13.
Rano czułem się dziwnie. Wszyscy
się czuliśmy; wszyscy prócz Yixinga i Kyungsoo. Ale to właśnie przez nich
wszyscy czuli się… dziwnie.
- Co się dzieje? - szepnąłem w
stronę Byunghuna. Miałem nadzieję, że jeśli się pokłócili, to na pewno coś on
na ten temat wie. On pokręcił tylko głową. Na pewno nie mogli być źli na to, że
nie powiedzieliśmy im, że musimy przenieść się do innego miejsca już dziś. Tao
powiedział, że zachowujemy się metodycznie i musimy jakoś „odbić się” od naszej
dotychczasowej strategii. Siedząc w prowizorycznej restauracji, którą oferował
nasz hotel, czułem to dziwne napięcie panujące między Kyungsoo i Layem. Jakby
któryś z nich zrobił coś na serio głupiego. I byłem pewien, że był to Yixing,
ale nie chciałem jeszcze nic mówić. Oboje z resztą zerkali co chwilę niepewnie
w stronę Kaia, który zdawał się nie zwracać na to uwagi i jadł jakby jutra
miało nie być. To było jeszcze bardziej podejrzane. Oni się pokłócili, a Kai
wiedział o co chodzi, więc próbowali odgadnąć jego kolejny ruch.
- To dokąd jedziemy tym razem? -
zapytał Chen, starając się chyba jakoś rozładować tę nieprzyjemną atmosferę.
Odpowiedziała mu wymowna cisza.
- Gdzieś…Tao prowadzi - mruknął
szybko L.Joe, po chwili mrucząc coś pod nosem.
- Hyung, pójdziesz ze mną na
chwilkę? - spytał Kai, kierując swój wzrok na Yixinga. Lay uchylił usta, po
czym zacisnął je w wąską linię i pokiwał głową. Kai zadowolony wstał od stołu,
muskając opuszkami palców moją dłoń i złapał za przedramię swojego hyunga, ciągnąc
go w nieznanym kierunku. Kyungsoo chyba walczył ze sobą, by się nie odwrócić,
czego w ostateczności nie zrobił i posłał mi wymuszony uśmiech, dostrzegając, że
cały czas się na niego patrzę. Usłyszałem jakiś szelest i najwidoczniej nie
tylko ja, bo Jongdae podniósł głowę i odchrząknął, a potem zaczął coś gadać pod
nosem o łazience, tabletkach i Bóg wie czym jeszcze. Chciał się wykręcić, zanim
w biegu opuścił budynek. Zerknąłem w stronę okna, dostrzegając jasnobrązowy
ogon. Czy ja jestem jakiś nienormalny? Westchnąłem, opierając łokieć o stół, a
głowę podpierając na dłoni.
- To chyba na tyle ze wspólnego
śniadania. Byunghun, zabierz Mimi do pokoju Jongdae, a my z D.O pójdziemy do
sklepu - powiedziałem. Byunghun pokiwał zadowolony głową, tak samo jak Mimi. Dziewczyna
zabrała jeszcze butelkę z sokiem ze stołu i oboje ruszyli schodami do góry.
Kyungsoo patrzył na mnie jakby nie wiedział, po co zabieram go do sklepu, mimo
iż Chen i Mimi byli tam wczoraj.
- No to o co chodzi? – zapytałem,
siadając wygodnie przy jednym ze stolików na tarasie. Kyungsoo zaczął kręcić
się na krześle, zanim w końcu się uspokoił i usiadł spokojnie.
- No…no nic - odpowiedział. Boże,
jaki on jest przewidywalny.
- Aha… Zgadnij co.
- Co?
- Nie wierzę ci – odparłem wesoło,
a on ułożył głowę na blacie stołu i zaczął wyrzucać z siebie słowa tak szybko,
że patrzyłem na niego z niedowierzaniem.
- Ej! Stój! Powoli! – krzyknęłam,
szarpiąc go za włosy.
- No bo… Yixing jest głupi, wiesz,
co nie? – zapytał, a ja w spokoju pokiwałem głową. Na jego policzki nagle wstąpiły
rumieńce.- No i on… Pocałował mnie - mruknął cicho, znów kładąc głowę na stole.
Otworzyłem oczy i usta w zaskoczeniu.
- Co? - wychrypiałem. Ja chyba
jestem jakimś medium czy wszechwiedzącą istotą. Wiem dokąd polazł Jongdae,
wiedziałem, że to wszystko przez Laya… Chyba za dobrze już znam tych ludzi. -
Dlaczego? - spytałem cicho.
- Jego się kurwa mać zapytaj! – krzyknął,
tym razem zdenerwowany.
- Okay, okay… - musiałem to sobie
wszystko poukładać w głowie.
- Do tego podczas gdy my… - zatrzymał
się na chwile i odchrząknął.- Kai wszedł do pokoju.
Już całkowicie myślałem, że zejdę
na zawał, ale nic nie powiedział i pewnie teraz gada z Layem – jęknął, a ja uśmiechnąłem
się głupio. Boże, mój kotek jest taki mądry! Dobra, ale muszę przestać
zachwalać Kaia i skupić się na tym, czego właśnie się dowiedziałem. Więc Lay i
D.O pocałowali się, a raczej Yixing pocałował biednego Kyungsoo i wychodzi na
to, że nawet ze sobą nie pogadali.
- To musicie porozmawiać –
oświadczyłem.
- Chciałem, ale ten debil burczy
coś pod nosem i wychodzi – powiedział, a ja westchnąłem zirytowany. Standardowy
Yixing. Kiedy już chciałem wyskoczyć z jakąś inną propozycją, Kai wskoczył na
moje kolana z szerokim uśmiechem.
- Cześć - rzekł zadowolony. Odkąd
przestał zachowywać się jak naćpany, był bardzo szczęśliwy. Twierdził, że to przez to, iż cały ten czas
myślał, że nie żyje. Cóż.
- Cześć… - odpowiedziałem
niepewnie, kiedy jego ogon owinął się dookoła mojego pasa, a jego głowa
zniknęła w zagłębieniu mojej szyi.
- Kai, schowaj ogon - jęknąłem przestraszony.
- Nic nie widać - mruknął cicho,
a ja wzdrygnąłem się, czując jego ciepły oddech na skórze. Zerknąłem w stronę
Kyungsoo, ale już go nie było. Szedł gdzieś z Layem.
- Kai, poszli już – burknąłem,
zdając sobie sprawę, że chciał tylko odwrócić moją uwagę.
- Kto? - zapytał zaskoczony z
równie zdziwioną miną. Teraz to ja się tak czułem.
- No D.O i Lay hyung…
- To oni tu byli? – zapytał,
rozglądając się, a ręką poprawiał swoją czapkę. Zaśmiałem się cicho.
- Chowaj ogon, bo wchodzimy do
środka. Trzeba się spakować - powiedziałem. Kai kiwnął głową, upychając ogon
pod koszulkę, po czym złapał mnie za rękę i razem weszliśmy do środka. Zanim przekroczyłem
próg drzwi usłyszałem stłumiony śmiech Jongdae gdzieś z głębi ogrodu.
Tao nie był zadowolony, widząc Lu
leżącego pod drzewem z szerokim uśmiechem, jakby ktoś go mocno odurzył. Jongdae
stał niedaleko i wyglądał na raczej rozkojarzonego.
- Więc… No… Wtedy on właśnie
zrobił się taki, więc postanowiłem cię znaleźć - powiedział Chen, patrząc na
Tao z niepewnością. Kai przechylił głowę stojąc obok mnie i patrząc na Lu z
dziwną dozą zrozumienia, której ja natomiast nie rozumiałem.
- A… Co robiliście? - zapytał Tao.
- Rozmawialiśmy… - odparł Chen, wzruszając
ramionami. Tao westchnął i zbliżył się powoli do Lu. Mimi jak zwykle stała pod
rękę z Byunghunem i cicho ze sobą rozmawiali, kiedy cała reszta przyglądała się
tej akcji.
- Lu - powiedział dość głośno Tao.
Wilk zachichotał tylko, znów kręcąc się i nadal leżąc na ziemi.
- Urocze - stwierdził D.O z
głupim uśmiechem. Tao jęknął.
- Lu, do kurny nędzy, jedziemy! -
warknął Tao. Lu znów zarechotał, przytulając swój ogon. Tao zmrużył oczy, by po
chwili znów spojrzeć na Chena. - Nie rozmawialiście tylko - rzekł z wyrzutem.
Chen wyszczerzył się.
- Jongdae! - krzyknął Lay,
śmiejąc się głupio. Lu nagle przestał kręcić się na ziemi i wskoczył na plecy
Chena, gdyż ten odwrócił się do niego.
- HYUUUUUUUUUNG! - zawył i mówię
tu, że naprawdę zawył. Chen jęknął
cicho, przechylając się na bok, ale w tym momencie pojawiał się Tao i ściągnął
wilka z pleców mężczyzny.
- Lu… Jedziemy teraz…
- CHENCHEN! – krzyknął, znów zaczynając się szarpać i kręcić. Jongdae
cofnął się do tyłu, zrównując się ze mną i Kaiem.
- Co ty mu zrobiłeś…? – zapytałem,
pochylając się w jego stronę.
- Pocałowałem go w policzek -
mruknął Chen. Kai zaśmiał się cicho, przytulając mnie mocno.
- Ja tak nie zareagowałem – powiedział,
wysuwając dolną wargę.
- Bo ty nie byłeś napalony na
Baeka - zauważył Lay.
- A co jak będę? – spytał, odwracając
się w stronę Laya. Sam także to uczyniłem, po czym zmrużyłem oczy.
- A planujesz? – zapytałem, a Kai
spojrzał na mnie, wzruszając ramionami.
- No nie, ale nigdy nie wiadomo -
powiedział z powalającym uśmiechem. Poczułem jak na moje policzki wstępują
rumieńce, ale uderzyłem go lekko w brzuch, nic już nie mówiąc. Chwilę jeszcze
obserwowaliśmy Tao, próbującego uspokoić Lu, który wyglądał jak jakaś fanka,
która była w stanie uścisnąć rękę swojego idola. Albo jeszcze gorzej.
- Chyba nie mamy wyboru - rzekł Yixing,
zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych.- Chen musi przespać się z Lu –
dokończył, a ja przymknąłem oczy z niedowierzaniem. Kai otworzył szeroko usta,
tak jak Mimi i L.Joe. D.O przywalił sobie w czoło dłonią, Tao zamarł, a Lu… Lu
zemdlał.
- Ha! Wiedziałem że się uda -
powiedział dumnie, a ja zasłoniłem twarz dłońmi mając nadzieję, że on zniknie.
- Okay, więc… Chyba możecie
jechać – stwierdził Tao, zarzucając nieprzytomnego Lu na jedno z ramion.
- A ty? – zapytałem, zerkając w
jego stronę niepewnie.
- Poczekam aż Lu się obudzi. Na
pewno wytropi Chena - westchnął ciężko, a ja zaśmiałem się cicho.
- Okay, to na razie – powiedziałem,
po czym pomachałem do niego, będąc ciągniętym przez Kaia. Lay i D.O zachowywali
się w końcu odrobinę normalniej oprócz
tych momentów, kiedy Kyungsoo od tak sobie bił Laya. Mocno. Nie wnikałem.
Wsiadłam do samochodu Yixinga i zapiąłem pasy. Kai westchnął, wypuszczając na
wolność uszy i ogon.
- Gdzie tak właściwie teraz się
wybieramy? – zapytałem, kiedy już wyjechaliśmy na drogę.
- Tao kazał nam wracać do domu -
odparł Yixing, a ja otworzyłem usta w szoku. Kai przytulił mnie mocno. Tak, to
raczej była dość nieprzewidywalna decyzja.
Korekta by Nejimakidori
++++++++++
Witam~!
Dziś bez notki :D Życze jedynie udanej majówki~!
Do zobaczenia!
G.G