzałem uważnie najpierw na niego, później na swoje ubranie. Skopałem z nóg buty, po czym, wzdychając, uderzyłem głową w poduszkę.- Rano będziesz jęczał, że wszystko cię boli- warknął Kai. Westchnąłem i wstałem, ściągając koszule i jeansy, zostając w samych bokserkach. Ułożyłem się z powrotem w łóżku, a kiedy Kai zaczął schodzić, złapałem go za łokieć.
            - Nie idź- powiedziałem. Zaśmiał się cicho.
            - Czemu?
         - Eh…bo się boję – warknąłem zły. On tylko zachichotał w ten uroczy sposób. Jakby śmiał się i miauczał jednocześnie. Czując jego rękę przerzuconą przez mój pas, westchnąłem lekko.
            - Dobranoc- powiedziałem, wtulając głowę w poduszkę.

         - Dobranoc- odpowiedział, całując czubek mojego nosa. Zmarszczyłem go, na co on znów się zaśmiał. Jak zawsze przy Kai, zasnąłem niezwykle szybko.
Korekta by Tsumi

+++++++++++++++++++++++++++++

To już drugi rozdział 'My Kitten'. Wczoraj wygadałam cała fabułę...znaczy tyle ile wiem i w końcu ruszam z tym znowu bo miałam duuuży zastój XD O hetero widocznie juz zapomnieliście XD No cóż. Do zobaczenia^^
G.G

8 komentarzy:

  1. Super! Chcę więcej! XD

    Neko

    OdpowiedzUsuń
  2. jaaaaakie słodkie *___*
    Mogłabym czytać to opowiadanie i czytać i czytać... ale nie ma dalszych rozdziałów więc Hwaiting i weny! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww <333333333333
    Jakie to było słodkie, urocze, fluffiaste i w ogóle!
    Zboczony Baekhyun rozwala system ^ ^
    Chciałabym takiego kotka jak Kai ;3
    A ta akcja w supermarkecie... nie dziwię się, że Baekhyun sie tak wystraszył. Ja też się boję, gdy mój kot jest poza zasięgiem mojego wzroku i nie pojawia się jak go wołam. Tylko, że akurat on w swoim przypadku ma "trochę" gorzej XD
    No cóż, czekam na kolejne części.
    Dużo weny życzę!
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest przesłodkie <3 aż mnie naszła taka myśl: co jakby calutkie exo przedstawił jako kotki *.*
    Normalnie już się nie mogę doczekać kolejnej części, bo to opowiadanie jest świetne! ^^
    Trafiłam tu z twojego innego bloga i chyba już zostanę na stałę... <3
    Hwaiting! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany, jak to czytam i wyobrażam sobie jak Kai zadaje pytania z miną zagubionego dziecka to...to ja wymiękam, nie mam do niego słabości ale do jego wersji kociej owszem XD ! Super opowiadanie, osobiście lubię trochę fantastyki wplątanej w opowiadanie, ale już mam lekkie zboczenie i....przy każdym bliższym kontakcie Tych Dwóch w mojej głowie narasta głos "dajesz kochanie, nie będzie wiecznie czekał, zadziałaj pazurkami" tak że tego.... XDD Już nie mogę się doczekać dalszej części, tym bardziej że uśmiecham się jak głupia sama do siebie, bo to takie pocieszne.
    życzę dużo weny, Hwaiting,, dajesz szał, rozwal nas jak... jak kocimiętka Kai'a, ale pozytywniej nie żebyśmy uciekali XD
    ~ PAndra

    OdpowiedzUsuń
  6. Kotkow i ich panow nigdy dosc! Czekam na wiecej! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, czy wiesz, ale "My Kitten" to jedno z tych opowiadań, na których skręcam się i wiję jak nienormalna. Wyobrażam go sobie, Kai kotek, Kai z uszkami i ogonkiem, i taki ufnym spojrzeniem wielkich oczu. Nie skomentowałam 1 rozdziału, ale dobrze go pamiętam, bo był tak cholernie rozczulający ;; Bejbi Kai... Sama nie wiem, czy wolę jego, czy tego dorosłego, chociaż w MK i ten dorosły Kai wydaje się być słodkim, niewinnym dzieckiem. Ale kiedy tak wyobrażam sobie, jak Baek się nim opiekował przez te wszystkie lata, jak próbował przystosować go do życia razem z ludźmi, pokazywał mu wszystko, uczył go, drapał za uszami i karmił mlekiem z butelki... Przepraszam, zapędziłam się ^^" Ile ja bym dała za takiego Kaia... Chociaż zastanawiam się, jak mój pies by go przyjął. Pewnie najpierw próbowałby go zjeść, a potem schowałby się pod kanapą, jak na widok zwyczajnych kotów z osiedla xD
    Uwielbiam My Kitten, bo to takie słodkie, kochane, magiczne. Zwierzęca hybryda wśród ludzi, wcale nie czuję się tak, jakby to była zoofilia. Kai jest uroczy, pasuje mi do niego taka rola i to cholernie, bo on nawet w wersji całkowicie ludzkiej przypomina małego, zagubionego kociaka <3 Nikogo innego bym sobie nie mogła tutaj wyobrazić :D
    Początek tego rozdziału, te jego pytania mnie rozwaliły. Biedny, ciekawy świata dziecior, mający troszkę ponad metr osiemdziesiąt i kocie uszy~ Nie wiem czemu, ale przyszło mi do głowy, że Baek powinien wyprowadzać go na spacery na smyczy, żeby mu się nie zgubił, jak w tym sklepie o.o Chociaż to chyba byłoby trochę zboczone. Mam już leciutko spaczony mózg, wybacz... Lubię Laya i Kyungsoo, i to, jak wpierają Baekhyuna w opiece nad Kaiem. Dobrze przyjęli to wiadomości, ja bym pewnie potrzebowała więcej czasu, ale to w końcu jego najlepsi przyjaciele, musieli widzieć już wiele dziwnych rzeczy~
    Końcówka przekochana, jak oni tak obok siebie zasypiają... *^* Roztapiam się powoli i bardzo boleśnie. Widać, że Kai darzy swojego właściciela wielkim uczuciem, może nawet niekoniecznie takim, jak Baekhyunowi się wydaje. Mam wrażenie, że dużo głębszym... x.x
    "Znowu jesteś zboczony. Śpisz w ubraniu." Seriooo XDD To słodkie, że Kai troszczy się o swojego właściciela w ten sposób. Oboje jakby się sobą opiekują. Rozsadza mnie fakt, że znam całą fabułę MK, bo jesteś gggupia i zdradzasz ludziom nie to co trzeba :D Nie rób tego, bo odbierasz zabawę ;; Ale z drugiej strony... Boże, i tak będę bardzo fangirlować, więc dla mnie to wszystko jedno. I oczekuję mojego Luhana, trzymam Cię za słowo, nastawiam się na LuChen... *w*
    Ech, czemu ty piszesz takie króciutkie rozdziały, przez to wychodzą mi króciutkie komentarze TT nie lubię tego :<
    Weny i hłajtinguję, tradycyjnie~ <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Już od początku wiedziałam, że to opowiadanie będzie świetne *^* Czyli od momentu, kiedy zaczęłam cię o nie nudzić xD Mogę teraz śmiało napisać, że warto było czekać, choć już powoli umierałam, bo tak bardzo chciałam <3
    Kai, Baekhyun, KaiBaek... Przejadł mi się trochę ten pairing. Może dlatego, że teraz wszędzie jest ich pełno, ale nie ważne, bo i tak są kochani razem, zwłaszcza w tym opowiadaniu : o Bo serio, teraz, właśnie przez ciebie, nie mogę sobie wyobrazić nikogo lepszego do roli kotka i jego pana *^* (Swoją drogą mam ochotę wyściskać cię za ten temat, bo ja uwielbiam kotołaki, a zwłaszcza, jak jest nim Kai. Moje feelsy wtedy szaleją, a ja umieram. Sama kiedyś chciałam napisać sequel do Danse Macabre z Key kotołakiem, ale się poddałam, zdecydowanie wolę czytać o kotołakach, niż o nich pisać, dlatego się cieszę, że ktoś się tego podjął *^* ).
    Ale wracając do rozdziału... Kai urósł. Co jak co, ale na miejscu Baekhyuna nieźle bym się wystraszyła, bo nie zawsze widzi się kota, w pół człowieka, który ma ponad metr osiemdziesiąt i potrafi mówić... Prawdopodobnie padałabym na zawał, ale w sumie chciałabym mieć takiego kociaka *^* Oczywiście, gdybym wyszła już z szoku. Ale Baekkie ma dobre serduszko i zaopiekował się kociakiem i jak widzę, wcale tego nie żałuje, wręcz przeciwnie, co mnie tak niesamowicie cieszy! Fajnie, że Bakuś zaakceptował Kaia, ale też jego przyjaciele, którzy jak widzę też go polubili :D
    Miło, że Baekhyun pomyślał o bezpieczeństwu swojego kiciusia i kupił dom w tej okolicy, gdzie nikt nie będzie miał okazji go zobaczyć. Ale ja na jego miejscu zwariowałabym. Mieszkanie w lesie chyba jest straszne *^* Ale jak ma się takiego pupila, to można to jakoś przetrwać.
    Kai mnie rozwala, serio. Jest taki pocieszny i kochany, że zwariować można. Aż mi się śmiać chciało, kiedy tak bardzo się napalał na ten wyjazd na zakupy. Choć mu się nie dziwię, siedział tyle w zamknięciu, ale dla swojego bezpieczeństwa właściwie... I rozumiem, że Baekhyun zdenerwował się, gdyby Kai zniknął, bo coś mogło mu się stać, ktoś mógł zauważyć, że coś jest nie tak... Lepiej jak siedzą w domu i są blisko siebie <3
    Tak się ostatnio zastanawiałam... Jeśli pomiędzy Baekhyunem a Kaiem coś by zaszło, to Baekhyun byłby Zoofilem? xD Hahaha. Dobra, udajmy, że o nic nie pytałam x D
    Tak czy owak, mimo, że to dopiero drugi rozdział, to już mi się cholernie podoba i niemal umieram <3 I wybacz, że tak późno komentuję x.x

    OdpowiedzUsuń